Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Giną zasoby przyrodnicze Ursynowa

20-02-2019 21:03 | Autor: Bogusław Lasocki
Ursynów, wraz ze swoimi "dzielnicami", dla wielu osób, zwłaszcza tam nie mieszkających to wielkie, ponad 150-tysięczne miasto, charakteryzujące się skoncentrowaną zabudową mieszkalną. Wiele osób słyszało o jakichś parkach i innych terenach zielonych, jak na przykład Las Kabacki, ale o istnieniu i możliwości wykorzystania do celów rekreacyjnych ursynowskich zasobów wodnych wie niewiele osób.

Ursynowskie jeziora i stawy

Ursynów, a zwłaszcza jego obrzeża, jest prawie wielkomiejskim pojezierzem. Nie są to wielkie zbiorniki wodne, raczej małe jeziora (największe to Zgorzała o powierzchni ponad 3 ha ) lub różnorodne stawy, ale za to jest ich blisko trzydzieści. Większość z nich to tak zwane jeziora wytopiskowe o pochodzeniu polodowcowym. Powstały w zagłębieniach utworzonych po wytopieniu się brył martwego lodu, klinów lodowych lub soczewek lodu gruntowego.

Perełką ursynowską jest jezioro Zgorzała, które po rekultywacji nabrało nowego blasku. Wybudowano pomost, na brzegu pojawiły się kosze, ławki, nowe nasadzenia roślinne. Obecnie powierzchnia zbiornika stanowi zaledwie 15% pierwotnej powierzchni z okresu przedwojennego, kiedy jezioro to było największym w Warszawie. Współczesna misa jeziora obejmuje powierzchnię ok. 17 ha, jednak z powodu nadmiernego osuszenia oraz stałego obniżania się wód gruntowych, w okresie braku opadów zasób wody redukuje się do dwóch oczek w południowo-wschodniej części dawnego obrysu zbiornika (niegdyś najgłębszej). Natomiast w części północno-zachodniej pozostałością są dwa bardzo małe stawy oraz tereny podmokłe. Jednak po wiosennych roztopach czy okresach intensywnych opadów, teren wypełnia się wodą, w pełni zasługując na nazwę jeziora. Należy pamiętać, że pomimo najczęściej stosunkowo niewielkiej powierzchni stawów, miejsce pierwotnej misy jeziora pełni ważną rolę retencyjną, odbierając wody z wiosennych roztopów oraz intensywnych opadów atmosferycznych.

Każdy ze stawów czy jeziorek ursynowskich ma swoją specyfikę i na ogół unikatowe walory. Jezioro Imielińskie to najstarszy polodowcowy zbiornik wodny w Warszawie, liczący około 200 tys. lat. Trzy moczydłowskie stawy, również ten najmniejszy na terenie osiedla mieszkaniowego, to cenne tereny lęgowe płazów wodnych. Stawy Czyste, Pozytywka, Wąsal, Zabłockiego czy Stawy Berensewicza to również siedliska licznych gatunków ptaków, niewątpliwie zasługujące na status terenów chronionych. Pełnią również ważną funkcję retencyjną i objęte zostały realizowanym na Ursynowie od 1998 r. programem tzw. małej retencji, polegającym na ich rekultywowaniu. Walory tych zbiorników wodnych, znajdujących się w obrębie lub bezpośredniej bliskości gęstej zabudowy, są wyjątkowe i zasługują na odrębne opracowanie. Niestety, istnienie ursynowskiego pojezierza jest coraz bardziej zagrożone.

Woda nawet w grobie

Wycinka 320 drzew, jaką w ubiegłym roku przeprowadził Polkomtel SA, choć została dokonana na należącej do firmy działce przy zbiegu ul. Baletowej i Puławskiej, odbiła się szerokim echem nie tylko w lokalnych mediach ursynowskich, ale również w prasie o zasięgu ogólnopolskim. Inwestor planujący w tym miejscu budowę biurowców posiadał wszystkie wymagane zezwolenia, w tym również z Urzędu Dzielnicy Ursynów. Wycinka drzew przypomniała o innym akcie dewastacji przyrodniczej, jakim jest zaplanowane zasypanie (podobno tylko częściowe) Stawu Głębokiego, zlokalizowanego na tej samej działce.

Wątek Stawu Głębokiego stał się jednym z tematów posiedzenia Komisji Architektury i Ochrony Środowiska Rady Dzielnicy, odbytego 13 lutego, gdy informację o zasypaniu części stawu za pośrednictwem radnego Leszka Lenarczyka przekazali okoliczni mieszkańcy. Niestety, pomimo zaproszenia, przedstawiciel inwestora Polkomtel SA na posiedzenie nie przybył.

– Pan radny Leszek Lenarczyk zwrócił się ok. 2 tygodnie temu do Urzędu z informacją, że zdaniem jego i okolicznych mieszkańców dzieje się coś nieprawidłowego – mówił obecny na posiedzeniu zastępca burmistrza Bartosz Dominiak. – Zbadaliśmy ten temat i przekazaliśmy sprawę do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Pismo poszło z datą 5 lutego i czekamy na odpowiedź. Oprócz warunków zabudowy i pozwolenia na budowę są jeszcze dwa dokumenty wydane przez m. st. Warszawę, a konkretnie przez Biuro Ochrony Środowiska i ówczesnego geologa powiatowego – dwa pozwolenia wodno-prawne, dotyczące tego co się dzieje ze Stawem Głębokim. Z analizy uzasadnienia do tych pozwoleń wynika, że intencją inwestora było przesunięcie stawu, ponieważ utrudniał optymalną zabudowę działki. Stąd pojawiła się koncepcja zasypania 620 m stawu z jednej strony i wykopaniu z innej strony 670 metrów kwadratowych. Tam nic nie powiedziano na temat głębokości, poza tym, że objętość powinna się trochę powiększyć. I tyle wynika z tych pozwoleń wodno-prawnych – wyjaśniał wiceburmistrz Dominiak.

Z formalnego punktu widzenia wszystko wydaje się być w porządku. Nasuwa się jednak wątpliwość, co z roślinnością, co z fauną. W sytuacji tak dramatycznej interwencji logika podpowiada, że lepiej byłoby najpierw powiększyć zbiornik, przenieść roślinność tam, gdzie to możliwe, a dopiero potem zasypać zwolnioną część. Stało się inaczej.

– Naruszone zostały stosunki wodne – włączył się z sali mieszkaniec, pan Michał. Staw jest zasypany, nie ma dopływu, kanaliki są zasypane i będą wykopane nowe kanaliki… Staw jest na dzień dzisiejszy biologicznie zniszczony. To jest staw retencyjny, połączony z innymi stawkami dalej, ale one też są zasypywane. A my toniemy po prostu... – mówił poirytowany mieszkaniec.

Sprawa z inwestycją Polkomtela ciągnie się od 1999 r. Już wtedy tematem tym zajmował się ówczesny radny Leszek Lenarczyk.

– To dzieje się nie od dziś, bo jak wynika z dokumentów, może być zasypane 620 metrów, ale jak ja oceniam jest więcej zasypane – opowiadał Leszek Lenarczyk. – I nic nie jest robione, by staw ten poszerzyć do wielkości poprzedniej. Ja mam obiekcje, że woda ta pozostanie tylko na papierze. Już w 1999 r. pisałem do Urzędu byłej gminy Ursynów, do ówczesnego wiceburmistrza Tomasza Grochulskiego interpelację, to było 29 czerwca 1999 r., podnosząc sprawę zasypania Głębokiego Stawu w rejonie ulic Gajdy, Baletowej, Puławskiej.

„Pod wpływem mieszkańców ul. Gajdy została przeprowadzona w dniu 26 maja br. wizja lokalna. Stwierdzono, że teren między ul. Baletową a Puławską jest nawożony ziemią z wykopów. Od wschodniej strony od ul. Puławskiej Staw Głęboki jest zasypany gruzem betonowym i ziemią. Od zachodniej strony stawu od ul. Gajdy wody wylewają się w kierunku zabudowy i ulicy". Podczas kontroli wezwano Straż Miejską, która stwierdziła zasypywanie linii brzegowej Stawu Głębokiego gruzem budowlanym oraz ziemią. W konsekwencji wstrzymano prowadzenie prac budowlanych – wyjaśniał radny Lenarczyk.

Stanowisko Polkomtelu było cały czas jednakowe – inwestycja prowadzona jest zgodnie z zapisami i decyzją o warunkach zabudowy. Niemniej, prace na działce nie były realizowane. Dopiero w ubiegłym roku nastąpiło ich wznowienie, właśnie od wycinki wspomnianych wcześniej 320 drzew.

Istotnym elementem problemu jest fakt, że Staw Głęboki pełni funkcje retencyjne, pobierając nadmiar wód z roztopów wiosennych czy w wyników intensywnych opadów. A wody gruntowe są powodem wielkiego niepokoju mieszkańców. Wszyscy pamiętają podtopień, które kilkakrotnie po ulewach dotknęły wielu mieszkańców Zielonego Ursynowa, powodując wielotysięczne straty.

– To są tereny zalewowe – włączył się do dyskusji pan Michał. – I jeśli przyjdzie woda wiosną, czy nawet w czerwcu będą ulewy i podtopienia, to powtórzy się rok 1997 czy 2010, to będzie dramat. Dziś mogę zaprowadzić do piwnic w Dąbrówce, gdzie stoi woda, a był przecież taki suchy rok. To są tereny, gdzie jest wysokie lustro wody. Woda się kumuluje, gromadzi, ale gdy wybuchnie, wtedy nie będzie ratunku, bo nie będzie mogła odpłynąć do zbiornika retencyjnego, jakim jest m. in. Staw Głęboki. Musimy działać, coś robić – postulował mieszkaniec.

W otoczeniu stawu i w nim samym przez lata ukształtowało się oddziaływanie na otaczające grunty. Ukształtowała się fauna i flora. I nagle zakłócone zostały wszystkie uwarunkowania przyrodnicze. Po zasypaniu dna pozmieniają się różne uwarunkowania hydrologiczne. Stare kanaliki odpływowe zatkają się, nowe będą powstawały przez wiele lat. Takie są zasady drenażu, że przepływy w pełni zaczynają działać dopiero po paru latach. A gdy przyjdzie wielki deszcz, będą znów podtopienia okolicznych domów. To stwarza zagrożenie na przykład dla mieszkańców ul. Gajdy.

– Przykładem istniejącego zaburzenia równowagi odpływowej może być cmentarz za kościołem – znów włączył się pan Michał. – Po większych opadach, gdy rośnie poziom wód gruntowych, to z cmentarza, z grobów wysącza się woda na ul. Farbiarską. No niestety, to jest trupia woda. To są sprawy niebagatelne. Jeżeli ktoś chce chować zwłoki, po wykopaniu grobu trzeba to robić natychmiast, bo zaraz w grobie jest woda – informował zaniepokojony mieszkaniec.

Chwilowo lekki pat

Spotkanie przebiegało w sumie w nastroju minorowym. Część problemów wynika z nieadekwatnych do potrzeb przepisów. Wiąże również ręce nieobecność przedstawiciela inwestora. Jednak zagrożenie możliwością podtopień po ulewach niewątpliwie istnieje. Urząd ursynowski i odpowiedzialni za ochronę środowiska zrobili wszystko, co w tej fazie możliwości prawnych było do zrobienia. Pozostaje więc czekanie na odpowiedź Inspektora Nadzoru Budowlanego i nadzieja, że na kolejne marcowe posiedzenie Komisji jednak przybędzie przedstawiciel inwestora Polkomtel SA.

Obecny stan przypomina trochę wcześniejszą sytuację w rejonie jeziora Zagorzała. W ostatnich dekadach XX wieku tereny pierwotnej misy jeziora Zgorzała były intensywnie zasypywane gruzem i ziemią z okolicznych wykopów budowlanych. Powstanie tam "dzikich wysypisk" spowodowało zmniejszenie pojemności retencyjnej zbiornika, ograniczając możliwości odwodnienia Zielonego Ursynowa i zagrażając podtopieniami. Gwałtowna ulewa w tym rejonie w 2010 r. spowodowała liczne zalania piwnic i duże straty dla mieszkańców. Presja mieszkańców spowodowała rekultywację jeziora i powiększenie zdolności retencyjnej do 60 tys. metrów sześciennych. Jednakże teren działki przy Baletowej jest własnością prywatną i bez woli właściciela niewiele można zmienić.

W myśl prawa wodnego "Znajdujące się w granicach nieruchomości gruntowej śródlądowe wody stojące, woda w rowie oraz woda w stawie, który nie jest napełniany w ramach usług wodnych, ale wyłącznie wodami opadowymi lub roztopowymi albo wodami gruntowymi, stanowią własność właściciela tej nieruchomości". Oznacza to tyle, że drogą prawną nic nie uda się uzyskać. Trzeba jednak uzbroić się w cierpliwość i poczekać na następne posiedzenie Komisji Architektury i Ochrony Środowiska. A w międzyczasie, mając w świadomości, że Ursynów posiada coraz mniej zasobów przyrodniczych, pamiętać zdanie wypowiedziane podczas posiedzenia przez radnego Tomasza Sieradza: – Szanujmy to, co jeszcze mamy...

Wróć