Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Miasto me widzę ogromne...

29-03-2017 20:34 | Autor: Maciej Petruczenko
Czy będzie tak, że mieszkaniec dzielnicy Wola zostanie zrównany z mieszkańcem Krupiej Wólki, położonej w odległości blisko 40 kilometrów od Dworca Centralnego – za Piasecznem? I czy obaj będą mieli prawo nazywać się warszawiakami? Oto fundamentalne pytania, jakie zadają sobie teraz osoby, mające opowiedzieć się za stworzeniem potężnej stołecznej metropolii lub przeciw temu projektowi, zgłoszonemu już w Sejmie przez posłów PiS.

Wedle tego projektu Warszawa stałaby się miastem, rozciągającym się od Wołomina, Halinowa i Wiązowny po Grodzisk Mazowiecki i Błonie na kierunku Wschód – Zachód i od Wieliszewa, Legionowa i Nieporętu po Piaseczno, Górę Kalwarię i Karczew na kierunku Północ – Południe. Taki obszar jest na razie proponowany, jakkolwiek co pewien czas w tej wstępnie zaplanowanej geografii wprowadza się zmiany. To jednak, jak wspomniałem, tylko gra wstępna. Cholera wie zatem, czy w wyniku rozpoczętych już konsultacji społecznych Warszawa – miast się rozrastać do monstrualnych rozmiarów – nie skurczy się tak, że na przykład Ursynów zostanie uznany za wieś o charakterze podmiejskim.

Gdyby ustawa o metropolii stołecznej została uchwalona z uwzględnieniem wspomnianego obszaru, na pewno ucieszyliby się chasydzi, dla których niezwykle ważna jest dynastia Ger i cadycy związani od 1859 roku z Górą Kalwarią. Ja również bym się ucieszył, bo będąc obecnie człowiekiem z lasu, a konkretnie z Lasów Chojnowskich, zyskałbym na powrót status warszawiaka i już nikt w redakcji nie zaliczałby mnie do wiejskich kmiotków. Również przebiegające koło mojego domu jelenie, sarny łosie i dziki miałyby prawo nazywać się warszawiakami. Wprost trudno uwierzyć, że wystarczy jedna chwila głosowania w Sejmie, by człowiekowi zmienił się status społeczny. Jeżeli więc wpuści się mnie, chłopka-roztropka, któremu słoma z butów wyłazi – na salony stolicy, to pewnie będę bić brawo i pokrzykiwać, że nareszcie w pełni zapanowało u nas Prawo i Sprawiedliwość.

Na razie jednak daleka do tego droga, bo dopiero rozpoczął się sterowany odgórnie proces konsultacji z ludnością planowanej aglomeracji. W zorganizowanym akurat oddolnie referendum samorządowym – przeciwko przyłączeniu do Warszawy opowiedziało się już zdecydowanym głosem Legionowo. Władza centralna od razu dała temu głosowi odpór, wskazując, że to miejscowość, w której radio Hobby było do niedawna swoistym głosem wciąż zagrażającej nam Rosji i poniekąd proputinowskim poputczykiem, a na dodatek tam właśnie istniała w okresie 1972-1989 Wyższa Szkoła Oficerska im. Feliksa Dzierżyńskiego, kształcąca kadry dla Służby Bezpieczeństwa PRL i dopiero w 1990 przemianowana dla niepoznaki na Centrum Szkolenia Policji.

Widać z tego, że znowu, niczym za Peerelu, mają być zadawana pytania: kto za tym stoi i komu to służy? Zdaniem obecnej opozycji parlamentarnej, kontrującej poczynania PiS, partia ta sprytnie kombinuje, jak by tu stworzyć nowy krajobraz samorządowy Warszawy, żeby zepchnąć ze stołków nienawistne mendy z Platformy Obywatelskiej i przejąć władzę w mieście. Miałoby to być bezkrwawe Powstanie Warszawskie, tym razem w pełni zwycięskie i zakończone odsunięciem od najważniejszych urzędów dotychczasowego okupanta – z głównym namiestnikiem PO Hanną Gronkiewicz-Waltz, która potrafiła z nadzwyczajną maestrią wytracić substancję nieruchomościową Warszawy i nie zauważyła nawet, że  ma męża pasera. Stopniowe dobijanie HGW i jej gwardii przybocznej zbiega się z przyspieszonym działaniem wokół projektu wielkiej metropolii stołecznej, której utworzenie będzie dla PiS czymś, co może dać taką samą satysfakcję jak w 1945 zatknięcie polskiego sztandaru na gruzach Berlina albo w 1610 zajęcie Kremla przez wojska hetmana Stanisława Żółkiewskiego.

Tymczasem jednak trwają przepychanki propagandowe. Propisowski wojewoda Zdzisław Sipiera wstrzymał wykonanie uchwały Rady Warszawy zarządzającej 26 marca referendum w sprawie projektowanej metropolii, jednocześnie zaś ruszyła strona internetowa www.konsultacjemetropolia.pl – mająca sugerować zaproszonym do wypełnienia ankiety opowiedzenie się za projektem PiS. Opinie na temat tego  projektu przedstawiali już na łamach „Passy” eksperci samorządowi, wskazując jego wady i zalety, więc nie zamierzam się nad nim rozwodzić. Przypomnę więc tylko, że w projekcie przewiduje się nareszcie przekazanie istotnych uprawnić władczych na szczebel dzielnic Warszawy, o co te dzielnice nie mogły się przez tyle lat doprosić, a wobec absolutnego samowładztwa prezydenta stolicy, dzielnicowym radom i burmistrzom pozostawiono li tylko rolę samorządowej dekoracji.

Czy po ewentualnym wprowadzeniu w życie projektu stołecznej metropolii radny Warszawy pochodzący z wymienionej na wstępie Krupiej Wólki będzie miał tyle samo do powiedzenia, co radny będący mieszkańcem Woli albo jeszcze potężniejszych dzielnic – Mokotowa i Ursynowa? Czas pokaże, bo trudno chwalić albo ganić dzień przed zachodem słońca. Partia Prawo i Sprawiedliwość nieźle ostatnio nabroiła, próbując pouczać Europę, a donkiszoteria pani premier Beaty Szydło była nawet czymś bardziej farsowym niż walka z wiatrakami, przypominając po trosze bezskuteczne dobijanie się naszych piłkarskich zespołów klubowych do Ligi Mistrzów.

Szturmowanie przez brygady PiS platformerskiej twierdzy Warszawa może być jednak zadaniem łatwiejszym w porównaniu z próbą przeforsowania kandydatury Jacka Saryusza-Wolskiego na miejsce Donalda Tuska jako przewodniczącego Rady Europejskiej. Bo w tej grze PiS ma niemal wszystkie atuty w ręku i – nomen omen – właśnie na ulicy Wiejskiej może wygrać partię, której stawką jest miasto.

Wróć