Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Łapać złodzieja!

05-10-2016 21:51 | Autor: Mirosław Miroński
Jako reprezentant tzw. wolnego zawodu, a nawet dwóch mam więcej czasu na rozmyślania niż ludzie pracujący od poniedziałku do piątku, w godzinach wyznaczonych przez pracodawcę. Moim zawodem jest dziennikarstwo (o drugiej profesji nie wspomnę, bo nie wiąże się z tematem). Polega ono w moim przypadku na zamianie własnych myśli na słowa pisane. Słowa łączę w zdania, a te zebrane w całość, w ustalonym szyku stanowią bardziej lub mniej udany przekaz. Trafia on następnie do czytelnika.

Początek mojego dnia nie różni się prawdopodobnie od początku dnia innych osób, czyli rytuału przygotowania i wypicia porannej kawy. W trakcie tej czynności przychodzą mi do głowy różne myśli – np., że jesteśmy (jako społeczeństwo) świadkami zachodzących na naszych oczach zmian. Zmiany te dotyczą m. in. znaczenia poszczególnych słów.

Słowo „złodziej” kojarzyliśmy dotychczas z kimś, kto zarówno swym wyglądem, jak też postępowaniem wzbudzał w nas obawę, a nawet lęk i kogo potępialiśmy za jego naganne czyny. Był to najczęściej nieciekawy typ, z kilkudniowym zarostem, w masce, z workiem na plecach, pękiem kluczy w ręce (w groźniejszej wersji z maczugą, albo jakąś „gazrurką”), odziany w więzienny pasiak. Ów strój miał podkreślać jego związki z więzieniem sugerując, że mamy do czynienia ze zbiegłym więźniem albo z recydywistą, który do więzienia niebawem trafi. Po co w takiej sytuacji miałby się przebierać? Rzeczywiście nie warto.

Dzisiejsi złodzieje wyglądają jednak zupełnie inaczej. Zmienił się też ich wizerunek medialny. W dużej mierze za sprawą filmów przedstawiających ich tak, by widz mógł się utożsamiać z negatywnym bohaterem, wzbudzającym sympatię, uznanie, a nawet podziw. Filmowi złodzieje byli dotychczas szlachetni. Kradli, owszem, ale z wdziękiem, jak choćby pamiętny Arsène Lupin, czy nasz rodzimy król kasiarzy – Szpicbródka. Równie miły, co wspomniani dwaj, a nawet bardziej, był złodziej w wydaniu dla dzieci - sympatyczny, rubaszny, znany wszystkim brodaty zbój Rumcajs. Poza tym, że trudnił się rozbojem, wiódł przykładne życie jako mąż i ojciec. Jego ofiarą padał zwykle miejscowy książę pan, arystokrata, jednym słowem – wróg klasowy. Tak więc, wszelkie występki Rumcajsa przeciw prawu można było usprawiedliwić jego przekonaniami społeczno-politycznymi, a to zawsze można nazwać walką o sprawiedliwość.

Takie postępowanie uchodzi płazem i dziś, zwłaszcza w odniesieniu do niektórych polityków, ale nie jest to wątek na dzisiejszy felieton. Wspomniany w tytule okrzyk – „Łapać złodzieja” nabrał szczególnego znaczenia w ostatnich dniach. Zwłaszcza jeśli przyjrzeć się doniesieniom o działaniach służb odpowiedzialnych za przestrzeganie prawa w naszym kraju i ściganie przestępców - zorganizowanych, określanych jako mafia oraz drobniejszych złodziejaszków działających często na własną rękę, ale tak samo szkodliwych, bo występujących liczniej. Niemal powszechnie. O tych drugich słyszeliśmy znacznie częściej niż o pierwszej grupie, bo najprawdopodobniej nie mieli odpowiedniej ochrony dla swej działalności.

Mimo że posługujemy się wciąż tym samym określeniem w stosunku do osoby sięgającej po cudzą własność, współczesny złodziej znacznie różni się od swego pierwowzoru sprzed lat. Oczywistym jest, że aby go złapać trzeba go najpierw rozpoznać, co nie jest wcale łatwe. Rzadko się zdarza, by miał on napisane na czole, lub gdzie indziej, że jest złodziejem. Czasem złodzieje znakowali się sami tatuując się zgodnie z obowiązującą modą i kodeksem przestępczym. Minęły jednak czasy, gdy złodziei znakowano np. przez wypalanie im piętna lub ucinanie ręki, której dany osobnik używał zwykle w niecnych celach.

À propos celi (proszę mi wybaczyć tę przypadkową grę słów). Umieszczanie przestępców w celi nie było jedynym środkiem wymierzania kary. Równie częste było stawianie ich pod pręgierzem, zakuwanie w dyby (szczególnie dotkliwe, bo osobnicy byli narażeni na dodatkowe doznania wystawiając swój bezbronny zadek), kara chłosty lub wieszanie schwytanego łotrzyka w jakimś ogólnodostępnym miejscu np. na rynku miasta. Zazwyczaj odbywało się to przy aplauzie gawiedzi, jak wówczas nazywano lud pracujący i bezrobotną biedotę. Działo się to bowiem przed wynalezieniem zasiłków dla bezrobotnych.

Takie wydarzenia (dziś powiedzielibyśmy: eventy) były częścią życia społeczno-kulturalnego. Gawiedź uczestniczyła w nich chętnie, potrzebowała bowiem rozrywki.

Współcześni złodzieje zamiast „gazrurki” czy maczugi posługują się laptopem i smartfonem. Zamiast pasiaków noszą markowe garnitury i koszule z białym kołnierzykiem. Ci najgroźniejsi wyglądają jak dyrektorzy banków, prezesi spółek, biznesmeni. Ich łupy liczone są w milionach i miliardach.

Miejmy nadzieję, że tym, co pozwoli nam – zwykłym obywatelom – odróżnić ich od uczciwych ludzi, będą działania wymiaru sprawiedliwości i prawomocne wyroki wydawane przez sądy.

Wróć