W ten kontekst wpisywał się również bogaty program wyborczy koalicji przedstawiony przez Piotra Skubiszewskiego, lidera Otwartego Ursynowa, ale dajmy pierwszeństwo Wojciechowiczowi:
– To kolejna dzielnica, z której problemami chcemy się zapoznać w ramach akcji "18 dzielnic w 18 dni". Trzeba w dzielnicach bezpośrednio rozmawiać z ludźmi, aby dobrze zarządzać całą Warszawą – tymi słowami rozpoczął konferencję prasową niedawny wiceprezydent stolicy. Oprócz Wojciechowicza mówcami na konferencji byli: dr Lech Jaworski – lider z listy koalicji do Rady Warszawy, Piotr Skubiszewski lider OU oraz prof. Lech Królikowski – były przewodniczący Rady Ursynowa.
Bez przynoszenia burmistrzów w teczkach
– Uważamy, że mieszkańcy powinni wiedzieć, kto będzie kandydował na zaszczytną funkcję burmistrza w dzielnicy Ursynów – mówił Piotr Skubiszewski z OU. – Dlatego wzywamy inne komitety, które startują do wyborów, aby także poinformowały kto będzie ich kandydatem. Mieszkańcy mają prawo wiedzieć, na kogo głosują. Sprzeciwiamy się polityce "karuzeli stanowisk" i przynoszenia burmistrzów "w teczce". Platforma Obywatelska okłamała w 2014 r. mieszkańców, ponieważ kandydatem na burmistrza był Tomasz Sieradz, a ostatecznie zgłoszono Roberta Kempę. Sprzeciwiamy się takim praktykom. Jednocześnie chcielibyśmy zaapelować do zgłoszonych kandydatów na burmistrza, aby na Ursynowie odbyła się debata umożliwiająca ocenę, co zostało zrobione lub nie zrobione w tej kadencji samorządu i aby porozmawiano o programie dla Ursynowa na następne lata. Będziemy też postulowali o zmianę ustroju m. st. Warszawy, aby burmistrzami dzielnic mogli być dotychczasowi radni. Uważamy, że ci, którzy rządzą dzielnicą, powinni posiadać mandat zaufania społecznego – podsumował wypowiedź Piotr Skubiszewski.
– Od wielu lat w Warszawie istnieje tak zwana "stajnia burmistrzów", grupa polityków, którzy są rozdzielani w zależności od pogody na poszczególne dzielnice – stwierdził prof. Lech Królikowski. – Jest właściwe, żeby człowiek, który uzyskał zaufanie w dzielnicy i został wybrany radnym jeden czy dziesięć razy, mógł sprawować funkcję burmistrza. Jest to stanowisko, z którym Nasz Ursynów i Otwarty Ursynów występuje – powiedział prof. Królikowski.
Prezydent ma być politycznie bezstronny
– Prezydent nie może być uczestnikiem politycznych sporów. Jest to stanowisko zarówno moje, jak i komitetu "Akcji Warszawa" – dodał Jacek Wojciechowicz. – Mówiłem już wcześniej przy różnych okazjach: trzeba dać lokalnym społecznościom możliwość, by wybierały władze lokalne same. Prezydent może być co najwyżej arbitrem i taka jest jego rola. Natomiast partie polityczne, które zawłaszczają samorząd, oczywiście chcą tą karuzelą burmistrzowską opanowywać wszystkie dzielnice w Warszawie. Różnymi kruczkami prawnymi powodują niejednokrotnie paraliż prac Rady Dzielnicy. Tak było na Bemowie, tak było w Białołęce, przykładów można by podawać więcej. Nasza koncepcja jest zupełnie inna. Daje większy głos Radzie Dzielnicy i samym mieszkańcom – stwierdził kandydat na prezydenta Warszawy.
Punkt wyjścia to: nic o nas bez nas
Warto zwrócić uwagę na duży ładunek merytoryczny propozycji i programów prezentowanych przez uczestników konferencji prasowej, chociaż brak było jakichś efektownych pomysłów dotyczących Warszawy. Szczegółowe propozycje – również ramowe – zawarte zostały w programie koalicji NU i OU. Natomiast pojawiły się najważniejsze sprawy: mieszkańcy wybierają radnych i spośród nich powinien być wybierany nie tylko przewodniczący rady, ale również i burmistrz, gdyż to ich mieszkańcy obdarzyli kredytem zaufania. Jest zrozumiałe, że osoba wywodząca się z puli politycznej – w pierwszej kolejności będzie dbała o poparcie swojej partii, natomiast opinia i akceptacja mieszkańców często będzie miała znaczenie drugorzędne. Wiadomo, "psy szczekają, karawana idzie dalej".
Wybór spośród radnych zmienia radykalnie sytuację. To mieszkańcy stają się wyborcami burmistrza i mieszkańcy będą oceniać, dawać żółte i czerwone kartki, mogące mieć znaczenie podczas następnych wyborów samorządowych. Brzmi to pięknie, może nawet aż nazbyt pięknie, a i droga do takich procedur jeszcze daleka, przy czym warunkiem koniecznym byłoby odpolitycznienie Rady Warszawy. W tym momencie wygląda to niczym kwadratura koła. Ale idea jest słuszna. Można nie lubić pomysłodawców, czy też ich lubić, nie ma jednak wątpliwości – koncepcja jest zdrowa i we właściwym kierunku. Tym kierunkiem jest społeczeństwo obywatelskie z własnym, wybranym całkowicie przez siebie, a nie przez realizujących swoje partykularne cele polityków – samorządem.
Tylko jak do tego doprowadzić? To sprawa złożona i wymagająca zarówno akceptacji jak i współpracy szerszych gremiów. Ale o samej idei warto pamiętać.