Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Ignorantia iuris nocet, panie Muszyński...

20-04-2016 20:43 | Autor: Tadeusz Porębski
Kontrowersje związane ze zwrotem spadkobiercom byłych właścicieli stołecznych nieruchomości, znacjonalizowanych w październiku 1945 r. tzw. Dekretem Bieruta, to jedna wielka niekończąca się opowieść. Na rynku tym od 1989 r. panuje klasyczna gangsterka, uprawiana w majestacie prawa przez mających urzędowe umocowania cwaniaków. Polska jest jedynym krajem byłego bloku sowieckiego, zrzeszonym w UE, który nie posiada ustawy reprywatyzacyjnej w klarowny sposób regulującej kwestię roszczeń i zwrotów.

W Czechach ustawa zastrzega, że zwrot mienia w naturze nie może dotyczyć nieruchomości, które zostały już zabudowane, a reprywatyzacja na rzecz kościołów podlega znacznym ograniczeniom. Zastosowano równolegle kilka metod reprywatyzacji. W Bułgarii uchwalono w okresie 1991-1992 aż 6 ustaw reprywatyzacyjnych, które odrębnie dotyczą reprywatyzacji gruntów rolnych, sklepów, warsztatów, magazynów, pracowni i innych nieruchomości. Na Węgrzech ustawa reprywatyzacyjna nie przewiduje możliwości zwrotu majątku w naturze, nie istnieje też uprawnienie do oddawania majątku zamiennego.

Co jest na rzeczy, że polscy politycy, od lewa do prawa, przez ćwierć wieku czuli obrzydzenie do uchwalenia tak potrzebnego obywatelom i krajowi aktu prawnego? I chyba nadal czują odrazę, bo w przedstawionym po ostatnich wyborach parlamentarnych przez zwycięskie PiS katalogu obietnic nie ma, niestety, ani słowa o ustawie reprywatyzacyjnej . Przebąkuje się jedynie o jakichś ustawowych protezach, ale o ustawie jako całości omerta. To może być dowodem na to, że każda ekipa rządząca Polską po 1989 r. jest w jakiś sposób umoczona w brudne interesy reprywatyzacyjne, na których ustosunkowani cwaniacy zarabiają miliony. Brakuje mechanizmów administracyjno-prawnych, jak na przykład wprowadzenia obowiązku przelewania roszczeń na inną osobę fizyczną lub prawną wyłącznie w obecności notariusza oraz przyznania prawa pierwokupu gminom. To mogłoby w jakimś stopniu ograniczyć panujące bezprawie. Brak ustawy powoduje również lawinę skarg do Strasburga, który nalicza idące w miliony odszkodowania i kary.

Aż 12 publikacji na łamach Passy i stos zawiadomień do prokuratury o podejrzeniu przez urzędników stołecznego BGN przestępstwa z art. 231 kk w sprawie decyzji z maja 2014 r. o zwrocie atrakcyjnej nieruchomości przy ul. Narbutta 60 spadkobiercom byłych właścicieli przyniosło oczekiwany efekt. Wykonanie decyzji zostało wstrzymane i lokatorzy 10 mieszkań komunalnych znajdujących się w tym budynku na razie mogą spać spokojnie. Ostatnio w sprawie wypowiedziało się Biuro Kontroli i Audytu w Ministerstwie Sprawiedliwości. Resortowi kontrolerzy słusznie zauważyli, iż bezpośrednia ingerencja ministra w postępowanie administracyjne prowadzone przez organ samorządu terytorialnego jest niemożliwa. Jednak kolejne zdanie w piśmie z dnia 21.03.2016 r. świadczy o tym, że minister sprawiedliwości nie zamierza zamieść cuchnącej na odległość decyzji BGN pod dywan: "Z opisanej przez Pana sprawy wynika jednakże możliwość popełnienia przez właściwych urzędników przestępstwa z art. 231 kk. W związku z powyższym Pańskie pismo zostało przekazane do Prokuratury Krajowej... z wnioskiem o właściwe rozpatrzenie". 

Prokuratura Krajowa powinna także bacznie przyjrzeć się ostatniej aferze związanej z próbą przejęcia przez  masowo skupującego w stolicy roszczenia reprywatyzacyjne Macieja Marcinkowskiego boiska przy Liceum im. Zamojskiego przy ul. Foksal. Sam Marcinkowski działa w ramach prawa, korzystając z braku ustawy reprywatyzacyjnej, co nie jest działaniem przestępczym czy nielegalnym. Może jedynie dziwić łatwość, z jaką realizuje roszczenia w stołecznym ratuszu, a konkretnie w BGN. Przed 1945 r. teren przy ul. Foksal należał do spółki Robur. Dekretem Bieruta przejęło go państwo, urządzono tam boisko obok przedwojennej szkoły. Marcinkowski kilka lat temu odkupił roszczenia od mec. Andrzeja Muszyńskiego, który wszedł w ich posiadanie będąc ustanowionym przez sąd w Katowicach likwidatorem Roburu.

Bystry wzrok śledczych z Prokuratury Krajowej powinien skupić się w całości na urzędnikach stołecznego BGN, które odpowiada za reprywatyzację w Warszawie.  Dlaczego? Ponieważ w powyższej sprawie prawdopodobnie dopuścili się rażącego naruszenia art. art. 75-88a kpa, które zobowiązują urzędnika do rzetelnego przeprowadzenia postępowania dowodowego w sprawie, jak również art. 231 kk mówiącego o niedopełnieniu obowiązków i nadużyciu uprawnień przez funkcjonariusza publicznego. Stołeczne BGN nadzwyczaj szybko uznało roszczenie Marcinkowskiego do boiska szkolnego przy Foksal. Pod pozorem chronienia szkolnej placówki przed przejęciem przez prywatnego właściciela BGN zaproponowało Marcinkowskiemu sam miód – w zamian za boisko miał otrzymać działki na pl. Defilad i jeszcze jedną nieruchomość, ale w uchwale "zapomniano" sprecyzować, o którą chodzi. Prasa pisała, że proponowane Marcinkowskiemu działki zamienne mają wartość 31 milionów złotych. Projekt stosownej uchwały równie szybko trafił do Rady Warszawy zdominowanej przez PO. Pilotował ją sam dyrektor BGN Marcin Bajko, który poganiał radnych, strasząc, że "grozi nam utrata boiska, ponieważ jego zwrot jest już na etapie końcowym". Radni w lipcu 2014 r. "klepnęli" uchwałę.   

Aliści okazało się, że na stronach Ministerstwa Finansów widnieje informacja, iż za rzeczony teren przy Foksal zostało już wypłacone odszkodowanie. Otrzymał je w ramach tzw. ustaw indemnizacyjnych jeden z właścicieli spółki Robur, obywatel USA, który posiadał blisko 56 proc. udziałów w spółce. Ministerstwo Finansów sprawdza kolejną osobę, która dysponowała 20 proc. udziałów. Trop wiedzie do Francji i należy zbadać, czy również ta osoba otrzymała odszkodowanie. Jeśli tak, prokuratura będzie miała podstawę do postawienia urzędnikowi(om) BGN zarzutu z art. 231 kk. Mecenas Muszyński mimo wszystko upiera się, że grunt przy Foksal miasto musi zwrócić, ponieważ roszczenia do niego miał Robur, a nie jego współwłaściciele. O wypłaconym odszkodowaniu wszechwiedzący mecenas nie wiedział.

Okazuje się, że pan Marcinkowski miał dostać od miasta w majestacie prawa superatrakcyjne działki na pl. Defilad wycenione na ponad 16 mln zł oraz wskazaną przez siebie działkę przy pomniku Kopernika (26 mln zł). Dziś jest tam parking, przed wojną stał pałac Karasia. Biznesmen miał zapłacić miastu 11 mln zł różnicy wartości gruntów. Czy ten niebywale korzystny dla niego, a fatalny dla miasta deal wyjdzie? Któż to wie, wszak w mieście stołecznym Warszawa wszystko jest możliwe. Patrząc na to, co dzieje się z reprywatyzacją w Warszawie, jako rzecz miłą dla mojego ucha przyjąłem wiadomość o wstrzymaniu przez ministra skarbu 200 mln zł na spłatę przez miasto reprywatyzacyjnych roszczeń. Stołeczny ratusz natychmiast podniósł wrzask, ale prawda jest taka, że ten, kto daje kasę, ma prawo sprawdzić, w jaki sposób jest ona wydawana. Przede wszystkim, czy rozpatrywanie i wypłacanie roszczeń odbywa się w kolejności ich składania, czy też są podmioty (osoby) uprzywilejowane, którym udaje się "przeskakiwać" kolejkę do wypłat. 

 W krakowskim magistracie został powołany specjalny referat, który sprawdza stan prawny kamienic. Jego pracownicy wykonali iście detektywistyczną robotę przeprowadzając ponad 1000 postępowań. Ale było warto. Kraków zdobył wykaz nieruchomości, za które Polska wypłaciła odszkodowania zachodnim rządom i dzięki temu udało się przejąć na rzecz miasta 72 kamienice lub udziały w nich. To majątek wart setki milionów złotych. Dlaczego podobnego referatu nie powołano w stolicy, która finansowo chwieje się pod naporem roszczeń? To pytanie do pani Hanny Gronkiewicz - Waltz. Czemu Polska jest jedynym krajem w UE bez ustawy reprywatyzacyjnej? To z kolei pytanie należy adresować do panów Mazowieckiego, Balcerowicza, Pawlaka, Millera, Buzka, Tuska i do pani Kopacz. A kiedy doczekamy się ustawy definitywnie likwidującej gangsterkę na rynku nieruchomości? W tej sprawie oczekujemy pilnej odpowiedzi już od pana Jarosława Kaczyńskiego.

Wróć