Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Las Birnam przybywa

27-01-2016 21:19 | Autor: Mirosław Miroński
Nie trzeba być szczególnie bystrym obserwatorem, by zauważyć, że Unia Europejska nie jest tą samą organizacją, do której tak ochoczo większość z nas, Polaków przystąpiła. Nasz akces w dużej mierze był podyktowany tym, że jako obywatele kraju zniewolonego od dziesięcioleci przez sowiecki imperializm widzieliśmy w Unii Europejskiej kontynuację tych wartości, które zadecydowały o rozwoju Europy i jej sukcesie politycznym, historycznym, gospodarczym i kulturowym.

Europa, której częścią jesteśmy, czy ktoś tego chce, czy nie – zawdzięcza swoją tożsamość chrześcijaństwu, wokół którego stworzyła jednorodny system wartości. Pomimo krwawych kart w swej historii udało jej się przetrwać i utrzymać wysoką pozycję pośród najważniejszych „graczy” współczesnego świata. Można bez obawy zaryzykować twierdzenie, że była i jest w czołówce cywilizacyjnej, nie ujmując oczywiście zasług innym ośrodkom, w Azji, w Afryce północnej i obydwu Amerykach. Paradoksem jest, że chrześcijaństwo, które Europa narzucała raczkującej wówczas Polsce, ponad tysiąc lat temu, właśnie u nas znalazło bezpieczną ostoję. Polacy w dużej mierze trwają przy chrześcijańskich wartościach, mimo że w wielu krajach Europy są one wyszydzane i negowane. Głównie przez lewacko-liberalną część tamtejszych „elit” i media.

Czy Europa przetrwałaby najazdy muzułmanów, gdyby nie chrześcijaństwo? Gdyby nie była zjednoczona wokół wspólnych wartości, wspólnoty kulturowej i dziedzictwa płynącego z cywilizacjami starożytnej Grecji, Konstantynopola, Rzymu?

Czy Charles Martel znany jako Karol Młot powstrzymałby saracenów maszerujących pod wodzą Abdula Rahmana na państwo Franków? Zatrzymał ich i pokonał w słynnej bitwie pod Poitiers. Tam też przylgnął do niego przydomek Młot i to bynajmniej nie z powodu braku ogłady, czy niedostatków intelektu. Przeciwnie. Okazał się zdolnym dowódcą. Niczym młot rozbił muzułmańską nawałę. Jego dzieło kontynuował wnuk – Karol Wielki.

Swoje cegiełki do historii Europy dokładali również przywódcy i królowie polscy. Wystarczy przypomnieć późniejszy o kilka wieków (1683) sukces odniesiony przez Jana III Sobieskiego oraz wojska niemieckie i austriackie w bitwie z Turkami oblegającymi Wiedeń. Abstrahując od politycznych korzyści z tego zwycięstwa, trzeba powiedzieć, że była to obrona zjednoczonej, chrześcijańskiej Europy przed napaścią Imperium Osmańskiego (pod wodzą wezyra Kara Mustafy) zakończona klęską Turków.

Czy dzisiejsi architekci europejskiego ładu mają świadomość tych wartości, które legły u podstaw dzisiejszej Europy?

Pouczanie i połajanki ze strony unijnych oficjeli: Donalda Tuska, Martina Schulza, Günthera Oettingera, Guya Verhofstadta i Jeana-Claude'a Junckersa pod adresem Polaków – spadkobierców narodu, który jako pierwszy w Europie zdobył się na najbardziej postępową, demokratyczną konstytucję, wymaga przypomnienia tym panom, że wiedza to cenna rzecz i warto wrócić do szkoły, aby z jej dobrodziejstw skorzystać. Przez całe wieki w Rzeczypospolitej wielu narodów znajdowali schronienie uchodźcy z „oświeconej” Europy i Rosji uciekający przed prześladowaniami.

Równie wymowny jest fakt, że w czasie, gdy uchwalano naszą konstytucję, we Francji spod nowoczesnego na owe czasy urządzenia – gilotyny spadały głowy rojalistów. Toczyły się ku uciesze gawiedzi.

Jak wiadomo, Konstytucja 3 maja (1791) wywołała wśród europejskich mocarstw podobne reakcje, co ostatnie demokratyczne wybory w Polsce, zarówno prezydenckie, jak i do parlamentu. Wcześniej skutkowało to zawiązaniem konfederacji targowickiej i trzecim rozbiorem Polski (1795). Czym zakończy się obecny jazgot środowisk nieprzychylnych Polsce, polityków i mediów, głównie niemieckich? Czy przyniesie zwycięstwo zachciankom lewackich genderystów, korporacjom i obrastającemu sadłem tamtejszemu establishmentowi? Czy spowoduje efekt odwrotny i nastąpi przebudzenie starej Europy? Zobaczymy.

Narastająca fala emigrantów sprawia, że społeczeństwa zachodnie budzą się i przecierają oczy ze zdumienia. Odkrywają, że świat odmalowywany i upiększany przez tamtejsze media, zwłaszcza niemieckie, ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Ta skrada się do pogrążonej w letargu Europy wielkimi krokami. Zbliża się niczym słynny las Birnam w „Makbecie” Williama Szekspira. Las Birnam przybywa! Czy Europa w porę go dostrzeże, odwróci bieg historii? Czy to, co dzieje się w wielu krajach europejskich, zwiastuje katastrofę starego kontynentu? Czy nawoływania chrześcijan i organizowanie specjalnych patroli, jak w Wielkiej Brytanii, mogą jeszcze odwrócić proces islamizacji? Czy przywódcy unijni – zamiast zajmować się rzeczywistymi problemami, będą nadal wymyślać tematy zastępcze, jak urojone zagrożenia dla demokracji w naszym kraju?

Próby utrącenia demokratycznie wybranego rządu mają na celu nie tylko zablokowanie zmian i reform w Polsce. Mają też ukryć blady strach, który padł na europejskie „elity”. Wszystko wskazuje, że po latach błogiego marazmu kraje unijne zaczynają dostrzegać potrzebę zmian także w samej Unii.

Trzeba przyznać, że wielu tamtejszych polityków w mniej lub bardziej otwarty sposób wyraża poparcie dla zmian, które dokonują się w naszej ojczyźnie. Świadczy o tym dobitnie storpedowanie przez większość parlamentarzystów europejskich antypolskiej batalii, czyli debaty w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy w Strasburgu.

Zmiany wprowadzane na Węgrzech, a teraz również w Polsce, oznaczają realną możliwość wyrwania się spod dyktatu Niemiec. Są wskazówką dla pozostałych krajów unijnych. Mogą one próbować wyjść spod od kurateli hegemona. W końcu Unia, do której przystępowały, zakładała partnerstwo, a nie narzucanie woli słabszym przez mocniejszych.

Wróć