Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Jak uwierzyć w anioły, gdy same diabły wokół?

04-10-2023 21:09 | Autor: Tadeusz Porębski
Po prawie dwutygodniowym urlopie w uzdrowisku, spędzonym bez telewizji i mediów – w całkowitym spokoju i na całkowitym luzie – trudno wrócić do rzeczywistości. W tym roku przedwyborczy bój osiągnął poziom nienotowany w historii polskiej demokracji. Mam podejrzenia graniczące z pewnością, że gdyby Polacy mieli swobodny dostęp do broni palnej – jak na przykład w USA, gdzie strzelaniny są już zjawiskiem codziennym – krew lałaby się równie często. Poziom agresji w debacie publicznej osiągnął apogeum. Wzajemne oskarżenia o zdradę narodową i wyprzedaż narodowego majątku, o nieudolność, nepotyzm i złodziejstwo można porównać do obszczekiwania się rozwścieczonych psów toczących ślinę z pysków. Na naszych oczach dokonuje się ostateczny, przerażający w swoim wymiarze, podział polskiego społeczeństwa.

Najgorsze jest to, że podziały, manipulacje i agresja to nie tylko polska specjalność (m. in. Trump z USA, Sanchez w Hiszpanii, Le Pen we Francji). Generalnie, świat schodzi na psy, zwyrodniały wszystkie dawne wartości – moralne i artystyczne. Nie poznaję ani dzisiejszego świata, ani dzisiejszej Polski. Kłamstwo stało się tak powszechne, że polski przeciętniak nie jest w stanie odróżnić wciskanej mu przez media lewizny od prawdy. Doszliśmy do sytuacji komicznej, pojawiły się bowiem fakty „autentyczne” i nieautentyczne. Manipuluje się bowiem faktami w tak sprytny sposób, że zwykły Kowalski po prostu głupieje.

Non stop działa w mediach tzw. percepcja podprogowa – zmora naszych czasów. Jest to oddziaływanie na naszą psychikę informacjami bez świadomości spostrzegania przez mózg tych wiadomości. Bodźce wzrokowe lub słuchowe trwają zbyt krótko, by mogły zostać świadomie zarejestrowane. Za pomocą tego narzędzia można manipulować człowiekiem na każdym obszarze – reklamowym, biznesowym czy politycznym. Dobrym przykładem są reklamy suplementów diety wciskane nam na każdym telewizyjnym kanale, o każdej porze dnia i nocy.

Wartość rynku suplementów diety na świecie szacuje się dzisiaj na grubo ponad100 mld dolarów. Natomiast z raportu PMR ((z ang. Private Mobile Radio) wynika, że wartość rynku suplementów diety w Polsce w 2022 r. wyniosła 7,7 miliarda złotych, a nominalna dynamika wzrostu to 14 procent. Czym różni się suplement diety od produktu medycznego, czyli leku? Tym, że leki są pod ścisłym nadzorem organów państwa. Zanim trafią do sprzedaży, muszą być zatwierdzone przez Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych i skontrolowane przez inspekcję farmaceutyczną. Suplementy natomiast mają również postać tabletek, kapsułek lub syropów i przypominają leki, ale nimi nie są. Czemu nie są? Ponieważ leki produkuje się z surowców jakości farmaceutycznej, natomiast suplementy z surowców jakości spożywczej. Na opakowaniu i w ulotce suplementu można zamieścić wszystko, nawet informację, że są tam drobiny złota, ale nie można być pewnym, iż tak faktycznie jest, ponieważ odkąd suplementy diety wprowadzono na polski rynek, są one poza wszelką kontrolą.

Inny przykład manipulacji, tym razem politycznej. Wychodzi do kamer pan premier polskiego rządu, człek wszechstronnie wykształcony i objawia, że ceny paliw w Polsce są najniższe w UE, więc lud powinien się cieszyć i w podzięce całować rządzących po rękach, a może nawet po tyłkach. Tymczasem mamy do czynienia z klasycznym humbugiem, obrażającym inteligencję średnio sprawnego umysłowo Polaka. Owszem, nominalnie ceny paliw w naszym kraju faktycznie są najniższe w UE, ale co z tego, skoro za średnią pensję możemy kupić mniej litrów benzyny niż większość mieszkańców Wspólnoty. Po przeliczeniu wychodzi na jaw ohydne kłamstwo i świadoma manipulacja, bo koszty zakupu paliwa w Polsce są nadal bardzo wysokie, zwłaszcza na tle miesięcznych zarobków w innych krajach Europy. Polska wśród 28 państw uwzględnionych w rankingu zajęła dwudzieste miejsce z wynikiem 715 litrów za przeciętną miesięczną pensję, więc z czego mamy się cieszyć? Z 20. miejsca na 28 państw? Zwycięzcą zestawienia została Szwajcaria (2980 litrów), a podium uzupełniły Luksemburg (2857 litrów) i Irlandia (1649 litrów), która jeszcze kilka lat temu była w głębokim kryzysie, ale po gruntownej reformie systemu podatkowego i finansów państwa oraz po odesłaniu do kąta tamtejszego Kościoła katolickiego stała się jednym z europejskich liderów.

Kolejne łgarstwo rządzących Polską to wysokość inflacji. „Ciesz się, motłochu, bo dzięki światłemu przewodnictwu prezesa NBP Adama Glapińskiego inflacja systematycznie spada, a będzie coraz lepiej”. Faktycznie, inflacja w Polsce spada, ale ciągle jest znacznie wyższa niż w innych krajach UE. Najnowsze dane Eurostatu pokazują, że wskaźnik HICP dla Polski wyniósł w lipcu 10,3 proc. W tym samym czasie średnia unijna była na poziomie 6,1 proc. Mamy wyższą inflację niż takie potęgi gospodarcze jak Bułgaria, Rumunia czy Litwa, więc rzeczywiście mamy się z czego cieszyć...

I ponownie ordynarna manipulacja – cztery pytania plebiscytowe, tak perfidnie skonstruowane, że nie sposób odpowiedzieć na nie przecząco. Ten – za przeproszeniem plebiscyt – ma podprowadzić Polaków do wyborczej decyzji, którą zgodnie z intencją Prezesa powinno być poparcie obozu rządowego. Po raz nie wiadomo który rządząca państwem ochlokracja obraża inteligencję nawet średnio rozgarniętego Polaka. Pomijam fakt, że plebiscyt narusza święte prawo zachowania anonimowości w głosowaniu, bo niewzięcie w nim udziału wiąże się ze złożeniem stosownego wpisu o odmowie pobrania karty plebiscytowej. Mnie, mieszkańca wielkiej metropolii, ani grzeje, ani ziębi, że obecni akurat w lokalu wyborcy, a przede wszystkim członkowie komisjiwyborczej dowiedzą się o mojej orientacji politycznej. Ale co z mieszkańcami małych miasteczek i wiosek? Odmowa przyjęcia karty to odium „wroga PiS, Zjednoczonej Prawicy i samego Prezesa”. Niewyobrażalna perfidia. Od kilku tygodni w necie krąży stare polskie przysłowie: „Nie ma większego tyrana, niż cham przebrany za pana”. Sarmaci powiadali, że nawet gdyby chama przebrać po pańsku, to i tak z daleka byłoby widać maskaradę. Zdradziłoby go m. in. plebejskie zachowanie.

Pan Janusz Kowalski przyjechał był jesienią zeszłego roku do Grudziądza. Odwiedził miejską elektrociepłownię, a następnie Pomorską Specjalną Strefę Ekonomiczną. Wiceminister rolnictwa obwieścił, jakimi surowcami miejska spółka ociepla m. in. domy mieszkańców. Raczył wytłumaczyć ludowi, że ciepłownia w Grudziądzu produkuje ciepło dla mieszkańców ze… słomy, co oznacza wzrost dochodów dla rolników! Przy okazji pochwalił się gruntowną znajomością rodzajów słomy: „I teraz zobaczmy, z czego produkuje się ciepło w Grudziądzu. Jest to słoma rzepakowa, jest to siano oraz słoma zbożowa. Z tego, szanowni państwo, produkowane jest między innymi ciepło ekologiczne – tutaj, w Grudziądzu. Szacunek” – tokował pan wiceminister. Wspaniały wywód i teza godna Nagrody Nobla. Ostatnio pan Kowalski jadowicie pokąsał PO i KO pisząc na Twitterze: „Nihil novi. Jak widać PO to idealne środowisko polityczne dla byłych sowieckich kolaborantów. Kolejny komunista z PZPR na listach Platformy Obywatelskiej. Był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Wstyd!”.

Chodziło mu o dziennikarza Bogusława Wołoszańskiego. O tym, że jego ugrupowanie osadziło w Trybunale Konstytucyjnym, najwyższym organie władzy sądowniczej w Polsce – a nie na jakiejś tam niewiele znaczącej liście wyborczej, byłego komunistycznego prokuratora, oskarżającego w czasach PRL działaczy opozycji, nie raczył wspomnieć. Bełkocący brednie towarzysz Szmaciak w nowym wydaniu? A może Kali z „W pustyni i w puszczy”, który uważał, że jak on ukradnie komuś krowę zrobi dobry uczynek, ale jak ktoś jemu buchnie zwierzę, będzie to grzech?

Kibicuję opozycji i życzę wygranych wyborów, bo towarzyszy Szmaciaków mieliśmy już u władzy dwukrotnie – za czasów PRL i obecnie od ośmiu lat. Nie wyszło to nam na dobre. Jednakowoż mam obawy jaka będzie Polska po ewentualnym odsunięciu tzw. Zjednoczonej Prawicy od władzy. To może być czas rozliczeń, czyszczenia z ludzi PiS wszystkich instytucji państwowych oraz spółek skarbu państwa i – czego najbardziej się obawiam – czas zemsty, co byłoby fatalne dla kraju pogrążonego w totalnym chaosie. Czyli, odwrócone „Teraz, k…, my!”. Marzę we śnie, by liderzy opozycji (o ile zwyciężą w wyborach) poszli śladem Nelsona Mandeli, który po odsiedzeniu 27 lat (!) w ciężkim więzieniu na Robben Island wybaczył swoim ciemiężycielom i zaraz po objęciu urzędu prezydenta RPA rozpoczął proces pojednania. Czy jest w polskiej polityce ktoś pokroju Nelsona? „I have a dream, and I believe in Angels” – jak śpiewał zespół Abba.

Wróć