Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Galimatias w urządzaniu Wilanowa i jego otoczenia

11-04-2018 21:45 | Autor: dr Stanisław Abramczyk
Galimatias to zamieszanie, zamęt, bałagan. Określenie to – jak się wydaje – można odnieść – zwłaszcza w kontekście rozwoju zrównoważonego – do trwającego od lat urządzania Wilanowa i jego otoczenia, ze szkodą dla cennych wartości kulturowych i przyrodniczych.

Wilanowski zespół pałacowo-ogrodowy – co doceniają nie tylko świadomi jego znaczenia Polacy – stanowi cenną wartość historyczno-kulturową naszego chlubnego dziedzictwa z końca sławnego królewskiego okresu państwowości. O stan obecny i przyszłość jego walorów troszczy się przede wszystkim dyrekcja Muzeum Króla Jana III Sobieskiego. Ale - jak wykazuje bieg wydarzeń - jej wysiłki nie zawsze znajdują niezbędne wsparcie ze strony tych czynników, których obowiązkiem jest skuteczna ochrona i zachowanie dla przyszłości tego rodzaju obiektów. Sprawia to, że cenne wartości przyrodnicze i architektoniczne tego zespołu i jego otoczenia są narażone na liczne zagrożenia.

Na skutek zachłannej ekspansji inwestycyjnej uległ już dewastacji rozległy – niezbędny dla istnienia tego zespołu – ekosystem nad Potokiem Służewskim i innymi ciekami i oczkami wodnymi. Uprzednio ta naturalna sieć wodna zasilała przez wieki kultywowane przez króla Jana III i przez kolejnych właścicieli dóbr obiekty architektoniczne, tereny parkowe, leśne, łąkowe. Wywierała ona korzystny wpływ na lokalny klimat, służący bujnemu rozwojowi przyrody, życiu ludzi i konserwacji historycznej architektury. Jeszcze kilkanaście lat temu przyczyniała się wydatnie do regeneracji coraz bardziej zanieczyszczonego i zatrutego środowiska, wznoszonych na tym obszarze wielkich osiedli w Wilanowie, na Ursynowie, Stegnach, Sadybie. Jednak wzmagająca się ekspansja trendów dewastacyjnych uniemożliwiła wkroczenie Wilanowa i jego otoczenia na tory preferowanego na świecie rozwoju zrównoważonego i wyrządziła wiele szkód dla warunków zdrowia i życia.

Zignorowano, na przykład, propozycje pracowników nauki i społeczników ukierunkowane na utworzenie na tym terenie niezbędnego dla Stolicy parku pn. Lasek nad Potokiem. Park ten stałby się znaczącym ogniwem ekosystemu warszawskiego, o który tak usilnie troszczył się prezydent Stefan Starzyński /1934-1939/ i związani z jego ekipą urbaniści. W ich założeniach, szeroki pas zieleni naskarpowej i podskarpowej miał przebiegać od Lasu Kabackiego do Łazienek Królewskich, jako strefa łącząca - usytuowane w układzie zachód-wschód – kliny napowietrzające, oczyszczające i regenerujące klimat rozwijającej się Stolicy.

Rozpoczęto zaś – sprzeczną z wymogami rozwoju zrównoważonego i wciąż przedłużającą się budowę wielkiego osiedla pn. Miasteczko Wilanów Zachodni. Jego lokalizacja i architektura wyraźnie koliduje z istniejącymi w tej strefie miasta obiektami historycznymi i niweczy synchronizację widokową między nimi. Zanieczyszczone i zatrute m. in. na skutek funkcjonowania tego osiedla wody Potoku Służewskiego spływają teraz /w znacznej mierze na skutek ich przepompowywania/ na tereny po wschodniej stronie ul. Przyczółkowej. Powoduje to dewastację warunków zdrowia i życia w wilanowskim zespole pałacowo-ogrodowym /m. in. w Jeziorku Wilanowskim/. Na domiar złego kontynuowana jest budowa - zlokalizowanego między osiedlem Wilanów Zachodni, Świątynią Opatrzności Bożej i tutejszymi rezerwatami przyrody Las Natoliński i Skarpa Ursynowska, tzw. Południowa Obwodnica Warszawy, będąca w istocie warszawskim odcinkiem międzynarodowej tranzytowej autostrady Berlin-Moskwa, czyli Trasy A-2, która w przyszłości może stać się autostradą Lizbona-Władywostok.

Jest ona skojarzona z centralnym portem lotniczym Okęcie, co tworzy wielki węzeł autostradowo-powietrzny w zurbanizowanej strukturze stolicy Polski. Taka lokalizacja jest niedopuszczalna w jakiejkolwiek formie konstrukcyjnej ze względu na wymogi rozwoju zrównoważonego i na militarne bezpieczeństwo stolicy. Już w czasie pokoju stwarza ona liczne zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi, przyrody i kultury /hałas, wibracje, trujący smog pochodzący z emisji samochodowych, dalsze obniżenie poziomu wód gruntowych, kolizje/, a - na wypadek konfliktu zbrojnego - stałaby się w pierwszej kolejności celem zmasowanych uderzeń przeciwnika.

Zdumiewa także to, ze wybierając takie rozwiązanie, zignorowano powstałe w tamtych latach koncepcje samorządów oraz pracowników nauki i społeczników - ukierunkowane na bezkonfliktową i zapewniającą znaczące korzyści dla Warszawy, Mazowsza i Kraju lokalizację tego węzła transportowego w strefie pozamiejskiej /w układzie: Stryków-Góra Kalwaria/.

Uwagę ludzi zainteresowanych korzystnym urządzeniem Wilanowa i jego otoczenia zwróciły zapoczątkowane w 2006 r. kroki stołecznego konserwatora zabytków w sprawie utworzenia Wilanowskiego Parku Kulturowego /WKP/. Park ten - według informacji "Gazety Stołecznej" z 10 lipca 2006 – miał objąć obszar cennych kompleksów przyrodniczych i obiektów architektonicznych w Wilanowie, Morysinie, Gucin-Gaju, Natolinie, na Ursynowie i na Skarpie Ursynowskiej. Byłby to - jak zaznaczono - teren pod szczególną ochroną przed intensywną zabudową, a z zielonym światłem dla turystów i rekreacji /czyli jakby pokłosie propozycji w sprawie parku pn. Lasek nad Potokiem/. Ale Rada m. st. Warszawy dopiero 20 marca 2012 r. podjęła uchwałę w sprawie utworzenia WPK "w celu ochrony krajobrazu kulturowego oraz zachowania wyróżniających się krajobrazowo terenów /.../ z zespołami pałacowo-parkowymi w Wilanowie, Natolinie Gucin-Gaju wraz z otoczeniem oraz w celu zintegrowania zarządzania ich ochrony i udostępniania". Podobnie entuzjastyczne anonsy znalazły się także na łamach innych tytułów prasowych. Wydawało się więc, że nadszedł kres szkodliwego galimatiasu w urządzaniu Wilanowa i jego otoczenia.

I co z tego wynikło? A no, jakby nic; lata płyną, a WPK istnieje tylko na papierze, czyli jest to wciąż twór tylko teoretyczny. Dowodem na to są nie tylko woluntarystyczne oglądy terenu, lecz i wyniki inspekcji Najwyższej Izby Kontroli. Inspektorzy tej instytucji - jak pisze "Gazeta Stołeczna" z 2 stycznia 2018 r. - podkreślają, że władzom Warszawy zabrakło determinacji po podjęciu wymienionej uchwały w sprawie utworzenia WPK. W związku z tym, już ponoć ze zreformowanej struktury konserwatorskiej padły zapewnienia o "reaktywacji parku wilanowskiego" i innych obiektów tego rodzaju. Oby wreszcie nie były to tylko - właściwe dla dotychczasowego galimatiasu - posunięcia teoretyczne. Bo - w przeciwnym razie - może spełnić się sformułowana w związku z dotychczasowym biegiem wydarzeń treść wypowiedzi dyrektora Muzeum Króla Jana III w Wilanowie Pawła Jaskanisa: "Od podejmowanych teraz decyzji zależy, czy to miejsce - uznawane za dziedzictwo polskie i światowe - będzie nim za 20-40 lat, czy też stanie się spłachetkiem terenu z pałacem w środku. Nasze działania /tj. dyrekcji Muzeum Króla Jana III - uzup. S.A./ nie zastąpią działań organów administracji odpowiedzialnych za środowisko i ściganie tych, którzy mu szkodzą".

Wnioski wynikające z analizy szkodliwego galimatiasu w urządzaniu Wilanowa i jego otoczenia po raz kolejny przemawiają za koniecznością:

- ekorozwojowego i społecznego upodmiotowienia obsad kadrowych samorządowych i państwowych struktur organizacyjnych odpowiedzialnych formalnie za dziedzictwo narodowe oraz za warunki zdrowia i życia ludzi, przyrody i kultury,

- powołania Instytutu Rozwoju Zrównoważonego /lub placówki o innej nazwie - Akademia?/, ukierunkowanego na realizację zadań właściwych tej problematyce, a m. in. na ekorozwojowe upodmiotowienie obsad kadrowych organizacyjnych struktur samorządowych i państwowych.

Foto: wikipedia

Wróć