Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Kogo wybiorą Amerykanie?

26-10-2016 20:23 | Autor: Mirosław Miroński
Już wkrótce, a dokładnie 8 listopada w Stanach Zjednoczonych, najważniejszym państwie na naszym globie, odbędą się wybory prezydenckie. Do wyścigu o najwyższe stanowisko stanęła kandydatka demokratów, była sekretarz stanu, multimilionerka Hillary Clinton, żona byłego prezydenta Billa Clintona. Jej przeciwnik to kandydat republikanów, miliarder Donald Trump.

O ile Hillary Clinton jest znana wyborcom od dawna, ma bowiem za sobą wieloletnią praktykę polityczną ( zaliczyła też liczne wpadki na tym polu), o tyle wiedza o drugim z kandydatów dotyczy głównie dokonań w sferze biznesu i przypisywanych mu skandali towarzysko-obyczajowych. Można o nim powiedzieć, że jest spełnieniem amerykańskiego snu. W dziedzinie polityki pozostaje jednak nowicjuszem.

Chociaż są to już 45. wybory prezydenckie, po raz pierwszy w historii USA na fotelu prezydenta może zasiąść kobieta, jako kandydatka jednej z dwóch głównych sił politycznych w tym kraju.

Jakie znaczenie będzie miał listopadowy wybór dla Amerykanów? Można się tylko domyślać na podstawie posunięć deklarowanych przez kandydatów. Jednak deklaracje i obietnice to jedno, a realna polityka to drugie. Nowy prezydent będzie musiał wpisać się w znacznym stopniu w bieżącą politykę państwa, a silne lobby finansowe, biznesowe i inne liczące się siły z pewnością nie pozwolą na jakiekolwiek rewolucyjne zapędy, burzące istniejący porządek.

Warto przypomnieć, że Hillary Clinton wspierała USA Patriot Act, a także interwencję militarną Stanów Zjednoczonych w Afganistanie, która miała być (według niej) przejawem walki z terroryzmem i łamaniem praw człowieka w tym kraju. W interwencji zbrojnej upatrywała szansę na poprawę życia afgańskich kobiet cierpiących pod opresyjnymi rządami talibów. Opowiadała się też za zbrojną interwencją w Iraku. Później uznała to za błąd, tłumacząc swą decyzję nieprawdziwymi informacjami, rozpowszechnianymi przez administrację George'a W. Busha.

Mimo to, gdy już do interwencji doszło, uważała, że błędem byłoby zbyt wczesne wycofanie się USA z Iraku. Była przeciwna ustawom Busha, które miały obniżyć podatki, co później wypominał jej w debacie Donald Trump. Zagłosowała przeciwko ustawie Federal Marriage Amendment, definiującej małżeństwo jedynie jako związek pomiędzy kobietą i mężczyzną.

Hillary Clinton była liczącą się kandydatką, nominowaną przez demokratów w wyborach prezydenckich w 2008 roku. Prowadziła w sondażach, jednak palmę pierwszeństwa odebrał jej inny kandydat Partii Demokratycznej – jej główny rywal, senator ze stanu Illinois, Barack Obama. Ten ostatni był znany jako przeciwnik interwencji militarnej w Iraku, co zaważyło w późniejszych wyborach powszechnych.

W obliczu wygranej Obamy, który uzyskał przeważającą liczbę głosów delegatów w 33 stanach (Clinton w 23), Hillary wycofała się z dalszej kampaniiu i udzieliła swojego poparcia Obamie, który ostatecznie wygrał wybory prezydenckie.

W latach 2009–2013 pełniła urząd sekretarza stanu USA, rezygnując tym samym z funkcji senatora.

W tym czasie złożyła wizyty w 112 państwach na całym świecie (najwięcej z dotychczasowych amerykańskich sekretarzy stanu).

Jej działania jako sekretarza stanu USA są poddawane różnym ocenom politologów. Mimo że sprzeciwiała się rozbudowie programu nuklearnego, a nawet była zwolenniczką nakładania sankcji na Iran, jednocześnie prowadziła z nim negocjacje zakończone porozumieniem nuklearnym, zawartym w 2015 roku.

Hillary Clinton przyczyniła się w dużej mierze do polityki resetu z Rosją, lansowaną przez Baracka Obamę. Wielokrotnie wypomniał jej to (podczas tegorocznej kampanii prezydenckiej) jej przeciwnik Donald Trump, oceniając próby ocieplenia stosunków między Stanami Zjednoczonymi a Rosją jako przejaw słabości USA prowadzący do powstawania konfliktów, napięć i niebezpiecznych punktów zapalnych w wielu miejscach naszego globu, jak choćby w Syrii.

Cieniem na politycznej karierze Hillary Clinton kładzie się zamach w Bengazi (ambasada USA w Libii, w Bengazi została zaatakowana), w którym zginął ambasador J. Christopher Stevens i trzech pracowników ambasady. Zarzucano jej m. in.: zignorowanie procedur bezpieczeństwa i ochrony ambasady i pracujących w niej osób.

Clinton musiała stanąć przed Komisją Kongresową ds. Zagranicznych. Co prawda przyjęła na siebie odpowiedzialność, ale nie do końca, bo (według niej) zawinili eksperci odpowiedzialni w Departamencie Stanu za bezpieczeństwo.

W marcu ubiegłego roku generalny inspektor Departamentu Stanu poinformował opinię publiczną, że Hillary Clinton korzystała z prywatnych kont e-mailowych do przechowywania poufnych danych. Uznano to za przejaw łamania protokołów i procedur dyplomatycznych oraz ewidentne niedbalstwo z jej strony.

Grzechów i grzeszków po stronie Hillary Clinton jest znacznie więcej. Obawy może budzić reż stan jej zdrowia, zwłaszcza że stwierdzono u niej zakrzepicę. Nie oznacza to jednak, że jej oponent i główny rywal – Donald Trump – jest kandydatem bez skazy. Powszechnie znane wśród amerykańskiej opinii publicznej są jego męskie „podboje”, chętnie wykorzystywane do skompromitowania go przez sprzyjającą demokratom część mediów. Donald Trump bywa przedstawiany jest w mediach jako lekkoduch uganiający się za spódniczkami, a co bardziej pikantne doniesienia mówią wprost, że interesuje go głównie to, co owe spódniczki skrywają. Jest oskarżany o liczne próby molestowania kobiet, co on sam tłumaczy ich chęcią zdobycia rozgłosu i pieniędzy. Niewątpliwie wszelkie zdarzenia tego typu – prawdziwe lub nieprawdziwe – są skwapliwie podchwytywane i wykorzystywane jako paliwo w kampanii wyborczej.

Dla nas Polaków, ważniejsze niż (ewentualne) nieobyczajne zachowania kandydata na prezydenta USA będą posunięcia zwycięzcy, który musi zmierzyć się z niełatwą sytuacją polityczną, a taką właśnie mamy dziś na świecie. Przewidywanie czegokolwiek na podstawie zapowiedzi składanych przez każdą ze stron, jest na razie wróżeniem z fusów.

Wróć