Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Katyń – zbrodnia, o której przycichło...

15-04-2020 21:26 | Autor: Tadeusz Porębski
Mija 80 lat od podjęcia przez Komitet Centralny Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego ściśle tajnej uchwały, na mocy której NKWD (Narodnyj Komissariat Wnutriennych Dieł) rozpoczęło likwidację ponad 20 tysięcy polskich jeńców wojennych.

Treść ściśle tajnej uchwały z 5 marca 1940 r. brzmi: „I. Polecić NKWD ZSRR: 1) sprawy znajdujących się w obozach dla jeńców wojennych 14.700 osób, byłych polskich oficerów, urzędników, obszarników, policjantów, agentów wywiadu, żandarmów, osadników i służby więziennej, 2) jak też sprawy aresztowanych i znajdujących się w więzieniach w zachodnich obwodach Ukrainy i Białorusi 11 tys. osób, członków różnorakich kontrrewolucyjnych organizacji, byłych obszarników, fabrykantów, byłych polskich oficerów, urzędników i uciekinierów − rozpatrzyć w trybie specjalnym, z zastosowaniem wobec nich najwyższego wymiaru kary − rozstrzelanie. II. Sprawy rozpatrzyć bez wzywania aresztowanych i bez przedstawiania zarzutów, decyzji o zakończeniu śledztwa i aktu oskarżenia”.

Im strzelać nakazano!

Polaków mordowano w kilku miejscach: w Katyniu, Kalininie, Charkowie, Kijowie i Mińsku. Pomijając Stalina i kilku innych członków sowieckiego politbiura oraz bezpośrednich wykonawców zbrodni, motorem tajnej operacji był kapitan bezpieczeństwa państwowego Piotr Soprunienko, od 1939 r. szef Zarządu ds. Jeńców Wojennych NKWD. Jako główny organizator i koordynator wszystkich egzekucji polskich jeńców wojennych wiosną 1940 r. codziennie przekazywał komendantom obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie listy nazwisk ludzi przeznaczonych do rozstrzelania. Soprunienko stał na czele Zarządu ds. Jeńców Wojennych do 12 lutego 1943 r., lecz pracował tam do maja 1944 roku, piastując coraz wyższe stanowiska. Był m. in. szefem Zarządu NKWD i zarządu spraw wewnętrznych. Służył też w Zarządzie Kadr Ministerstwa Spraw Wewnętrznych ZSRR w stopniu generała majora. W 1963 r. przeszedł w stan spoczynku. Ten komunistyczny zbrodniarz nigdy nie stanął przed sądem. W 1990 r. był przesłuchiwany w sprawie zbrodni katyńskiej przez prokuratorów Generalnej Wojskowej Prokuratury Federacji Rosyjskiej, jednak odmówił udzielenia odpowiedzi na większość pytań. Zmarł w dobrobycie śmiercią naturalną w 1992 r.

Tajemniczymi postaciami byli kombryg Wasilij Zarubin oraz pułkownik NKWD o czerwonej nalanej twarzy, którego nazwiska nigdy nie ustalono. Zarubin odegrał złowrogą rolę w ludobójstwie polskich oficerów w 1940 r. Od innych enkawudzistów wyróżniał się wytwornymi manierami, ogładą, znajomością kilku języków oraz wyjątkową wiedzą. Prowadził z polskimi oficerami niekończące się rozmowy na różne tematy, częstował ich papierosami i kawą, wypożyczał książki. Polacy kompletnie nie wiedzieli, z kim mają do czynienia i czemu te na pozór przyjacielskie kontakty mają służyć. Wiele lat później okazało się, że Zarubin to as sowieckiego wywiadu, legenda NKWD, a jego zadaniem było prowadzenie wyrafinowanej gry operacyjnej w celu zwerbowania spośród polskich oficerów najbardziej perspektywicznej agentury, jak również wytypowania jednostek niepodatnych na współpracę z Sowietami. Zarubin podobnie jak Soprunienko, zmarł w dobrobycie w 1972 r.

Swianiewiczowi darowano...

Natomiast tajemniczy pułkownik NKWD o czerwonej nalanej twarzy pojawił się w obozie w Kozielsku w czasie, gdy ruszyły przygotowania do transportów. Nadzorował na stacji Gniazdowo rozładowywanie transportów przybywających tam z obozów w Kozielsku oraz Ostaszkowie i przewożenie jeńców bezpośrednio do lasu katyńskiego pod kule egzekutorów. Zwykle stał na środku placu, z rękami w kieszeniach obszernego płaszcza i w milczeniu spalał kolejne papierosy. Z pewnością miał dużą władzę, ponieważ pewnego dnia nagle wszedł do jednego z wagonów, wywołał nazwisko Stanisława Swianiewicza (1899-1997), polskiego uczonego, profesora ekonomii, prawnika, pisarza i sowietologa i wydzielił go z transportu śmierci. Uratowany Polak do końca swoich dni nie poznał zasad dialektycznych decyzji NKWD. Sowieci dokonując zbrodni katyńskiej darowali życie 395 polskim jeńcom. Nie wiadomo, jaki był prawdziwy powód.

W 1993 r. Dmitrij Tokariew, były szef Zarządu NKWD obwodu kalinińskiego, zeznał, że w likwidacji wiosną 1940 r. ponad 20 tysięcy polskich jeńców wojennych brało ogółem udział 125 funkcjonariuszy NKWD. Jego zeznanie potwierdza treść rozkazu numer 001365 wydanego przez Ławrentija Berię, ludowego komisarza bezpieczeństwa ZSRR, po zakończeniu operacji katyńskiej, na mocy którego taka właśnie liczba funkcjonariuszy została nagrodzona „za pomyślne wykonanie zadań specjalnych”.

Głównymi egzekutorami byli funkcjonariusze z Moskwy - Wasilij Błochin, Nikołaj Siniegubow i Michaił Kriwienko. Dowodził Błochin, który woził ze sobą walizkę pełną niemieckich pistoletów Walther PP, codziennie rano sprawdzając ich stan techniczny. Mówi Tokariew: „Już pierwszego dnia zobaczyłem całą tę grozę. Błochin włożył swoją odzież specjalną: brązową skórzaną czapkę, długi skórzany brązowy fartuch i skórzane brązowe rękawice do łokci, po czym zarepetował pistolet. Wyszedłem z pomieszczenia”.

Likwidacja elity

Majorowi Wasilijowi Błochinowi, który rolę super cyngla sowieckich tajnych służb pełnił od roku 1924, przypisuje się osobistą likwidację od 10 do 15 tysięcy osób. Oprawca zmarł w 1955 r. w Moskwie oficjalnie na atak serca. Jednak według Dmitrija Tokariewa popełnił samobójstwo po odebraniu mu rok wcześniej postanowieniem Rady Ministrów ZSRR stopnia generała „jako osobie, która zdyskredytowała się w czasie pracy w organach i niegodna jest zaszczytnego stopnia generalskiego”.

Dokonując mordu zwanego katyńskim Sowieci pozbyli się ogromnej liczby nauczycieli, lekarzy, przemysłowców, inżynierów, humanistów, pisarzy, uczonych, a także wielu zawodowych oficerów – elit zdolnych do odbudowy państwa. W rękach NKWD znaleźli się ludzie stanowiący zagrożenie dla realizacji planów Stalina podboju Polski, zdecydowani przeciwstawić się aneksji kraju przez Moskwę i doświadczeni w konspiracji. Ponad połowę ofiar stanowili zmobilizowani oficerowie rezerwy. Po wojnie Sowieci usiłowali obciążyć winą za zbrodnię Niemców, ale Trybunał Norymberski nie przyjął spreparowanych dowodów i zdjął sprawę Katynia z wokandy.

W latach dziewięćdziesiątych Generalna Wojskowa Prokuratura Federacji Rosyjskiej wszczęła postępowanie w sprawie zbrodni katyńskiej (Ugołownoje dieło nr 159), czyli "Sprawa karna/kryminalna nr 159", jednak pomimo zgromadzenia obszernego materiału dowodowego w okresie prezydentury Borysa Jelcyna, decyzją jego następcy Władimira Putina zostało ono zamknięte bez żadnej konkluzji. Według Kremla, masowy mord w Katyniu nie był ani zbrodnią przeciwko ludzkości, ani przestępstwem, które określa się jako represję stalinowską czy ludobójstwo. Oznacza to ni mniej, ni więcej, że zdaniem Moskwy – żadnego mordu w Katyniu nie było.

Wróć