Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Mundial pod Kopą - wieczór klęski

25-06-2018 22:05 | Autor: Bogusław Lasocki
Kilkanaście minut przed rozpoczęciem meczu burmistrz Robert Kempa spacerował po Strefie Kibica pod Kopą Cwila i rozdawał zgromadzonym fanom futbolu gadżety. - Nadzieja umiera ostatnia - stwierdził filozoficznie burmistrz Robert Kempa, zapytany o spodziewany wynik meczu ostatniej szansy Polski z Kolumbią. Gadżetami były nadmuchiwane pałki z cienkiej folii, którymi można dla rozładowania emocji okładać sąsiadujących kompanów bez ryzyka zrobienia krzywdy albo narażenia się na ciężkie słowa.

Nadzieje, nadzieje...

I tym razem kibice nie zawiedli, chociaż przybyło ich trochę mniej niż na pierwszy nasz mecz z Senegalem. Bo weekend, rozpoczęły się wyjazdy wakacyjne i zrobiło się zimniej. Ale dla prawdziwego kibica nie ma przeszkód, tym bardziej, że w grupie kompanów i z browcem pod ręką dla wielu to bardziej przyjemne spędzenie czasu niż oglądanie meczu przed telewizorem.

- No, będzie dla nas 3 do 0 - stwierdziła Ania, która wraz z mężem Jarkiem i półroczną Lidzią przyjechała z Imielina oglądać z przyjaciółmi mecz w Strefie Kibica. - Ale kotku, nie, wygramy raczej 2 do 1, bo chłopaki teraz trochę skiepścieli - przekonywał Jarek, będący jednak tak samo przepełniony optymizmem jak jego młoda żona. I większość kibiców ursynowskich miała podobne nadzieje i oczekiwania.

Prawda aż do bólu

Punktualnie o godz. 20 na dźwięk hymnu wszyscy wstali, z powagą śpiewając pierwsze trzy zwrotki naszej najważniejszej pieśni narodowej. Czas nadziei zaczął płynąć. Pierwsza akcja naszych, druga akcja... Ożywienie i napięcie kibiców pod Kopą zaczynało rosnąć. No, może wreszcie będzie widowisko... Kolejna akcja, kolejna, ale - to już jakby tylko próby, jakby z naszych zawodników zaczęło uciekać powietrze na podobieństwo dziurawych baloników. - O, nasi doprowadzili piłkę już do połowy boiska, o..., Kolumbijczycy przejęli... - takie dziwne relacje komentatorów meczu zaczęły pobrzmiewać coraz częściej. Niemrawe akcje pod bramką Kolumbii były bez problemów neutralizowane przez naszych przeciwników. Gdzie się podział Lewandowski, czyżby był tak skutecznie blokowany przez Kolumbijczyków? Może nie dostawał piłek? A może "tylko" za bardzo myślał o oszczędzaniu swoich wysoko ubezpieczonych nóg i o wariantach przyszłych atrakcyjnych kontraktów? W ok. 40 -tej minucie - bach, w 70 -tej minucie - bach, w 75 -tej minucie - bach. To w sumie 5 punktów "zdobytych" w tegorocznym Mundialu przez bramkarza Szczęsnego - pupilka naszego selekcjonera, który podobno jakoś nie lubi Fabiańskiego. Kolumbijczycy robili swoje jak pokerzyści ze znaczonymi kartami. Zaczęło robić się smętnie, kibice jeszcze przed końcem meczu rozpoczęli opuszczanie swojej Strefy pod Kopą.   

Oczami kibiców

- No tak, Kolumbijczycy byli bardziej skuteczni, skoncentrowani, wybierali naszym piłkę dosłownie spod nóg - komentował Andrzej wychodząc z kolegami po meczu ze Strefy Kibica. - I właściwie powtórzyło się to, co było z Senegalem. Nawałka nie wyciągnął żadnych wniosków - skwitował Andrzej. - Nie tylko nie wyciągnął wniosków, ale jakby to wszystko się pogubiło. Nie było planu awaryjnego, nie było żadnego planu - dodał Jacek, który wraz z Andrzejem i dziewczynami przyjechał do Strefy z Kabat.  - To tylko część przyczyn - wtrąciła się wyraźnie zirytowana Kasia. - Szlag mnie trafia, gdy widzę jak np. Lewandowski po meczu jest przytulany przez swoją żonę, jak ona go pociesza, uspokaja. To jest robienie z zawodników jakichś ofiar, papciów domowych. Oni powinni być pod opieką psychologów, terapeutów, a nie domowych przytulanek. Co to za drużyna, która na zgrupowania, a nawet ważne mecze ciągnie za sobą żony, partnerki, psy, dzieci, kochanki -  jak jakieś markietanki które szły za wojskiem. Zamiast skupić się na rozgrywkach, potrzebują kobiecych czułości, żeby im krew nie skwaśniała. Nich myślą o graniu a nie o  k... - podsumowała Kasia. -Opowiadasz, to jest naukowo sprawdzone, że jak zawodnicy są z żonami, to są spokojniejsi i lepiej grają - odparował Andrzej, wyraźnie motywowany męską solidarnością z zawodnikami.

No cóż, prawda jest zapewne gdzieś po środku. Jednak patrząc na celebrytów - czołowych piłkarzy i celebrytki - ich żony i partnerki, można czasem pomyśleć, że sport jest bardziej hasłem, owszem też ważnym,  niż wartością nadrzędną. Za to treścią podstawową są wartości kontraktów i perspektywy nowych, jeszcze bardziej nobilitujących transferów. Równocześnie wytworzył się specyficzny byt w postaci tzw. żon piłkarzy, lansowanych i hołubionych przez szukających sensacji dziennikarzy i przeróżne media, zwłaszcza internetowe. Dawniej prywatne życie zawodników, ich żony i inne szczegóły osobiste, były w zasadzie mniej znane, a na pewno nie lansowane. Obecnie jest inaczej. Może nie jest to do końca złe, ale dotychczasowy dodatek w postaci kultywowania i uchylania rąbka prywatności staje się treścią zasadniczą, rzutując niewątpliwie w jakimś stopniu na zwodniczą koncentrację na własnej doskonałości sportowej jako sprawie nadrzędnej.

I to by było na tyle

Konkluzja jest jednoznaczna i zarazem smutna - dla nas Mundial 2018 już się skończył. Co prawda przed nami jeszcze mecz z Japonią, ale tu nic nie wyczarujemy. Remis Japonii 2 : 2 z Senegalem i zwycięstwo Japonii 2 : 1 z Kolumbią powodują, że bez względu na wynik meczu z Japonią  możemy zapomnieć o awansie. Zresztą wynik z Japonią jest dla nas raczej też przesądzony, skoro przegraliśmy z drużynami, z którymi Japonia nie przegrała. No więc nasi zawodnicy wrócą do swoich żon i partnerek, wyjadą na zasłużone wakacje, bo przecież piłka nożna to bardzo męczący sport. Działacze i teoretycy będą wymyślali kolejne strategie, mające uzdrowić polski futbol. To znamy, to już było. I jest nadal. Więc zapewne będzie trwać nadal. Środowisko jest spójne, wszyscy znają swoje miejsca i dobrze się czują w tym własnym gronie. A piłka jest okrągła i będzie się toczyć dalej. Jak dotychczas.

Mimo że jako ostatnia, nadzieja już umarła - zgodnie z tym, co stwierdził burmistrz Robert Kempa przed meczem ostatniej szansy.

Wróć