Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Duże problemy małych ptaków

06-01-2021 20:36 | Autor: Bogusław Lasocki
Większość ursynowian przypomina sobie o małych ptakach zwykle późną wiosną, gdy dokuczają już komary i meszki. Mieszkańcy dzielnicy zaczynają wtedy tęsknie spoglądać na wysoko szybujące jerzyki – zabójców komarów, a na niższych drzewach i krzewach dostrzegają wróble, sikory. Co bystrzejsi zauważają, że małych ptaków jest jakby mniej niż w poprzednich latach, za to coraz więcej widać dużych wron, gawronów, srok. Od późnej jesieni i zimą wróble udaje się spotkać bardzo rzadko.

Skrzydlaci dobroczyńcy

Malutka sikorka, ważąca 20 - 30 g, zjada nawet 200 owadów i gąsienic dziennie. Również wróbel, choć żywiący się głównie nasionami roślin, eliminuje pokaźne ilości szkodników w tym również kleszczy, karmiąc w okresie lęgowym swoje pisklęta gąsienicami i owadami. To nasi dobroczyńcy, którym zawdzięczamy bardzo dużo. Niestety, małe ptaki są dosyć nisko w zwierzęcym łańcuchu pokarmowym i zewsząd czyha na nie śmiertelne zagrożenie. Mimo że gniazda zakładają najczęściej w szczelinach pod dachami i parapetami czy w zagłębieniach pomiędzy płytami budynków, ich jajeczka i pisklęta są częstą zdobyczą dla wron i srok, siejących spustoszenie w okresie lęgowym.

Wróble i mazurki, grupując sie poza okresem lęgowym w stada, mają siedliska najczęściej wśród gęstych żywopłotów, krzewów, czasem drzew iglastych – również gęstych. Chroniąc się w ten sposób przed ptasimi drapieżnikami, padają niestety często ofiarą kotów. W osiedlowych enklawach, z kilkudziesięcioma ogródkami przydomowymi, wystarczy kilka udomowionych milasków - mruczków, by drapieżniki te, inspirowane naturalnym popędem, przetrzebiły nawet ponad połowę okolicznej populacji wróbli.

Również ptaki drapieżne pobierają swoją daninę. W moim rejonie Ursynowa Centrum prawie codziennie w godzinach przedpołudniowych widuję pustułki, krogulce, czasem nawet jastrzębie, patrolujące swoje rewiry. Stosunkowo najmniejsze i względnie mniej groźne są pustułki, ale też robią swoje. Kiedyś przysiadła taka na parapecie mojego okna na X piętrze z martwym już wróbelkiem, ale zaraz odleciała, może przestraszył ją jakiś większy drapol (czyli ptasi drapieżnik w żargonie fotografów przyrody). Po kilku minutach zniknął również wróbelek. Natomiast krogulec, gdy już upatrzy sobie jakiegoś ptaszka, zwykle ten nie ma szans. Bo krogulec jest silny, szybki i uparty. Latem widziałem polowanie krogulca na jerzyka. Gwałtowne zwroty jerzyka w locie, nawet pomiędzy drzewami, były skuteczne tylko na chwilę. Krogulec za chwilę go doganiał. Jaskółce może byłoby łatwiej, gdyż mogłaby przysiąść na gałęzi, ale jerzyki tego nie potrafią. Gonitwa dosłownie na śmierć i życie od kampusu SGGW do domów osiedla Stokłosy trwała sporo minut, aż ptaki zniknęły gdzieś daleko pomiędzy budynkami. Wróbel, nawet mazurek (zwany potocznie "polnym wróblem"), w takiej sytuacji nie miałby najmniejszych szans, gdyż jest stosunkowo słaby lotnikiem. Fruwa charakterystycznymi falami, w locie co chwilami musi na ułamek sekundy odpoczywać, lecąc wtedy ze zwiniętymi skrzydłami siłą rozpędu. Krogulec dopadłby go natychmiast. No ale taka jest dzika przyroda i taki jest łańcuch pokarmowy. My – ich, jacyś inni – nas, przeżywa kto szybszy, silniejszy, sprytniejszy.

Problem z dużymi

Osobny problem dla maluchów stwarzają ptaki duże, które od kilkunastu lat masowo przenoszą się z obrzeży miast na tereny wielkich osiedli. Jest ich niestety coraz więcej. Dzięki niedbalstwu spółdzielni mieszkaniowych, budujących ażurowe altanki śmietnikowe, i samych mieszkańców, duże ptaki mają darmową stołówkę przez cały rok. Wrony i sroki, mając pod dostatkiem pożywienia, stanowią największe zagrożenie dla równowagi ptasich zwierząt. Patrząc o dowolnej porze dnia i roku, dominującymi, ciągle widocznymi ptakami są wrony siwe. Wielkie, silne ptaszyska, nie mają w mieście wielu przeciwników. Są bardzo inteligentne, uczą się szybko, potrafią współdziałać w grupie. Szereg razy nad Wisłą widziałem grupy wron "pilotujących" jakby w obstawie, ale faktycznie próbujących przegonić lecącego majestatycznie bielika, który stanowić mógł zagrożenie dla ich młodych. Zresztą nawet pojedyncze wrony potrafią być bardzo bojowe, próbując często skutecznie odpędzić znacznie większego myszołowa.

Duże ptaki uczą się różnych sztuczek, również od tych mniejszych. Kilkakrotnie widziałem, jak wielka wrona nagle zrobiła szybki zwrot w locie, błyskawicznie podfrunęła metr w górę i skręcając głowę, łapała jakiegoś dużego owada. Tak polują jerzyki. Czyżby w mojej okolicy podejrzały to wrony?

W okresie lęgowym wrony i sroki są bardzo bezwzględne. Żeby wykarmić swoje dzieci, po prostu kradną pisklęta innym ptakom, nie tylko mniejszym. Wróble są tu bez szans, o ile nieopatrznie wybrały sobie na gniazdo dla piskląt typową budkę lęgową. Wrona albo sroka siada sobie na daszku i gdy podrośnięte maluchy zbyt ciekawie wystawiają głowy z otworu budki, mają dużą szansę znaleźć się w gnieździe wrony już jako pokarm dla jej piskląt. Pomiędzy wielkimi toczą się boje i zwykle ważna jest liczebność grupy. Czasem kilkanaście kawek gania jakąś wronę, która czymś wobec kawek zgrzeszyła. Czasem wrona gania inną wronę, bo znalazła coś smakowitego, albo grupa wron gania mewy, by później te mewy, już w liczniejszej grupie, ścigały atakujące je wcześniej wrony.

Pewna poprawa losu wróbli pojawia się latem, gdy szpaki po zakończeniu swoich lęgów łączą się w duże grupy. Same niewiele większe od wróbli, ale przebywając w dużych stadach, wzbudzają respekt nawet wśród wron i srok. Wróble i mazurki doskonale to zauważają i bardzo często towarzyszą szpaczym stadom w miejscach żerowisk nie tylko na trawnikach osiedli, ale również na podmiejskich łąkach . Przebywają bardziej z brzegu stada, żeby nie wchodzić szpakom w drogę, i wyraźnie są przez szpaki tolerowane. Szpaki odlatują na drzewo, wróble za nimi, szpaki na krzaku – wróble też.

Szpaki są bardzo świadome swojej siły w stadach. Od połowy lata gromadzą się w wielkie grupy, nawet po kilkaset osobników. Po południu, przed wylotem na noclegowiska, chętnie siadają na liniach wysokiego napięcia (np. wzdłuż ulicy Ciszewskiego). Jednak niekiedy wystarczy zaledwie kilka wron, które pojawiając się wcześniej niezauważone, wywołują odruch ucieczki u kilku szpaków, za którymi w udzielającym się popłochu, podąża w panice reszta stada. Ale gdy wrony coś przeskrobią, na przykład atakując chwilowo samotnego szpaka, role się odwracają. Jesienią obserwowałem wielkie stado szpaków ganiające kilka wron nad kampusem SGGW. Widok przypominał animowany film. Za przerażonymi wronami podążała grupa kilkuset szpaków, na kształt wydłużonej kropli z wyraźnie zwężonym początkiem. Wraz z gwałtownymi zwrotami uciekających wron, podążała za nimi "kropla" stada szpaków z dostosowującą się z pewnym opóźnieniem do zmian kierunku lotu główną masą stada. Wszystko niezwykle dynamiczne, płynne, jakby sterowane z zewnątrz. Wrony w sumie chyba uciekły, ale wrażenie świadomej mocy stada szpaczego było bardzo wyraźne. Nic dziwnego, że choć na kilka tygodni wróble starają się o sąsiedztwo takich opiekunów.

Czas zimy, jak pomóc

Wraz z zaawansowaną jesienią, małe ptaki gdzieś znikają. Osiedlowe ptaki, a właściwie przetrzebione stadka wróbli spotykam sporadycznie, sikory też bardzo rzadko. Owadów i gąsienic już nie ma, ziarenka zjedzone albo pospadały, małe ptaki mają coraz mniej naturalnego pokarmu. Temperatura zewnętrzna spada, a do utrzymania się przy życiu niezbędny jest energetyczny posiłek. Paradoksalnie, małym ptakom w mieście jest trudniej wyżywić się, niż gdzieś na polach, gdzie po okresie wegetacyjnym można znaleźć wiele miejsc z przyschniętymi roślinami z nasionami. Z konieczności ptaki w mieście sięgają często po pieczywo, nawet rozmoczone, by przeżyć. Są jednak nieświadome, że to najgorszy dla nich pokarm. Dobrzy ale niemyślący ludzie nie rozumieją, że dając chleb ptakom, czynią im wielką szkodę. Zbyt bogate w węglowodany pożywienie może powodować deformację stawów w skrzydłach i prostopadłe do ciała rośnięcie lotek (anielskie skrzydło). Pieczywo jest zbyt mało energetyczne i pęcznieje w ptasim żołądku, zawiera również szkodliwe dla ptaków dodatki, jak np. sól. Zamiast pomagać, często szkodzimy.

Co zatem przygotować dla małych ptaków na zimę? Przede wszystkim różnego rodzaju ziarna i nasiona. Mogą to być rozmaite zbóża, jak pszenica, jęczmień owies, nasiona dyni, słonecznika (niełuskanego!), kukurydzy, naturalne płatki owsiane skropione trochę olejem. Nadają się również gotowane i pokrojone warzywa, ale również świeże pokrojone owoce (jabłka, gruszki), a po namoczeniu również ususzone. Owoce nie mogą jednak zawierać dodatku cukru, a gotowane warzywa soli! Jeśli chcemy dokarmiać ptaki, warto pomyśleć o jakimś karmniku w odosobnionym miejscu, nawet na balkonie. Dobrze jest wówczas przygotować pojemnik na wodę, gdyż zimą podczas mrozów ptaki często nie mają skąd jej brać.

I jeszcze ważna uwaga: jeżeli już zaczęliśmy dokarmiać zimą ptaki, należy to robić regularnie. Ptaki zapamiętają miejsce swojej stołówki i będą tracić mniej tak cennej zimą energii na poszukiwanie pożywienia. W zamian odwdzięczą się nam po wielokroć, choć niekoniecznie bezpośrednio. Zjadając od wczesnej wiosny gąsienice i owady, spowodują ograniczenie populacji szkodników, za którymi przecież nie przepadamy. Wróbelek jest malutki, ale zjadając czasem kleszcza, może właśnie nas ochronić od tego uciążliwego pajęczaka, który inaczej z wszelkimi konsekwencjami mógłby dobrać się do naszej krwi. Chrońmy małe ptaszki, chrońmy wróbelki i mazurki!

Wróć