Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Fidel Castro – sam oparł się potędze USA

30-11-2016 20:36 | Autor: Tadeusz Porębski
Znam Kubę, zwiedziłem wyspę od Pinar del Rio po Santiago de Cuba, mam tam przyjaciół i znajomych, przeczytałem kilkanaście tomów o historii tej wyspy i jej bohaterach, dlatego uważam, że po śmierci Fidela Castro mam prawo, a nawet obowiązek odnieść się do wypowiedzi i publikacji szkalujących tę wyjątkowo barwną, choć kontrowersyjną postać.

Castro był przywódcą Kuby w latach 1959–2008, ale już w 1953 r. rozpoczął rewolucję, która doprowadziła do obalenia krwawej dyktatury Fulgencio Batisty i uwolnienia Kuby od plag, jakimi były wszechobecne nędza, analfabetyzm i korupcja. W lipcu 1953 r. na czele grupki zdeterminowanych bojowników dokonał straceńczego ataku na wojskowe koszary Moncada w Santiago de Cuba. Skazany na 15 lat więzienia opuścił je po dwóch latach na mocy amnestii i udał się na emigrację do Meksyku, gdzie poznał Ernesto Guevarę, zwanego "Che", z którym w 1959 r. obalił Batistę. 

Kuba przed rewolucją była praktycznie amerykańską kolonią, którą rządzili mafiozi z Florydy. Meyer Lansky i Santo Trafficante senior podzielili pomiędzy siebie kubański rynek hazardowy, dając "umoczyć dzioba" także innym mafijnym rodzinom. Prawie wszystkie hotele w Hawanie i największych miastach wyspy były w rękach amerykańskich przestępców, prezydenta Batistę traktowali oni jak chłopca na posyłki, a Kubańczyków jak służących. Po śmierci Santo Trafficante seniora schedę po nim odziedziczył i systematycznie powiększał jego syn, Santo junior. Administracja rządowa i samorządowa była totalnie skorumpowana, służba zdrowia nie istniała, szerzyła się prostytucja. Nic zatem dziwnego, że w Kubańczykach rodził się gniew, który znalazł ujście w sylwestra 1959 r., kiedy "brodacze" Fidela Castro wkroczyli do Hawany, a znienawidzony Batista chyłkiem czmychnął do USA zabierając ze sobą miliony dolarów ukradzionych skarbowi państwa. Mieszkańcy Hawany entuzjastycznie powitali Fidela i jego oddziały, podobnie było we wszystkich miastach Kuby. – Compañeros, będziemy jedli mało, ale będziemy jedli wszyscy! – powiedział Castro ogłaszając program rewolucji. – Nigdy już żaden Kubańczyk nie umrze z powodu braku opieki lekarskiej – dodał "Che" Guevara ogłaszając powszechny program objęcia każdego obywatela Kuby opieką medyczną.

Fidel Castro wiedział, że przed rokiem 1959 oficjalny wskaźnik alfabetyzacji dla Kuby wahał się między 60–76 procent. Na żądanie Guevary obwołał rok 1961 „Rokiem Edukacji” i zmobilizował ponad sto tysięcy wolontariuszy „brygad czytania i pisania”, które były wysyłane na wieś do budowy szkół, szkolenia nowych nauczycieli oraz nauczania ubogich chłopów czytania i pisania. W wyniku kampanii podniesiono krajowy wskaźnik alfabetyzacji do 96 proc., co w tym regionie świata jest ewenementem. Fidel i Guevara dążyli także do ustanowienia powszechnego dostępu do szkolnictwa wyższego. Ogłaszając nowe reformy, "Che" oznajmił zgromadzonym na Uniwersytecie w Las Villas wykładowcom i studentom, że "dni kiedy edukacja była przywilejem białej klasy średniej właśnie się skończyły”. Dzisiaj Kubańczycy to najlepiej wyedukowani mieszkańcy Ameryki Południowej i według WHO, apolitycznej agendy ONZ – jedno z najzdrowszych społeczeństw na świecie.  Trudno rzetelnie porównywać systemy opieki zdrowotnej np. w kraju tak gęsto zaludnionym jak Chiny do np. liczącej ledwie 15 mln mieszkańców Holandii. I tak w kategorii szybkości dostępu do lekarza wygra małe i bogate państwo, ale w liczbie lekarzy w przeliczeniu na milion mieszkańców w rankingu WHO przoduje... Kuba.

Według Fidela Castro, wychowanka kolegium jezuitów w Hawanie i absolwenta Wydziału Prawa na Uniwersytecie Hawańskim, rewolucja w 1959 r. miała mieć charakter "boliwariański", czyli prowadzący do uniezależnienia Kuby od dominacji USA i sprawiedliwego podziału dóbr. Po śmierci Castro jego przeciwnicy mieszają go z błotem, nazywając krwawym dyktatorem, komunistą i bolszewikiem, natomiast sympatycy wynoszą pod niebiosa jego zasługi w przywróceniu ojczyźnie podmiotowości i oddaniu kraju na powrót Kubańczykom. Dlatego nie sposób ocenić tej postaci jednoznacznie, jak to czynią niektórzy rodzimi, za przeproszeniem, komentatorzy polityczni. Pewien poseł z Krakowa dał w TVN popis bezdennej głupoty, stwierdzając, że "na Kubie, aby wyjść z domu, trzeba uzyskać zezwolenie posterunkowego". Kompletny kretyn, który nigdy nie był na wyspie i wygłasza wymyślone na własny użytek brednie.

Joaquin Navarro – Valls, były rzecznik prasowy Watykanu, poproszony o ocenę postaci Fidela Castro, oświadczył: – Osąd polityczny jest sporny. I oceniając postać kubańskiego przywódcy, przytoczył słowa Jana Pawła II, który powiedział kiedyś o "Che" Guevarze: – Jestem przekonany, że chciał służyć ubogim w dobrej wierze. Podczas wizyty na Kubie w 2015 r. papież Franciszek po wylądowaniu w Hawanie poprosił prezydenta Raula Castro, by przekazał swemu bratu wyrazy jego uznania i szacunku. W ostatnim dniu pobytu Franciszek spotkał się z Fidelem Castro w jego rezydencji, choć tej wizyty nie było w oficjalnym programie. Spotkanie trwało ponad pół godziny. Na zakończenie papież podarował Fidelowi kilka książek o religii, o co prosił on trzy lata temu Benedykta XVI. Jedną z nich jest zbiór kazań dawnego nauczyciela przywódcy kubańskiej rewolucji w czasach, gdy chodził on do szkoły jezuitów. Z szacunkiem odnosiło się do Fidela Castro trzech kolejnych papieży, więc nie wolno z El Comandante robić zbrodniarza i krwawego dyktatora.

Nawet prezydent USA Barack Obama wypowiada się o Fidelu z nieskrywanym szacunkiem. Podkreślił ostatnio, że Castro na niezliczone sposoby zmienił przebieg życia poszczególnych osób, rodzin i kubańskiego narodu. – Historia odnotuje i oceni ogromny wpływ tej szczególnej postaci na ludzi i świat wokół niego – dodał. Zmarły w 1977 r. publicysta wpływowego "New York Timesa" Herbert Matthews, który przeprowadził w Sierra Maestra wiele rozmów z Fidelem, ostrzegał swego czasu rząd USA przed robieniem z niego "socjalisty lub co gorsza komunisty". A to właśnie sugerowały raporty CIA. Zdaniem Matthewsa, Fidela Castro od komunizmu dzieliło wszystko, poczynając od przepaści kulturowej, jaka istniała między kreolską inteligencją Nowego Świata a mentalnością bolszewików. Przypominał, że w 1959 r. między Fidelem a jego bratem Raulem doszło do ostrego konfliktu na tle stosowania "bolszewickich metod". Po zwycięstwie rewolucji Raul przystąpił do konfiskaty majątków ziemskich we wschodnich prowincjach Kuby i dzielenia ziemi między chłopów. Fidel nazwał to "awanturnictwem" i pozbawił brata na jakiś czas wszystkich funkcji. Jednocześnie El Comandante wydał "Che" rozkaz upaństwowienia banków i głównych gałęzi przemysłu oraz zlikwidowania wszystkich kasyn gry na Kubie należących do amerykańskiej mafii.

Mit Castro w Ameryce Łacińskiej powstał dlatego, że to on jako pierwszy skutecznie przeciwstawił się dominacji Stanów Zjednoczonych w tym regionie i przez ponad pół wieku opierał się największemu mocarstwu świata. Przeżył – jak sam twierdził – ponad 600 prób zamachów na swoje życie i kadencje aż dziesięciu amerykańskich prezydentów. Krytycy Fidela zarzucają mu, że szczególnym umiłowaniem darzył pełne przepychu rezydencje. Doliczyli się aż 59 posiadłości ziemskich rozsianych po całej wyspie. W ich skład wchodziły wille z klimatyzacją, basenami i gabinetami odnowy biologicznej. Te informacje mogą być prawdziwe, z tym że jest jedno bardzo ważne "ale": owe 59 nieruchomości nie stanowi własności Fidela Castro ani nikogo z jego rodziny. Były i nadal są własnością państwa. A że znajdują się w zasobach rządu? Każdy rząd na świecie dysponuje licznymi reprezentacyjnymi nieruchomościami. Dlaczego więc Fidel miałby mieszkać w komunalnym budynku drzwi w drzwi z jakimś Perezem lub Sanchezem?

Fidel Castro umarł goły i wesoły, choć był bogaty z domu.  Jego ojciec Angel Castro gromadził majątek przez kilkadziesiąt lat. Na rodzinnej farmie hodowano bydło i na wielką skalę uprawiano trzcinę cukrową. Poza rodziną Castro i służbą  mieszkało tam około tysiąca robotników. Po zwycięstwie rewolucji Fidel kazał spalić uprawy należące do jego rodziny. I tym m. in. różni się od innych dyktatorów, którzy rządząc niepodzielnie państwami wyjątkowo dbali o rodzinne interesy oraz progeniturę i potrafili "zaoszczędzić" miliardy dolarów lokując je w rajach podatkowych bądź w szwajcarskich bankach.

Wróć