Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Dwie dychy bez pychy

13-05-2020 22:54 | Autor: Maciej Petruczenko
Francuski myśliciel Jean de La Bruyère wykazał swego czasu swoistą niepewność występując z kwestią: „Nie wiadomo, co jest niebezpieczniejsze – podjąć błędną decyzję, czy nie podejmować żadnej”. Nie czynię tu bynajmniej aluzji do jakichkolwiek wydarzeń politycznych w Polsce, lecz do tego, że 20 lat temu tygodnik „Pasmo”, któremu miałem wtedy zaszczyt naczelnikować, znalazł się nagle na zakręcie z powodów czysto personalnych. Zaproponowałem wtedy założenie nowego pisma i słowo ciałem się stało.

W błyskawicznym tempie powstała „Passa” z podkreśleniem, iż jest to tygodnik sąsiadów. Wystartowawszy w nakładzie 50-70 tysięcy egzemplarzy, rozgościliśmy się w południowej części Warszawy i na jej obrzeżach, sięgając swoimi mackami od Mokotowa, Ursynowa i Wilanowa, poprzez Konstancin i Piaseczno aż do Lesznowoli, która zresztą w pewnym fragmencie ulicy Puławskiej graniczy z Ursynowem, stanowiącym nasz matecznik. Był taki moment, iż pojawiliśmy się nawet na terenie Radomia, mając tam swoją filię.

Pierwszy numer nowego tygodnika ukazał się 18 maja 2000 roku i od tamtego momentu nasza dobra (niekoniecznie dla przeciwników) „Passa” – wciąż trwa. Co nie znaczy bynajmniej, że upajamy się samozadowoleniem i uważamy, że czasopismo dostarczane Szanownym Czytelnikom w formie papierowej i elektronicznej – jest doskonałe. Póki jednak istnieje wolność wyboru mediów, możemy tylko powiedzieć, że „de gustibus non disputandum est”. Zatem – kto chce, niech czyta, a komu nie odpowiada treść „Passy”, ten może nas ignorować. Oba podejścia akurat nie wiążą się z jakimikolwiek kosztami.

Tylko najstarsi przyjaciele redakcji pamiętają, że początkowo mieściła się ona na parterze świeżo wzniesionego budynku przy ulicy Migdałowej i cieszyliśmy się wtedy, iż naszą sąsiadką jest bardzo lubiana aktorka Aleksandra Woźniak, której wielką popularność przyniosła rola w serialu „Trzynasty posterunek”. Utrzymywaną w domowej atmosferze restaurację „Bzik kulinarny” mieliśmy zaraz za rogiem, a dosłownie o rzut beretem – siedzibę władz gminy Ursynów. Tak, gminy, bo taki status administracyjny miała wówczas obecna dzielnica. Funkcję burmistrza sprawował w Stanisław Faliński, który w tamtym czasie mógł tylko pomarzyć o powstaniu tak eleganckim ratusza, jaki dziś znajduje się u zbiegu alei Komisji Edukacji Narodowej i ul. Indiry Gandhi. Gdy „Passa” stawiała jeszcze pierwsze kroki na rynku, budynek urzędu gminy można było scharakteryzować od strony architektonicznej jako nie tyle wczesny barok, co późny barak. Dopiero rozważano możliwości stworzenia nowoczesnego lokum, biorąc między innymi pod uwagę wieżowiec Galerii Ursynów, mający tuż obok stację metra Natolin. W końcu przeważyła koncepcja zbudowania osobnego gmachu, a co ciekawe – we wszystkich podstawowych sprawach partia dzierżąca władzę działała na ogół w pełnej zgodzie z lokalną opozycją, co widać było również po tym, jak samodzielna gmina stała się już po prostu jedną z dzielnic Warszawy.

Sympatyczną pamiątką tamtego zgodnego działania pro publico bono pozostaje nie tylko ratusz, lecz także ministadion piłkarsko-lekkoatletyczny przy Koncertowej, zbudowany – jeśli mnie pamięć nie myli – w czasie, gdy prezydentem stolicy był śp. Lech Kaczyński. Bodaj czterech księży uczestniczyło w uroczystości otwarcia stadionu, co mogło najlepiej świadczyć, jak ważny to był obiekt i jak Kościół docenia rolę sportu. Na tym właśnie obiekcie został rozegrany pod egidą „Passy” pamiętny mecz piłkarski pomiędzy reprezentacją Ursynowa i Reszty Miasta, zakończony zwycięstwem gospodarzy, mimo że w drużynie przeciwników wystąpił sam Dariusz Dziekanowski, a obok niego – znakomity aktor, a jednocześnie wyborny piłkarz Marcin Dorociński. Jednym z najmocniejszych punktów naszego zespołu okazał się proboszcz parafii św. Ojca Pio – ks. kanonik Ignacy Dziewiątkowski. Wraz z nim mógłby teraz zagrać w reprezentacji dzielnicy inny świetny futbolista – ks. prałat Dariusz Gas, który przybył na Ursynów z Piaseczna, obejmując parafię Wniebowstąpienia Pańskiego. Obaj ci proboszczowie mają zresztą do kompanii na Ursynowie trzeciego entuzjastę futbolu – ks. kanonika Adama Zelgę (parafia bł. Edmunda Bojanowskiego).

Rozpisuję się tak o sprawach piłkarskich, ponieważ Ojcem Chrzestnym „Passy” jest były trener reprezentacji narodowej Jerzy Engel, zaprzyjaźniony z redakcją od zarania, podobnie jak długoletni propagator tenisa na Ursynowie – Bernard Rejniak i kibicująca nam zawsze piosenkarka Elżbieta Wojnowska, której śp. mąż Andrzej Ibis-Wróblewski pisywał u nas cotygodniowe felietony („Piórkiem Ibisa”). Mieć na łamach ogólnopolski autorytet w dziedzinie poprawności językowej – to był nie lada zaszczyt. Na dodatek czytelnicy dobrze pamiętali, że to Ibis był współinicjatorem utworzenia na Ursynowie pierwszego w Polsce studia telewizji kablowej (Ursynat) i lokalnego tygodnika „Pasmo”, którego pierwszym redaktorem naczelnym został znany dziś dobrze z audycji „Szkło kontaktowe” w TVN – Marek Przybylik, młodszy kolega Ibisa z „Życia Warszawy”. W jakimś sensie „Passa” jest kolejnym ogniwem w całym ciągu kulturowych przedsięwzięć ursynowskich, które pięknie zapoczątkował kiedyś Dom Sztuki ze swym niezrównanym popularyzatorem dobrego filmu, a od lat wielu już dyrektorem tej placówki – Andrzejem Bukowieckim. Dawnymi laty mówiło się, że trzeba coś zrobić, żeby Ursynów nie był li tylko sypialnią Warszawy. Dziś warto zadbać, by w dobie zalewającego nas prymitywizmu i niszczenia rzeczywistych autorytetów – dzielnica nie zasnęła intelektualnie. Ponieważ chińszczyzna wypiera dziś nawet amerykańszczyznę, jako motto „Passy” na najbliższe lata obrałbym słowa Konfucjusza: lepiej zapalić jedną małą świeczkę niż skarżyć się na ciemność.

Wróć