Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Koniec przelewania z pustego w próżne?

25-11-2015 21:32 | Autor: Maciej Petruczenko
Widać los tak chciał, że nastał nam znowu jednopartyjny bolszewizm, który jednych Polaków brzydzi, a innych zachwyca. Nic bowiem nie jest ani całkiem czarne, ani całkiem białe. No cóż, jeszcze niedawno upojeni polityczną przewagą towarzysze z partii przez lat osiem dominującej martwili się, że nawet gdyby im bardzo na tym zależało, to i tak w wyborach nie mają z kim przegrać.

Dopiero poniewczasie przypomnieli sobie, że z zasady nie należy lekceważyć również na pozór dużo słabszego przeciwnika, który kosi ich teraz równo z trawą, nie znając litości. Dotychczasowym tłustym misiom już się rychtuje gilotyny i szubienice. Niczym niegdyś jakobini  – przedstawiciele zwycięskiego ugrupowania działają teraz pod hasłem: gwałt niech się gwałtem odciska i w błyskawicznym tempie zajmują strategiczne pozycje, w pełni wykorzystując całkowitą bezbronność dogorywającego przeciwnika. Uczeni w piśmie powiadają, że w takiej sytuacji dochodzi do swoistych paradoksów i niekiedy zwykłe bezprawie może zapewnić dziejową sprawiedliwość.

Przegrani odbierają obecne przemiany jako dramatyczną Noc Listopadową. Zwycięzcy – zapowiadają jeszcze mocniejsze dokręcenie śruby. A do występowania na pozycji wymiatacza w nowej kadrze nie brakuje chętnych. Zarówno na szczeblu zarządzania państwowego, jak i samorządowego mamy gwałtowne przyspieszenie i nie wszyscy są w stanie nadążyć za tym, co robią poszczególne grupy reformatorów. Na wielu frontach w jednej chwili wychodzi się ze stanu wiecznej niemożności i przelewania z pustego w próżne. Nawykły najpierw do aktów terroru, a potem do brania wszystkiego szturmem Józef Piłsudski byłby zapewne zachwycony i tym razem nie odważyłby się na pogardliwe powiedzenie: „Wam kury szczać prowadzać, a nie politykę robić”.

Sam minister kultury wywołał już kilka poważnych utarczek, zapowiadając, że jest zdecydowany na bezpardonową walkę, a jeszcze nie ruszył z szeroką ofensywą minister wojny, który dopiero da wrogom popalić... Będzie więc Rewolucja Kulturalna, Militarna, Medialna, Finansowa. Na dodatek dokona się przewietrzenia nieco zatęchłych rozdziałów Konstytucji. Już na wstępie dostała kopa Europa, gdy kazano nagle zdjąć flagi unijne, pozostawiając wyłącznie narodowe sztandary. Zaraz się okaże, że Donald Tusk nie jest jedynym uchodźcą z kraju, w którym skądinąd zaistniał cud gospodarczy, a jednak  dla członków jego drużyny po prostu zabraknie miejsca.

Przecinanie węzła gordyjskiego w kolejnych punktach zaświadcza, że na każdym stanowisku znajdziemy teraz Aleksandra Macedońskiego, raz odzianego w spodnie, innym razem w spódnicę. Wspomniany minister kultury, wicepremier Piotr Gliński z wysokości swojego stanowiska potrząsnął dyrektorem jednego z wrocławskich teatrów i przywołał do porządku Telewizję Polską. Minister sportu i turystyki Witold Bańka w jednej chwili uśmierzył na Tarchominie konflikt pomiędzy przedsiębiorstwem Polfa a szkółką piłkarską Barcelona – obroniwszy tę ostatnią przed eksmisją. Minister edukacji Anna Zalewska osobiście zaangażowała się w spór pomiędzy uczniami i dyrektorką Zespołu Szkół im. Emiliana Konopczyńskiego w Warszawie i na ich życzenie doprowadziła do dymisji tej nielubianej i podobno źle zarządzającej placówką kobiety. Jak widać, da się rządzić skutecznie, nie uciekając się do niepotrzebnych korowodów.

Pięknoduchów może to razić, ale powinni zauważyć, że w tym szaleństwie jest metoda. Czy potrząśnięcie tym lub owym funkcjonariuszem nie jest bowiem potrzebne ze społecznego punktu widzenia?

Nam w redakcji na pewno bardzo by się spodobało, gdyby ktoś potrząsnął – z mocy prawa na razie całkowicie niezależnymi – prokuratorami, którym nasz dziennikarz podał niepodważalne dowody majątkowego przekrętu na Mokotowie wprost na tacy, a oni na to, że takich dowodów nie ma... No i co im zrobisz Polaczku-szaraczku? Nawet gdybyś spróbował walnąć z piąchy, to i tak wykręcą się jak piskorze. I tym sposobem dowiadujemy się, jak można bezkarnie sypać piasek w tryby machiny jurysdykcyjnej, żeby się odpowiednie jej elementy zacięły. .

Z kolei na przykładzie tego, co się wyprawia z klubami i obiektami sportowymi w stolicy, gołym okiem widać, że dotychczasowym władzom samorządowym (a po części również państwowym) bynajmniej nie zależy na zapewnieniu młodzieży warunków do uprawiania sportu wyczynowego. Baba z wozu, koniom lżej – musieli powiedzieć ci, którzy wypieprzyli na bruk 1000-osobowy korpus zawodników Gwardii, zabierając im główne miejsca treningu i nie wahając się przed podobnym potraktowaniem członków Skry i Sarmaty, a chcieli uczynić to samo z piłkarzami Varsovii, która wydała nam przecież supersnajpera w osobie Roberta Lewandowskiego. Dziwnym trafem w społecznej hierarchii wartości bardziej liczą się zupełnie inni gracze, chociaż ich nazwiska nie są tak znane.

Dlatego ja akurat bynajmniej się nie krzywię, kiedy w niektórych (bo nie wszystkich) okolicznościach przychodzi mi całkowicie akceptować wspomniane już hasło: gwałt niech się gwałtem odciska. Bo nie da się wygrać na czysto, skoro przeciwnik fauluje.  

Ważne jest jednak to, żeby z tą gwałtownością nie przesadzać. Rozum niekiedy powinien mieć pierwszeństwo przed emocjami. Bo najłatwiej jest wylać dziecko razem z kąpielą.

A działanie wedle klucza „sami swoi” niejednego już przywiodło do zguby.

Wróć