Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

(E)mission impossible

30-09-2015 19:53 | Autor: Motowoj
Trudno nie wybrać gorszego momentu na zaliczenie znaczącej wpadki niż wielka impreza targowa na własnym terenie. Lider niezliczonych rankingów, niepokonany, najlepszy i nieposzlakowany niemalże dotąd Volkswagen pokazuje nam, jak to się robi w światowym stylu. Kilkanaście milionów niemieckich aut, jak się okazuje, nie tylko VW, ale i pozostałych marek koncernu, od dobrych kilku lat skutecznie nas oszukiwało! Nikt dziś nie wie, czym się to skończy, ale jak donosi wiele instytucji, w tym polskich, sprawa jest poważna i rozwojowa...

To, że dzisiejsze samochody są coraz „mądrzejsze”, a na pewno coraz bardziej zaawansowane i skomplikowane technicznie, wie każdy. To, że coraz trudniej się z nimi dogadać, to też chyba fakt bezsporny. Często okazuje się to problemem nie tylko dla osób zmagających się z ich kaprysami, ale i dla nas – kierowców. Nic tak przecież nie irytuje, jak okresowo pojawiające się komunikaty o „błędach”, zapalające i się i gasnące w bliżej nieokreślonych okolicznościach kolorowe kontrolki, utrudniające prawidłową diagnostykę po przyjechaniu do serwisu. Ale to wszystko nic, do tego jesteśmy przyzwyczajeni. Każdy ma na to swój sposób, ulubioną markę, która się „nie psuje” i znajomego pana Kazia, który da sobie rade ze wszystkim. To oczywiście polski stereotyp, ale też niepodważalny wciąż fakt, lubimy mieć swojego, zaufanego mechanika w pobliżu domu i jak najszybciej uciekamy z serwisów autoryzowanych, zaraz po zakończeniu gwarancji. Jak się niejednokrotnie okazuje, bezzasadnie, ale nie o tym dzisiaj.

Jestem w branży moto od dobrych dwudziestu lat, a zainteresowanie nią przejawiałem już ponoć w kołysce. Wcześnie też, jeszcze na długo przed erą Internetu, zacząłem regularnie czytywać branżową prasę i nasłuchiwać wszelkich informacji na jej temat. Jak sięgam pamięcią wstecz, nie pamiętam takiego tąpnięcia w żadnej z marek, jakie ma obecnie miejsce w niemieckim gigancie z Wolfsburga. Oczywiście pamiętamy najróżniejsze wpadki wielu firm, w tym zakrojoną na ogromną skale akcję naprawczą Toyoty ostatnich lat. Było tego wiele, na świecie i w naszym kraju. Nigdy jednak, jak mi się wydaje, akcja nie była tak przemyślana, zaplanowana i przeprowadzona z premedytacją na tak wielką skalę. Wygląda na to, że odpowiednio wysoko usytuowanej grupie osób w Volkswagenie – bo nikt przecież nie uwierzy w tym przypadku w szwindel pojedynczej osoby – zależało z jakichś względów na wprowadzeniu w błąd instytucji certyfikujących wielu państw, a w konsekwencji nas, klientów.

Dla jednych, sprawa może i niezbyt nośna, przecież auta jeżdżą „normalnie”, ale potrafię sobie wyobrazić, że w dzisiejszych czasach znajdzie się grupa nabywców aut VW, nikt dziś nie jest w stanie określić jak liczna, która z powodu „niezgodności produktu z ofertą” weźmie pod uwagę jego zwrot bądź wysoką rekompensatę. Dlaczego tak myślę? Takie czasy. Jestem przekonany, że na zapowiadanej już głośno akcji naprawczej się nie skończy. O co konkretnie chodzi?

Jako pierwsza, informację podała amerykańska Organizacja Środowiska EPA (Environmental Protection Agency). Ogłosiła, że w silnikach Diesla należących do grupy Volkswagena wykryto oprogramowanie, które miało na celu zafałszowywanie wyników podczas badania analizującego skład spalin. Ideą było rozpoznanie momentu, w którym sprawdzana jest emisja szkodliwych substancji i zmiana działania silnika w taki sposób, aby wyniki spełniały normy homologacyjne. Poza testami te same auta mogły wydzielać nawet czterdzieści razy więcej m. in. tlenków azotu! Prawda, że grubo?

Volkswagen od razu przyznał się do winy, oświadczając jednocześnie, że problem nie dotyczy obecnie oferowanych samochodów. W trakcie toczącego się postępowanie, wyszło na jaw, że sprawa nie dotyczy wyłącznie jednostek 2,0 TDI, jak pierwotnie podejrzewano, ale również tych o pojemności 1,6 litra. Na całym świecie feralnych pojazdów jest ponoć około 11 milionów. Co oczywiste, koncernowi grozić mogą gigantyczne kary finansowe, szacuje się wstępnie, że nawet 18 miliardów USD, nie wspominając o bezspornych szkodach wizerunkowych oraz potencjalnych pozwach prywatnych.

W Polsce sprawę bada już Transportowy Dozór Techniczny, który skierował do przedstawicieli koncernu VW zapytanie w tej sprawie, celem uzyskania informacji o liczbie tego typu pojazdów, które trafiły na polski rynek. Dalsze działania TDT uzależnia od otrzymanej odpowiedzi.

Kompletnie nie przemawiają do mnie informacje w rodzaju: „Grupa Volkswagen podejmuje wszelkie możliwe kroki, aby wyjaśnić nieprawidłowości dotyczące oprogramowania zastosowanego w niektórych silnikach Diesla”, „Grupa Volkswagen nie toleruje żadnych naruszeń prawa. Najwyższym priorytetem zarządu jest odbudowa zaufania klientów i zapobieżenie wszelkim szkodom, które mogliby oni ponieść. Grupa będzie na bieżąco i przy zachowaniu pełnej otwartości informować opinię publiczną o wynikach dochodzenia”, „"Usilnie pracujemy nad rozwiązaniem technicznym, które przedstawimy partnerom, klientom i opinii publicznej, gdy tylko będzie to możliwe. Naszym celem jest jak najszybsze poinformowanie klientów, że ich pojazdy spełniają wszystkie normy. Zapewniam Państwa, że Volkswagen robi wszystko, co tylko możliwe, aby odzyskać zaufanie klientów, dealerów i opinii publicznej".

Z drugiej zaś strony trudno nie oczekiwać podobnych oświadczeń. Karuzela stanowisk, dymisji i nowych powołań w VW już ruszyła. Ktoś ze Skody do VW, za niego ktoś inny z Porsche, wymiany i przetasowania między krajami i kontynentami.

Z doniesień medialnych słyszymy o rzekomych problemach podobnego typu w koncernie BMW. Jak na razie, firma broni się, twierdząc, że u niej nic podobnego nie miało miejsca. Oby była to prawda. Ciekaw jestem, czy to się wszystko skończy? Szwajcarzy już wstrzymali w swoim kraju sprzedaż kilkunastu tysięcy nowych aut, w których może być zainstalowane maskujące oprogramowanie. Coś czuję, że będziemy wracać do tego tematu na łamach MOTO-PASSY...

Wróć