Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Kto zarabiał na koniu arabskim?

16-03-2016 20:58 | Autor: Tadeusz Porębski
Odwołanie prezesów stadnin koni arabskich w Janowie Podlaskim i Michałowie – Marka Treli i Jerzego Białoboka oraz głównego specjalisty ds. hodowli koni w Agencji Nieruchomości Rolnych Anny Stojanowskiej – wywołało szok w środowisku hodowców koni czystej krwi.

Marek Trela kierował słynną na całym świecie stadniną w Janowie Podlaskim od 1978 roku. Na stanowisku prezesa zastąpił go Marek Skomorowski, członek Solidarnej Polski, nie związany z końskim biznesem. Zarzuty formułowane pod adresem Treli to przede wszystkim podpisywanie w latach 2001-2015 umów z firmą Polturf, które miały przynosić skarbowi państwa straty, a prywatnej spółce krociowe zyski. Według Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju wsi, do odwołania prezesów miał przyczynić się także niekorzystny dla prezesów raport CBA, jak również „brak odpowiedniego nadzoru hodowlano - weterynaryjnego nad końmi arabskimi czystej krwi”. Chodzi o milionowej wartości (w euro) klacz Pianissima, która padła na skręt jelit w październiku 2015 roku.

Jednak to nie wszystko. Pod adresem obu prezesów formułowane są znacznie poważniejsze zarzuty, mianowicie pokątny handel cennymi zarodkami, które rzekomo miały być sprzedawane na Zachód. Pozyskane z prowadzenia tego procederu pieniądze miały trafiać do prywatnych kieszeni. Minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel mówił: – Jeśli ci panowie dalej prowadziliby hodowlę, za dziesięć lat nikt nie przyjeżdżałby do Polski, by kupować araby. Bo działalność odwołanych dyrektorów doprowadziłaby do tego, że polskie araby byłyby już hodowane poza granicami naszego kraju”. Resort nie przedstawił jednak żadnych dowodów na przestępczą działalność Treli i Białoboka, a zdymisjonowani prezesi odwołali się do sądu pracy. 

Agenci lubelskiej delegatury CBA prześwietlali organizację Dni Konia Arabskiego i aukcji Pride of Poland (Duma Polski) w latach 2010 - 2014. Od 13 lat na aukcję zjeżdżają hodowcy z całego świata, a obrót liczy się w dziesiątkach milionów euro. Najdroższy polski arab to klacz Penicylina sprzedana do USA za półtora miliona dolarów. Za ogiera El Paso nabywca ze Stanów zapłacił milion dolarów. W 2008 r. za klacz Kwestura hodowca ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich zapłacił 1 milion 125 tysięcy euro, w 2009 r. klacz Pinta kosztowała hodowcę z Wielkiej Brytanii pół miliona euro, a w roku 2011 klacz Piacenza została sprzedana za 475 tysięcy euro. Prywatna spółka Polturf organizuje Narodowy Pokaz Koni Arabskich Czystej Krwi oraz aukcje Pride of Poland nieprzerwanie od 2001 roku. Co ciekawe, firma ta została wybrana jako organizator bez przetargu i posiadła monopol nie tylko na organizację, ale również na obsługę tej prestiżowej międzynarodowej imprezy.

W umowie zagwarantowano spółce Polturf bardzo dogodne warunki, m. in. 10 procent od ceny netto za sprzedaż każdego zgłoszonego i skatalogowanego konia. W roku 2012 podpisano aneks, w którym prowizja została podwyższona do 12 proc.,  firmie zapewniono minimalny zysk w wysokości 550 tys. złotych. Według CBA, spółka Polturf czerpała korzyści nie tylko z aukcji. – Pobierano także opłaty za stoiska zorganizowane w oparciu o infrastrukturę stadniny, co doprowadziło do paradoksu, który polegał na tym, że przedstawiciele państwowych stadnin i Agencji Nieruchomości Rolnych, właściciela SK Janów Podlaski, musieli płacić za prawo wstępu na własną imprezę – pisał w tygodniku "Do Rzeczy" red. Cezary Gmyz. Spółka Polturf handlowała także kartami VIP, a nawet miejscami parkingowymi. Według tygodnika "Do Rzeczy", straty stadnin będących pod zarządem ANR to łącznie 18 milionów zł. Zarobki firmy Polturf miały kształtować się następująco: w 2013 r. spółka zarobiła na aukcji 2 mln 356 tys. zł, rok później – 2 mln 708 tys. zł, a w roku ubiegłym 2 mln 147 tys. zł. Są to wyliczenia wstępne.

Z kolei TVN24 twierdzi, że wpływ na politykę kadrową w Janowie Podlaskim i Michałowie mógł mieć Jan Dobrzyński, senator PiS z Białegostoku, były wojewoda podlaski i bliski współpracownik ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela, któremu podlega ANR. Dobrzyński prywatnie jest hodowcą kilkunastu koni czystej krwi arabskiej. Anna Stojanowska publicznie zarzuciła senatorowi próbę wpływania na nią w kwestii usytuowania jego klaczy w pierwszej dziesiątce podczas aukcji koni Pride of Poland w 2015 r.: – Po zakwalifikowaniu jego klaczy na aukcję zadzwonił do mnie i próbował wymóc zmianę usytuowania swojej klaczy na liście. Kiedy odmówiłam, usiłował wymusić zmianę decyzji dzwoniąc do moich przełożonych. Chodziło o to, by jego klacz przesunąć z 23. miejsca, na którym została skatalogowana, na miejsce 10. lub wyżej. Groził mi przez telefon. Sam Dobrzyński nie skomentował zarzutów wysuniętych przez Stojanowską. 

Kilka koni Jana Dobrzyńskiego trenowanych jest w podlubelskiej stadninie Bełżyce, której właścicielem jest prywatny hodowca Andrzej Wójtowicz, członek Rady Polskiego Klubu Wyścigów Konnych. Hodowcy koni czystej krwi, jak również środowisko wyścigowe na Służewcu, twierdzą, że za odwołaniem trojga specjalistów kryje się także postać Wójtowicza. Według tygodnika "Newsweek", Dobrzyński i Wójtowicz wielokrotnie wchodzili w konflikty z Trelą, Białobokiem i Stojanowską. Andrzej Wójtowicz to dzisiaj poważny gracz na rynku koni arabskich. Zaczynał przed 20 laty od przysłowiowego zera, zdołał jednak wytrenować zwycięzców wielu prestiżowych wyścigów. Ogier Esej wygrał międzynarodową Nagrodę Europy, a ogier Gwaro gonitwę Derby. Było to pierwsze w powojennej Polsce zwycięstwo konia z prywatnej hodowli w tej gonitwie. Araby z Bełżyc wygrały już ponad 300 gonitw, w tym znaczną część poza grupami.

Andrzej Wójtowicz znany jest z tego, że potrafi zadbać o własny interes, co w biznesie nie jest wadą, a wręcz przeciwnie. Nie ma znaczenia, czy faktycznie stał za odwołaniem Treli, Białoboka i Stojanowskiej. Wkrótce okaże się, czy postawione im zarzuty są dęte. Jednak udzielenie przez Marka Trelę monopolu prywatnej firmie Polturf na organizację aukcji koni arabskich Pride of Poland, jak również zastanawiająco korzystne dla tej firmy warunki umowy, uważam za skandal. Tym bardziej że Polturf został wybrany bez przetargu.

Do Andrzeja Wójtowicza można mieć zastrzeżenia innego rodzaju. W swojej dbałości o własny biznes uporczywie usiłuje wprowadzać do corocznych planów gonitw na Służewcu coraz więcej tzw. wyścigów eksterierowych, które mają niewiele cech wspólnych z wyścigami konnymi. Bo jakie konkretnie znaczenie ma słowo "eksterier"? Według encyklopedii jest to pokrój, zewnętrzna BUDOWA ciała zwierzęcia (konia, bydła, psa), zgodna z wzorcami rasy. Pokrój jest to zespół zewnętrznych cech BUDOWY ciała zwierzęcia określających stan rozwoju kośćca i umięśnienia oraz proporcje pomiędzy nimi, czyli HARMONIJNOŚĆ BUDOWY ciała. Eksterier wiąże się więc nierozerwalnie z pokazem, a nie z publiczną próbą dzielności koni podczas gonitw rozgrywanych w trakcie wyścigowego sezonu.

Wójtowicz i jego stowarzyszenie powołują się na opinię wydaną w ubiegłym roku przez byłego wiceministra rolnictwa Tadeusza Nalewajka, który często bywał na bakier z interpretacją ustawowych zapisów. Nalewajk przywołuje m. in. zapisy ustawy z 2007 roku o... organizacji hodowli i rozrodzie zwierząt gospodarskich (?!), dowodząc, iż  "zawody konne to każde konne współzawodnictwo, łącznie z różnymi formami wyścigów konnych, sportami konnymi, wystawami i pokazami. Zdaniem tego urzędnika, "przepisy te są spójne z zapisami ustawy o wyścigach konnych z 2001 r., zgodnie z którymi gonitwy składające się na wyścigi konne są publicznymi próbami, których zadaniem jest ocena stopnia dzielności koni". Dzielności, panie były wiceministrze, a nie budowy i urody konia. Bzdury wypisane w piśmie Nalewajka to znakomity przykład naginania ustawowych zapisów do z góry postawionej tezy.

Polski Związek Hodowców Koni Arabskich już jesienią 2015 wnioskował do Totalizatora Sportowego, organizatora wyścigów konnych na Służewcu, o "ujęcie w planie na rok 2016 gonitw eksterierowych w ilości 30-40 proc. ogólnej liczby gonitw przeznaczonych dla koni trzyletnich oraz 10 proc. dla koni czteroletnich i starszych...". Żądanie wywołało ostre protesty graczy, jak również członków stowarzyszenia Turf Club, które jest jedną z nielicznych organizacji w środowisku hodowców i właścicieli koni wyścigowych, a które prowadzi ożywioną działalność statutową. Podgląd w KRS potwierdza, że około 90 proc. pozostałych stowarzyszeń to klasyczne wydmuszki, których działalność statutowa zakończyła się w dniu rejestracji. TS oparł się naciskom i zamiast żądanych 30-40 proc. gonitw eksterierowych wprowadził do projektu planu na 2016 r. jedynie 16 takich wyścigów. Moim zdaniem to i tak zbyt wiele. Zredukowano również liczbę gonitw zamkniętych dla koni z zagranicznym rodowodem (PASB), o co zabiegał PZHKA. W sezonie 2015 na 172 gonitwy dla koni czystej krwi zamkniętych (PASB) było 90, w roku 2016 będzie ich tylko 23 (w tym 6 gonitw poza grupami).Projekt planu gonitw na bieżący sezon został przesłany do PKWK i czeka na akceptację.

Henryk Sienkiewicz pisał w Potopie: "Rzeczpospolita to postaw czerwonego sukna, za które ciągną Szwedzi, Chmielnicki, Hiperborejczykowie, Tatarzy, elektor i kto żyw naokoło. A my z księciem wojewodą powiedzieliśmy sobie, że z tego sukna musi się i nam tyle zostać w ręku, aby na płaszcz wystarczyło. Dlatego nie tylko nie przeszkadzamy ciągnąć, ale i sami ciągniemy". Cytat ten jak ulał pasuje do środowiska wyścigowego – każdy ciągnie w swoją stronę w ogóle nie patrząc, czy służy to rozwojowi tej wspaniałej, widowiskowej i mającej kilkusetletnią tradycję dyscyplinie sportu. Ważny jest wyłącznie interes własny. Świat wyścigów dla koni czystej krwi poszedł do przodu pozostawiając Polskę na szarym końcu. We Francji wyhodowano araby, które mogą nawiązać walkę z polskimi folblutami z IV grupy.  Przeciętniak, jakim jest zachodni ogier Amaretto, rokrocznie lekko wygrywa na Służewcu prestiżową nagrodę Europy, bijąc na łeb wierzchowce reprezentujące barwy Polski. Miast dążyć do wyrównania szans i dać zielone światło polskim hodowcom korzystającym w hodowli z zakupionego na Zachodzie nasienia, usiłuje się zamykać gonitwy dla arabów z zagranicznymi rodowodami oraz wypaczać wyścigi konne wprowadzając coraz więcej gonitw eksterierowych, czyli pokazowych. To jest Polska właśnie.

Foto: Przeciętniak, jakim jest zachodni ogier Amaretto, rokrocznie lekko wygrywa na Służewcu prestiżową nagrodę Europy bijąc na łeb wierzchowce reprezentujące barwy Polski.

Wróć