Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Marsz, marsz Polonia, oddzielny narodzie...

15-11-2017 20:16 | Autor: Maciej Petruczenko
W puencie komedii „Zemsta” jej autor Aleksander Fredro umieścił pojednawcze hasło, adresowane do wiecznie skłóconych rodaków:„Zgoda! Zgoda! Tak jest – zgoda. A Bóg wtedy rękę poda”. Pozostający pod wpływem idei Oświecenia hrabia Fredro miał za sobą lata służby w kampanii napoleońskiej, a choć był mieszkańcem Galicji, nie wahał się udzielać pomocy uczestnikom rozpoczętego w Warszawie Powstania Listopadowego.

Niektórzy wprawdzie mają mu z złe, iż w swojej spuściźnie literackiej pozostawił sporo staropolskiego świńtuszenia, jednakże trudno uznać, iż nie miał prawa krytykować, a tym bardziej ironicznie pouczać mniej światłych braci Polaków. Dlatego ową puentę dziewiętnastowiecznej „Zemsty” obecny minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak powinien był rekomendować absolutnie wszystkim uczestnikom patriotycznych marszów z okazji obchodzonego 11 listopada Narodowego Święta Niepodległości. Tymczasem – jakby z góry zaakceptował coś wprost przeciwnego.

W Warszawie jako naczelne hasło marszu obrano niby prośbę „My chcemy Boga”, która miała zapewne słaby wydźwięk niepodległościowy, ale przynajmniej nie mogła nikogo urazić – z ateistami włącznie. Tylko że nie to bogobojne zawołanie sprawiło akurat, że warszawski marsz odbił się na arenie międzynarodowej szerokim echem. I to nie patriotycznie nastawione rodziny idące w sobotniej demonstracji stworzyły wokół marszu klimat kibolskiej zadymy. Ktoś otóż pozwolił, ktoś nawet zachęcił, by z okazji 99. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości zaprezentować urbi et orbi transparenty z szowinistycznymi, nacjonalistycznymi i jawnie rasistowskimi hasłami, które – co tu kryć – po prostu zdumiały cywilizowany świat. Tym sposobem w jednej chwili zostały storpedowane wszelkie wysiłki świeżo powołanej i obdarzonej rocznym budżetem w wysokości 100 mln złotych Polskiej Fundacji Narodowej, mającej zadbać o dobre imię naszego kraju.

Zamiast zapoznać się z rzeczywistymi osiągnięciami Polaków, chociażby z wybitnymi dokonaniami na niwie kultury i sportu, świat dowiedział się co w szczególności przyświeca nadwiślańskim członkom Unii Europejskiej.  A oto niektóre z haseł umieszczonych na transparentach względnie wywrzaskiwanych przez fanatycznych młodzieńców: „Europa tylko biała”, „Czysta krew”, „Biała Europa braterskich narodów”, „Wszyscy różni, wszyscy biali”, „Europa albo będzie biała, albo bezludna”, „Śmierć wrogom ojczyzny”, „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę”, „Polska katolicka, nie laicka”, „Sędziowie mordercy Magdy”, „Lwów i Wilno pamiętamy”, „Narodowy socjalizm”, „Sieg heil”, „Biała siła, Ku Klux Klan”.

Podczas marszu nie zabrakło też akcentów antysemickich, co przy demonstracjach narodowców i kiboli można już uznać za stały fragment gry. Po zakończeniu tegorocznego marszu z finałem na błoniach obok Stadionu Narodowego minister Błaszczak obwieścił z dumą, iż był to wspaniały pokaz patriotyzmu, a w dodatku zabezpieczenie było takie, że obyło się w zasadzie bez jakichkolwiek ekscesów. I jakby potwierdzeniem słów ministra był fakt, że policja zatrzymała bodaj tylko 45 osób, nomen omen protestujących przeciwko manifestowaniu jawnie rasistowskich haseł. Dziwnym trafem owych jawnych rasistów i szowinistów przedstawiciele władzy w najmniejszym nawet stopniu nie powstrzymywali. Dopiero gdy prezydent Andrzej Duda zdecydowanie potępił haniebne hasła i zachowania i gdy media całego świata nagłośniły kompromitującą Polaków warszawską manifestację, usłyszeliśmy, że nagrania filmowe z Marszu Niepodległości będą szczegółowo przeanalizowane, a winni głoszenia niedopuszczalnych haseł zostaną ukarani. Ci ekstremiści mieli ponoć niepostrzeżenie przyłączyć się do blisko 60-tysięcznego tłumu maszerujących wyłącznie w patriotycznym celu. Wypada tedy zapytać, jakim cudem coś takiego mogło się zdarzyć w czasie, gdy chociażby ze względów antyterrorystycznych trzeba z góry dmuchać na zimne i zabezpieczać tłumne zgromadzenia, nawet związane tylko ze sportem? Czy nasz wywiad nie wiedział na przykład o przybyciu do Warszawy politycznych ekstremistów z zachodniej Europy, którzy już wcześniej wespół z polskimi kibolami potrafili zdemolować ulice Rzymu? Czy policja nie zorientowała się, że krajowi ekstremiści – tuż przed rozpoczęciem marszu – otrzymują błogosławieństwo przynajmniej w jednym z warszawskich kościołów?

No cóż, trudno nie pamiętać, że w podobnym duchu odbyła się w styczniu Patriotyczna Pielgrzymka Kibiców na Jasną Górę, a w trakcie tej pielgrzymki – obok wyrazów przywiązania do barw klubowych (np. „Forza Legia”) – pojawiły się polityczne hasła: „Wilno, Grodno, Lwów” i – podobnie jak w Warszawie – „Śmierć wrogom ojczyzny”, a koncelebrujący mszę świętą kapłani, chcąc nie chcąc, pobłogosławili między innymi transparent z napisem „Fanatycznie pierdolnięci”. Obywatelom RP, dla których 11 Listopada ma rzeczywiście czysto patriotyczny wymiar, pozostaje tylko zapytać, czy naprawdę atmosfera Narodowego Święta Niepodległości musiała być zepsuta przez tych „fanatycznie pierdolniętych”? Czy należało im pozwolić, by w jednej chwili narzucili opinii światowej brudny wizerunek Polski?

Dla kontrastu wypada wskazać świętowanie Dnia Niepodległości (4 lipca) w – targanych skądinąd również politycznymi konfliktami – Stanach Zjednoczonych. Tam – w przeciwieństwie do Polski – nikt nawet nie próbuje zepsuć radosnej atmosfery narodowego święta, akcentowanego poprzez efektowne marsz-parady, fajerwerki, jednoczące ludzi pikniki. I nawet odżywające ostatnio w USA tendencje rasistowskie nie są w tym  pięknym dniu przejawiane. Jestem zdania, że i u nas dorocznej radości ze świętowania 11 Listopada nie powinien zakłócać fanatyzm.

Wróć