Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Dokąd tak pędzimy…

30-01-2019 21:36 | Autor: Mirosław Miroński
Świat się zmienia, a wraz z nim wszystko dokoła. I nie chodzi tu tylko o technologie kolejnych generacji, które nam towarzyszą coraz częściej w codziennym życiu. Zmiany dotyczą każdej sfery współczesnej cywilizacji. Zmiany w zakresie techniki, automatyki, robotyzacji są najbardziej spektakularne, choć nie wszystko jest jednak jasne dla przeciętnego obywatela. Z grubsza można założyć, że 5. generacja oznacza coś lepszego i bardziej zaawansowanego technologicznie niż generacja poprzednia. I tak dalej. Przy określaniu kolejnych zwiększają się towarzyszące im liczby. Zwykle podchodzimy do tego z uznaniem. Zwłaszcza gdy chodzi o samochody.

Postęp w wielu dziedzinach wiąże się z wygodą, z luksusem, a nawet z awansem społecznym. Tak naprawdę, nikt nie wie po co to robimy. Po co gonimy za postępem i zmianami? Faktem jest, że ludziom żyje się z każdą kolejną innowacją wygodniej, ale czy w życiu chodzi tylko o wygody? Dzięki postępowi nikt już w Warszawie nie szuka budki telefonicznej, dlatego zniknęły one z naszego krajobrazu, ale czy przenośne smartfony sprawiają, że mamy więcej czasu? Czy dzięki nim rozmawiamy ze sobą częściej niż pół wieku temu? Niewątpliwie tak, jeśli chodzi o rozmowy telefoniczne, korzystanie z internetowych komunikatorów, czy wysyłanie wiadomości SMS. Są one jednak jedynie namiastką bezpośredniego spotkania z rozmówcą i rozmowy tête-à-tête. Nawet, jeśli dojdzie już do spotkania, to czy mamy więcej tematów do rozmowy niż kiedyś?

Żyjemy w zglobalizowanym świecie, w którym wszyscy wiedzą mniej więcej to samo. Większość z nas czerpie swą wiedzę z uproszczonego i ujednoliconego przekazu. Oczywiście, każdy może sobie wyciągnąć różne wnioski, zależnie od poziomu wiedzy i intelektu oraz potrzeb. Dostęp do wiedzy zależy w dużej mierze od techniki. Każdy, kto dysponuje Internetem w smartfonie, może wyszukać dowolną informację w każdej chwili i w każdym miejscu, jeśli tylko ma zasięg. Może też korzystać z innych mediów, takich jak: telewizja, internet. Trzeba jednak włożyć nieco wysiłku, żeby dowiedzieć się czegoś więcej niż daje oficjalny, mainstreamowy przekaz.

Ten szokujący skok cywilizacyjny, który umożliwiła rewolucja cyfrowa, nie zmienia jednak faktu, że w niektórych obszarach naszego życia niewiele się zmieniło. Gdyby ktoś niczym tytułowy bohater filmu Hibernatus z 1969 roku został zamrożony w bryle lodu, a po pół wieku ocknął się na dzisiejszym Mokotowie, z pewnością nie czułby się aż tak zagubiony i wyalienowany, jak można się spodziewać. Łatwiej dałby się przekonać, że żyje w czasie sprzed pół wieku niż znakomity odtwórca głównej roli Louis de Funès w ww. komedii. A to z tego względu, że w niektórych rejonach przez 50 lat niewiele się tu zmieniło. Wydobyty z lodu osobnik ujrzałby chodniki, które znikają po kilkuset metrach pozostawiając przechodniów w głębokiej rozterce, co robić dalej. Czy iść jezdnią, czy może szukać trotuaru po drugiej stronie ulicy? Rozmrożony obywatel ujrzałby skrzyżowania bez podjazdów na przejściach dla pieszych. Pół wieku temu też ich zapewne nie było. Być może, zastanowiłoby go – dlaczego płyty chodnikowe są tak bardzo powykrzywiane, przypominając pobojowisko, a nie miejsce,po którym można poruszać się bez obawy, że skręci się nogę. W jakim celu ktoś poustawiał na środku chodnika latarnie? Co mogłoby naszego Hibernatusa zaszokować, to widok drzew rosnących na chodniku i uniemożliwiających przejście. Żeby je obejść, trzeba wyjść na jezdnię. Gdyby nasz bohater podążył mimo to dalej w kierunku ul. Bonifacego, odetchnąłby z ulgą, bo zauważyłby że stąpa po całkiem nowym chodniku, po którym maszeruje się nieco lepiej niż np. ul. Zelwerowicza. Zapewne miałby czas na refleksję (rozkoszując się otaczającym go powietrzem przypominającym to sprzed zamrożenia go w bryle lodu, nasyconym spalinami i dymem z kominów), że jest jak dawniej. Możliwe, że zastanowiłoby go, dlaczego trotuary wyłożono kostką betonową, która dla przechodniów z wózkiem dziecięcym stanowi równie trudną do przebycia przeszkodę, co tzw. kocie łby. Jazda po czymś takim naraża cenną zawartość wózka na poważne wstrząsy. O czym każdy, kto tego próbował, mógł się łatwo przekonać.

Wiele w naszym życiu i otoczeniu się zmienia się, ale nie wszędzie. Spacer po Mokotowie może to potwierdzić. Wiele też zmieniło się na lepsze, jednak, nie następuje to tak szybko, żeby po pół wieku nie można było odnaleźć się w niby nowej, ale wciąż starej rzeczywistości.

Wróć