Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Kolejny zamach na Służewiec?

23-10-2019 20:31 | Autor: Tadeusz Porębski
Jako pierwsi ujawniamy plany Totalizatora Sportowego związane z zagospodarowaniem zabytkowego zespołu torów na Służewcu. W lipcu tego roku powstała koncepcja pod nazwą "Europejskie Centrum Rozwoju Jeździectwa i Hodowli Tor Wyścigów Konnych Służewiec", ale trudno doszukać się jej szczegółów gdziekolwiek, nawet w necie. Przedstawiamy Czytelnikom koncepcję opracowaną przez TS, ponieważ posiadając konkretną wiedzę na konkretny temat, każde medium ma obowiązek podzielenia się nią ze społeczeństwem.

Na Służewcu wiatr wieje z Poznania, ponieważ zarządzający od jesieni ubiegłego roku tamtejszymi torami dyrektor ma poznańskie korzenie, a na koncie m. in. organizację w stolicy Wielkopolski międzynarodowych zawodów jeździeckich w skokach przez przeszkody, powożeniu, WKKW i ujeżdżeniu, zwanych Cavaliadą.

Żeby wszystko było jasne: "Passa" nie jest i nigdy nie była przeciwna zagospodarowaniu służewieckiego giganta. Wręcz przeciwnie. Tak piękny obiekt powinien tętnić życiem przez cały tydzień, a nie tylko w weekendy. Nie mamy nic przeciwko organizowaniu na Służewcu jeździeckich konkursów, rodeo i innych konkurencji związanych z końmi. Nie mamy nic przeciwko urządzeniu na środku "zielonego" toru pola golfowego z ośmioma dołkami, jak widnieje w koncepcji. Ale zagospodarowanie zabytkowego obiektu, wpisanego do rejestru, nie może być polem do popisu dla osób, które bazują wyłącznie na własnej wizji, nie bacząc na zapisy w umowie dzierżawy z 2008 r. i ochronę konserwatorską.

Pełna nazwa służewieckiego hipodromu to Zespół Torów Wyścigów Konnych Warszawa (źródło: Narodowy Instytut Dziedzictwa) i taka ma pozostać, ponieważ jest to ZABYTEK. I żaden przybysz z miasta Poznań nie będzie zmieniał wedle własnego widzimisię nazwy własnej zabytku na jakiejś europejskie centrum. Przybysz powinien też dostrzec, że w nazwie ma do czynienia z pluralem, czyli liczbą mnogą. Pod ochroną konserwatorską znajduje się więc nie tylko tor główny, ale także tor roboczy. Bo "zespół torów" oznacza, że na danym terenie jest ich więcej niż jeden. Tak więc likwidacja toru roboczego i zmiana jego funkcji z wyścigowej na sportową (rekreacyjną) jest niedopuszczalna bez zgody stołecznego konserwatora zabytków. Od jego decyzji strony mogą odwoływać się wpierw do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, a następnie do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Kto może być stroną w ewentualnym sporze sądowym z TS? Środowisko wyścigowe powinno ustalić to w trybie pilnym, o ile chce w przyszłości mieć jakikolwiek wpływ na to, co dzieje się na Służewcu. Na pewno stroną jest Polski Klub Wyścigów Konnych.

Idźmy dalej. Koncepcja TS zakłada urządzenie na środku toru głównego pola golfowego na 8 dołków i jednocześnie toru roboczego (treningowego). Tymczasem jedno zdaje się wykluczać drugie, bo albo pole golfowe (co jest dobrym pomysłem, ponieważ to wielki biznes, a nie dzierżawca, musiałby zadbać o utrzymanie i nawadnianie głównej areny wyścigowej), albo tor roboczy. Taka jest opinia większości wyścigowego środowiska, z którą się zgadzam. Jakiekolwiek plany dotyczące likwidacji toru roboczego działają na środowisko wyścigowe niczym czerwona płachta na byka, co nie dziwi. Ciarki mnie przechodzą kiedy słyszę słowo "likwidacja" wypowiedziane w odniesieniu do zabytku, bo wiem, czym to pachnie. Likwidacja jednego elementu całości zawsze pociąga za sobą likwidację kolejnych. I następne pytanie: organizacja imprez typu Cavaliada, rodeo, WKKW, skoki przez przeszkody i inne wynalazki – tak. Ale czy nie odbędzie się to kosztem wyścigów konnych? W jakich dniach tygodnia i w jakich godzinach będą organizowane konkursy? Właściwie sobota i niedziela są w dobie graniczącego już z patologią pędu życia jedynymi dniami, kiedy organizatorzy imprez mogą liczyć na frekwencję.

A przecież to właśnie w weekendy organizowane są na Służewcu od 1939 r. wyścigi konne. W tym segmencie koncepcji zagospodarowania wyłania się więc kolejny konflikt. Zasadne zatem wydaje się przypomnienie autorom koncepcji, co było głównym celem umowy oddającej TS zabytkowy hipodrom w 30-letnią dzierżawę. Tu cytat z odpowiedzi ówczesnego ministra skarbu na interpelację złożoną przez posła Romualda Ajchlera (źródło: Archiwum Sejmu RP): "Podstawowym celem zawartej pomiędzy PKWK a Totalizatorem Sportowym w dniu 14 maja 2008 r. umowy dzierżawy terenu Torów Wyścigów Konnych na Służewcu jest organizowanie wyścigów konnych. Preambuła umowy wskazuje, iż przedmiot dzierżawy wykorzystywany jest przede wszystkim w celu organizowania i popularyzacji wyścigów konnych oraz selekcji koni... Spółka Totalizator Sportowy zobowiązała się do prowadzenia i organizowania na przedmiocie dzierżawy wyścigów konnych przez cały okres dzierżawy...".

Zwracam uwagę na fragment "przedmiot dzierżawy wykorzystywany jest przede wszystkim w celu organizowania i popularyzacji wyścigów konnych oraz selekcji koni", a szczególnie na użyty zwrot "przede wszystkim". O tym twórcy lipcowej koncepcji zagospodarowania Służewca chyba zapomnieli. Przypominam więc, że wyścigi konne mają zgodnie z umową pełnić na Służewcu rolę wiodącą i nie mogą stać się dla dzierżawcy przysłowiowym piątym kołem u wozu. Dzierżawca nie robi nic jak idzie o promocję tej królewskiej dyscypliny sportu, co dzisiaj jest kluczowym elementem każdego rozwoju. Stara się zarabiać na utrzymanie obiektu wynajmując jego części na koncerty, imprezy, wystawy typu mydło - powidło i na co tylko się da. A gdzie szukać akcentów związanych z "popularyzacją wyścigów konnych", o której powiada stosowny zapis umowy dzierżawy?

TS jako organizator wyścigów konnych zgodził się na podwyższenie puli nagród z 6 mln zł do "co najmniej" 8 mln zł od roku 2012 do końca okresu dzierżawy, czyli do roku 2038 (!), ale bez powiększania o wskaźnik wzrostu cen. Od 2012 r. pula nagród nie ulega systematycznemu wzrostowi, co może być kolejnym dowodem na to, iż dzierżawca ma co do Służewca inne plany niż - jak jest w umowie dzierżawy – "przede wszystkim organizowanie i popularyzacja wyścigów konnych oraz selekcja koni". Czemu funkcjonująca od lipca w obrębie spółki Totalizator Sportowy koncepcja zagospodarowania i próba uczynienia z zabytkowego Służewca "Europejskiego Centrum Rozwoju Jeździectwa i Hodowli" nie przedostała się do wiadomości publicznej, choć mamy już październik? I o jaką "hodowlę" tu chodzi?

Znalezienie odpowiedzi na tak kluczowe pytanie, to jak wynalezienie szczepionki na raka, ponieważ dałaby ona warszawiakom obraz Służewca przyszłości. Po torze fruwają najróżniejsze futurystyczne plotki, nad częścią z nich należy się pochylić. To plotka o tajnych planach systematycznego zmniejszania przez organizatora dni wyścigowych w kolejnych sezonach. W efekcie, nawet o połowę w porównaniu z sezonem bieżącym, To bardzo prawdopodobna teza, bowiem w 2013 roku ścigano się przez 56 dni (474 gonitwy), w sezonie 2018 przez 54 dni (448 gonitw), a w 2019 r. zaplanowano jedynie 50 dni wyścigowych i 438 gonitw.

W 1787 r. młynarz Graevenitz odmówił królowi pruskiemu Fryderykowi Wielkiemu sprzedaży swojego młyna. Podczas pobytów w położonym w sąsiedztwie młyna pałacu Sanssouci władcy przeszkadzał stukot skrzydeł wiatraka. Fryderyk Wielki naciskał i wreszcie posunął się do groźby. Młynarz na groźbę króla, odpowiedział groźbą: „Są jeszcze sądy w Berlinie”. Fryderyk Wielki, który był władcą absolutnym, przywykłym do tego, że jego wola staje się prawem, zrezygnował z kupna młyna. Morał tej opowieści jest taki: jeśli przybysz z Poznania będzie dążył do zredukowania na Służewcu wiodącej roli wyścigów konnych i przekształcenia zabytku w teren pod koncerty, wystawy mydło - powidło, cavaliady, rodea, konkursy hippiczne i inne wynalazki, należy krzyknąć mu w twarz: "Jest jeszcze konserwator zabytków w Warszawie, który na szczęście nie reprezentuje dobrej zmiany!".

Skoro zwykły młynarz odważył przeciwstawić się władcy absolutnemu i wygrał, istnieje także szansa na wygraną pasjonatów wyścigów konnych i całego środowiska wyścigowego z reprezentantem "dobrej zmiany", która omal nie zniszczyła słynnej na cały świat stadniny koni arabskich w Janowie Podlaskim, a teraz może zniszczyć wyścigi konne. Mam nadzieję, że w sytuacji awaryjnej środowisko wyścigowe wreszcie obudzi się i będzie miało odwagę wejść w spór z "dobrą zmianą" i skorzystać z drogi odwoławczej, a nawet sądowej. Już dziś obiecuję pełne poparcie.

Wróć