Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Jest źle, będzie jeszcze gorzej...

28-03-2018 22:30 | Autor: Tadeusz Porębski
Jak żyć w kraju, w którym poparcie społeczne dla tak zwanej elity politycznej sięga zaledwie kilkunastu procent? Kraju, gdzie polityk stał się synonimem nawiedzonego idioty, kłamcy i złodzieja. Jeśli zaufanie społeczne do klasy rządzącej spada niemalże do zera, można mówić o degradacji obowiązującego w państwie systemu politycznego. Przerażające jest to, że nic nie zapowiada zmian na lepsze.

Partii politycznych, które po 1989 r. brały udział w rządzeniu Polską, nie sposób zliczyć. Skompromitowany Kongres Liberalno – Demokratyczny, zwany partią aferałów, zgasł w niesławie, a jego przywódcy przylepili się do Unii Demokratycznej, która przepoczwarzyła się z kolei w Unię Wolności. Działacze zmarłych gwałtowną śmiercią różnych prawicowych kanap w obliczu zagrożenia politycznym niebytem zaprzestali niekończących się swarów i kłótni, połączyli siły i w 1997 r. wygrali wybory pod szyldem Akcja Wyborcza Solidarność. Dobrobyt obywateli budowali przez cztery lata wspólnie z wymienioną wyżej UW. Po zakończeniu kadencji oba te polityczne twory przestały istnieć.

Lewicowa z nazwy Socjaldemokracja dla Rzeczpospolitej (SdRP) zmieniła nazwę na Sojusz Lewicy Demokratycznej (SLD) i w 2001 r. z bardzo wysokim poparciem także dostąpiła zaszczytu rządzenia państwem. Sojusz miał za wspólników kanapową Unię Pracy i chłopów z PSL. Były to tak dobre rządy, że po czterech latach lewicowo – chłopska koalicja został odesłana przez wyborców do kąta, a sam SLD mógł pochwalić się poparciem w granicach 5 punktów procentowych. Powód? Nienotowany w krótkiej historii III RP wysyp afer i rozkwit nepotyzmu.

Były i smaczki. Poseł SLD Zdzisław Mamiński postanowił poprawić polsko – austriackie stosunki kulturalne i w sejmowej restauracji pozdrowił austriackiego dziennikarza gromkim okrzykiem „Heil Hitler!”. Straży Marszałkowskiej z trudem udało się odtransportować lewicowego poliglotę do jego pokoju w sejmowym hotelu. Natomiast poseł Samoobrony Marian Curyło strasznie przejął się sytuacją w irackich więzieniach i z mównicy sejmowej wygłosił mrożące krew w żyłach oświadczenie (zapis ze stenogramu posiedzenia): „Salem alejkum! Ślonek zjen ente eni sała, sała. Samoobrona gul, gul. Mister Belka, jala biet. Mówiłem po arabsku. Chciałem w ten sposób zwrócić uwagę na trudną sytuację w irackich więzieniach. Tam gwałcenie ludzi to norma. Więźniów związują za ręce, majtki w dół, pupy wypięte. I gwałcą.”

W 2005 r. Prawo i Sprawiedliwość przejęło władzę po skompromitowanym SLD bez żadnego wysiłku. Wystarczyło obiecać społeczeństwu rozprawę ze złodziejami i nową jakość w uprawianiu polityki. Miało być państwo tanie, solidarne i sprawiedliwe, w którym o objęciu stanowiska decydują kompetencje, a nie znajomości i legitymacja partyjna. Realizacji wyborczych obietnic strzegła koalicja złożona z ideologicznych hunwejbinów PiS, powszechnie znanych z wielkiej uczciwości działaczy Samoobrony oraz wyróżniających się wyjątkowo nowoczesnym patrzeniem na świat polityków Ligi Polskich Rodzin. Wiadomo jak to się wszystko skończyło.

W sierpniu 2007 r. Jarosław Kaczyński wygłosił historyczne orędzie do narodu, w którym poinformował o zerwaniu przez PiS koalicji z LPR i Samoobroną. Rozwiązanie Sejmu miało być korzystne m. in. dlatego, że PKW odrzuciła sprawozdanie finansowe partii z 2006 r. i PiS groziła utrata kilkudziesięciu milionów zł. Partia mogła odwołać się do Sądu Najwyższego, ale wówczas SN był niezależny i istniało ryzyko przegranej. Gdyby tak się stało PiS nie miałoby funduszy na statutową działalność. Nowe wybory anulowałyby karę. Ówczesny lider LRP Roman Giertych darł się z sejmowej mównicy: "Postanowiliście pójść na wybory dlatego, że PKW odrzuciła wasze sprawozdanie i straciliście 65 mln zł. Postanowiliście zaryzykować władzę dla kasy!".

Jesienią 2007 r. odbyły się przyspieszone wybory. Ze strachu przed odrzuceniem SLD wystartował pod szyldem Lewica i Demokraci. Początkowo była to koalicja na wybory samorządowe, jednak w związku z niezłym wynikiem postanowiono powalczyć także w wyborach parlamentarnych. Wybory w 2007 r. to ogromny sukces PO (ponad 40 proc. poparcia). Był to efekt obywatelskiego sprzeciwu po dwuletnich rządach PiS. Zanotowano największą w historii frekwencję (53,9 proc.). Koalicja LiD uzyskała 13,1 proc. poparcia zdobywając 53 mandaty w Sejmie i wspólnie z PiS zasiadła w ławach opozycji. Obrotowi chłopi z PSL nie dali się zatopić. Porozumieli się ze zwycięską PO i weszli do koalicji rządzącej Polską. Premierem została wschodząca gwiazda polskiej polityki Donald Tusk.

Miało być pięknie. Realizowane hasła wyborcze to "Rządzi PiS a Polakom wstyd", "By żyło się lepiej. Wszystkim!", "Polska zasługuje na cud gospodarczy" autorstwa PO i "PSL = NORMALNIE" oraz "Porozumienie Służy Ludziom" autorstwa partii chłopów żywiących nas i broniących. Pod ośmioletnimi rządami PO i PSL Polska stała się krajem tanim, ponieważ liczbę ministerstw i urzędników ograniczono do minimum. Zgodnie z obietnicami polityków PO zlikwidowano niepotrzebny Senat. Rząd pochylił się nad losem emerytów, nauczycieli, pielęgniarek i innych nędzarzy, by ulżyć ich losowi.

Politycy PO starali się jak mogli pomagać ludziom. W rządzonej przez Hannę Gronkiewicz – Waltz Warszawie wielką estymą pani prezydent cieszy się Joanna Fabisiak, posłanka na Sejm PO. Ostatnio została wykluczona z klubu, kiedy zagłosowała za odrzuceniem projektu ustawy liberalizującej aborcję. Moi szpiedzy w PO informują poufnie, że to ona namaściła swego czasu na burmistrza Zbigniewa Dubiela, kolegę z dawnych lat, z którym wspólnie działała w Międzyparafialnym Komitecie Wyborczym. Parafianka Fabisiak nie lubi odmieńców, dlatego przed laty wypłoszyła z Warszawy Michaela Jacksona, który chciał w stolicy zainwestować kilka milionów dolców i wybudować Disneyland. Miał ich wówczas sporo na koncie. Przeforsowała swój autorski pomysł urządzenia nad Wisłą Rodzinnego Parku Rozrywki. Oczywiście obiekt nigdy nie powstał.

Mimo bardzo prospołecznej polityki Platformy i powstaniu nad Wisłą opływającej w miód i mleko "zielonej wyspy" niewdzięczny lud pogonił liberalno – chłopską koalicję. Ostatnie wybory to ogromny sukces PiS (37,6 proc. poparcia). Był to efekt obywatelskiego sprzeciwu po ośmioletnich rządach PO i jej chłopskiego koalicjanta (chyba podobne zdanie napisałem wyżej). Teraz to dopiero Polska będzie kwitnąć. Z miejsca okazało się, że największym szacunkiem rządu cieszą się przedstawiciele władzy sądowniczej, szczególnie sędziowie Trybunału Konstytucyjnego. Mniejszym lekarze, bo strajkują, a nie powinni. Rząd bezzasadność lekarskich protestów uzasadnia nadzwyczaj logicznie – czy ktokolwiek zna lekarza klepiącego biedę?

Sprawiedliwie też jest. Kto nie posiada legitymacji partyjnej PiS bądź rekomendacji tej partii może tylko pomarzyć o dobrej posadzie. Nie można przecież powierzać odpowiedzialnych funkcji ludziom nieznajomym i niesprawdzonym! Tego rodzaju polityka kadrowa jest przejawem wielkiej troski o losy państwa. Dlatego ujawnianie przez wścibskich pismaków tysięcy przypadków zatrudniania na odpowiedzialnych posadach potomstwa, rodzeństwa, pociotków i nieudaczników z partyjnego nadania jest niczym innym jak sypaniem piasku w sprawnie działające tryby i trybiki władzy.

Polska scena polityczna to zbiór tych samych od lat, w większości żałosnych i mocno już zgranych postaci, co pewien czas zmieniających polityczne barwy. Narzekamy na brak jakości w polityce i intensywnie poszukujemy jej... głosując ciągle na tych samych ludzi, dając im władzę. Oddając na nich swój głos zapominamy, że nie można oczekiwać jakości od osób, których dotychczasowa działalność polityczna stała pod znakiem absolutnego braku jakości.

Wesołych Świąt w kraju powszechnego szczęścia, dobrobytu i dostępnej dla wszystkich obfitości!!!

Wróć