Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Legenda słynnego rewolucjonisty Ernesto „Che” Guevary

12-04-2017 23:02 | Autor: Tadeusz Porębski
Urodzony w Argentynie Ernesto Rafael Guevara de la Serna przeszedł do historii jako "Che", idol zrewoltowanej w 1968 r. młodzieży. Jego legenda nadal żyje, kolejne pokolenie młodych gniewnych już nazwało na portalach społecznościowych rok 2017 Rokiem "Che". Mija bowiem okrągłe 50 lat od śmierci rewolucjonisty.

Legenda "Che" Guevary ma swój początek w dniu 9 października 1967 r., kiedy  otoczony w wąwozie Yuro przez boliwijskie wojsko kubański commandante został wzięty do niewoli, a następnie rozstrzelany w pobliskiej wiosce La Higuera. Legenda i postać Guevary ożywa w czasach buntu młodzieży i niepokojów społecznych na dużą skalę. Tak było podczas "Rewolty Młodych" w 1968 r., tak może być pięć dekad później. Rok 1968 jest symboliczną datą wydarzeń, jakie miały miejsce w wielu krajach świata, aż do początku lat siedemdziesiątych XX wieku. Zamieszki, protesty i strajki, w których przeważnie brali udział ludzie młodzi – uczniowie, studenci, liderzy dyskryminowanych grup społecznych – wywarły decydujący wpływ na całe pokolenie i wpłynęły na politykę oraz zmianę stosunków społecznych w wielu państwach.

Rok po śmierci Guevary fotografia rewolucjonisty zrobiona przez kubańskiego artystę Alberto Kordę stała się sławna dzięki włoskiemu publicyście Giangiacomo Feltrinelliemu. Po zamordowaniu "Che" pojawiło się ogromne zapotrzebowanie na możliwie najlepsze jego zdjęcie. Kubańczycy poradzili Feltrinelliemu, by udał się do Kordy, który przez wiele lat był głównym fotografem Fidela Castro. Korda wręczył Włochowi dwie odbitki zdjęcia Guevary, które zrobił 4 marca 1960 r., kiedy Amerykanie zatopili francuski frachtowiec "La Coubre" wiozący broń z Belgii na Kubę. Zginęło wtedy 76 osób, a kilkaset zostało rannych. Na miejscu katastrofy pojawił się Fidel, m. in. w towarzystwie Ernesto Guevary. Wtedy właśnie Korda "pstryknął" swoje słynne zdjęcie. Kubański fotograf uznał Feltrinelliego za przyjaciela rewolucji i przekazał mu odbitki gratis z prawem do ich bezpłatnego wykorzystania. Włoch zarobił miliony dolarów, Korda ani centa.

Jednak w ikonę popkultury zamienił fotografię "Che" irlandzki grafik Jim Fitzpatrick, który w 1968 r. przerobił ją na plakat.  – Punktem wyjścia było dzieło Kordy, ale zależało mi, by nadać mu bardziej sakralny wymiar – tłumaczył dziennikarzom stacji telewizyjnej "Planete". – Che to dla mnie obraz męczennika, który poświęcił życie dla biednych. Byłem pod wielkim wpływem plakacistów z Polski, którzy wszystko maksymalnie upraszczali. Miałem przed oczami zdjęcie Kordy, ale chciałem stworzyć odrębne dzieło sztuki, które zostanie zapamiętane na zawsze.

Tak też się stało. Namalowany tradycyjnie czarną farbą na czerwonym tle, z charakterystycznymi uproszczonymi kanciastymi plamami, "Che" Guevara zyskał życie wieczne. Jego twarz widnieje na plakatach, T–Shirtach, czapkach, torbach, kubkach i tysiącach innych gadżetów.

Dwadzieścia lat temu, w maju 1997 r., grupa argentyńskich i kubańskich naukowców odkryła w pobliżu boliwijskiego miasta Vallegrande siedem szkieletów. Jeden z nich odziany był w strzępy wojskowej panterki i nie miał dłoni. Okazało się, że są to  szczątki Ernesto Guevary, a dłonie obcięte zostały przez boliwijskich wojskowych jako dowód na to, że wróg tamtejszego rządu i Stanów Zjednoczonych naprawdę nie żyje. Bezczeszczenie zwłok, bez względu na to czyje to zwłoki, trzeba nazwać zwykłym barbarzyństwem. Szkielet przewieziono na Kubę i uroczyście pochowano. Odtworzono wówczas w szczegółach to, co wydarzyło się w październiku 1967 r. w wąwozie Yuro, w wiosce  La Higuera i w miasteczku Vallegrande.

Ustalono ponad wszelką wątpliwość, że w tropieniu i schwytaniu "Che" wielki udział miała amerykańska agencja wywiadowcza CIA, której w Boliwii doradzał mieszkający tam na stałe niemiecki zbrodniarz wojenny – gestapowiec Klaus Barbie alias „Rzeźnik Lyonu”. W dniu 7 października miejscowi chłopi zawiadomili boliwijskie siły specjalne o lokalizacji obozowiska partyzantów w wąwozie Yuro. Nazajutrz 1800 żołnierzy otoczyło teren, Guevara został ranny i wzięty do niewoli. Związano go i przywieziono do zrujnowanej szkoły w pobliskiej wiosce La Higuera. Za namową CIA ówczesny prezydent Boliwii René Barrientos zarządził, że Ernesto Guevara musi umrzeć.

Sierżant Mario Terán wystrzelił dziewięć pocisków – pięć trafiło w nogi, jeden w klatkę piersiową i gardło, a dwa pozostałe w ramiona. Nawiasem mówiąc, 30 lat później sierżant Terán został wyleczony ze ślepoty spowodowanej jaskrą przez... kubańskich lekarzy realizujących w krajach Ameryki Łacińskiej program leczenia ślepoty pod nazwą "Operacja Cud". Wdrożenie w życie powszechnego programu objęcia każdego obywatela Kuby opieką medyczną, z którego kilka dekad później wykluł się program leczenia ślepoty w tym regionie, zarządził w 1959 r. "Che" Guevara.

Kim był Ernesto Rafael Guevara de la Serna? Okazuje się, że był szlachcicem, w którego żyłach płynęła "błękitna" krew. Jego matka spokrewniona była z baskijską szlachtą. Jeden z jej przodków to Jose de la Serna e Hinojosa, ostatni hiszpański wicekról Peru. Ojciec "Che", Ernesto Guevara Lynch, był potomkiem jednego z najbogatszych ludzi Ameryki Południowej. Jego przodkami byli szlachcice zarówno baskijscy, jak i irlandzcy.  Pradziadek "Che" uciekł z Anglii do Hiszpanii, a później do Argentyny, gdzie w XVIII wieku został gubernatorem Rio de la Plata. Właśnie w Argentynie, w mieście Rosario urodziła się w dniu 14 czerwca 1928 r. ikona światowej rewolucji. Po ukończeniu studiów medycznych w 1953 r. Guevara wyjechał z kraju. Odbył podróż motocyklową po Boliwii, Peru, Ekwadorze, Panamie, Kostaryce, Hondurasie i Salwadorze. Przemierzając tysiące kilometrów co krok natykał się na biedę, wykluczenie i ucisk społeczny. Wielomiesięczne obserwacje przekonały go do przyjęcia poglądów rewolucyjnej lewicy.

W 1954 r. pojawił się w Gwatemali, rządzonej wówczas  przez lewicowego prezydenta Jacoba Arbenza Guzmána. Po zorganizowanym przez CIA puczu Guevara wstąpił do milicji walczącej w obronie lewicowego rządu. Po jego upadku nowe władze Gwatemali wydały na "Che" wyrok śmierci. Guevara skrył się w konsulacie argentyńskim i uciekł do Meksyku. Tam poznał Raúla Castro i jego brata Fidela i przystąpił do "Ruchu 26 Lipca", który stawiał sobie za cel obalenie rządzącego Kubą krwawego dyktatora Fulgencio Batisty. W listopadzie 1956 r. grupa kilkudziesięciu rewolucjonistów popłynęła na pokładzie statku "Granma" na Kubę. Podczas lądowania oddział został rozbity przez wojsko. Raul, Fidel, "Che" – wraz z kilkunastoma bojownikami – schronili się w górach Sierra Maestra, rozpoczynając trzyletnią walkę partyzancką zakończoną obaleniem Batisty i triumfalnym wkroczeniem 1 stycznia 1959 r. do Hawany.

W nowym rewolucyjnym rządzie Kuby i w partii "Che" był postacią numer dwa, po Fidelu Castro. Nadano mu obywatelstwo i został Kubańczykiem "z urodzenia". Jako minister wpierw finansów, a potem przemysłu Guevara  znacjonalizował fabryki, banki i przedsiębiorstwa, z których wiele było własnością Amerykanów. Z wyjątkową zaciekłością "Che" tępił wszelkie pozostałości po amerykańskich mafiosach, którzy po skorumpowaniu urzędników Batisty w praktyce przez całe dekady rządzili Kubą. Wielcy bossowie Mayer Lansky, Charles "Lucky" Luciano i Santo Trafficante, jak również pomniejsi gangsterzy z Florydy w jednym dniu utracili milionowe majątki powstałe z narkobiznesu, hazardu i prostytucji, która była plagą wyspy.

Guevara zainicjował również wdrożenie w życie programów budowy tanich mieszkań, powszechnego zatrudnienia dla wszystkich Kubańczyków i objęcia każdego obywatela opieką zdrowotną. Ogłaszając nowe reformy, oznajmił zgromadzonym na Uniwersytecie w Las Villas wykładowcom i studentom, że "dni, kiedy edukacja była przywilejem białej klasy średniej, właśnie się skończyły”. Dzisiaj Kubańczycy to najlepiej wyedukowani mieszkańcy Ameryki Południowej i według WHO, apolitycznej agendy ONZ – jedno z najzdrowszych społeczeństw na świecie.   

Prawica widzi wyłącznie ciemną stronę działalności Ernesto Guevary. Dla osób o prawicowych poglądach jest on zwykłym mordercą, który osobiście zabijał bezbronnych. Jest w takim podejściu do sprawy coś fałszywego. "Che" to postać wielowymiarowa, której w żaden sposób nie da się umieścić w jednej szufladce. Dowodem może być choćby to, że prawica oskarża go o masowe mordy, a większość mieszkańców Ameryki Łacińskiej widzi w tym człowieku bohatera, który oddał życie w walce ze społeczną niesprawiedliwością.

Guevara był wzorem dla członków walczącego w RPA z apartheidem Afrykańskiego Kongresu Narodowego (ANC) i cieszył się wielkim szacunkiem Nelsona Mandeli, który mawiał: "Życie Che jest inspiracją dla każdej istoty ludzkiej". Podczas podróży apostolskiej na Kubę w 1998 r. umiłowany przez polską prawicę papież Jan Paweł II stwierdził, że "Che stoi teraz przed sądem bożym. Pozostawmy więc Bogu ocenę jego zasług. Jestem oczywiście przekonany, że Che Guevara pragnął służyć ubogim".

W styczniu 1959 r. rząd Castro wprowadził w życie ustawę dotyczącą zbrodniarzy wojennych i mianował "Che" na okres pięciu miesięcy – do 12 czerwca przewodniczącym trybunału rewolucyjnego z siedzibą w hawańskim więzieniu La Cabana. Trafiali tam informatorzy reżimu i zbrodniarze wywodzący się z szeregów okrytej ponurą sławą tajnej policji politycznej BRAC (Buró de Represión de Actividades Comunistas), która krwawo zapisała się w historii Kuby i w pamięci Kubańczyków. W wielu przypadkach karą wydaną przez  trybunał była śmierć przez rozstrzelanie. Historycy udokumentowali 14 przypadków osób osobiście zlikwidowanych przez Guevarę w więzieniu La Cabana. Przed zwycięstwem rewolucji, w sylwestra 1958 r., dowodzona przez "Che" kolumna wojsk dotarła do miasta Santa Clara. Tam miał skazać na śmierć lub zlikwidować osobiście 23 agentów BRAC i ich informatorów.

Raúl Gómez Treto, starszy radca prawny kubańskiego ministerstwa sprawiedliwości, twierdził, że kara śmierci jest uzasadniona w celu zapobiegania linczom, jakie miały miejsce trzydzieści lat wcześniej po rebelii przeciwko reżimowi poprzedniego krwawego dyktatora Kuby, generała Gerardo Machado, zwanego "Mussolinim tropików". Nawet zachodni historycy potwierdzają, że w styczniu 1959 r. kubańska opinia publiczna była w „nastroju linczu” i wskazują na badania, według których aż 93 proc. społeczeństwa akceptowało wyroki trybunału rewolucyjnego.

Istnieją różne wyliczenia, ale najbardziej wiarygodne określają liczbę wyroków śmierci wydanych przez trybunał w La Cabana kierowany przez "Che" na 105. Gwoli przypomnienia – w 1976 r. generał Jorge Videla przeprowadził w Argentynie zamach stanu i przejął władzę. Do 1981 r. wojskowa junta wymordowała około 30 tys. tzw. lewicowych wywrotowców. Kilka tysięcy zrzucono z helikopterów do oceanu, dokładnej liczby ofiar nie da się ustalić. Trzy lata wcześniej w pobliskim Chile generał Augusto Pinochet pozbawił władzy prezydenta Salvadora Allende. Już w pierwszych dniach po zamachu żołnierze zabili 3200 górników w kopalniach w Pedro de Valdivia i Maria Elena i aresztowali minimum sto tysięcy ludzi, dla których utworzono obozy koncentracyjne. Liczbę ofiar junty Pinocheta szacuje się na nie mniej niż 8 tysięcy zabitych i zaginionych. W porównaniu więc z przewrotami politycznymi w tym regionie świata rewolucję kubańską można uznać za bezkrwawą, a "Che" w porównaniu ze zbrodniarzami typu Videlą i Pinochet jawi się jako człowiek miłosierny.

Kiedy byłem w grudniu 2015 r. na Kubie, pogawędziłem z ulicznym marszandem, wystawiającym obrazy na jednym z placów w Starej Hawanie, który mówił kilkoma językami.  Do kubańskiej siermiężnej rzeczywistości podchodził z humorem, pozwolił sobie na kilka kąśliwych uwag co do kubańskich wolności. Kiedy jednak zaczęliśmy rozmowę o "Che" spoważniał. W pewnym momencie wymknęło mi się, że "Che" ma ręce splamione krwią. Spojrzał na mnie wrogo. – Posłuchaj, amigo – powiedział patrząc mi w oczy – powiem ci, jaka jest prawda. Tak, faktycznie w La Cabana wykonywano wyroki śmierci, ale na kim? Z całej Kuby ściągnięto tam największych łotrów od Batisty, którzy byli po szyje unurzani we krwi Kubańczyków. Po stokroć zasłużyli na śmierć. I commandante Guevara zrobił z nimi porządek. Zapewniam cię, że "Che" nigdy nie skrzywdził niewinnego człowieka. Oddaliłem się w przeświadczeniu, że na Kubie można bezkarnie dworować z każdego, ale za obrazę pamięci "Che" można tam zostać spoliczkowanym. 

Co wpadło do głowy ministra Ernesto Guevary, że nagle w czerwcu 1965 r. zrzekł się kubańskiego obywatelstwa, zrezygnował z ministerialnej posady zapewniającej mu do końca życia luksus i wyjechał do Boliwii, by w dzikiej dżungli krzewić swoje rewolucyjne idee? To zagadka, która nigdy nie zostanie wyjaśniona. Można jedynie postawić tezę, że na milion ludzi być może znalazłaby się jedna, która dobrowolnie zrezygnowałaby z władzy, splendorów, luksusów i wyjechała do dziczy, by w spartańskich warunkach, z karabinem w dłoni i z narażeniem życia walczyć o prawa wieśniaków z jakiegoś dalekiego kraju, oddalonego o tysiące kilometrów od cywilizacji. To jedna z decyzji życiowych "Che", która ugruntowała jego legendę niezłomnego rewolucjonisty.        

W tworzeniu legendy pomogli, nomen – omen, boliwijscy wojskowi i agenci CIA, którzy zamordowali "Che". Po egzekucji zwłoki Guevary przytroczone do podwozia wojskowego helikoptera przewieziono do służącego za wiejską izbę lekarską nędznego pomieszczenia na przedmieściach miasteczka Vallegrande. Ciało ułożono na umywalce w pralni. Guevara był brudny, zarośnięty, wychudzony, na nogach zamiast butów miał parciane łapcie. Oficerowie rozkazali lekarzom i pielęgniarkom, by „odtworzyli” "Che", ponieważ chcieli się z nim uwiecznić na fotografii. Zwłoki pobieżnie umyto, ostrzyżono włosy i brodę, zrobiono zastrzyki z formaliny powstrzymującej rozkład ciała. Zaproszeni fotograficy uwiecznili leżącego na umywalce "Che" w otoczeniu kilku oficerów. Potem wystawiono ciało na widok publiczny. Miejscowi chłopi odcinali kosmyki włosów Guevary i robili z nich amulety.

Zdjęcia leżącego na umywalce obnażonego i podziurawionego kulami "Che" Guevary znalazły się na czołówkach gazet całego świata. To był pierwszy etap powstawania legendy i cudownego zmartwychwstania rewolucyjnej ikony. Bo z pozoru zwykła fotografia nagle nabrała znaczenia sakralnego, ponieważ zaczęto ją kojarzyć z ewangelią i dziełami starych mistrzów, konkretnie ze słynnym "Zdjęciem z krzyża" Petera Paula Rubensa.

Niepokoje społeczne na ogromną skalę, które miały miejsce pół wieku temu, rzeczywiście wpłynęły na politykę, jak również na zmianę stosunków społecznych w wielu państwach. Dzisiaj rodzi się kolejny bunt po tym, jak jednemu procentowi światowej populacji udało się zgromadzić większy majątek, niż pozostałym 99 procentom ludzi zaludniających nasz glob. Jest to odbierane jako postępująca niesprawiedliwość społeczna i wynaturzenie, z którym należy walczyć. Do tego dochodzi problem emigrantów z Bliskiego Wschodu i Azji, który wywołuje w Europie coraz więcej społecznych niepokojów. Rok 2017, okrzyknięty na społecznościowych portalach jako Rok "Che" Guevary, może więc obfitować w protesty na nienotowaną od 1968 r. skalę.

Wróć