Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Kobiety nie słabną!

04-11-2020 20:10 | Autor: Piotr Celej
Nie słabną masowe protesty wywołane wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji w przypadku ciężkiego uszkodzenia płodu. Pokolenie “Z” po raz pierwszy mówi jednym głosem, a to zły znak dla Kościoła Katolickiego.

Gdy wzburzony tłum atakował Bastylię, uwolniono zaledwie kilku więźniów (czterech fałszerzy, hrabiego oskarżonego o kazirodztwo i dwóch szaleńców). Zdarzenie miało jednak wymiar ważnego symbolu udanego buntu wobec władzy monarszej i zostało później zmitologizowane w rewolucyjnej ikonografii. Czy podobny los czeka Strajk Kobiet?

Plan wodza

By dokonać analizy zdarzeń, które mają miejsce obecnie na ulicy trzeba zrozumieć idee im przyświecające. Śledztwa dziennikarskie rzucają na nie sporo światła. Lider Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński jest, według wszelkiego prawdopodobieństwa, odpowiedzialny za czas pojawienia się sprawy w agendzie Trybunału. Najważniejszym pytaniem są więc cele, jakie stara się polityk osiągnąć. Analizując zachowanie prezesa partii, widzimy wyraźnie, że kwestia aborcji jest tylko jedną z kart w talii stratega. W dotychczasowych głosowaniach prezes PiS wstrzymywał się bowiem od głosu, czego efektem był rozłam w partii podczas rządów w latach 2005-2007. Wtedy konserwatywne skrzydło partii opuścił Marek Jurek wraz z poplecznikami. Dla Kaczyńskiego wydarzenie to nie było niczym przyjemnym, ale gry kartą aborcyjną nie zarzucił. Podczas kryzysu związanego z obsadzaniem TK partia rządząca dla przykrycia sprawy sprytnie odwróciła wzrok obywateli, prowokując do marszu “czarnych parasolek”. Zagranie osiągnęło swój cel, zaś z zaostrzenia prawa zrezygnowano. Dlaczego więc Kaczyński tym razem pozbawia się “Jokera” ze swojej talii i wznieca niepokoje społeczne?

Cele długoterminowe lidera PiS znane są tylko jemu i najbliższemu otoczeniu. Działanie w krótszym okresie jednak jest dość czytelne. Kaczyński swoją “piątką dla zwierząt” naraził się wielu rolnikom, hodowcom oraz swoim posłom. Mimo że przeciwko ustawie firmowanej przez prezesa głosowało tylko 15 posłów PiS, rzeczywistych buntowników jest znacznie więcej. Podnosili oni kwestię cierpienia dzieci nienarodzonych jako ważniejszą od cierpienia zwierząt. Kaczyński musiał więc zespolić Zjednoczoną Prawicę. Inną stratą, której chce przeciwdziałać prezes PiS, jest też wzburzenie rolników, będących żelaznym elektoratem jego partii. Podczas zamieszania, związanego z wyrokiem TK, do “sejmowej zamrażarki” trafiła właśnie “piątka dla zwierząt” i nie będzie dalej procedowana. Zawieszenie projektu oraz podkreślenie swoich katolickich korzeni jest też istotne w perspektywie rosnącej aktywności polityków Konfederacji. To oni w ostatnich tygodniach wspierali rolników, branżę fitness, przedsiębiorców i inne protesty. Sprawa aborcji nie tylko wytrąciła tej partii argumenty o konieczności konserwatywnych zmian w prawie. Obraz, który widzimy na ulicach, jest odbierany jako lewicowy lub wręcz lewacki. Do protestu przyłączają się rolnicy, co powoduje, że Konfederacja stała się dla nich mało atrakcyjnym partnerem.

Kaczyński stara się więc upiec wiele pieczeni na jednym ogniu. Od samego początku masowych protestów to właśnie ich uczestnicy są oskarżani o transmisję wirusa COVID-19, a idąc dalej tym tropem, również o zapaść w polskiej służbie zdrowia, która trwa już pół wieku. Gwałtowny wzrost zachorowań potrzebował kozła ofiarnego. Gdy zajrzymy do koncepcji mimesis (motyw mimetyczny kozła ofiarnego –red.) Rene Girarda, wyczytamy w niej, że tworzenie społeczeństwa opartego o ofiarę jest w historii światowej najczęstszym pasem transmisyjnym kultury. Warto zwrócić uwagę, że kozłowi ofiarnemu przed poświęceniem jego życia przypisuje się grzechy społeczeństwa. Wystarczy rzut okiem na wydania “Wiadomości” TVP, by zrozumieć przekaz mimetyczny władzy. Władzy, która zdaje się nie pamiętać, że motywem mimesis jest również... życie i śmierć Jezusa Chrystusa.

Rewolucja influencerów

Jeśli rządzący mają sprecyzowane plany, to trzeba również przyjrzeć się ich opozycji – Strajkowi Kobiet. Wyszły one na ulice nie dlatego, że aborcja dotyczy każdej z nich. W 2019 roku spośród 1100 legalnych aborcji aż 1074 to były aborcje z powodu wad płodu (prawie 98 proc. wszystkich zabiegów). 33 zabiegi były spowodowane zagrożeniem życia kobiety, a ledwie trzy – czynem zabronionym. W tym czasie urodziło się w Polsce 375 tys. dzieci. Dlaczego więc kwestia dotycząca w rzeczywistości niewielkiego procenta ludzi rozpala tłumy? Kobiety i popierający ich mężczyźni wyszli na ulice nie tylko dlatego, iż chcą wolności wyboru. Protest istnieje dlatego, że oferta kulturowa konserwatywnej części społeczeństwa nijak nie przystaje do sposobu konsumowania rzeczywistości przez ludzi młodych oraz mieszkańców większych miast. Na protestach licznie pojawiają się gwiazdy i tzw. influencerzy, tworząc z nich modne miejsca, gdzie “trzeba być”.

O co więc kobietom i wspierającym je chodzi? W oficjalnych postulatach celem jest dymisja rządu. To jednak w naszych warunkach wydaje się nierealne. Rządzący, rękoma prezydenta Andrzeja Dudy, próbują podrzucić protestującym kąski w postaci nowego zapisu w ustawie aborcyjnej, ale nieświeży ochłap powędruje z powrotem do Pałacu Prezydenckiego. Proponowane zmiany są bowiem nie tylko mniej liberalne od statusu sprzed kilku tygodni. Dowodzą, że rządzącym wcale nie zależy na pojednaniu. Słynne “zarządzanie przez kryzys” Kaczyńskiego opiera się bowiem w dużej mierze na robieniu burzy i powrotu do podobnych pozycji jak pierwotne. Tym razem strateg PiS przekroczył jednak Rubikon i jedyną odpowiedzią będzie gromkie: “wypierd...j”.

Pokolenie Zetek po raz pierwszy bowiem poczuło solidarność. Zindywidualizowana masa młodych ludzi połączyła się we wspólnotę, której wrogiem jest polski konserwatyzm. Mieliśmy niedawno “pokolenie JP2” teraz mamy pokolenie “jeb...ć PiS”. Młodzi, podobnie jak rewolucjoniści w Paryżu, Warszawie oraz Berlinie w 1968 roku – chcą przewrócić świat swoich rodziców. Pomimo różnic potrafią razem stanąć po stronie równości. Bez wątpienia, to właśnie ta idea jest jednym z kamieni milowych tego, co dzieje się na ulicach. Sprzeciw wobec pogardy władzy oraz Kościoła wobec inności leży u podstaw strajku. Zhierarchizowane, skostniałe społeczeństwo, oparte na odrzucanych przez protestujących dogmatach religijnych, jest tu przyczyną niezgody. Kazania wygłaszane przez osoby takie jak arcybiskup Marek Jędraszewski o “tęczowej zarazie” budzą niesmak wykształconych elit oraz młodych idealistów. Paradoksalnie więc kler kopiąc w LBGT, walił sobie między oczy. Brak rozwiązania afer pedofilskich, korupcja i symbioza z władzą, przepych i absurdalnych rozmiarów mizoginizm doprowadziły do tego, że podobnie jak lud Paryża w XVIII wieku – protestujący dziś mają ochotę wyrwać Kościół z korzeniami. Oczywiście, w polskiej kulturze to się łatwo nie uda, ale cel ten paradoksalnie został już w znacznej mierze osiągnięty.

Pokolenie “Z” zapamięta bowiem protesty jako niezwykle ważne dla swoich obywatelskich postaw. Masowość i ideowość tych protestów będzie kiełkowała przez kolejne lata odsuwaniem się Polaków od Kościoła Katolickiego. To on bowiem zebrał główną porcję hejtu, związanego ze zmęczeniem życiem w konserwatywnym społeczeństwie, pełnym hipokryzji ze strony rządzących i kleru. Rozwiązanie takie zapewne nie odpowiada do końca Jarosławowi Kaczyńskiemu, ale rozmywa odpowiedzialność za podpalanie kraju dla własnych celów politycznych. Wybory są dopiero za trzy lata i znając polską koniunkturę polityczną, można sądzić, że zostaną przez PiS przegrane. Zapewne lider PiS zdaje sobie z tego sprawę i ważniejsze dla niego było zapanowanie nad kryzysem wewnątrz partii, jaki pojawił się po “piątce dla zwierząt”. Jak na ironię, pogrzebać może swoją woltą nie tylko Kościół i PiS, ale szerzej mówiąc – prawicę. Głosowanie w czasach upadku służby zdrowia na konserwatystów stanie się dla wielu ludzi symbolem obciachu i już niedługo PiS może podzielić los SLD, a wraz z nim zmarginalizują się inne prawicowe ugrupowania. Rewolucja z 2020 roku zostanie przecież w wielu głowach.

Wróć