Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

„Garażówka” skazana na sukces

07-11-2018 21:51 | Autor: Bogusław Lasocki
W niedzielne południe 4. listopada najbliższe otoczenie ursynowskiego Urzędu Dzielnicy zdecydowanie zmieniło swój charakter. Na kilka godzin lokalne centrum urzędowo - samorządowe stało się miejscem kreatywności biznesowej. Rozpoczęła się kolejna Ursynowska Ratuszowa Wyprzedaż Garażowa.

Pierwsza ursynowska "wyprzedaż garażowa" jako wydarzenie cykliczne odbyła się w październiku 2017 roku. To już dwunasty raz, od ubiegłego roku impreza odbywa się z pominięciem wakacji co miesiąc. Z założenia akcja miała umożliwić "czyszczenie" szaf, ułatwiając wyzbycie się zbędnych rzeczy. Rzeczy jeszcze dobrych, niezniszczonych, ale już niepotrzebnych, z których dzieci wyrosły albo zwyczajnie się znudziły, co dotyczy w szczególności zabawek dziecięcych. Rozumując zdroworozsądkowo - szkoda tego wyrzucać, bo stan jest jeszcze bardzo dobry i jeszcze długo będą mogły służyć innym użytkownikom.

– Pierwsza wyprzedaż garażowa była ponad rok temu – mówi radny Krystian Malesa. – Jestem pomysłodawcą tej imprezy. Okazało się, że to bardzo ciekawe przedsięwzięcie, wywołujące duże zainteresowanie wśród mieszkańców. Jestem z tego bardzo dumny i szczęśliwy. Garażówka przerosła nasze najśmielsze oczekiwania. Ludzie lubią i potrzebują tu przyjeżdżać, widać to – jak sprzedają, jak kupują, jak się poznają i integrują się. Jest grupa stałych bywalców, ale każdego miesiąca są nowe osoby z nowym towarem, co bardzo odpowiada kupującym. A w ogóle to jest największa cykliczna garażówka w Warszawie.

Dzięki mojemu projektowi do Budżetu Partycypacyjnego, który okazał się jednym z trzech najbardziej popieranych przez mieszkańców, impreza ta będzie mogła być kontynuowana również w 2019 roku. Będzie zrealizowanych cyklicznie, co miesiąc, dwanaście kolejnych garażówek, z wykorzystaniem zarówno parkingu naziemnego, jak i podziemnego. Środki z Budżetu Partycypacyjnego ułatwią organizację i promowanie imprezy, która przecież z założenia jest niedochodowa. Niezbędne jest ubezpieczenie, uporządkowanie terenu, sanitariaty, a osoby przychodzące, zarówno sprzedające, jak i kupujące nic przecież za to nie płacą – wyjaśnia radny Malesa.

Wśród uczestników można wypatrzeć również pewne grupy zwykłych handlarzy, którzy tu przyjeżdżają, wykorzystując wyprzedaż garażową jako swoisty "pchli targ", sprzedając przysłowiowe mydło i powidło. Tego nie da się uniknąć, ale procent takich handlarzy jest znikomy. Większość są to rodziny z dziećmi, sprzedające za kilka lub kilkanaście złotych swoje przedmioty i kupujący coś za zarobione pieniądze na sąsiadujących stoiskach.

Na kocyku należącym do pani w średnim wieku są głównie ciuszki dziecięce, trochę zabawek i dwa obrazy.

– To są wszystko zasoby domowe – mówi pani Monika. – Oprócz ubranek przyniosłam jeszcze te dwa obrazy, to są akwarele. Obydwa malował przed kilkudziesięciu laty wujek mojego męża. Jest ich w domu bardzo dużo i musimy się części wyzbyć – opowiada sprzedająca. Stojąca tuż obok pani Lidia zainteresowała się kolorowym misiaczkiem za 20 złotych. – To dla wnuczki, która ma trzy latka – stwierdza zaradna babcia. – Druga wnuczka jest w drodze, będzie dopiero w marcu. Dla tej młodszej kupiłam już dużo rzeczy. I sprzedałam za niewielkie pieniądze coś, co kupiłam, o buciki... – opowiada babcia Lidia. – A wie pani co? - wtrąca się właścicielka kocykowego sklepiku, przysłuchująca się rozmowie. – Pokażę pani taką zabaweczkę dla maluszka. O widzi pani, tu się świeci, na kolorowo mruga, i gra taka ładna muzyczka – pani Monika uruchamia pozytywkę trzymanej w ręku kolorowej zabawki dla najmłodszych. – Ta pozytywka jest firmowa, więc za 20 złotych. – A gdy wezmę misia i pozytywkę – rozpoczyna negocjacje biznesowe pani Lidia... – A jak razem, to ... to będzie 30 złotych – stwierdza sprzedająca. W sumie transakcja doszła do skutku, obydwie panie były zadowolone. Jedna sprzedała dwie rzeczy, druga kupiła trochę taniej. OK, business is business...

Spore zainteresowani wzbudzały stoiska z książkami. Wybór rzeczywiście był bardzo duży. Od kolorowych książeczek z tekturowymi kartami, odpornymi (chociaż trochę) na ząbki maluszków, poprzez beletrystykę i lektury szkolne, aż po jakieś publikacje specjalistyczne.

– Jestem bardzo zadowolona – stwierdza pani Małgorzata. – Przychodzimy tutaj do ratusza często, interesują nas zwłaszcza książki, kupujemy je dla siebie. Szukamy czegoś ciekawego, atrakcyjnego. Interesują nas głównie książki historyczne. Młode pokolenie teraz niechętnie to czyta, to przykre. W domach zalegają książki i czasem można tu coś ciekawego znaleźć - wyjaśnia pani Małgorzata.

Tegoroczna listopadowa garażówka została nieco zmodyfikowana. Ze względu na duże zainteresowanie udostępniono nie tylko garaż podziemny, ale również parking naziemny Urzędu Dzielnicy. Dzięki temu zrobiło się nieco luźniej i nie było tak wielkiego tłoku jak podczas poprzednich imprez. Jednak spora część osób ze względu na kapryśną pogodę i okresową mżawkę ulokowała swoje stoiska tradycyjnie w części podziemnej.

– Jestem tu razem z córką Patrycją i synkiem Kacprem – mówi pani Sylwia stojąca przy kocyku z zabawkami i lalkami. – Ruch jest dzisiaj bardzo duży. Fajnie, że jesteśmy w środku, a nie na zewnątrz, pogoda nam nie dopisała. Zainteresowanie jest dosyć spore, zwłaszcza dzieci z rodzicami. Mamy ceny od 3 do 7 złotych, a przecież te lalki są nadal ciągle bardzo modne. No i córka już dosyć dużo sprzedała. Rośnie mi taka młoda "business woman". I niech się uczy, że na pieniądze trzeba zapracować. Chce codziennie 10 złotych, więc dzięki temu wie, że uzyskanie pieniędzy wymaga włożenia jakiegoś wysiłku. Dzięki temu będzie bardziej szanować pieniądze, pracę innych i swoją – ocenia pani Sylwia.

Zarówno na górze, jak i w części garażowej przewijają się setki osób. Czasem starzy bywalcy, czasem pierwszy czy drugi raz, dla wnuczka, dla córeczki, zazwyczaj coś ciekawego udaje się znaleźć, asortyment jest bogaty. Impreza daje możliwość również pozbycia się jakichś niechcianych prezentów z którymi nie ma co zrobić czy całkiem dobrych i funkcjonalnych rzeczy, które się już znudziły, ale dla innych mogą być atrakcyjne. Niektóre stoiska wyglądają całkiem "poważnie" – już nie na kocyku na podłodze, ale na stolikach turystycznych lub sporych blatach. I szerszy asortyment – jakaś ceramika, szklane naczynia, ciuchy też, ale można wypatrzeć także sprzęt elektroniczny, aparaty fotograficzne. Przy jednym z takich stoisk produktom przygląda się spora grupka osób, niektórzy przebierają w jakichś swetrach, ktoś ogląda kolorową ceramikę.

– No, ruch jest dzisiaj dosyć duży – opowiada pani Magda, właścicielka stoiska. – Jestem tu od dziesiątej, dwie godziny wcześniej, żeby zająć sobie dobre miejsce. W domu jest tyle zbędnych ale całkiem dobrych rzeczy, człowiek w to obrasta, trzeba się tego pozbyć. Czasem coś uda się szybko sprzedać, a nieraz z powrotem pakuję, i znów przynoszę, czasem tak kilka razy, ale zwykle wszystko znajduje amatorów. No i asortyment musi być bardziej zróżnicowany, wtedy łatwiej coś potencjalnie atrakcyjnego dla kupującego może mu wpaść w oko – wyjaśnia młoda kobieta.

Rzeczywiście, w domu chyba prawie wszyscy mamy jakieś rzeczy, z których nie korzystamy i po jakimś czasie lądują w śmietniku. Warto przed wyrzuceniem może jednak zastanowić się, czy nie pójść z tym na taką giełdę - wyprzedaż. Wyrzucanie dobrych rzeczy jest zwykłym marnotrawstwem. Można coś sprzedać tanio, coś innego kupić – również tanio. A przy okazji to świetna nauka dla młodszego pokolenia pomagająca zrozumieć, że zdobycie pieniędzy nie polega na wyciągnięciu ręki do matki czy ojca. Ostatecznie bogactwo tak zwanego Zachodu nie wzięło się z rozrzutności, ale z rozsądnego wydawania pieniędzy, a dzieci w wielu rodzinach, nawet bogatych, uczone są nie tylko przedsiębiorczości, ale i pracowitości. A jeśli ktoś nie chce sprzedawać ( bo głupio, wstyd, co znajomi powiedzą... ), wystarczy tylko przyjść na wyprzedaż garażową i zamiast wyrzucać do śmietnika, przekazać zbędne rzeczy jako darowiznę. Zapytałem o tę sprawę organizatora garażówki, radnego Krystiana Malesę.

– W tym miesiącu zbieraliśmy dary dla zwierząt ze schronisk - wyjaśniał radny Malesa. – Ostatnia zbiórka  podczas niedzielnej Ursynowskiej Ratuszowej Wyprzedaży Garażowej dla bezdomnych zwierząt ze schronisk w Józefowie, Korabiewicach i Kociego Azylu przerosła moje najśmielsze oczekiwania. W trakcie 4 godzin zbiórki zebraliśmy naprawdę bardzo wiele darów. Koce, legowiska, karma i inne dobra pojadą w tym tygodniu do schroniska w Korabiewicach. Wszystkim darczyńcom bardzo dziękuję! Dziękuję również wolontariuszom, którzy pomagali mi w tej zbiórce - mówił Malesa.

- A gdyby ktoś jeszcze teraz, już po garażówce, chciał coś przekazać dla zwierząt? – pytam radnego.

– Jeśli jakieś osoby nie zdążyły, dowiedziały się za późno lub chcą jeszcze coś przekazać dla zwierząt, można to jeszcze zrobić, zbiórka  trwa nadal – odpowiedział Krystian Malesa. – W ursynowskim Ratuszu w holu na parterze stoi duży metalowy kosz z informacją o zbiórce. I do niego można przynosić legowiska, ręczniki, poszwy, obrusy, zasłony, koce, szlafroki frotte, rękawiczki jednorazowe, ręczniki jednorazowe, worki na śmieci 120 l, płyny do mycia podłogi, smycze, miski metalowe, obroże, szelki, ale także suchą karmę, żwirek dla kotów lub inne przedmioty, które przydadzą się w schronisku dla zwierząt.  Zbiórka  trwa w tym tygodniu na pewno, co do przyszłego nie wiem, więc nie odkładajcie tej wizyty na ostatnią chwilę! Dziękuję za wszystkie dary! A już teraz zapraszam wszystkich na garażówkę 2. grudnia! W przyszłym miesiącu zorganizuję zbiórkę nawiązującą do zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia – informuje radny Krystian Malesa.

Nie sposób nie przyklasnąć takim inicjatywom. Wiadomo, wyrzuca się zbędne rzeczy łatwo, ot – do pojemnika i po sprawie. Trzeba jednak pamiętać, że wsparcia potrzebuje wiele osób. To nie lenie czy margines społeczny, ale ludzie którym z jakichś powodów nie powiodło się w życiu, często nawet skrzywdzeni przez los. Jest system pomocy społecznej, działa czasem dobrze, czasem gorzej, ale na pewno nie zaspokaja morza potrzeb. Czy warto o tym pamiętać? Nie tylko warto, ale trzeba! Trzeba pamiętać o potrzebujących, zanim dobrą, nadającą się do użytkowania rzecz wyrzucimy do śmietnika.

Wróć