Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Dlaczego Putin nas zawstydza?

01-04-2020 21:34 | Autor: Tadeusz Porębski
Mamy dzisiaj sytuację bez precedensu. Ulice wielkich metropolii opustoszały, produkcja stoi, produkuje się jedynie żywność oraz środki służące utrzymaniu higieny. Takiego obrotu sprawy w tak krótkim czasie nie mogli przewidzieć najwybitniejsi nawet ekonomiści, nie mówiąc o jasnowidzach. To pokazuje jak bardzo kruchy jest ten nasz świat, jak zbędna nam jest konwencjonalna broń piątej czy dziesiątej generacji i jak łatwo sprowadzić światową gospodarkę do parteru.

Wystarczy wypuścić w teren wirusa i to o stosunkowo niskiej procentowo śmiertelności. Bo z zakażenia Covid-19 można wyjść bez szwanku, nawet w wieku starczym, o czym świadczy choćby przypadek wiekowej Szwajcarki, która po szpitalnym leczeniu powróciła do pełni zdrowia. Koronawirus jest więc bardziej śmiertelny dla gospodarki, niż dla człowieka.

Co jednak będzie, jeśli w niedalekiej przyszłości wymknie się spod kontroli i globalnie rozprzestrzeni wirus śmiertelny, na podobieństwo afrykańskiej eboli, wywołującej tak zwaną gorączkę krwotoczną powodującą niechybny zgon? Dzisiaj wystarczy kilka dni, by w dobie otwartych granic i masowych podróży taki wirus rozprzestrzenił się po świecie, siejąc powszechną panikę i śmierć setek milionów ludzi. Po opanowaniu pandemii Covid-19 i postawieniu na nogi gospodarki wymyślenie więc systemu ochrony przed niewidzialnym śmiertelnym wrogiem powinno być zadaniem nr 1 dla przywódców wolnego świata. Nie produkcja nowych systemów antyrakietowych, nowych rodzajów broni i ulepszania systemów globalnego podsłuchiwania ludzi, ale szybkie opracowanie i wdrożenie w życie skutecznego systemu zapobiegania rozszerzania się wirusów i szybkiego dławienia pandemii jest w dzisiejszych czasach sprawą najważniejszą z ważnych, wręcz kwestią życia i śmierci, czyli przetrwania ludzkości.

To nieprawdopodobne, ale zupełnie niespodziewanie nastał czas, że dla przywódców większości krajów świata, nawet tych największych, najbardziej pożądanym urządzeniem stał się… zwykły szpitalny respirator kosztujący w czasach normalności ledwie kilkadziesiąt tysięcy zł. Gigantyczne zapotrzebowanie na ten stosunkowo prosty sprzęt najlepiej obrazuje, jak dalece niedofinansowana jest służba zdrowia, nie tylko nasza rodzima. Nawet taka potęga ekonomiczna i militarna jak USA boryka się z brakiem zwykłych maseczek i ochronnych kombinezonów, a prezydent nakazuje koncernom samochodowym przestawienie produkcji na respiratory, bo ludzie mrą jak muchy. Jeśli najpotężniejszy człowiek świata staje się bezradny w walce z niewidzialnym wrogiem, to sytuacja faktycznie jest wyjątkowa i wysoce alarmująca.

W końcu jednak wróg zostanie pokonany, nie może być inaczej. Skłaniam się do przyjęcia tezy przewidującej powrót do jakiej takiej normalności pod koniec maja. Wygramy, ale wyjdziemy ze zwarcia z wirusem mocno poturbowani. Tu nie ma co owijać w bawełnę. Wiele firm zbankrutuje, wielu ludzi straci pracę i nie będzie w stanie realizować własnych zobowiązań finansowych. Zapewne wzrośnie liczba samobójstw i rozwodów. To cena, jaką będziemy musieli zapłacić za pazerność światowej finansjery oraz brak wyobraźni przywódców i elit politycznych rządzących krajami.

Sami też nie jesteśmy bez winy. Wynosimy bowiem do władzy ludzi, którzy często bardziej nadają się do strzyżenia szympansów w miejskim ZOO, niż do rządzenia państwem. Tolerujemy to, że zamiast kierować coraz większy strumień pieniędzy na skuteczniejszą niż dotychczas ochronę zdrowia obywateli oraz ulepszanie fatalnie funkcjonującego systemu, rządzący krajem wpierw kupują za granicą za miliardy dolarów bojowe samoloty potrzebne nam niczym łysemu grzebień, później zaś pasą miliardami złotych publiczną telewizję, uprawiającą bezwstydną propagandę sukcesu władzy. A my wciąż popieramy takich ludzi i dajemy im władzę, ponieważ kierujemy się emocjami oraz osobistymi sympatiami zamiast rozwagą i rozumem.

Jak można darzyć choćby szczyptą zaufania i sympatii tych, którzy rano – słusznie zresztą – każą nam siedzieć w domach, by w ten sposób przerwać łańcuch zakażeń, a w południe, z pobudek wyłącznie politycznych, namawiają nas do masowego udziału w wyborach?

I te ciągłe próby wciskania kitu ciemnej masie: „musimy działać zgodnie z konstytucją, a nie widzimy przesłanek do ogłoszenia stanu wyjątkowego, co umożliwiłoby podjęcie decyzji o przesunięciu terminu majowych wyborów”. Jak to nie widzicie przesłanek? A coraz większe obostrzenia to wymysł opozycji sypiącej piach w tryby, czy fakt? A opustoszałe ulice polskich miast? Nie widzicie tego zjawiska? Może więc zamiast koronawirusa poraziła was kurza ślepota? Ile tysięcy osób musi umrzeć, byście dostrzegli przesłanki? U naszych sąsiadów w Czechach i na Słowacji oraz w Serbii, Szwajcarii, Estonii, Bułgarii i na Węgrzech jakoś zaistniały powody do wprowadzenia stanu wyjątkowego, choć sytuacja jest tam podobna do naszej. O oddalonych od nas Włoszech i Hiszpanii już szkoda wspominać.

Kiedy usłyszałem, jak pan Ryszard Iwon Terlecki, partyjny ważniak i wicemarszałek Sejmu, straszy publicznie, że w gminach, których władze odmówią zorganizowania wyborów w trosce o zdrowie i życie obywateli, premier wprowadzi komisarzy, na dobre utraciłem zaufanie do ludzi rządzących dzisiaj Polską. Oni w końcu zmienią zdanie, ponieważ przesunięcia terminu wyborów chce już prawie 80 proc. osób badanych w sondażach i dalsze sprzeciwienie się woli ludu byłoby już nie strzałem we własne kolano, ale śmiertelnym strzałem w skroń.

Wrócę do przewidywanych następstw pandemii. Czeka nas spowolnienie gospodarcze, ponieważ brak płynności finansowej będzie skutkował bankructwem wielu firm. Najbardziej odczują to rynki ogrodniczy i turystyczny, a przede wszystkim hotelarze oraz właściciele luksusowych pensjonatów SPA, których powstało co niemiara. Z pewnością opanowanie pandemii zaowocuje powrotem do normy, ale nie dla wszystkich. To będzie czas lizania przez społeczeństwo ran, w pierwszej kolejności konieczność spłaty powstałych zobowiązań finansowych. Nie będzie klimatu do planowania kosztownych wczasów, nadejdzie czas zaciskania pasa i cięcia wydatków.

To samo tyczy firm. Znacznie przerzedzą się liczne pomieszczenia w tak zwanych szklanych domach, gdzie nie produkuje się nic poza marzeniami. Setki tysięcy producentów marzeń pójdą na bruk. Nie będzie to, moim zdaniem, zbytnio szkodliwe dla narodowej gospodarki, natomiast chyba korzystne dla społeczeństwa mamionego krociowymi zyskami za pomocą tak zwanych instrumentów finansowych, które nader często się psują. O dziwo, z takich awarii zawsze wychodzą cało owi producenci złudzeń, a nie inwestorzy.

Czekajmy zatem cierpliwie na lepsze czasy, które powinny zacząć nadchodzić już za kilka tygodni. Jednakże pod warunkiem, że nadal zachowamy dyscyplinę i w ten sposób przerwiemy łańcuch zakażeń. Koronawirusa może zwalczyć tylko ścisła izolacja, bo wirus sam się nie rozprzestrzenia, roznoszą go ludzie zwani nosicielami. To powinniśmy – użyję tu kolokwializmu – wbić sobie do głów ciężkim młotem. Nie ma na Covid-19 lekarstwa, nie ma szczepionki, skutecznie może go zwalczyć wyłącznie poprzez izolację. Jeśli nie naruszymy dyscypliny, uda się znów szybko wyjść na ulice, bo u źródeł dzisiejszego kryzysu nie leży żaden fundamentalny problem, jak to było w przypadku ostatniego kryzysu finansowego w 2008 roku. Dzisiaj jest to jedynie zewnętrzny szok i wraz z usunięciem jego źródeł będziemy mogli wrócić do normalnego funkcjonowania.

Na koniec moja autorska propozycja dla władz. Nadchodzą ciepłe dni, więc aktywność członków Ligi Kretynów z pewnością znacznie się zwiększy. Apele, groźby i prośby o niewychodzenie z domów i niegrupowanie się zupełnie do nich nie docierają, ponieważ każdy kretyn jest z definicji impregnowany na argumenty i szanuje wyłącznie siłę. Proponuję więc rozwiązanie na poły siłowe, czyli rozstawienie przy bulwarach nadwiślańskich, wejściach do podwarszawskich lasów, w tym do Rezerwatu Las Kabacki, policyjnych armatek wodnych. Widząc taki sprzęt jedynie najbardziej zdeterminowani i upośledzeni na umyśle członkowie Ligi Kretynów (na szczęście nie jest ich tak wielu) zaryzykują kąpiel w ubraniu pod lodowatym prysznicem.

To i tak mały pikuś w porównaniu z karą, jaka czekałaby ich za niesubordynację w sąsiedniej Rosji. Konferencja Putina w sprawie wprowadzenia restrykcji w związku z pandemią koronawirusa trwała ponoć tylko 50 sekund. Władimir Władimirowicz podszedł do tematu po swojemu: „Od poniedziałku obywatele będą mieli wolny wybór – albo 15 dni w domu, albo 7 lat w kolonii karnej”. I kto by się spodziewał, że ja, facet mobilny i ponad życie kochający wolność, zatęsknię po 30 latach od obalenia komuny do rosyjskiego stylu rządzenia państwem. Życie jest jednak piękne i pełne niespodzianek.

Wróć