Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

„Dzika” reprywatyzacja w Warszawie to wbrew pozorom niewłaściwy termin...

17-05-2017 20:39 | Autor: Tadeusz Porębski
W ubiegły czwartek agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego zatrzymali w Warszawie kolejnych osiem osób podejrzanych o udział w "dzikiej" reprywatyzacji stołecznych nieruchomości i wyrządzenie miastu stołecznemu Warszawa, skarbowi państwa oraz spadkobiercom szkód na co najmniej 46 mln złotych.

W stosunku do pięciorga wrocławski sąd zastosował areszt tymczasowy. Wszystko to jednak – jedynie „wierzchołek góry lodowej”. Właśnie odcina się macki podstępnie działającej reprywatyzacyjnej ośmiornicy.

Troje z tymczasowo aresztowanych to warszawscy adwokaci Andrzej M., Tomasz Ż. i Grażyna K.– B. Ten pierwszy jest prawdopodobnie mózgiem  warszawskiej ośmiornicy, której macki, jak się dzisiaj okazuje, sięgały świata polityki, sądownictwa, organów ścigania oraz ośrodka decyzyjnego w warszawskim magistracie. To potwierdzałoby nasze wcześniejsze informacje, że mecenas M. jako jedyny z tysięcy petentów miał nieograniczony dostęp do wszechwładnego dyrektora Biura Gospodarki Nieruchomościami Marcina B. Wchodził do strzeżonego niczym forteca dyrektorskiego gabinetu jak do siebie – kiedy chciał, bez zapowiadania się i bez pośrednictwa sekretariatu. Do aresztu trafili także znany kupiec roszczeń Maciej M. oraz rzeczoznawca majątkowy Michał Sz., z tym że będzie on mógł opuścić areszt po wpłaceniu kaucji w wysokości 60 tys. zł. Łącznie w areszcie przebywa już 9 osób podejrzanych o czynny udział w złodziejskiej reprywatyzacji.

Należy jednak studzić emocje, które rozpalają złaknione newsów ogólnopolskie media. Nie wolno zapominać o starej rzymskiej zasadzie "Praesumptio boni viri", czyli o domniemaniu niewinności, zanim się nie udowodni winy. Oznacza to, że osoba, której postawiono zarzuty, jest niewinna do czasu orzeczenia prawomocnego wyroku. A w przypadku "dzikiej" reprywatyzacji o twarde dowody, mogące być podstawą wyroku, który obroni się w apelacji, będzie niezwykle trudno. Jedynym sposobem na ich zdobycie jest przerwanie zmowy milczenia przez przynajmniej dwóch podejrzanych. Jeśli pójdą na współpracę z organami ścigania i ich zeznania będą się w dużej części pokrywać, zaistnieje realna szansa skazania członków ośmiornicy, którzy dzięki układom na różnych szczeblach władzy oraz kompletnej inercji organów ścigania ograbili skarb państwa, miejską kasę oraz wielu nieświadomych, wprowadzanych w błąd spadkobierców na setki milionów złotych.

Kolejna kwestia, to podtekst polityczny rozliczania się ze złodziejską reprywatyzacją. Jeśli otumaniona pełnią władzy w państwie partia Prawo i Sprawiedliwość potraktuje sejmową komisją weryfikacyjną wyłącznie jako narzędzie walki politycznej z Platformą Obywatelską, sprawa rozmyje się i może nie znaleźć właściwego finału. Tak jak powoli rozmywa się badana przez inną sejmową komisję sprawa Amber Gold, którą dzisiaj mało kto się już interesuje.

Nie ma potrzeby ciągłego wskazywania palcem winnych tolerowania przez wiele lat reprywatyzacyjnych oszustw. Warszawiacy doskonale wiedzą, które konkretnie siły polityczne stały od 1989 r. odwrócone plecami do dziesiątków tysięcy ciężko poszkodowanych obywateli. Posłowie PiS nie muszą wciskać na siłę obywatelom podlanych politycznym sosem prawd, bo odniesie to skutek odmienny od zamierzonego.

Pisałem wielokrotnie, że uznany przez media za największe zło BGN wcale nie jest złem największym. To tylko jedna z macek ośmiornicy, wcale nie najważniejsza. Owszem, sporządzano tam i podpisywano dokumenty reprywatyzacyjne, ale decyzje "zwrotowe" w sprawach ważących ciężkie miliony (Chmielna 70, Emil Plater 15, Frascati 12, Plac Trzech Krzyży 16a, Nowy Świat 63, Twarda 8, czy Sienna 29) w rzeczywistości podejmowały w ciszy gabinetów osoby wybieralne, a nie nominowane. Prawdopodobnie politycznych beneficjentów jest wielu, większość z nich umocowana na wysokich szczeblach w strukturach państwa.

Żadna z macek ośmiornicy nie mogła działać samodzielnie. Podaję dowód: ktoś wydaje pół miliona złotych na wykupienie roszczenia do na pozór niewiele wartej działki zlokalizowanej praktycznie w ścisłym centrum miasta. Nie wyłoży złamanego grosza bez stuprocentowej pewności, że będzie mógł ją, po pierwsze, odzyskać od miasta i po drugie, wybudować na niej biurowiec zarabiając krocie. Wszak stara zasada mówi, że działka warta jest tyle, ile można na niej wybudować. Ktoś wykłada więc pół miliona, bo z góry wie, że w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego tego rejonu znajdzie się w niedalekiej przyszłości zapis pozwalający na wybudowanie akurat na tej działce biurowca – wieżowca. Kto opracowuje wytyczne do studium uwarunkowań i miejscowych planów? Radni. I pomyślny dla kupca roszczeń plan zostaje przez radnych uchwalony. A więc komisja weryfikacyjna nie powinna zapominać o radnych miasta, szczególnie tych z komisji ładu przestrzennego.

Kupiec roszczeń musiał mieć także swoich sędziów. Bez ich wsparcia numer "na kuratora" nie miałby szans powodzenia. I tak mecenas M. uzyskał od jednego ze spadkobierców przedwojennych właścicieli atrakcyjnej nieruchomości przy ul. Królewskiej 39 pełnomocnictwo, które umożliwiło mu przeprowadzenie  postępowań administracyjnych i sądowych zmierzających do przejęcia tej nieruchomości – perełki. Nie mając pełnomocnictw od pozostałych spadkobierców mecenas M. i spółka posłużyli się pełnomocnictwem, które wydał rzekomy kurator spadku po pozostałych właścicielach. Była to spółka z karaibskiej wyspy St. Kitts and Nevis, a jednym z kuratorów miał być mieszkaniec Karaibów, który pocztą przesłał mecenasowi M. swoje pełnomocnictwo. Nikt nigdy nie widział go na oczy, ale urzędnikom i sędziemu to nie przeszkadzało. Polski sędzia "nie zauważył", że wiek pozostałych właścicieli oscylował pomiędzy 128. a 130. rokiem życia. Mecenas M. miał występować do sądów także z wnioskami o ustanowienie kuratorów dla spadkobierców nieruchomości przy ul. Twardej 8 i 10. Wnioski zostały pozytywnie rozpatrzone i elitarne Gimnazjum nr 42 musiało wyprowadzić się z własnej siedziby i przenieść na Mokotów.

W numerze "na kuratora" uczestniczyli także aresztowani w ubiegłą sobotę mecenasi Tomasz Ż. i Grażyna K.– B. Występowali do sądów z wnioskami o zniesienie roszczeń do nieruchomości, a za swoje działania mieli otrzymywać kwotę odpowiadającą wartości udziałów w roszczeniach należących do osób, które rzekomo reprezentowali. Wysokość udziałów szacowali zaprzyjaźnieni rzeczoznawcy Michał Sz. oraz Jacek R. Sądy wyrażały zgodę na zniesienie praw i roszczeń pozostałych spadkobierców za cenę od 2 do 3 proc. wartości nieruchomości, więc nic dziwnego, że tym podejrzanym procederem zainteresowali się śledczy. Nieruchomość przy ul. Twardej 8 oszacowano na 23 mln, a wartość praw i roszczeń na 371 tysięcy złotych. Wartość nieruchomości położonej przy ul. Twardej 10 na 20 mln zł, a roszczenia na 490 tys. zł. Super atrakcyjną nieruchomość przy Pl. Defilad (dawna Sienna 29) oszacowano na 14,4 mln zł, a wartość praw i roszczeń na.... 345 tys. zł. Nieruchomość przy ul. Królewskiej 38 ma być zdaniem Michała Sz. warta 4,6 mln zł, a wartość roszczeń... 110 tys. zł.

Jak donosi dobrze poinformowany portal www.wpolityce.pl, agenci CBA oniemieli, kiedy w trakcie zatrzymania kupca roszczeń Macieja M. zderzyli się z jego majątkiem. W garażach zabezpieczono kilkanaście luksusowych samochodów, których cena jednostkowa przekracza milion złotych. Media spekulowały, że Maciej M. mógł mieć wpływ na zawetowanie w 2001 r. przez Aleksandra Kwaśniewskiego ustawy reprywatyzacyjnej. Prezydent RP tłumaczył, że  uczynił to w trosce o dobro narodu. Decyzję Kwaśniewskiego poparli wszyscy czynownicy z SLD oraz, jak ich wówczas określano "liberały – aferały". Zgodził się z nią Andrzej Olechowski, jeden z ówczesnych liderów Platformy Obywatelskiej, mówiąc: "Gdybym był prezydentem RP, też zawetowałbym tę ustawę". Natomiast szef nieboszczki Unii Wolności Bronisław Geremek podkreślił z całą mocą: "Ustawa reprywatyzacyjna jest Polsce potrzebna, powinna jednak odpowiadać możliwościom polskiego budżetu". Weto Kwaśniewskiego położyło się głębokim cieniem na procesie reprywatyzacji, bowiem brak ustawy umożliwił grupie ustosunkowanych wydrwigroszów wydrenowanie państwa na setki milionów złotych.

Afera reprywatyzacyjna ma drugie dno. Dowodem na to jest wymyślny mechanizm wyłudzania i fałszowania dokumentów, specjalne ścieżki reprywatyzacyjne w ratuszu dla zaufanych, wypłacanie przez miasto dziesiątków milionów na podstawie lewych dokumentów, zatwierdzanie oszustw przez sądy i kompletna bezczynność organów ścigania.

– To jest wierzchołek góry lodowej – ujawnił w TVP Bogdan Święczkowski, prokurator krajowy. –  W kolejnych tygodniach planujemy następne realizacje, kolejne wątki będą wyjaśniane. Pytany o deklarację złożoną publicznie przez prezydent Hannę Gronkiewicz-Waltz, która zapowiedziała, że nie stawi się przed – niekonstytucyjną jej zdaniem – komisją weryfikacyjną, stwierdził: – Prokurator w odpowiednim czasie zdecyduje, w jakim charakterze będzie zeznawać pani prezydent. Każdy funkcjonariusz publiczny ma obowiązek wypełniać swoje zadania, w tym także odpowiadać na pytania zadawane przez organy państwa.

Odmawiając publicznie współpracy z sejmową komisją weryfikacyjną Hanna Gronkiewicz-Waltz popełnia kolosalny błąd, który rykoszetem uderzy w jej partię. Społeczeństwo żąda wyjaśnień od gospodyni miasta, która niepodzielnie rządzi w nim od 2006 roku. HGW ma szansę stanąć przed komisją z otwartą przyłbicą i bronić się przed bardzo poważnymi zarzutami. Bronić się skutecznie, ponieważ jest profesorem prawa. Taktyka chowania głowy w piasek może zostać odebrana przez warszawiaków jako pośrednie przyznanie się do zaniedbań i tolerowania „dzikiej reprywatyzacji”. Poza tym, nawet profesor prawa nie posiada kompetencji, by oceniać zgodność sejmowych ustaw z konstytucją. Od tego w każdym cywilizowanym państwie jest Trybunał Konstytucyjny. 

Wróć