Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Komu mogę spokojnie nawymyślać...

17-08-2016 21:40 | Autor: Tadeusz Porębski
Jak cienka linia dzieli zniesławienie bądź zniewagę od dozwolonej prawem krytyki? Bardzo cienka, ale podział jest widoczny w orzeczeniach Europejskiej Komisji Praw Człowieka, która uznaje, że na przykład funkcjonariusze publiczni działający w ramach swoich obowiązków są, podobnie jak politycy, narażeni na szerszy, niż przeciętny zjadacz chleba, zakres dopuszczalnej krytyki. Jeżeli funkcjonariusze działają bez podstawy prawnej, muszą spodziewać się krytyki ze strony obywateli i akceptować fakt, że może ona być bardzo surowa i wyrażona w sposób zdecydowany.

We wrześniu 1992 r. Józef Janowski, dziennikarz ze Zduńskiej Woli, zauważył, że dwaj strażnicy miejscy w chamski sposób nakazali ulicznym sprzedawcom przesunięcie swoich straganów na pobliskie targowisko. Janowski interweniował protestując przeciwko postępowaniu strażników, nazwał też strażników "ćwokami" i "głupkami". Ci zaskarżyli go do sądu. Sąd Rejonowy w Zduńskiej Woli skazał dziennikarza za znieważenie strażników na osiem miesięcy pozbawienia wolności z zawieszeniem na dwa lata oraz 1,5 mln starych złotych grzywny. Zobowiązano go także do zapłaty 400 tys. złotych jako nawiązki na cele społeczne oraz pokrycia kosztów sądowych w wysokości 346 tys. złotych. Janowski odwołał się od wyroku. Sąd Wojewódzki w Sieradzu uchylił wyrok w części dotyczącej kary pozbawienia wolności oraz obowiązku zapłaty nawiązki. Utrzymał jednak w mocy karę grzywny, uznając, że w aktach sprawy istniały wystarczające dowody na to, że dziennikarz znieważył strażników używając wobec nich określeń “ ćwoki” i “ głupki”.

W skardze do Europejskiej Komisji Praw Człowieka Janowski zarzucił, iż wyrok skazujący stanowił naruszenie prawa do swobody wypowiedzi na podstawie art.10 Konwencji. Komisja głosami 8:7 uznała, że faktycznie naruszono ten przepis. Sędziowie orzekli, iż reakcja wynikała z troski obywatelskiej, a krytyczne opinie wyrażone zostały w trakcie ożywionej wymiany zdań. Zaznaczyli też wyraźnie, że sądy krajowe skazały Janowskiego wyłącznie ze względu na obraźliwe znaczenie dwóch mocnych słów, bez uwzględnienia okoliczności, które sprowokowały jego reakcję. Delegat Komisji dodał, że w społeczeństwie demokratycznym obywatele powinni mieć prawo reagowania na postępowanie funkcjonariuszy publicznych, nawet jeżeli ich reakcje nie są usprawiedliwione i przybierają kontrowersyjną formę. Co więcej, strażnicy prawa powinni być obojętni na obraźliwe ustne sformułowania dotyczące ich działalności, ponieważ stanowi to część ich ryzyka zawodowego. Dziennikarza uwolniono od ciążących na nim zarzutów, a wyrok został skasowany.

Gerhard Oberschlick, dziennikarz wiedeńskiego tygodnika "Forum", w artykule opublikowanym w 1991 r. nazwał Jörga Haidera, ówczesnego lidera Austriackiej Partii Wolności (zginął tragicznie w 2008 r.), "Trottel" (idiota). Artykuł dotyczył wystąpienia polityka, w którym ten oświadczył, że “wszyscy żołnierze podczas II wojny światowej, łącznie z armią niemiecką, walczyli o pokój i wolność. Nie można więc dzielić żołnierzy na dobrych i złych”. Haider twierdził również, że wyłącznie ci, którzy ryzykowali podczas wojny życiem, mają prawo do wolności słowa. Wpływowy lider FPÖ wniósł do sądu w Wiedniu sprawę karną przeciwko dziennikarzowi o zniesławienie i znieważenie. Oberschlicka skazano na grzywnę w wysokości dwudziestu stawek dziennych (po 200 szylingów), z zamianą na 10 dni aresztu w razie odmowy zapłaty. Sąd uznał, iż słowo "idiota" było zniewagą, można go używać wyłącznie jako obelżywe i nie da się nim posługiwać w celu obiektywnej krytyki. Sąd apelacyjny w Wiedniu utrzymał w mocy wyrok skazujący, obniżając jedynie dzienną stawkę grzywny do 50 szylingów. Podkreślił, że prawo do swobody opinii nie może prowadzić do znieważania w miejsce rzeczywistych argumentów w debacie politycznej.

W skardze do Europejskiej Komisji Praw Człowieka Gerhard Oberschlick zarzucił m. in., iż skazanie go było sprzeczne z art. 10 Konwencji. Komisja, stosunkiem głosów czternaście do jednego, orzekła, iż rzeczywiście nastąpiło naruszenie tego artykułu. Wyrok skazujący był bowiem nieproporcjonalną ingerencją w korzystanie ze swobody wypowiedzi. Jedynym problemem, który Trybunał miał za zadanie rozstrzygnąć, była odpowiedź na pytanie, czy skazanie Oberschlicka można uznać za konieczne w demokratycznym społeczeństwie. Władze austriackie przekonywały, że skazanie Oberschlicka nie było karą za krytykę Haidera, ale za użycie słowa idiota, które nie było niczym innym jak zniewagą. Trybunał przypomniał jednakowoż, że "z zastrzeżeniem ust. 2 art. 10 swoboda wypowiedzi ma zastosowanie nie tylko do informacji i poglądów, które są postrzegane jako nieszkodliwe lub obojętne, lecz odnosi się w równym stopniu do takich, które obrażają, oburzają albo wprowadzają niepokój. Zasady te są szczególnie ważne w odniesieniu do prasy".

Okazuje się zatem, że ramy dopuszczalnej, rzetelnej krytyki są szersze w stosunku do polityków w ich działalności publicznej, niż wobec osób prywatnych. Polityk świadomie i w sposób nieunikniony wystawia się na ścisłą kontrolę za każde wypowiedziane słowo i każde podjęte działanie. Musi być więc bardziej tolerancyjny, zwłaszcza gdy sam składa publiczne deklaracje mogące wywołać krytykę. Jest on oczywiście uprawniony do ochrony swojego dobrego imienia, jednak zakres ochrony należy rozważać w konfrontacji z wartością, jaką jest otwarta debata o sprawach politycznych. Dla sędziów Trybunału najważniejszym materiałem do oceny nie było użycie przez dziennikarza mocnego słowa, lecz samo wystąpienie Haidera, który w oczywisty sposób starał się prowokować i w rezultacie wywołać ostre reakcje.

Artykuł został opublikowany wraz z tekstem wystąpienia Haidera, dziennikarz wyjaśnił w nim, co skłoniło go do nazwania polityka raczej idiotą niż nazistą. Przede wszystkim to, że Haider przez własne wypowiedzi utracił, zdaniem Obeschlicka, prawo do korzystania ze swobody opinii. Zdanie to podzielił Trybunał stojąc na stanowisku, że słowo "idiota" może być uznane za budzące wątpliwości, jednak nie można uznać, iż był to niepotrzebny osobisty atak. Autor przedstawił bowiem obiektywnie wyjaśnienie związane z prowokacyjnym wystąpieniem Haidera. Było to więc częścią politycznej dyskusji wywołanej przez Haidera. Należy je zatem odbierać jako opinię, której prawdziwości nie da się udowodnić.

Sprawa Oberschlick vs Austria dowodzi, że art. 10 chroni nie tylko treść wyrażanych idei i informacji, ale również formę w jakiej są przekazywane.  Orzeczenie zapadło stosunkiem głosów 7:2. Austria została zobowiązana do zapłacenia skarżącemu w ciągu trzech miesięcy 23.395 szylingów jako zadośćuczynienia za szkody materialne oraz 150 tys. szylingów tytułem zwrotu kosztów i wydatków związanych ze sprawą. To kolejny przykład kiedy Trybunał przypomniał fundamentalne zasady wynikające z wyroków dotyczących art. 10: "Wolność wypowiedzi stanowi jedną z zasadniczych podstaw społeczeństwa demokratycznego. Na podstawie punktu 2 wolność ta ma zastosowanie nie tylko do informacji, czy też poglądów, które są przychylnie przyjmowane, uznawane za nieobraźliwe albo obojętne, ale również do tych wypowiedzi, które obrażają, szokują lub wprowadzają niepokój. Takie są wymogi pluralizmu, tolerancji i szerokich horyzontów myślowych, bez których nie ma społeczeństwa demokratycznego”.

Orzeczenia Trybunału mają ogromne znaczenie ze względu na dosyć częste sprawy sądowe w związku z zarzutami polityków wobec dziennikarzy z powodu ostrych słów zawartych w artykułach na ich temat. W każdym wypadku należy bardzo starannie ważyć interes krytykowanego polityka i miejsce, jakie zajmuje prasa w demokratycznym społeczeństwie. Zbyt daleko idąca ochrona polityków może doprowadzić do ograniczeń wolności prasy, co prędzej czy później doprowadzi do zachwiania podstaw systemu demokratycznego. Trybunał podkreśla przy każdej okazji, że w dobrze pojętym interesie społecznym leży, by dziennikarze w starciu z politykami nie musieli stać na z góry straconej pozycji. Europejska Konwencja Praw Człowieka jest częścią naszego porządku prawnego. Zasady wynikające z orzecznictwa jej organów, również dotyczące wolności prasy, muszą więc być stosowane przez sądy krajowe przy rozpatrywaniu spraw przeciwko dziennikarzom. I tak nam, polskim dziennikarzom, dopomóż Bóg.

Czemu poruszam dzisiaj ten temat? Bo od dłuższego czasu łapy mnie swędzą, by pewnego polskiego polityka nazwać kretynem. Ja to prędzej czy później zrobię, bo ten facet powinien przebywać w odosobnieniu bez klamek, a nie w parlamencie. Jeśli znajdę się w sądzie, przywołam sprawę Oberschlick vs Austria i spokojnie poczekam na wyrok uniewinniający. 

Wróć