Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Dziś to ja bronię HGW

09-03-2016 22:52 | Autor: Andrzej Celiński
Nie byłem fanem Platformy Obywatelskiej, kiedy ona rządziła. Długa jest lista przyczyn. Wielokrotnie tu o tym pisałem. Syntetycznie – w dobrych zewnętrznych okolicznościach, mając tak długo władzę i wielkie unijne pieniądze wybrali święty spokój ich wydatkowania zamiast rzeczywiście zmieniać w państwie to, co buduje fundament dla lepszej przyszłości. Łatwiej wylać beton niż zreformować szkolnictwo.

Ja tradycyjnie uważam, że skorupy fabryk, szpitali, szkół – choć istotne – mniej jednak ważne od werku, od tego co w środku, od ludzi. Po staremu uznaję, że kapitał ludzki więcej waży niż finansowy. Konserwatywnie myślę, że wszystko co dobre, i co złe pośród i pomiędzy nami, z ludzkich mózgów się bierze, a nie z mięśni. Choć niczego nie lekceważę. Ani dróg, ani murów, ani mięśni. Proporcje są istotą. Fanem Platformy więc nie jestem. Upartyjniała państwo nie mniej, a bardziej niż poprzednicy. Twórczo rozwijała kolesiostwo. Uprawiała propagandę sukcesu zastępującą dialog. Ulegała silnym, gardziła słabymi. Budowała społeczeństwo korporacji, a nie solidarności. Oddała władzę gorszym.

Nie byłem też bojownikiem w drużynie Hanny Gronkiewicz-Waltz. Wszak to wiceprzewodnicząca partii, o której wyżej. Członkini elity, za którą nie przepadam, w której nie jestem i nigdy nie będę. Która tak naprawdę mnie nie interesuje. Nie moja jest to klasa. Miałem do HGW fundamentalny zarzut. W swej prezydenckiej kampanii w Warszawie świadomie oszukiwała wyborców. A tego nie lubię bardziej niż czegokolwiek innego w wyborach. Nie chodziło o kolorowanie obietnic, naciąganie rzeczywistości, przesadę. Wydała jako specjalny dodatek do Gazety Wyborczej (kupa pieniędzy!) kolorowy plan stolicy, w formacie A1 – olbrzymi. A na nim liczne mosty przez Wisłę, obwodnice zamykające obszernym kręgiem Warszawę, trzy linie metra przy czem druga trzykrotnie dłuższa niż jest, wielkie osiedla mieszkaniowe (niestety także zabudowane pole powsińskie), parkingi podziemne, cuda niewidy. Tłumaczyła, że to na dwie kadencje. Co nie jest wobec wyborców nazbyt taktowne. Wybory są na jedną, a nie na dwie kadencje. Zresztą nie zrealizowała później ani tego, co miało być na jedną, ani tego, co na dwie kadencje. Z góry wiadome było, że to wyborcza fantazja.

Nie lubię, kiedy oszukuje się wyborców. Byłem więc swego czasu za odwołaniem pani Gronkiewicz-Waltz w drodze referendum. Inaczej niż moja mama, która pytała o sensowną alternatywę, o to, kto lepiej opanować może problematykę wielkich finansów miasta. Kierowałem się bardziej emocjami, dla mamy ekonomistki istotniejsze były kompetencje. Choć w końcu zagłosowałem za referendum, miałem wątpliwości – opozycja nie ogłosiła, kto będzie jej kandydatem. Mówiło się, że Piotr Guział. Tu akurat miałem poważne zastrzeżenia. Uznając Guziała za świetnie czującego społeczność lokalną burmistrza Ursynowa, nie myślałem o nim jako prezydencie. Nie te kwalifikacje.

Minęło wiele lat. W wyborach samorządowych 2014 roku napisałem wprost na łamach „Passy”, że Piotr Guział to nie jest prezydencki kaliber, że każdy człowiek znać powinien mniej więcej swoje możliwości, trafnie oceniać potencjał. Nie każdy dobry minister będzie przyzwoicie wykonującym swe funkcje dyrektorem, nie każdy świetny prezes nadaje się na premiera. Dzisiaj widzę prezydenturę HGW jako więcej niż przyzwoitą. Myślę, że to jest dobra prezydentura. Moje poparcie dla tamtego referendum zdaje mi się w świetle doświadczeń nazbyt emocjonalne. Dzisiaj pewnie byłbym bardziej wstrzemięźliwy, więcej myślał o alternatywie, jakoś zagryzł w sobie niechęć za to kampanijno-wyborcze platformerskie oszustwo.

Przykrość jednak z innego źródła wypływa. Czytam i słyszę, domyślam się, że prawdziwie, iż Prawo i Sprawiedliwość zmierza do podważenia rządów prezydent Gronkiewicz-Waltz w ratuszu przez negatywny wynik w głosowaniu Rady Miasta nad wnioskiem o absolutorium. Chcą ponoć „wyrwać” Platformie kilku radnych, przekupując ich posadami, jakimi rząd dysponuje. Chcą rozmawiać z niezależnymi. Czytam, że Piotr Guział spiesznie oświadcza, że co prawda z nim nikt z PiS-u o tym nie gadał, ale on i bez tego już wie, co zrobi. Zrobi to, co Prawo i Sprawiedliwość. Dla mnie to naprawdę wielka przykrość. Furda: demokracja, państwo prawa, przyzwoitość, konstytucja, wolne media, prawda w przestrzeni publicznej, w historii. Mam nadzieję, że to chwilowa Guziała pomroczność, a nie konstytuująca jego nową polityczną tożsamość świadomie podjęta decyzja.

Wróć