Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Krucjaty przeciwko... „Klerowi”

10-10-2018 22:49 | Autor: Wojciech Dąbrowski
Dwa dni po premierze i mojej wizycie w ursynowskim Multikinie, zadzwoniła do mnie pewna pani, która przychodząc od lat na moje Spotkania z piosenką, nigdy nie ukrywała swojego podziwu i uznania. Tym razem, powodowana troską o moje zbawienie, próbowała mnie ostrzec przed pójściem na antykościelny i obrazoburczy film „Kler” Wojciecha Smarzowskiego. Jakiż usłyszałem w jej głosie zawód i rozczarowanie, gdy oświadczyłem, że właśnie film już obejrzałem. Jej sympatię bezpowrotnie straciłem. Podobnych reakcji doświadczyliśmy ostatnio dość sporo.

Powtórzyła się sytuacja z Klątwą w Teatrze Powszechnym i Golgotą Picnic na poznańskiej Malcie. Liczne Krucjaty Różańcowe i grupy Żołnierzy Chrystusa aktywnie protestowały przed kinami, choć filmu wcale nie oglądały. Część przedstawicieli tytułowego kleru straszyło wiernych z ambony śmiertelnym grzechem i potępieniem piekielnym. Ba! Negatywne stanowisko zajęła oficjalnie część hierarchii kościelnej i przedstawiciele kolaborujących z Kościołem władz.

Cenzura pojawiła się w czystej postaci! Z zakazem emisji filmu wystąpił Prezydent Ostrołęki i właściciel kina Giewont w Zakopanem. Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch stwierdził wręcz, że produkcja Smarzowskiego zrobiona jest ze złą intencją, w takiej konwencji jak hitlerowcy robili filmy o Żydach. Znany piłkarz Jan Tomaszewski z calą mocą oświadczył, że filmu nie obejrzy. Szczytem chamstwa popisał się w Telewizji Trwam redaktor naczelny Gazety Polskiej Tomasz Sakiewicz, obrzucając rodaków okupacyjnym hasłem: Tylko świnie siedzą w kinie, choć nie wiem czy tytuł Chama Roku nie powinien przypaść Wojciechowi Cejrowskiemu lub kilku innym sympatykom obozu rządzącego za słowa jeszcze bardziej obelżywe.

Film niewątpliwie wywołał furię wśród różnej maści bezmózgowców, bo przeznaczony jest dla ludzi myślących. Nie atakuje wcale wiary i Kościoła. Rzecz jest o ludzkich słabościach, o negatywnych zjawiskach i wynaturzeniach, obnaża hipokryzję, żądzę pieniądza, cynizm, żerowanie na ludzkiej naiwności, seksualne rozpasanie a zwłaszcza zjawisko pedofilii. To margines, ale jakże dokuczliwy i bolesny.

To w interesie Kościoła leży skuteczna walka z tym, co podważa jego pozycję i autorytet, ujawnienie tych patologii, a nie ich ukrywanie i zamiatanie spraw pod dywan. Przemilczanie problemów nie rozwiąże. Na szczęście pojawiły się z tej strony także głosy rozsądku. Ksiądz Barańczak stwierdził wprost: Każdy ksiądz powinien ten film obejrzeć ku przestrodze, a nie atakować. Większą szkodę przynosi nie sam film, ale ci, co go zwalczają.

Ksiądz Józef Tischner mawiał: Potrzebna jest pobożność, ale rozumu nie zastąpi i przestrzegał: Nie znam nikogo kto odszedłby od Kościoła, czytając Marksa i Engelsa, ale znam takich, którzy odeszli z winy swego księdza proboszcza.

Znam wielu duchownych z prawdziwego powołania. Cenię głos Prymasa Wojciecha Polaka, księdza Bonieckiego, biskupa Tadeusza Pieronka (choć ten ostatni rozczarował mnie trochę w rozmowie z Moniką Olejnik). Mam kilku uczniów, którzy wybrali tę drogę życia i działalności. Różnimy się poglądami, ale szanujemy nawzajem. To nie przeciwko nim zrobiony jest ten film. Oni często też są rozczarowani i zagubieni.

W gruncie rzeczy widz nie będzie drwił z Kościoła, współczuje bohaterom filmu, uwikłanym w rozmaite zależności, przeżywającym ludzkie dramaty, traumę wyniesioną z dzieciństwa, walczącym z nałogami i namiętnością, z uzależnieniem od przełożonych, układami, które wymuszają uciekanie się do podłości, podsłuchów i szantażu (jeśli chcę awansować i wyjechać do Rzymu, to muszę tak postępować).

Atutem filmu jest znakomicie napisany scenariusz, akcja trzymająca w napięciu, nie papierowe dialogi, często wystarczający jeden gest, jedno słowo rzucone w tle, gra aktorów.

Film w ciągu pierwszego weekendu obejrzało prawie milion widzów. Obecnie liczba ta przekroczyła już 2,5 miliona. To absolutny frekwencyjny rekord. Film wzbudził już ogromne zainteresowanie za granicą, w Niemczech, w Holandii i Norwegii. Trzeba go koniecznie zobaczyć.

W ursynowskim Multikinie odbywa się 20 seansów dziennie przy niemal wypełnionej widowni. Przypomnę tylko, że dwa lata temu w tej samej sali Smoleńsk, prymitywną polityczną agitkę, oglądało ze mną tylko czterech widzów (patrz moja recenzja w Passie, Tym razem filmowa katastrofa, nr 37/827, 15 września 2016).

Wojciechowi Smarzowskiemu należą się gratulacje i słowa uznania za odwagę w przełamaniu tabu i za sprawną reżyserską robotę, a aktorom (Gajos, Braciak, Więckiewicz, Jakubik) brawa za wybitne kreacje. Wcale się nie zdziwię, jeśli film zasłuży na Oscara.

Wróć