W trakcie licznych, bardzo niebezpiecznych podróży zdążył Pałkiewicz złapać malarię. A gdy był jeszcze w apogeum swoich podróżniczych wyczynów, postanowił nauczyć się sztuki przeżycia (survivalu). I to nie tylko tam, gdzie dzikie zwierzęta, gdzie trzęsienia ziemi, gdzie sztormy, gdzie ludożercy, ale i w wielkim mieście, które też można uznać za swoistą dżunglę, a już na pewno za wylęgarnię chorób.
No i ten doświadczony obieżyświat – od samego początku epidemii koronawirusa – nie próbuje się włóczyć nawet po Warszawie, tylko siedzi cięgiem w swoim żoliborskim lokum wraz z małżonką, wychodząc tylko raz na kilka dni do pobliskiego sklepu. Jacek i Linda, którzy pół życia spędzili we Włoszech i doskonale wiedzą, jak liczne grono ich znajomych wpędził do grobu koronawirus, doskonale wiedzą, jak niebezpieczna jest ta zaraza dla osób w starszym wieku. A przecież atakuje też coraz młodszych...
Powołuję się na opinię Pałkiewicza i sam staram się w miarę zachowywać ostrożność, utrzymywać dystans społeczny i nosić maseczkę tam, gdzie jest to naprawdę potrzebne. Oczywiście, wielu mądrali powie, że życie codzienne to nie jest bal maskowy i nie ma się co wygłupiać. Bogiem a prawdą jednakże – lepiej dmuchać nawet na zimne.
W skali światowej – uwzględniając liczbę zakażeń na 100 tysięcy mieszkańców – największa zachorowalność występuje w USA (1200), Brazylii (1000), Szwecji (800), Hiszpanii (600) i we Włoszech (400). W skali regionalnej najbardziej są dotknięte koronawirusem południe i zachód Stanów Zjednoczonych, blisko 60 procent kontynentu Ameryki Płd, Półwysep Arabski i cała Eurazja.
W Niemczech planuje się obowiązkowe badanie pod kątem Covid-19 każdego pasażera powracającego samolotem z zagranicy. Wszędzie widać bowiem przejawy lekceważenia wirusa, zwłaszcza przez ludzi młodych, którzy nawet nie chcą słyszeć o noszeniu maseczek i utrzymywaniu dystansu społecznego. Nasz dziennikarz Bogusław Lasocki dokumentuje takie zachowania młodzieży warszawskiej nad Wisłą. Podobnie jest jednak we wszystkich innych krajach Europy.
Rośnie liczba infekcji w Japonii, a w Chinach pojawiają się wciąż kolejne ogniska zarazy i musiano np. odciąć tam od świata 3,5-milionowe miasto Urumqi, które zostało już określone mianem nowego Wuhan. W Kolumbii na terenach prowincjonalnych do nieszczęścia wynikającego z epidemii dochodzi terroryzm wykorzystujących sytuacje uzbrojonych grup. W USA prezydent Donald Trump – z całą bezceremonialnością – kazał się wynosić wszystkim zagranicznym studentom, którzy z powodu koronawirusa mieliby kontynuować jesienią naukę tylko online. Muszą zatem wracać w rodzinne pielesze nawet sportowi stypendyści uniwersytetu Harvarda. W sumie ta grupa wypędzanych obejmuje milion osób. W tym niemało Polaków.
Słusznym akurat żądaniem Trumpa jest obowiązkowe noszenie maseczek przez Amerykanów. Jego zdaniem, ich zakładanie na twarz będzie nawet wyrazem patriotyzmu. Poprzednio uważał to za bezsens i zawracanie głowy...Dopiero 11 lipca sam pojawił się w maseczce, podkreślając jak taka ochrona jest potrzebna. No cóż, tylko w ostatnich dwóch tygodniach zaraziło się koronawirusem blisko 100 tysięcy obywateli USA. Najbardziej zagrożone są Floryda, Georgia, Teksas, Arizona i Kalifornia.
Dzielnie broni się przed epidemią, a właściwie pandemią Unia Europejska, którą tak lekceważąco nasz prezydent Andrzej Duda nazwał całkiem niedawno „wyimaginowaną wspólnotą, z której dla nas niewiele wynika”. Teraz okazuje się, że – jak zameldował w Sejmie po powrocie ze szczytu w Brukseli premier Mateusz Morawiecki – ta wyimaginowana wspólnota zapewni nam rekordowej wielkości fundusze na wsparcie gospodarki nadwerężonej pandemią. Nie wiem więc, kiedy nasi przedstawiciele władzy mówią coś serio, a kiedy po prostu żartują albo wprost kpią z czegoś, co jest dla Polski sprawą kluczową.
Gdy Andrzej Duda wypowiadał publicznie tak skandaliczną opinię, zdążył jeszcze dodać, że dopiero kiedy nasze sprawy zostaną rozwiązane, będziemy się zajmować sprawami europejskimi – „a na razie niech nas zostawią w spokoju i pozwolą nam naprawić Polskę, bo to jest najważniejsze” – podkreślił. No cóż, teraz to już nasi przedstawiciele władzy nie narzekają, widząc, że solidarność europejska to nie jest jakowaś mrzonka i że nie chodzi tu bynajmniej o wyimaginowaną wspólnotę, lecz o rzeczywisty związek państw, które potrafią wspólnie zapobiegać kryzysowi.
Mam nadzieję, że wobec niebezpieczeństwa, jakim jest epidemia, nie będzie już w Polsce jakichkolwiek rozgrywek politycznych, tylko wspólny wysiłek, żeby przeciwstawić się złu. O ile prezydent Trump – pewnie słusznie – przypisuje cała winę za rozprzestrzenienie zarazy Chińczykom, o tyle prezydent Duda zdradził niedawno w rozmowie telefonicznej z żartownisiami rosyjskimi, że nam to nanieśli koronawirusa Ukraińcy. Nie wiem, skąd akurat zaczerpnął taką wiedzę. Lepiej chyba byłoby, gdyby w celu wyrobienia sobie właściwych poglądów sięgnął do w pełni wiarygodnych źródeł.