Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Dziś nasz sąsiad w wiecznym ruchu

28-02-2018 22:13 | Autor: Rafał Kos
Robert Korzeniowski, jedyny Polak, który naprawdę do czegoś doszedł.

PASSA: Zdobył pan aż cztery złote medale olimpijskie w chodzie sportowym plus trzy tytuły mistrza świata. Nadążyć za pana chyżym krokiem oraz intensywnym programem życiowym nie sposób. Z panem to nie można na zasadzie: spokojnie, nie pali się...

Jeszcze niedawno powiedziałbym: a właśnie, że się pali, bo mi się spaliło mieszkania na Mokotowie, no i wraz z żoną i synkiem przeprowadziłem się na Ursynów. Początkowo mieszkaliśmy w wynajętej willi, by w czerwcu 2017 zamieszkać już we własnej. Położenie Ursynowa mi się podoba – Las Kabacki, Park Kultury w Powsinie i Ogród Botaniczny w Konstancinie blisko. A dziecko ma dodatkową zabawę, bo już się nauczyło rozpoznawać linie lotnicze po przelatujących nisko samolotach. Po przeprowadzce zmieniłem swoje codzienne trasy biegowe.

Wiadomo, z chodziarza przedzierzgnął się pan w maratończyka...

Tak, maratony to moja nowa pasja. Zacząłem w 2003 od startu w maratonie Cracovia, a potem to już się sypnęło: w 2008 – Poznań, w 2013 – Paryż, w 2014 – Berlin, w 2015 – Londyn, , w 2016 – Boston i Nowy Jork, a w 2017 Dębno, Nowy Jork i Ateny. Takie są etapy mojej maratońskiej kariery. Rekord życiowy 2:41:49 ustanowiłem w Londynie. W tym roku pobiegnę w Chicago, a w przyszłym w Tokio i wtedy będę miał zaliczoną koronę maratonów noszącą nazwę World Marathon Majors. W kolejnych maratonach uczestniczę nie tylko dla własnej przyjemności, lecz również pełnię rolę lidera i mentora dla biegnących wraz ze mną członków klubu RK Athletics, który założyłem, żeby krzewić kulturę fizyczną. Cieszę się, że jednym z moich fanów jest wiceburmistrz Ursynowa Rafał Miastowski, również entuzjasta biegania.

Podobno będąc przyzwyczajony do prowadzenia zajęć RK Athletics na obiektach bielańskiej AWF, nagle znalazł się pan na obiektach szkolnych przy Koncertowej...

Tak właśnie, to nowy teren moich zajęć z grupą. Bardzo go sobie chwalę. Podobnie jak trasy rowerowe do Powsina i Konstancina. Lubię się dużo ruszać na zielonym terenie. Nie jestem typem mieszczucha.

Coś panu może na Ursynowie przeszkadza?

Może mniej macie kawiarenek niż Mokotów. Ale są inne ważne zalety.

Jako reprezentant Polski w chodzie sportowym zdobył pan aż cztery tytuły mistrza olimpijskiego i 3 tytuły mistrza świata. Po zakończeniu lekkoatletycznej kariery w 2004 wciąż jednak przeprowadza pan regularne treningi...

Tak jest, bo to jest dobre dla zdrowia. Tak lubię się ruszać, że nie omijam nawet Biegu Rzeźnika w Bieszczadach . Mam typowo olimpijskie DNA.

Przez kilka lat kierował pan redakcją sportową telewizji publicznej, doprowadzając do utworzenia TVP Sport. Czy jest satysfakcja z pracy w tak potężnym medium?

Oczywiście, że jest. Od strony organizacyjnej pomagałem też przy piłkarskich mistrzostwach Europy 2012 i Eurobaskecie. A w tej chwili zostałem zaangażowany jako osoba do spraw olimpijskich w Eurosporcie. Mam komentować w studio, jak również współkomentować ze stadionów. Powracam zatem jakby na stare śmieci. A czynię to z wielką chęcią, bo we mnie tkwi sportowe DNA.

I tak – znając biegle pięć języków obcych – może się pan czuć niczym świata obywatel...

Owszem, bo z angielskiego mogę łatwo przejść na francuski, z francuskiego na hiszpański, a potem na rosyjski ewentualnie na włoski. Powiem jednak na koniec, że chociaż objeździłem już cały świat, to jednak najbardziej zapracowałem na miano warszawiaka. Mieszkam w stolicy już 14 lat i to jest mój rekord. Wcześniej spędziłem 12 lat w Jarosławiu, 10 lat w Lille i 13 lat w Krakowie.

Teraz bardzo podniósł pan prestiż Ursynowa w zakresie lekkoatletyki. Wraz z mieszkającym również tutaj dwukrotnym mistrzem olimpijskim w pchnięciu kulą Tomaszem Majewskim zapewniacie tej dzielnicy aż sześć złotych medali olimpijskich...

To tylko nominalnie, bo realnie to chyba ja mam w tej chwili większy pożytek z Ursynowa niż Ursynów ze mnie.

Wróć