Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Kontury dyktatury

15-04-2020 21:10 | Autor: Tadeusz Porębski
Amerykański poeta napisał kiedyś: „Prawdziwy patriota to ten, kto nie obawia się bronić kraju przed własnym rządem”. Coś mi mówi, że właśnie nadszedł czas prawdziwych patriotów. Trzeba szybko odzyskać kraj, bo to jest nasz kraj, a nie grupy butnych obłudników trzymających władzę. W 10. rocznicę katastrofy smoleńskiej „pałka się przegła” – jak powiedziałby Ferdynand Kiepski, telewizyjny komentator otaczającej nas rzeczywistości. W tym dniu pan Jarosław Kaczyński i jego świta pokazali społeczeństwu na pl. Piłsudskiego, że nie mają w sobie krzty przyzwoitości. Internowanie ludzi w domach, wydanie zakazu świątecznych odwiedzin, wejścia na cmentarze i uczestniczenia w pochówkach, oprymowanie przez służby rowerzystów, a nawet odpoczywających w parkach inwalidów na wózkach, ukaranie wysoką grzywną fryzjera za obecność w salonie jednego klienta i jednoczesne zorganizowanie przez pana prezesa pod pomnikiem brata – bliźniaka, spędu połączonego z wjazdem rządowych limuzyn na cmentarz powązkowski, to siarczysty policzek wymierzony umęczonemu zarazą narodowi.

Papież Franciszek, ojciec duchowy wszystkich katolików, postanowił dać światu dobry przykład i w najważniejsze dla Kościoła katolickiego święto poprowadził Drogę Krzyżową przez pusty plac św. Piotra do pustej bazyliki. W okrągłą rocznicę zgładzenia w Katyniu ponad 20 tysięcy polskich męczenników odstąpiono od publicznego uczczenia ich pamięci. Tymczasem Kaczyński ubliżył narodowi, organizując publiczne obchody rocznicy śmierci brata – prezydenta, postaci niczym specjalnym nie wyróżniającej się z grona polskich polityków (poparcie 54,04 proc. przy frekwencji 50,99 proc.). Bo Bogiem a prawdą, o pozostałych ofiarach katastrofy smoleńskiej ledwie napomknięto podczas spędu na pl. Piłsudskiego, zaś wieniec złożony przez obywateli przy pomniku ofiar katastrofy zarekwirowali żołnierze. Komentarz do nieprawdopodobnego skandalu, jaki miał miejsce 10 kwietnia w stolicy państwa, uważam za zbędny.

Incydent na pl. Piłsudskiego może mieć smutne następstwa dla PiS i całej Zjednoczonej Prawicy. W święta kilkakrotnie gościłem na Facebooku. Na co dzień rzadko tam bywam, nudzi mnie to po prostu. Z osłupieniem skonstatowałem jednak, że nie ma tam nawet jednego wpisu popierającego obecną władzę. Większości inwektyw sypiących się na tym najpopularniejszym serwisie społecznościowym pod adresem Andrzeja Dudy, Jarosława Kaczyńskiego i rządu nie wolno mi przytoczyć, by nie naruszyć zasad przyzwoitości oraz dziennikarskiej poprawności. Kant, blamaż, hipokryzja, knur, cham, hochsztaplerka, cynizm, manipulant – to najłagodniejsze określenia. Z wpisów bije wściekłość, zawód, żal oraz żądza odwetu. Jeżeli prezydent Poznania, jednego z największych polskich miast, publicznie nazywa Jarosława Kaczyńskiego psychopatą, to można założyć, iż społeczny protest na wielką skalę jest tuż pod naszymi drzwiami.

Niepokoje społeczne generalnie nie służą państwu, a szczególnie gospodarce, ale często są jedynym narzędziem, które może zmusić rząd do wysłuchania głosu ludu i podporządkowania się jego woli. Pytanie, jak daleko jeszcze Polacy pozwolą się posunąć Kaczyńskiemu, Ziobrze i Gowinowi, który próbuje zwieść elektorat, podejmując błazeńską próbę naśladowania Katona? Skandal na pl. Piłsudskiego dowodzi, że granica stale się przesuwa i poczucie bezkarności wzrasta. Po sprawnym zrealizowaniu w ramach „dobrej zmiany” tak zwanej naprawy państwa, polegającej przede wszystkim na usunięciu z kluczowych stanowisk „ich” i powołaniu w to miejsce „swoich”, rządzący zdecydowali się na siłowe przepchnięcie w Sejmie terminu wyborów prezydenckich. Zrobili to mimo oporu prawie 80 proc. społeczeństwa! Tym razem zdjęto białe rękawiczki i pokazano Polakom, że, owszem, władza liczy się ze zdaniem obywateli, o ile zdanie to jest zbieżne z linią prezentowaną przez wiodącą siłę narodu.

Szczególnie ostatnie wydarzenia, niesłychana buta i kompletne lekceważenie opinii publicznej dają podstawę do postawienia tezy, że powoli zbliżamy się do dyktatury. Niewiele osób wie, że klasyczny sens pojęcia dyktatury jest jednoznacznie… konstytucyjny i w niczym nie jest sprzeczny z ideą praworządności. Wręcz przeciwnie, stanowi wyraz troski o bezpieczeństwo, jedność i wolność republiki, której ocalenie staje się najwyższym prawem (salus rei publicae suprema lex esto). W republice rzymskiej dyktator, skupiający w swoich rękach pełnię władzy, powoływany był na żądanie Senatu w nadzwyczajnych okolicznościach (zagrożenie państwa). To narzędzie może być w każdej chwili użyte przez Zjednoczoną Prawicę pod pozorem utrzymania stabilizacji w kraju, a w rzeczywistości po to, by utrzymać władzę.

Demokracja wymaga zmniejszenia do minimum alienacji pomiędzy tymi, którzy sprawują władzę a ludem. Alienacja, inaczej wyobcowanie, to poczucie izolacji od społeczeństwa, nieutożsamianie się ze społecznością. Czy poziom alienacji u Jarosława Kaczyńskiego jest już wystarczający, by mógł pokusić się o wprowadzenie w Polsce „jednoznacznie konstytucyjnej” dyktatury? Widać to na każdym kroku. Wyalienowani przywódcy potrafią w wyjątkowo perfidny sposób korzystać z… alienacji innych. Według Herberta Marcuse`a, amerykańskiego filozofa, człowiek pod wpływem alienacji ogranicza bowiem swoją aktywność wyłącznie do produkcji w ośmiogodzinnym dniu pracy oraz do konsumpcji. Tak właśnie było ostatnimi laty w Polsce. Zamykające się w czterech ścianach społeczeństwo, uśpione złudnym poczuciem dobrobytu oraz darowiznami w postaci 500+ i trzynastej emerytury, przypomina jako żywo słynnego karpia cieszącego się z nadchodzących świąt Bożego Narodzenia. Jest co włożyć do garnka, jest co nałożyć na grzbiet, jest za co wyjechać na wczasy, pracy w bród – co mnie obchodzi, kto i jak rządzi? Ale koronawirus zdezorganizował wszystkie obszary życia społecznego, co z pewnością wymusi na wielu Polakach szybkie zdjęcie różowych okularów.

Rozdawnictwo pieniędzy ku uciesze gawiedzi zawsze kończy się źle – nie tylko dla budżetu państwa, ale także dla „łaskawców – dobrodziejów”, ponieważ w świadomości gawiedzi wykształca się tak zwana postawa roszczeniowa (należy się), co napędza kolejne żądania. Tak jak 500+ było ekonomicznie uzasadnione, bo nakręca konsumpcję i przekazane ludziom pieniądze wracają do budżetu państwa w postaci akcyzy oraz innych podatków, tak 13. emerytura to klasyczne rozdawnictwo. Można było udzielić emerytom i rencistom wsparcia w inny sposób, znosząc na przykład podatek od świadczeń nieprzekraczających, powiedzmy, dwóch tysięcy złotych brutto. To byłby dla seniorów stały zysk rzędu 20 procent. Ale jednorazowa darowizna jest bardziej medialna i dla budżetu o wiele tańsza niż zniesienie na zawsze podatku.

Czy Jarosław Kaczyński stał się niebezpieczny dla państwa i obywateli? Moim zdaniem, tak. Czy faktycznie, jak twierdzi prezydent Poznania, można go uznać za psychopatę? Moim zdaniem, nie. Kim więc naprawdę jest prezes PiS? To inteligentny, przebiegły, bezwzględny i bardzo sprawny polityk o makiawelicznym rysie osobowości, dążący wszelkimi dostępnymi metodami do osiągnięcia wytyczonego celu. Tak ja go widzę z perspektywy dziennikarza. Jeden z internautów, prawdopodobnie człek wykształcony, nie zgadza się z diagnozą wystawioną przez prezydenta Poznania i pisze, cytuję: „Socjopaci to osobnicy inteligentni, bez skrupułów, którzy w celu osiągnięcia zamierzonych celów własnych przybierają maskę normalności. Nie ma dla nich żadnego znaczenia, że ich postępowanie może rujnować życie innym. Socjopata nie wie, co to empatia, współczucie i ciepłe relacje. Nie liczy się z uczuciami innych, manipuluje ludźmi i nie rozumie, co znaczy krzywdzić drugiego człowieka. Krzywda dzieje się tylko wtedy, kiedy dotyka go osobiście. Egocentryk – winą za niepowodzenia obarcza otoczenie”. Kogo konkretnie poeta miał na myśli?

Wróć