Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Moje drogie państwo...

01-07-2020 21:35 | Autor: Tadeusz Porębski
Pięć lat po przegranych wyborach i utraceniu władzy w państwie Platforma Obywatelska nadal płaci wysoką cenę za odwrócenie się plecami od wsi i najuboższej części polskiego społeczeństwa, która – jak się okazało – ma kluczowy wpływ na wynik wyborów parlamentarnych i prezydenckich. Kara za butę, arogancję, brak politycznej wyobraźni i pudrowanie wstrząsających krajem afer jest sroga. Prawo i Sprawiedliwość wygrało drugie wybory parlamentarne z rzędu, nadal ma bardzo wysokie poparcie społeczne ponad 40 proc. i jest bliskie wywianowania prezydenta Andrzeja Dudy na kolejną kadencję. Moje poglądy i sposób postrzegania demokracji nie pozwalają mi na poparcie Dudy, daję kreskę Rafałowi Trzaskowskiemu, ale życząc mu wygranej 12 lipca, w skrytości ducha nie bardzo w nią wierzę.

Jarosława Kaczyńskiego można wielbić bądź nienawidzić, ale nie można zarzucić mu braku politycznego węchu. Z rozpadu koalicji PiS-Samoobrona-LPR we wrześniu 2007 r. i utraty władzy w wyniku samorozwiązania się Sejmu wyciągnął właściwe wnioski. Pojął, że można rządzić państwem bez poparcia rozgadanych, obłudnych, niestabilnych i wyborczo leniwych elit oraz żyjącej w szklanej bańce i posługującej się korporacyjnym żargonem tak zwanej klasy średniej. Gwarantem dojścia do władzy jest prosty lud pomijany w podziale dóbr i kompletnie zapomniany przez kolejne elity polityczne rządzące Polską. Lud posiada bowiem coś, co jest niebywale cenne w wyborach – wierność i lojalność wobec tego, który wyciągnie do niego pomocną dłoń i go dowartościuje.

No i prezes postawił na lud, obiecał co trzeba, wywiązał się z obietnic, wsparł rodziny 500+, 300+ oraz innymi cennymi dla ludu plusami i w cuglach wygrał wybory dwa razy z rzędu, a może wygrać po raz trzeci, gdyż polityczni rywale zamiast rosnąć w siłę, marnieją w oczach. PO jeszcze jakoś się trzyma, ale wyniki kandydatów na prezydenta rekomendowanych przez Polskie Stronnictwo Ludowe i Lewicę to katastrofa, dziadostwo i blamaż na cały kraj. Widać, że PSL – przez lata suweren na wsi – dzisiaj nie ma już czego szukać w tym środowisku. Rolnikom i małomiasteczkowym znudziło się wieloletnie bezproduktywne gęganie peeselowskich czynowników i zdecydowanie postawili na partię prezesa. Bo był konkretny i dużo dał. Lewica natomiast, zawsze utożsamiana z postępem, nie jest w stanie zawojować ani młodzieży, ani klasy średniej, ani intelektualistów, ani przedsiębiorców z górnej półki, ani mundurowych, ani emerytów, ani nawet robotników zawsze kojarzonych z nurtem lewicowym. Wszystko zgarnął prezes i jego PiS.

Kaczyński rozgrywa mecz o Polskę perfekcyjnie, powiedziałbym – w sposób podręcznikowy. Odważył się zmierzyć z niepokonanymi dotąd elitami, wygrał, wygrywa i nadal będzie wygrywał, chyba że pojawi się polityczna alternatywa z charyzmatycznym liderem na czele. Szanse PO na odzyskanie władzy w państwie topnieją w oczach, partii brakuje wyrazistego lidera z charyzmą, który przewietrzyłby dotychczasowe przywództwo, wprowadził nowe twarze, bo stare wraz z ich coraz bardziej irytującą retoryką mocno pokryły się politycznymi zmarszczkami. Wynik wyborczy pokazuje, że na scenie pojawił się niezwykle groźny konkurent do władzy w osobie Szymona Hołowni i jego naprędce skleconego stowarzyszenia. Ten człowiek pozytywnie zaskoczył nie tylko mnie, ale także ponad 2,5 miliona wyborców, którzy oddali na niego swoje głosy. To wprost rewelacyjny wynik wyborczy dla kogoś nieznanego na politycznej scenie i kojarzonego wyłącznie z mediami.

Urodzony w 1976 r. w Białymstoku Szymon Hołownia to, moim zdaniem, pierwszy świeżo upieczony polityk obdarzony przez naturę charyzmą. Co to w ogóle jest charyzma, termin w Polsce rzadko używany ze względu na chroniczny brak osobowości charyzmatycznych? Nie jest to bynajmniej cecha charakteru. Krąży kilka definicji, m. in. dar boży, ale najbardziej trafiona jest chyba ta mówiąca o wyjątkowej umiejętności tworzenia interakcji pomiędzy mówcą a audytorium. Kampania wyborcza dowodzi, że Hołownia potrafił porwać ludzi, przekonać ich do siebie i pozyskać w dniu wyborów. Jego się po prostu słucha, w odróżnieniu od pozostałych, których albo w ogóle nie da się słuchać, albo też słucha się z obrzydzeniem. Co ważne, nowa gwiazda polskiej polityki pozyskała ponad 14 procent osób, które w 2019 roku zagłosowały na Koalicję Obywatelską. To powinien być ostateczny sygnał ostrzegawczy dla PO. Okazało się również, że 15,1 proc. osób głosujących na Hołownię stanowili ci, którzy w 2019 r. zagłosowali na Konfederację.

Tradycyjnie stawiam butlę markowego koniaku przeciwko flaszce „jagodzianki”, że w kolejnych wyborach parlamentarnych Szymon Hołownia będzie rozdawał karty. Jest inteligentny, niebywale błyskotliwy i do tego bardzo metodyczny, więc raczej nie popełni błędów swoich poprzedników – Andrzeja Leppera czy Janusza Palikota, którzy jak szybko wdrapali się na szczyty władzy, tak szybko z nich spadli. Mnie Hołownia ujął jeszcze z innego powodu, być może błahego, trywialnego, ale dla mnie ważnego. Okazuje się, że jego żona Urszula Brzezińska - Hołownia jest wojskowym pilotem i lata myśliwcami bojowymi MIG-29. Aby przejść diabelnie ciężkie testy na pilota bojowych samolotów rozwijających prędkość ponad 2300 km/h trzeba mieć żelazne zdrowie i wyjątkową determinację. To robota wyłącznie dla twardzieli z najwyższej półki, dodatkowo obdarzonych dużym rozumem, więc tego typu kobieta nie weźmie za męża nudnego mięczaka. Posługując się językiem młodzieży, zawsze trącącym kolokwializmem, powiem, że partnerem tak twardej – do tego bardzo atrakcyjnej – kobiety może być wyłącznie mężczyzna z jajami wielkimi jak arbuzy.

Nie jestem z grupy zwolenników PiS, ponieważ oni kłamią jak najęci. „W administracji państwowej staramy się zaszczepić gen oszczędności”, mówił niedawno premier Mateusz Morawiecki. Akurat…Tymczasem Najwyższa Izba Kontroli przeanalizowała jak administracja publiczna wydaje pieniądze podatników. W 69 jednostkach rządowej administracji na premie urzędników wydano 419 mln, czyli bez mała pół miliarda. Morawiecki zaś przekracza kolejne granice śmieszności i głupoty. Artyści, którzy nieśli absolutnie dopuszczalny w miejscu publicznym transparent, dostali po 10 tysięcy zł kary, mimo że byli w maseczkach i zachowywali odstępy ponaddwumetrowe. Kilka dni później cała Polska zobaczyła, jak pan premier je pierogi bez sztućców w towarzystwie kilku osób bez maseczek i bez zachowania wymaganej prawem odległości. Zapytany przez dziennikarzy, co za cyrk urządza na potrzeby propagandy, odparł niefrasobliwie, że maseczki są zalecane, a nie nakazane. Ma mnie i miliony Polaków za kretynów?

Co do Andrzeja Dudy, to poza taśmowym podpisywaniem skandalicznych ustaw rujnujących nasz wymiar sprawiedliwości zasłużył się rodakom tym, że od 2015 do 2019 r. wydał na funkcjonowanie Kancelarii Prezydenta około 881 mln złotych. Zaplanowany w ustawie budżet na 2020 rok to ponad 199 mln i jeśli zostanie wykorzystany, Duda stanie się „najdroższym” prezydentem RP od czasu transformacji ustrojowej w państwie. Krzysztof Bosak, jak się okazuje bardzo przytomny polityk młodej generacji, zarzucił prezydentowi, że podpisał ponad 30 podwyżek podatków i opłat, które wprowadził rząd PiS. Nie sprzeciwił się ani jednej, podobnie jak Bronisław Komorowski, który podpisywał wszystkie podwyżki podatków rządu PO-PSL. Wychodzi więc na to, że Szymon Hołownia ma stuprocentową rację, deklarując, że odnawianie Polski należy rozpocząć od stopniowej likwidacji rozpasanego partyjniactwa. Takie dictum do mnie trafia i mogę jedynie żałować, że 12 lipca nie będę mógł oddać na Hołownię swojego głosu. Pocieszam się jednak, że ten gość ma przed sobą świetlaną przyszłość i już wkrótce będę mógł dać mu kreskę.

Wróć