Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Kiedyś pływał Wisłą Kopernik, a dziś pływajmy my

14-03-2018 21:57 | Autor: Maciej Petruczenko
Z Robertem Jankowskim o tym, jak Wisła zaczyna wracać do łask.

MACIEJ PETRUCZENKO: Ile wydarzeń mieliśmy w związku z tym, że rok 2017 był Rokiem Wisły?

ROBERT JANKOWSKI, sekretarz generalny społecznego Komitetu Obchodów Roku Rzeki Wisły, prezes Fundacji Rok Rzeki Wisły: Mówimy ogólnie tak: 550 wydarzeń na 550. rocznicę pierwszego wolnego flisu na Wiśle. Z tego blisko 500 odnotowaliśmy w 2017, a pozostałe już rok wcześniej. Oczywiście, 550 – to nie jest liczba ścisła, tylko przybliżona. Świętowanie 550-lecia było sumą działań co najmniej tysiąca osób, które się zaangażowały w tę inicjatywę.

Waszym sukcesem jest doprowadzenie do okolicznościowej uchwały Sejmu RP, a na warszawskim podwórku między innymi do zbudowania w Porcie Czerniakowskim odtwarzającej historyczny wizerunek szkuty wiślanej...

Było to jedno z fajniejszych wydarzeń w Warszawie. Już wiosną szkuta Dar Mazowsza będzie regularnie pływała po wodach mazowieckich. A jeśli Wisła pozwoli, to popłyniemy nawet w dłuższy rejs, chociażby do Torunia na festiwal tej rzeki. Powiem jeszcze, że w 2017 z okazji Roku Wisły odbyło się sporo flisów. Udało się też zaprosić dużo więcej rodaków na samą rzekę, a nie tylko nad jej brzegi. Ludzie się przekonali, jak bardzo to atrakcyjna dla nich rzecz.

Domyślam się, że budząca sentymentalne wspomnienia szkuta stanie się wielką wiślaną atrakcją...

Z pewnością. Startując w różnych konkursach grantowych. staramy się ułożyć jak najkorzystniejszą ofertę pływania po Wiśle, również tę bezpłatną. Mamy już pierwszy konkurs rozstrzygnięty i wiadomo, że szkuta wykona w Warszawie cały cykl rejsów – z przewodnikiem, z opowieściami o Wiśle, o dawnym szkutnictwie. Dla mnie jest rzeczą symboliczną, że szkuta została wybudowana w Porcie Czerniakowskim według XVII-wiecznej dokumentacji i wizualizacji, że budowaliśmy ją wspólnie z warszawiakami, że ona tak naprawdę powstawała na oczach ludzi, którzy codziennie mogli przyglądać się pracy szkutników. A szkutnicy nie ukrywali swojej unikalnej wiedzy, wręcz przeciwnie - chętnie dzielili się nią z obserwatorami. W efekcie szkuta zyskała dobry odbiór u warszawiaków i na wodowanie przyszło bardzo dużo fanów. Kibicowali nam, żeby to się udało.

I rzeczywiście wszystko poszło jak po maśle?

Poszło lepiej, niż się tego spodziewaliśmy, choć Dar Mazowsza był dla wszystkich eksperymentem i wielkim wyzwaniem. Dla Samorządu Województwa Mazowieckiego, który przyznał dotację na jego budowę i w formie grantu przekazał Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie, wyzwaniem była tak unikatowa i ambitna forma promocji Wisły mazowieckiej. Muzeum z kolei musiało się odnaleźć w roli inwestora a potem armatora największej na Wiśle jednostki tradycyjnej. Stworzenie dokumentacji technicznej i planów, na podstawie szkiców i skromnych opisów źródłowych sprzed setek lat, było wyzwaniem dla mnie i mojego zespołu projektowego. Ale to nic wobec wyzwania, przed jakim stanął szkutnik ludowy, Dominik Wichman i jego ludzie, do których należała budowa jednostki. Fundacja Rok Rzeki Wisły od podstaw utworzyła wokół budowy tzw. Bindugę Warszawską, czyli inscenizację miejsca, w którym odbywały się dawniej różne prace rzemieślnicze i flisackie. Przez cały sezon prowadziliśmy tam warsztaty edukacyjne, artystyczne i rzemieślnicze oraz rejsy w oparciu o współfinansowane przez stolicę nasze autorskie projekty. Dzięki temu jeszcze w trakcie budowy szkuta zyskała ogromną popularność i jesienne rejsy techniczne po zwodowaniu cieszyły się dużym zainteresowaniem. Nagłośniliśmy temat dawnej tradycji ale też przekazujemy ludziom ideę, że jeśli się chce żeglować po tej rzece, to nie trzeba czekać na gwiazdkę z nieba, tylko po prostu budować odpowiednie łodzie i statki. Turystykę rzeczną możemy uprawiać już dziś.

A co się będzie działo wokół Wisły w tym roku?

Naszą konferencję podsumowującą nazwaliśmy „Wisła dalej płynie”. Część działań zapoczątkowanych w roku Wisły będzie się dalej odbywała – jak choćby Festiwal Wisły we Włocławku, w Ciechocinku, Nieszawie, Toruniu – będzie powracać w kolejnych edycjach. To dobra okazja, aby Wisłą przepłynęła większa liczba jednostek, łącząc różne miejscowości. Powstały nowe produkty turystyczne, na przykład mapoprzewodnik Wisły, bardzo przydatny dla tych, którzy po raz pierwszy chcą samodzielnie spłynąć Wisłą kajakiem lub łodzią. To pakiet podstawowych informacji jak się zachowywać na Wiśle i co można na niej znaleźć, przemierzając szlaki turystyczne, które w ubiegłym roku stały się trochę bardziej popularne, podobnie jak plaże, odtwarzane teraz nad Wisłą. Okazuje się bowiem, że z okazji Roku Wisły społeczności nadwiślańskie po prostu sobie przypomniały o dawnych miejscach rekreacji na brzegu tej rzeki i starają się je teraz animować. Tak się na przykład stało z plażą w Smoszewie, gdzie dodatkowo oprócz plaży powstały pomost, altana, plac zabaw dla dzieci. Wzmacnia się Plaża 624 w Jordanowie. Powstają też miejsca widokowe, ławeczki, wzdłuż Wisły wyznacza się szlaki turystyczne i planuje przeprawy. Po prostu Wisłę na nowo się odkrywa.

Ale są takie miejsca, gdzie większą jednostką raczej trudno przepłynąć...

To prawda. Ale Wisła nigdy nie była rzeką łatwą. A zaniedbania i podziały w historii dokładały swoje. Wisła była niemiłosiernie eksploatowana, a nie pielęgnowana. Brak mądrych inwestycji. A my, społecznicy, postawiliśmy sobie za cel pokazanie, że Wisła – oprócz tradycyjnej funkcji transportowej – ma również inne walory. Historyczne, naturalne, turystyczne, ekologiczne. Chcemy pokazać wielowarstwowość i wielobarwność Wisły, żeby nie rozmawiać o niej głównie w kategoriach powodzi lub w kategoriach udrożniania dla wielkiej żeglugi towarowej. Oczywiście, przez cały Rok Rzeki Wisły próbowaliśmy budować wokół tych spraw jakiś konsensus. Zależało nam na tym, żeby doprowadzić do rozmowy dwóch mocno zwaśnionych opcji: ekologów i inwestorów, bo oni jakoś nie potrafią znaleźć wspólnego języka. Rok Rzeki Wisły pozwolił nam w tym wypadku jedynie na dotknięcie czubka góry lodowej. Zdajemy sobie sprawę, że pogodzenie tak rozbieżnych opcji jest ani szybkie, ani proste. Ale konieczne.

Podobnie jak nie dadzą się od ręki nadrobić wszelkie zaniedbania wokół Wisły...

Ano właśnie, jeszcze dużo wody w rzece upłynie, zanim zaczniemy rozmawiać o niej normalnie, językiem kompromisu.

Jak moglibyśmy porównać Wisłę z Renem?

Jeśli chodzi o transport, to mamy gigantyczną różnicę na korzyść Renu. Ale gdy porównujemy te dwie rzeki jako korytarze ekologiczne i obszary natury, swoiste skarby Europy, to właśnie Wisła jest rzeką absolutnie wyjątkową. Obok Loary jest rzecznym unikatem Europy Środkowej i Zachodniej. Cudzoziemcy przyjeżdżają do nas, żeby Wisłę podziwiać. A Ren to normalny kanał żeglugowy, rzeka użeglowniona, funkcjonująca na dodatek w określonym od dawna systemie transportowym. Tam nie ma problemu z budową portów, które już są, a logistyczna sieć lądowa jest dostosowana do sieci rzecznej. Tymczasem Wisła jeszcze trochę ponad sto lat temu w swym centralnym biegu była przez zaborców traktowana jako rzeka peryferyjna, w górnym biegu wykorzystywana jako szlak całkowicie lokalny, a w dolnym - jako szlak zewnętrzny, prowadzący do Berlina, a nie na ziemie polskie. Zgodnie z tym rozwijał się też system transportu lądowego w Polsce. I ten dawny podział rzeki widać do dziś.

Mamy zatem dużo zaniedbań...

To prawda, ale wbrew pozorom jesteśmy w stanie obrócić te zaniedbania na naszą korzyść. Tylko trzeba się dogadywać, a nie kłócić. I zrozumieć tę rzekę.

A co się zmieni, jeśli chodzi o Wisłę dla samych warszawiaków?

W Warszawie już się dużo zmieniło. Można nawet mówić o rewolucyjnych zmianach. Szkuta jest rewelacją samą w sobie, ale budują się następne jednostki, które będą obsługiwać lokalne pętle żeglugowe. Kończone są kolejne etapy budowy bulwarów nadwiślańskich, na które warszawiacy nadzwyczaj chętnie wracają i to już są rojne miejsca latem. W tym roku będą pływające przystanie rzeczne. Trwa odbiór techniczny Przystani Warszawa na Cyplu Czerniakowskim. Wciąż rozwija się plaże warszawskie. W tym roku być może będzie otwarta kolejna – poniżej mostu Gdańskiego na Golędzinowie. Byłoby to jeszcze jedno atrakcyjne miejsce po Młocinach, po plaży Żoliborz oraz plaży wawerskiej.

Wzdłuż Wisły powstają świetne szlaki dla rowerzystów. W zeszłym roku została otwarta ścieżka rowerowa w oparciu o oś Mostu Łazienkowskiego, zamykająca w piękną pętlę ścieżki nad Wisłą. Zatem polityka miasta nam sprzyja. W roku Wisły mieliśmy sporo wydarzeń. To się widziało i czuło, bo przeznaczono większe środki na działania animacyjne. W tym roku nadal powinny być wzmacniane organizacje prowiślane, bo to one pomagają prawidłowo budować aktywność nad Wisłą. Czekają nas też tradycyjne już fety – jak otwarcie sezonu nad Wisłą czy Święto Wisły, Wianki.

A czy takich szkutników jak Wichman mamy wielu w Warszawie?

Jeśli chodzi o tuzów szkutnictwa ludowego, to pewnie trzeba byłoby ich szukać ze świecą, ale coraz więcej osób samodzielnie przymierza się do budowy tradycyjnych jednostek, małych pychówek wiślanych. Nawiasem mówiąc, Wichman to nie jest żaden senior, bo to dopiero trzydziestolatek. Oczywiście, nie ma szkoły szkutnictwa. O uprawnieniach stanowią dzieła. I to różne- mamy na przykład w Warszawie dłubankarza – Marka Byliniaka, który objawił się niedawno, robiąc świetne dłubanki topolowe - wyjątkowe, etniczne łódki jednoosobowe o małym zanurzeniu, łatwe do przewiezienia nawet na dachu samochodu.

Mnie cieszy, że do wizerunku współczesnej Warszawy powróciła szkuta, jak z obrazu Canaletta. I będzie wozić turystów. Kiedyś szkuty służyły przede wszystkim do transportu towarów. Ale miały też pasażerów, takich jak Mikołaj Kopernik, który zapewne tym sposobem docierał z Torunia do swojej szkoły w Krakowie, podczas gdy jego ojciec robił niesamowite interesy na handlu miedzią, transportując ją Wisłą z Moraw do Gdańska.

Z tego, co pan mówi, wynika, że Wisła zaczyna na powrót odżywać i łączyć Polaków...

Tak, obudziła się w nas dawna tęsknota do rzeki i chcemy znowu nad nią coś robić. Sądzę, że wydarzenia zaistniałe w Roku Wisły utrwalą się. A dobrze byłoby, żeby w ślad za działaniami społecznymi ruszył chociażby drobny biznes. Bo potrzebna jest jakaś baza finansowa. Ludziom powinno się opłacać działanie nad Wisłą, jak to było dawniej, gdy od tego Wisła rzeczywiście kwitła.

Wróć