Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Kogo prawda w oczy kole

08-05-2019 20:56 | Autor: Tadeusz Porębski
Kościół katolicki w Polsce, obciążony niewyjaśnionymi skandalami pedofilskimi, opętany walką o pieniądze i o wpływy stracił moralny mandat do tego, by sprawować funkcję sumienia narodu. Te słowa, wypowiedziane przed wykładem Donalda Tuska w Auditorium Maximum w Uniwersytetu Warszawskiego przez Leszka Jażdżewskiego, naczelnego liberalnego pisma "Liberté!", wywołały straszliwy gniew czynników rządzących krajem i nieco mniejszy członków Konferencji Episkopatu Polski.

Najbardziej rozsierdziły Prezesa, który z zaciśniętych gniewnie ust wysyczał do mikrofonu w mieście Pułtusk: "Kościół jest jedynym depozytariuszem systemu wartości, który w Polsce jest powszechnie znany. Kto podnosi rękę na Kościół i chce go zniszczyć, ten podnosi rękę na Polskę". Komunikuję Panu Prezesowi, że dla mnie i setek tysięcy, a być może nawet kilku milionów Polaków, obecny Kościół rzymskokatolicki nie jest żadnym depozytariuszem żadnego systemu wartości. W chwili obecnej jedynymi depozytariuszami systemu wartości stali się dla mnie Jezus Chrystus i dobry Bóg, a nie pośrednicy w wierze, czyli skompromitowani urzędnicy krytykowanej pod każdą szerokością geograficzną instytucji jaką jest Kościół rzymskokatolicki.

Jestem prawie rówieśnikiem Prezesa i chcę mu przypomnieć pewnego osobnika, który w czerwcu 1956 r. wypowiedział się podobnie o godzących w wartości(?) rękach: "Każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewny, że mu tę rękę władza ludowa odrąbie... w interesie dalszej demokratyzacji ...”. Ten facet nazywał się Józef Cyrankiewicz i robił za premiera rządu w czasach komuny. Wielki był z niego demokrata i jak to demokrata pełną gębą ciągle gadał, podobnie jak Prezes, o demokracji. Tyle że demokracja w jego wydaniu wyszła nam bokiem. Niechaj więc Prezes spuści nieco z tonu, bo w kilku nadchodzących wyborach lud może odrąbać ręce jego partii PiS, gdyż on sam nigdzie nie kandyduje.

Irlandia, Chile, Dominikana, USA, Australia, te kraje wstrząsane były aferami pedofilskimi na skalę globalną, a ich głównymi aktorami byli księża katoliccy. Molestowali i gwałcili dzieci nie tylko zwykli kapłani, ale też hierarchowie. Zamiatane pod dywan pedofilskie skandale i nieślubne dzieci księży odbierane przez zakonnice wywołały w Irlandii gigantyczny wstrząs społeczny. Przez całe wieki kraj ultrakatolicki, gdzie do niedawna nie uznawano rozwodów, opowiada się dzisiaj za homoseksualnymi małżeństwami oraz za aborcją. Noel McCann ze Stowarzyszenia Katolików w Irlandii publicznie sypał popiół na głowę: "Jest już za późno, by uratować Kościół takim, jakim go znaliśmy. Jest skończony, zanika". Te słowa pochodzą z ust nie Żyda, pedała, lesbijki, czy cyklisty, lecz z ust żarliwego katolika.

W 2014 r. okazało się, że pedofilem jest abp Józef Wesołowski, papieski nuncjusz w Dominikanie. Jedyną karą, jaka go spotkała, było wydalenie przez watykańską Kongregację Nauki Wiary ze stanu duchownego. "Arcy" latami molestował chłopców na nadmorskim bulwarze Malecon w Santo Domingo. W tym samym miejscu policja ujęła na gorącym uczynku diakona Francisco Javiera Occi Reyese. Postawiono mu zarzuty pedofilii oraz stręczycielstwa. Latem ubiegłego roku papież Franciszek przyjął rezygnację z urzędu złożoną przez biskupa Carlosa Barrerę z diecezji San Bartolome w mieście La Serena (Chile), a także ordynariusza Enrique Contrerasa Moliny z diecezji San Felipe Cristiana. Biskup Barrera został objęty prokuratorskim śledztwem pod zarzutami molestowania ministrantów oraz orgii z nieletnimi. Śledztwo wszczęto po ujawnieniu dwóch przypadków samobójstw wśród nastolatków służących do mszy. Podczas wizyty w Watykanie wszyscy biskupi z Chile, a było ich ponad 30, złożyli na ręce papieża dymisje, które zostały przyjęte.

W marcu br. australijski kardynał George Pell, pełniący m. in. jeden z najwyższych urzędów watykańskich w najbliższym otoczeniu papieża Franciszka, został skazany przez sąd w Melbourne na 6 lat więzienia za pedofilię wobec dwóch nastoletnich chłopców. O zwolnienie warunkowe kardynał – pedofil będzie mógł ubiegać się po odsiedzeniu 3 lat i 8 miesięcy. Wyżej wymienione przypadki to jedynie czubek góry lodowej, prawda jest taka, że Kościół rzymskokatolicki zżera rak. O dziwo, nie odnotowuje się licznych przypadków molestowania dzieci w krajach, gdzie religia zdominowana jest przez luteranizm (cała Skandynawia), czy prawosławie (m. in. Rosja, Ukraina, Grecja, Bułgaria, Rumunia). Powyższe, jak również poniższe, przypadki pokazują, że red. Leszek Jażdżewski powiedział głośno to, co o Kościele rzymskokatolickim mówi po cichu coraz większa liczba członków tej wspólnoty. Jażdżewski powiedział prawdę, tyle że w bardzo ostrym tonie. Tego rodzaju retoryka jest nie do przyjęcia przez polską hierarchię kościelną, pewne kręgi polityczne oraz rząd wyraźnie nadskakujący pyszniącym się podczas państwowych uroczystości purpuratom.

Do kompletu USA. Sprawy sądowe, wytoczone przez ofiary molestowania, zmusiły amerykańskie diecezje i zakony do wypłacenia kwot o wartości przekraczającej... 3 miliardy dolarów. W tym kraju funkcjonuje niezwykle pożyteczna instytucja prawna, jaką jest Wielka Ława Przysięgłych (Grand Jury). Kilkanaście osób, sumiennie sprawdzonych i wybranych przez prokuraturę oraz adwokatów pod kątem niezależności i braku uprzedzeń do religii, koloru skóry, czy preferencji seksualnych – bada zlecone im przez sąd sprawy przez 18 miesięcy. Skłamać przed Wielką Ławą Przysięgłych to tak, jakby od razu przygotować sobie worek z prowiantem na długie lata w więzieniu. Tylko w jednym amerykańskim stanie – Pensylwania – 301 księży katolickich dopuściło się w ciągu 70 ostatnich lat terroru seksualnego na ponad tysiącu dzieci! Terror polegał na molestowaniu i gwałtach. To wynik śledztwa prowadzonego przez Wielką Ławę Przysięgłych tego stanu. Liczący ponad 1300 stron raport jeży włosy na głowie. Rzeczywista liczba ofiar jest prawdopodobnie dużo wyższa, nie wszyscy bowiem poszkodowani się ujawnili. Poza tym zaginęła część materiałów archiwalnych.

Przysięgli podkreślili, że w każdym z przypadków zwierzchnicy kościelni przede wszystkim chronili sprawców i samą instytucję. Niebywale ważną i przerażającą kwestią ujawnioną w raporcie jest to, że informowane o kolejnych przypadkach pedofilii, molestowania i brutalnych gwałtów władze kościelne – zamiast nazywania przestępstw po imieniu – stosowały w dokumentach eufemizmy. Nie mówi się w nich o gwałcie, ale używa się określenia „niewłaściwy kontakt” lub... „sprawa graniczna”. Miast suspendować zboczeńców w sutannach przenoszono ich do innej parafii, gdzie miejscowi nie mieli pojęcia, że otrzymali w prezencie pedofila. W przypadku odwołania zboczonego kapłana z parafii nie wyjaśniano prawdziwych przyczyn takiej decyzji. Zdawkowo informowano parafian, że nastąpiło to „z powodów zdrowotnych” lub „wyczerpania nerwowego”. Wszystkie kościelne brudy latami zamiatano pod dywan, dając tym samym kościelnym pedofilom zielone światło. Ale skoro sami hierarchowie kochali dziecięce tyłki, trudno liczyć, że będą stosować sankcje karne wobec własnych podwładnych za to samo.

To była systemowa zbrodnia na niewinnych dzieciach ukrywana przez dziesięciolecia. Jeśli doda się do tego zbrodnie Świętej Inkwizycji, krwawą konkwistę, kiedy w imię Boga i z krzyżem na piersiach wymordowano setki tysięcy mieszkańców Ameryki Południowej, czy Tumult Toruński – trudno przebić się z tezą, że Kościół rzymskokatolicki jest jedynym depozytariuszem systemu wartości. O Tumulcie Toruńskim pisze się i mówi mało albo w ogóle. To także była zbrodnia z podłożem religijnym. Zdarzenie miało miejsce 16 lipca 1724 r. W tym dniu przypadało święto Matki Boskiej Szkaplerznej i wokół kościoła św. Jakuba w Toruniu szła procesja. Przypatrywała się jej grupa ewangelickich uczniów toruńskiego gimnazjum akademickiego. Mieli na głowach czapki i bynajmniej nie przyklęknęli. Podszedł do nich uczeń Kolegium Jezuickiego i stanowczo zażądał zdjęcia czapek przed Najświętszym Sakramentem, a także zmuszał do przyklęknięcia. Doszło do sporu i wymiany ciosów, potem konflikt przeniósł się na ulice miasta.

Sądowi asesorskiemu przewodniczył kanclerz wielki koronny Jan Szembek. Oskarżyciele jezuiccy żądali kary śmierci dla wszystkich protestanckich uczestników tumultu, a także członków Rady Miasta za niepodjęcie stosownych działań zapobiegawczych. Ich majątek miał zostać skonfiskowany. Jezuici zażądali również odebrania protestantom gimnazjum oraz drukarni, kościołów ewangelikom i obsadzania wszystkich urzędów katolikami. Szembek skwapliwie spełnił te zbrodnicze żądania. Skazał na śmierć prezydenta Johanna Roesnera, burmistrza Jakuba Henryka Zernekego oraz 12 innych osób uznanych za bezpośrednich uczestników zajść. Wszyscy byli protestantami. W dniu 7 grudnia 1724 r. "sprawcy" tumultu zostali publicznie ścięci. Niechaj mnie zamkną w kryminale, jak ostatnio aktywistkę Elżbietę Podleśną, ale powtórzę po raz wtóry: z takim Kościołem rzymskokatolickim, z jakim mieliśmy do czynienia, szczególnie w ostatnich latach, jest mi kompletnie nie po drodze.

Wróć