Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Epidemia COVID-19, to my roznosimy wirusa

08-04-2020 22:37 | Autor: Bogusław Lasocki
Od pierwszego potwierdzonego u nas zachorowania na COVID-19 (4 marca br.) minął już miesiąc. Choroba rozwijająca się najpierw powoli, stopniowo zarażała coraz więcej osób. Od pewnego momentu stała się praktycznie codziennością, w której przypadło nam żyć.

Ograniczanie kontaktów, przemieszczania się, nauka zdalna gdzie to możliwe, również i praca zdalna – stały się normą. Stopniowo uczymy się żyć w warunkach epidemii. Ludzie odruchowo odsuwają się od siebie w kolejkach, omijają się szerokim łukiem. Wchodząc do hipermarketów, zakładają rękawiczki jednorazowe. Coraz częściej pojawiają się maseczki, choć stanowią one wraz z płynami dezynfekującymi ręce – towary najbardziej deficytowe.

Zaraźliwość wirusa wszystkich zaskoczyła. Początkowo społeczności traktowały informacje o rozwijającej się epidemii jako przesadzone, a w porównaniu z różnymi odmianami grypy sezonowej, koronawirus wyglądał jakby niegroźnie. Podczas ostatniego sezonu grypowego w Polsce zachorowało na grypę około 3 mln osób, zaś zmarły 43 osoby. W początkowej fazie COVID-19 w Polsce takie dane uspokajały. Jednak już w drugiej połowie marca sytuacja radykalnie się zmieniła. Co prawda na COVID chorowały nadal tylko setki osób, ale wskaźniki śmiertelności niepokoiły. Bilans miesiąca był mało optymistyczny. O ile z powodu grypy w marcu umarło 20 osób, to COVID zabił już 33 osoby przy zachorowaniu ok. 2400 osób. Z oficjalnych raportów wynika, że za pierwszy kwartał 2020 roku wskaźnik śmiertelności grypy wynosił 0,0027 proc. wszystkich zachorowań, zaś dla COVID-19 wyniósł 1,43 proc. zachorowań. Cyfry pozornie małe, ale porównanie wskazuje, że śmiertelność wirusa SARS-CoV-2 jest ponad 500 razy większa niż grypy sezonowej.

Na dodatek wirusy grypy są dobrze rozpoznane i nawet w przypadku wirusów zmutowanych w kolejnym sezonie, szczepionkę można znaleźć wystarczająco szybko, by zabezpieczyć wiele osób. W przypadku COVID-19 ciągle wiemy zbyt mało, by szybko stworzyć szczepionkę wytwarzającą odporność czy wybrać z leków dostępnych lub opracować nowe, skutecznie blokujące chorobę.

Podstępność wirusa jest jego kolejną cechą. W przeciwieństwie do grypy, która ukazuje objawy nawet w ciągu kilku godzin, SARS-CoV-2 w ciągu pierwszych kilku dni rozwija się bezobjawowo. Jednak osoby nieświadome swojej choroby zarażają już innych.

Późniejszy gwałtowny wybuch objawów wyraźnie sygnalizuje rozwój COVID-19, jednak do tego momentu nieświadomy nosiciel może zarazić nawet kilkadziesiąt i więcej innych osób. Paradoksalnie najgroźniejsza jest możliwość przebiegu choroby całkowicie bezobjawowo lub z lekkimi, nieidentyfikowalnymi objawami. Dotyczy to blisko 70-80 procent chorujących, którzy pomimo osobniczej bezobjawowości są również zaraźliwi dla otoczenia. Wystarczy niewinne kaszlnięcie czy nawet gwałtowny, głęboki śmiech w grupie znajomych, by wirusy drogą kropelkową mogły rozpocząć replikację na kolejnych osobach, zupełnie nieświadomych, że właśnie może rozpoczynać się dramat.

Problemy przerosły wszystkich, nawet kraje najbardziej rozwinięte. W Europie najbardziej dotknięte pandemią są Hiszpania, Włochy, Francja, Niemcy i Wielka Brytania – łącznie ponad 500 tys. zachorowań, oraz Belgia, Szwajcaria i Holandia – łącznie blisko 70 tysięcy. We Włoszech, w Hiszpanii w wielu miejscowościach ciała zmarłych z powodu braku miejsca w miejskich kostnicach są przechowywane na lodowiskach, a ze względu na przeciążenie krematoriów, ciała są ciężarówkami przewożone do krematoriów w nawet odległych miejscowościach.

A pandemia w Europie jest dopiero w pierwszej fazie wzrostowej. Obecnie w liczba śmiertelnych ofiar przekroczyła 50 tys. osób, a codziennie przybywa kilka tysięcy nowych zmarłych.

Jedyny znany obecnie skuteczny sposób prewencji to izolacja osób lub przynajmniej ograniczenie kontaktów. W Polsce dostatecznie szybko przyjęto rozwiązania blokujące kontakty i pomimo początkowej niechęci i krytyki, coraz więcej osób rozumie, że takie regulacje były niezbędne. Przy całej masie niedogodności i wywołującym niepokój zagrożeniu kryzysem ekonomicznym, wyraźnie widać korzyści ograniczenia kontaktów zewnętrznych.

Porównując naszą sytuację z tempem przyrostu zachorowań w analogicznej fazie rozwoju epidemii w takich krajach jak Włochy, Hiszpania, Francja czy Wielka Brytania, w Polsce nie dość że przyrost zachorowań jest mniej gwałtowny, ale również liczba zarażonych i śmiertelność są relatywnie mniejsze. Niestety, jesteśmy ciągle w fazie początkowej epidemii, a faza maksymalna daleko przed nami. Musimy zatem zabezpieczać się indywidualnie.

Pytanie „maski nosić czy nie nosić” wciąż nie jest jednoznacznie rozstrzygnięte. Ze środowisk medycznych i organizacji zdrowotnych docierają sprzeczne informacje. Światowa Organizacja Zdrowia w swoich zaleceniach zasadniczo zaleca nienoszenie masek przez zdrowe osoby, żeby – co wynika z kontekstu wyjaśnień – nie zabrakło masek dla personelu medycznego. Jednak od jakiegoś czasu coraz większa część środowiska medycznego zwraca uwagę na niezbędność takiego zabezpieczenia np. podczas zakupów w sklepach. Co prawda, maska nie zapewni pełnej ochrony, ale na pewno ograniczy ilość wirusów mogących potencjalnie zarazić, zatrzymując zawierające wirusy kropelki, wykasływane lub wydychane przez chore osoby.

Maseczki warto nosić, nawet jeśli zapewniają tylko częściowe zabezpieczenie. Trzeba jednak pamiętać, że po pobycie w sklepie potencjalne zagrożenie może stanowić sama maska, zatrzymując na swojej powierzchni odfiltrowane cząstki chorobotwórcze. Nie należy dotykać jej powierzchni, a po wykorzystaniu, zdjąć za gumki lub tasiemki mocujące i wyrzucić lub – maski wielokrotnego użytku – uprać w gorącej wodzie i przeprasować. Mycie rąk jak najczęściej, dezynfekowanie, niedotykanie okolic oczu, ust, najlepiej w ogóle twarzy – to kolejne niezbędne elementy osobistego zabezpieczania. Dopiero wszystko razem powiększy szanse obronienia się przed zainfekowaniem.

Wróć