Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Jezioro Zgorzała nadal wysycha

27-05-2020 22:08 | Autor: Bogusław Lasocki
Bezśnieżna zima, praktycznie będąca gładkim przejściem pomiędzy jesienią a przedwiośniem, stała się bardzo przykrą niespodzianką dla całej przyrody, wysuszonej po lecie i jesieni ze znikomą ilością opadów. To przecież zimowe śniegi mają zaopatrzyć ziemię w wodę, wystarczającą nawet na znaczną część wiosny. Również wiele bezdopływowych stawów i jezior czerpie wodę z opadów zimowych. Właśnie w takiej sytuacji jest największe ursynowskie jezioro Zgorzała, drugi (potencjalnie - gdy jest woda) po Jeziorku Czerniakowskim zbiornik naturalny w obrębie Warszawy.

Zgorzała jest ursynowską perełką jako jezioro wytopiskowe o pochodzeniu polodowcowym. Obecnie powierzchnia zbiornika stanowi zaledwie 15% pierwotnej powierzchni z okresu przedwojennego, kiedy jezioro to było największym w Warszawie. Współczesna misa jeziora obejmuje powierzchnię około 17 ha, jednak z powodu nadmiernego osuszenia oraz stałego obniżania się wód gruntowych, w okresie braku opadów zasób wody redukuje się do dwóch oczek wodnych w południowo-wschodniej części dawnego obrysu zbiornika (niegdyś najgłębszej). Natomiast w części północno-zachodniej pozostałością są dwa małe stawy, łącznik pomiędzy nimi oraz tereny podmokłe. Jednak po wiosennych roztopach czy okresach intensywnych opadów, teren wypełnia się wodą, w pełni zasługując na nazwę jeziora. Należy pamiętać, że pomimo najczęściej stosunkowo niewielkiej powierzchni stawów, miejsce pierwotnej misy jeziora pełni ważną rolę retencyjną, odbierając wody z wiosennych roztopów oraz intensywnych opadów atmosferycznych. Obecną powierzchnię jeziora szacuje się na 3 ha, jednak jest ona bardzo zmienna.

Historia jeziora w latach ostatnich była bardzo dramatyczna. Po bezmyślnym zasypywaniu przed kilkunastu laty części jeziora gruzem i ziemią, skutkującym później częstymi podtopieniami pobliskich terenów, w 2011 roku podjęto prace rekultywacyjne jeziora, ukończone w 2014 roku. Koszt rekultywacji wyniósł blisko 8,3 mln zł. Pobliskie tereny pokryły się zielenią, stopniowo zaczęły wracać ptaki, których naliczono ponad 70 gatunków.

Pasmo szczęśliwych działań uzyskało swój szczyt w 2017 roku, gdy z inicjatywy społeczniczek Marzeny Zientary i Agnieszki Klein z Zielonego Ursynowa zostały przygotowane zwycięskie projekty, finansowane z ówczesnego Budżetu Partycypacyjnego. Projekty te to: „Spacerkiem wokół Jeziora Zgorzała”, „Park i miejsce wypoczynku nad Jeziorem Zgorzała” oraz "Siłownia przy Jeziorze Zgorzała".

Przez jakiś czas wydawało się, że jezioro zostanie uratowane. Po rekultywacji nabrało nowego blasku. Wybudowano kilka pomostów, na brzegu pojawiły się kosze, ławki, nowe nasadzenia roślinne.

Okolice jeziora naprawdę wypiękniały. Korzystało i nadal korzysta z powstałej infrastruktury mnóstwo ludzi, przyjeżdżają zwłaszcza w weekendy całe rodziny z dziećmi, nawet z odległych dzielnic Warszawy. Jednak jak wszystko, co jest wybudowane, zarówno otoczenie jeziora, jak i sam zbiornik, wymaga pielęgnowania. W tej chwili cały teren na obrzeżach jeziora, gdzie ustawione są stanowiska ze stołami plenerowymi, ławki oraz posadzono drzewa – zarośnięty jest trawą. W ubiegłym roku był mocno zaniedbany, trawa i chwasty urosły po pas, ale jesienią wszystko zostało uporządkowane. Zresztą wysoka już obecnie trawa pełni nawet pożyteczne funkcje, chroniąc trochę grunt przed wysychaniem w okresie suszy. Tym bardziej, że już kilka drzew spośród ostatnich nasadzeń uschło. Jednak to jeszcze pół biedy. Dramaty dzieją się z samym jeziorem. Zgorzała wysycha.

Zbiornik południowy wyschnięty jest obecnie w ponad połowie powierzchni, a reszta to nadal spora, ale praktycznie płytka kałuża, kilkudziesięciocentymetrowej głębokości. Miejsce, które jeszcze rok temu było środkiem jeziora odległym kilkadziesiąt metrów od brzegu, obecnie jest piaszczystą łachą, na której można oglądać niegdysiejsze dno jeziora bez ryzyka przemoczenia butów. Bliżej brzegu spękane, wysuszone błoto zmieszane z piachem, tworzy dosyć niespotykaną u nas scenerię.

Nie lepsza sytuacja jest w przypadku zbiornika północnego. Część od południowej strony grobli, mająca zwykle ponad metrowy poziom wody, wyschła prawie całkowicie i jest zarośnięta trzciną do poziomu drewnianego pomostu. Jeszcze niedawno pomost ten był wykorzystywany do cumowania kajaków. Dopiero znacznie dalej, w jakby dołku, pozostał kilkudziesięciometrowej średnicy staw i kanał biegnący na północ w kierunku kamiennych ścianek, zanurzonych w wodzie od strony ul. Kórnickiej. Patrząc pobieżnie, powierzchnia wody w tym akwenie jest nadal spora. Jednak niepokoją dwa elementy. Jest bardzo płytko, zaledwie 20 - 30 centymetrów. Najbardziej niepokoi niesamowicie rozwinięta roślinność wodna i chyba, co gorsze, zarastanie powierzchni wody żółtymi, mazistymi glonami. W tej chwili zajęta jest ponad połowa powierzchni wody. Jest chłodno, noce i ranki są zimne, co nie sprzyja roślinności wodnej. Jednak gdy wkrótce się ociepli i przyjdzie pora całkowicie bezdeszczowa, może zacząć się dramat, którego przedsmak odczuliśmy jesienią ubiegłego roku. Brak deszczu to nie tylko niedostatek wody, ale również brak możliwości jej napowietrzania na potrzeby żyjących tam wodnych zwierząt, zwłaszcza ryb. Glony i roślinność, szczególnie obumarła sprzyjają powstawaniu przyduchy letniej, objawiającej się brakiem w wodzie rozpuszczonego tlenu i stanowiącej śmiertelne zagrożenie dla całego środowiska.

Co będzie dalej? Na suszę nie ma metody, więc skomplikowana hydrologia całej okolicy ma decydujący wpływ na obraz stosunków wodnych, również na poziom wody w jeziorze. Stan jeziora bardzo niepokoi zarówno władze dzielnicy, jak i mieszkańców całego – nie tylko Zielonego – Ursynowa. Problem polega na tym, że jezioro nie jest majątkiem publicznym, lecz własnością wspólnoty, co bardzo ogranicza możliwości pomocy ze strony Urzędu Dzielnicy. Zwraca na tę sytuację na Facebooku Zielonego Ursynowa internauta Michał: "Największym problemem jest brak woli wspólnoty wodno-gruntowej, by porozumieć się z dzielnicą". Poza tym, wobec braku dopływów, dodatkową trudność stwarza niefrasobliwość okolicznych mieszkańców. Zwraca uwagę na to internautka Anna: "Jedna z posesji obok stworzyła sobie zbiornik, metr może półtora metra poniżej poziomu Zgorzały. Inna posesja natomiast ma zainstalowaną pompę głębinową i wyciąga wodę do zraszacza, pięęękny trawnik mają, aż zieleń kłuje w oczy. Więc nic dziwnego, że i to przyczynia sie do wysychania. Straszne,  widzieliśmy wczoraj, przy okazji wieszania budek lęgowych".

Może jakieś rozwiązania by się znalazły, na co zwraca uwagę internauta Michał: "Kilka lat temu jezioro wyschło tak (strona północno-wschodnia), że zaczęło trawą zarastać. Moim zdaniem, ono jest zbyt płytkie. W trakcie rewitalizacji za mało je pogłębiono. Z 1-1,5m i byłoby idealnie. Oczywiście zależy, czy się dało np. z uwagi na naruszenie warstw nieprzepuszczalnych itp.".

To wszystko skomplikowane problemy zarówno właścicielskie, jak i inwestycyjne. Na dziś chyba nie do ruszenia, choćby ze względu na trwającą epidemię i pustki w kasie miasta. Jednak o tym jeziorze trzeba pamiętać, gdyż jest ono nie tylko przyrodniczą perełką Ursynowa, ale pełni również ważne funkcje ochronne. Zwraca na to uwagę w swoim wpisie fejsbukowym zastępca burmistrza Ursynowa Bartosz Dominiak: "... Warto przypomnieć, że Jezioro Zgorzała to przede wszystkim zbiornik retencyjny, którego celem jest zabezpieczanie okolicznych posesji przed podtopieniami w trakcie nawalnych deszczy. I jezioro spełnia ten cel. Dlatego Urząd Dzielnicy dwa razy w roku kosi wybrzeże zbiornika. Urząd opróżnia również kosze tam rozmieszczone oraz opiekuje się placem zabaw (obecnie nieczynnym), siłownią plenerową (nieczynną) i boiskiem (już czynne zgodnie z wytycznymi). Oczywiście, nie należy lekceważyć wysychania tego jeziora, bo taka sytuacja miała miejsce i w ubiegłym roku, i w tym może się powtórzyć. Przyczyną nie są zaniedbania władz dzielnicy, ale zachowania ludzi na całym świecie w ostatnich 150 latach. Ta przyczyna to zmiany klimatyczne. Albo wszyscy się za nie weźmiemy, albo takich wysychających zbiorników będzie więcej". No, może nie szukajmy winnych tylko gdzieś na całym świecie, ale również w bliżej nas, tu i teraz. Łatwiej będzie znaleźć jakieś racjonalne rozwiązanie. I nie dajmy Zgorzale umrzeć.

Wróć