Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Drogi oręża polskiego w muzyce filmowej

17-08-2022 21:47 | Autor: Bogusław Lasocki
W przeddzień Święta Wojska Polskiego, niedzielny koncert "Muzycznego Lata na Ursynowie" nie mógł brzmieć inaczej, jak nutami żołnierskimi i patriotycznymi. Historia Polski wypełniona jest obroną przed agresją z zewnątrz i walką narodu o wolność i niepodległość, stając się zarazem inspiracją dla bogatej twórczości artystycznej.

Obrazy filmowe i utwory muzyczne, przesycone treściami patriotycznymi, stworzone często przez wybitnych twórców, są nie tylko doskonale znane, lubiane, ale i chętnie słuchane. Zarówno przez starszych, jak i pokolenie młodsze. Znane i mniej znane utwory z filmów zaprezentowała powstała w 2014 roku Warsaw Impressione Orchestra, kierowana przez znaną sopranistkę Milenę Lange.

Najpierw muzyka...

Ursynowskie Muzyczne Lato stało się właściwie już cyklicznym wydarzeniem niedzielnym, przyciągającym rzesze ursynowian chcących posłuchać dobrej muzyki. Interesujący dobór repertuaru i wykonawców spowodował, że coraz więcej osób to stali bywalcy, znający się "z widzenia" z poprzednich koncertów w Parku im. Jana Pawła II czy Parku Przy Bażantarni. Niewątpliwy wpływ na popularność koncertów muzyki klasycznej ma osobowość prowadzącej Laury Łącz. Jest nie tylko znakomitą aktorką, ale świetną prezenterką, w przerywnikach z wdziękiem recytującą poezję, tworząc swoistą wartość dodaną do występów muzycznych.

Zgodnie z tradycją, koncert poprzedził konkurs poświęcony muzyce filmowej, z nagrodami ufundowanymi z okazji 45 -lecia dzielnicy przez ursynowski Urząd. Konkurs polegał na odgadnięciu tytułu utworu lub filmu, z którego pochodził krótki fragment, zagrany przez orkiestrę. Tym razem ursynowianie wykazali się sporą znajomością muzyki filmowej. Prowadzący kilkakrotnie mieli problem z rozstrzygnięciem, która osoba – wśród licznych wzniesionych rąk – była pierwsza. Tematy muzyczne z filmów "Jak rozpętałem II wojnę światową", Pan Wołodyjowski", "Pana Tadeusza, "Listy Schindlera", serialu "Dom" czy "Stawki większej niż życie" nie sprawiły większych problemów wyrobionej ursynowskiej publiczności. Co ciekawe, pochodzenie motywu ze "Stawki większej niż życie" jako pierwsza odgadła młodziutka nastolatka, będąca przecież na przeciwległym pokoleniowym biegunie historycznym.

Koncert rozpoczęła nieśmiertelna "Stawka większa niż życie" Jerzego Matuszkiewicza i zaraz potem rozbrzmiały trzy kompozycje Krzesimira Dębskiego z "Ogniem i mieczem" - "Pieśń Heleny" z zaaranżowanymi na sopran wokalizami w pięknym, przepojonym miłością wykonaniu przez Milenę Lange, "Polonez husarii" i rytmiczna, żywiołowa "Szarża jazdy polskiej". Wykonanie publiczność przyjęła gromkimi oklaskami. Podążając szlakiem Trylogii, słuchaliśmy instrumentalnej wersji "Pieśni o małym rycerzu" Wojciecha Kilara, by po chwili rozkoszować się pięknem wokaliz Mileny Lange w "Pieśni Mili" ze "Starej baśni", skomponowanej przez Krzesimira Dębskiego.

Podczas koncertu nie mogło zabraknąć twórczości Waldemara Kazaneckiego, kompozytora muzyki filmowej do wielu wspaniałych filmów historycznych. Motywy z "Czarnych chmur" – znane, popularne i często powtarzane, wywoływały wspomnienia kreacji Leonarda Pietraszaka, Elżbiety Starosteckiej czy młodziutkiej wówczas Anny Seniuk. No i jeszcze przepełniona patriotyzmem "Melodia" Ignacego Jana Paderewskiego ze wspaniałymi solówkami pierwszego skrzypka orkiestry Macieja Przestrzelskiego.

Przyszła pora na bardziej współczesne tematy. Znów słuchaliśmy kompozycji Krzesimira Dębskiego ze "Śpiewką 1920" w wykonaniu Mileny Lange z "Bitwy Warszawskiej 1920 roku", Bartosza Chajdeckiego w "Warszawie" z "Czasu honoru" i Wojciecha Kilara w orientalnym brzmieniu "Moving to the ghetto" z niezapomnianego "Pianisty" Romana Polańskiego.

... i nieco poezji

Gdy dźwięki muzyki przycichły, mikrofon znów przejęła Laura Łącz. – Myślę, że ta data 15 sierpnia tak nas usposabia patriotycznie – rozpoczęła ciepłym głosem Laura Łącz – albowiem: "Każdy z nas miał kraj w młodości szczęśliwy, Kraj, co się nigdy w myślach nie odmienia. Ja sam, com widział Chrystusa oliwy, Góry z marmuru i góry z płomienia, Wolę - i sądzę najpiękniejszą z krajów, Jedną maleńką wieś pełną ruczaju, ..." - Laura Łącz przeniosła do koncertu piękne, głębokie strofy Juliusza Słowackiego z Pieśni pierwszej "Beniowskiego".

Muzyka brzmiała jak poezja, poezja przeistoczyła się w muzykę, wszystko się harmonizowało, współbrzmiało pięknie.

I znów dźwięki muzyki – Johna Williamsa temat główny z "Listy Schindlera", i znów przepięknie na skrzypcach grał Maciej Przestrzelski. A potem jako wspomnienie z "Zakazanych piosenek" zabrzmiały dźwięki "Warszawianki" Karola Kurpińskiego, zagranej w filmie jako specyficzny "flash mob" przez muzyków z Filharmonii. Nie wiadomo skąd się pojawili i po wykonaniu utworu natychmiast rozpłynęli się w zebranym tłumie, zanim znienawidzeni okupanci zdążyli zareagować. Dla mnie był to jeden z najbardziej chwytających za serce filmowych patriotycznych epizodów muzycznych.

Ciekaw byłem reakcji widzów na "Warszawiankę". Już od dosyć dawna utrwala się tradycja słuchania na stojąco pieśni patriotycznych – jakby hymnów, np. powstańczych "Dzieci Warszawy", "Marszu Mokotowa" i również "Warszawianki" Kurpińskiego. Orkiestra grała, przez dłuższą chwilę nic się nie działo, wreszcie ktoś wstał. Starszy pan zdjął kapelusz... to był pan Mieczysław, jeden z najaktywniejszych taneczników z desek w Parku Przy Bażantarni. Stał samotnie dłuższą chwilę, wreszcie ruszyła się następna osoba, potem następna, następna. Załapali, choć z trudem. Ale wkrótce stali już wszyscy widzowie. Przykład zadziałał. Brawo, Panie Mieczysławie!

Kolejny znany i lubiany motyw – z serialu "Dom", bliski zwłaszcza warszawiakom, którzy w stolicy się urodzili i żyli, z muzyką skomponowaną oczywiście przez Waldemara Kazaneckiego, opracowany przez orkiestrę Impressione i zaraz potem "Galop" z filmu Wajdy "Cwał", skomponowany przez Wojciecha Kilara. Znów chwila poezji Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego w wykonaniu Laury Łącz. A na finał - wspaniały "Polonez" Wojciecha Kilara z filmu "Pan Tadeusz". Oczywiście znów gromkie brawa. Niestety, co miłe, szybko przemija. Jednak tym razem orkiestra na prośbę publiczności zgodziła się na bis. A tym bisem stał się ... znów "Polonez" z "Pana Tadeusza". Widać, że Andrzeja Wajdy nie zapomną, nie zapomną również Wojciecha Kilara.

Wszyscy rozchodzili się bardzo zadowoleni. Do orkiestry podszedł pan Andrzej z Imielina. – Szanowni państwo – mówił entuzjastycznie pan Andrzej. – To nie był koncert, to było przedstawienie, to było coś wspaniałego. Wielka sztuka, naprawdę wielka sztuka. To, co odstawiliście, było mega, mega. A pani głos – zwrócił się do Mileny Lange – to solo anioła z nieba – chwalił wzruszony pan Andrzej. Myślę, że sporo osób podzielało jego ocenę.

Dziewczyna ze Stalowej Woli

Wokalistka koncertu niedzielnego Milena Lange jest postacią nietuzinkową. Pięknie śpiewająca sopranistka o niespotykanej barwie głosu pochodzi ze Stalowej Woli. Tam uzyskała pierwsze szlify muzyczne podczas lekcji śpiewu u Ewy Woynarowskiej. Jest absolwentką Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie, w klasie śpiewu wybitnej śpiewaczki Anny Radziejewskiej.

Milena Lange jest artystką o szerokim kręgu zainteresowań muzycznych, laureatką wielu konkursów wokalnych i uczestniczką kursów mistrzowskich śpiewu operowego. Z powodzeniem koncertuje na zagranicznych scenach filharmonicznych i teatralnych i w kraju wraz z orkiestrami symfonicznymi oraz kameralnymi. W trakcie swojej dotychczasowej działalności artystycznej współpracowała z wieloma mistrzami batuty m. in. z Andreą de Carlo, Krzesimirem Dębskim czy Maciejem Niesiołowskim. W swoim repertuarze artystka posiada liczne partie operowe, m. in. Fiordiligi (Cosi fan tutte), Hrabiny (Wesele Figara) czy Carmen (Carmen) oraz wiele arii operetkowych, musicalowych, utworów oratoryjno-kantatowych.

W uznaniu wkładu w rozwój rodzinnego miasta, podczas uroczystej gali w dniu 16 maja 2021 roku została uhonorowana przez Radę Miasta tytułem Ambasadora Stalowej Woli. Dziękując za to znakomite wyróżnienie ludziom, którzy w nią wierzyli i dali szansę rozwoju, Milena Lange powiedziała: " ... Wyniosłam jedną ważną rzecz z tego miejsca, że jeśli wkłada się serce w to, co się robi, to można stalowe góry przenosić...".

Artystka i menedżerka

Ta domena życiowa Mileny Lange faktycznie się sprawdza. Wybitnym osiągnięciom artystycznym towarzyszą również predyspozycje organizacyjne i menedżerskie. Powstała w 2014 roku Warsaw Impressione Orchestra jest jej pomysłem. Jest przez nią współtworzona, z powodzeniem prowadzona, i odnosi sukcesy.

– Predyspozycje artystyczne nie zawsze idą w parze z umiejętnościami menedżerskimi – mówiła dla „Passy” Milena Lange. – Ale ja mam takie cechy charakteru, które mi to chyba ułatwiają. Kiedyś nie wiedziałam, że sama zajmę się organizacją koncertów, że stworzę orkiestrę i firmę. Moje życie tak się ułożyło, gdy zauważyłam, że to nie jest takie proste. Dywan czerwony sam się nie rozkłada przed artystami, trzeba troszkę o to zawalczyć. Ja mam taki charakter, a pochodzę ze Stalowej Woli. Tamto miejsce ukształtowało mój jakby stalowy charakter, ale zarazem poczucie potrzeby kształtowania kultury, tworzenia. Lubię decydować, więc chciałam tworzyć właśnie coś zupełnie swojego. Chcę decydować, co będę śpiewać, jaki nadać kształt, mieć pewną wolność. Nie było to proste, trwało wiele lat, zanim pojawiły się rzeczywiście piękne owoce w postaci dużych koncertów. Orkiestra funkcjonuje od 2014 roku, bardzo się lubimy, przyjaźnimy, myślę że to czuć na scenie. Stąd również wynika siła tej orkiestry. Prowadzenie orkiestry do duże przedsięwzięcie, ale przecież nie zajmuję się tym sama. Mam wspaniałych ludzi, którzy ze mną współpracują. Jest to między innymi inspektor orkiestry i jej współzałożyciel Aleksander Zwierz, który odpowiada za koordynowanie jej składu. I również bibliotekarz, odpowiadający m. in. za logistykę, pełniący funkcję wiceinspektora orkiestry. To nie jest orkiestra etatowa, ale projektowa. I skład jest dobierany odpowiednio do potrzeb konkretnego projektu muzycznego. Niemniej, w składzie jest taki trzon artystów, którzy występują zawsze. Natomiast są również osoby zmieniające się, w zależności od dyspozycyjności. Chcemy być takim otwartym zespołem, aby różne inne zdolne osoby mogły z nami zagrać, by mogli przeżywać tę muzykę, by uzyskali swoją szansę. Gdyby więc chcieć wszystko podsumować – zadecydowały chyba wspierające się wzajemnie cechy charakteru, chęć pracy, chęć współpracy. I Stalowa Wola... – opowiadała menedżerka orkiestry Impressione, sopranistka Milena Lange.

– A śpiew? Był od dziecka, tak jakoś spontanicznie – dodaje artystka. – Opowiadał dziadek, że gdy chodził ze mną na spacery i przy okazji na bazarek, to ja śpiewałam tam paniom. Podobno bardzo im się podobało i za to dostawałam jakieś owoce. Potem przyszła już faktyczna nauka śpiewu. Natomiast śpiew stricte operowy – to pojawiło się troszeczkę później. Na początku były piosenki aktorskie, poezja śpiewana. Mówię, że mam dwie dusze muzyczne – taką rozrywkową, ale dobrze rozumianą, na wysokim poziomie, i klasyczną, bo w wieku lat 19 moja droga potoczyła się w kierunku opery. Staram się łączyć te dwie drogi, bo w mojej duszy gra i piosenka, i aria operowa – dodaje z uśmiechem Milena Lange.

Tymczasem rozstajemy się z nią i jej orkiestrą Impressione. Miejmy nadzieję, że tylko na razie i że w przyszłym roku może znów się spotkamy na koncertach plenerowych z udziałem tych wspaniałych artystów.

Wróć