Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Damy już nie oddamy!

03-05-2017 18:50 | Autor: Tadeusz Porębski
W grudniu ubiegłego roku miało miejsce wydarzenie epokowe dla polskiej kultury, któremu, moim zdaniem, media nadały zdecydowanie zbyt małą rangę. Chodzi o podpisaną 16 grudnia umowę, której stronami były dwa jakże różne podmioty – skarb państwa i Fundacja Książąt Czartoryskich.

Na mocy tej umowy państwo polskie przejęło w posiadanie za 100 milionów euro kolekcję bezcennych dzieł sztuki, której perłą w koronie jest słynny obraz Leonarda da Vinci "Dama z Gronostajem". Zbiory liczące około 86 tys. obiektów muzealnych i około 250 tys. bibliotecznych trafią do Muzeum Narodowego w Krakowie. Poza bezcennymi eksponatami państwo przejęło także związane z nimi nieruchomości oraz ewentualne roszczenia związane z odzyskiwaniem w przyszłości około 840 dzieł sztuki uznawanych za zaginione. Państwo polskie może od grudnia wysuwać roszczenia m. in. do kolejnego bezcennego obrazu, który padł łupem niemieckiego okupanta – "Portretu Młodzieńca" namalowanego przez włoskiego artystę Rafaela Santiego w pierwszym dwudziestoleciu XVI wieku.

Historia tego dzieła mogłaby posłużyć za scenariusz filmu fabularnego. Trafiło ono do polskich zbiorów sztuki za sprawą Izabeli z Flemingów Czartoryskiej. Jej syn, książę Adam Jerzy Czartoryski, który w latach 1799–1801 pełnił funkcję ambasadora Rosji przy królu Sardynii Karolu Emanuelu IV, dokonywał w trakcie swoich dyplomatycznych podróży po Europie licznych zakupów dzieł sztuki. Od włoskiej rodziny Giustinianich kupił "Portret Młodzieńca" Rafaela oraz  "Damę z Gronostajem" Leonarda. Obrazy trafiły do Domu Gotyckiego Czartoryskich w Puławach. Wraz z kupionym wcześniej "Krajobrazem z Miłosiernym Samarytaninem" Rembrandta stanowiły perłę kolekcji Czartoryskich nazywaną "Wielką Trójką".

Na początku października 1939 roku "Wielką Trójkę" odnalazł dr Kajetan Mühlmann, protegowany marszałka Rzeszy Hermanna Göringa, który usilnie zabiegał, by pozyskać cenne eksponaty do zbiorów własnych. W listopadzie 1939 "Wielka Trójka" trafiła do Berlina. Tam obrazy przechowywano m. in. w biurze Kajetana Mühlmanna. Współpracownik dr. Mühlmanna, holenderski historyk sztuki dr Eduard Plietzsch oświadczył po wojnie w trakcie jednego z przesłuchań, że budynek, w którym mieściło się biuro Mühlmanna, spłonął w alianckim bombardowaniu. Tak powstała teoria mówiąca o tym, że "Portret młodzieńca" został zniszczony w pożarze.

W 1940 r. Adolf Hitler, niespełniony artysta malarz, nakazał architektowi Albertowi Speerowi wybudowanie w Linzu, rodzinnym mieście wodza III Rzeszy, muzeum sztuki, które miało przyćmić bogactwem posiadanych zbiorów największe muzea na świecie.  "Krajobraz z Miłosiernym Samarytaninem", "Dama z Gronostajem" i "Portret Młodzieńca" miały zasilić kolekcję Muzeum Hitlera. Pieczę nad trzema najcenniejszymi obrazami zrabowanymi w Polsce sprawował sam Generalny Gubernator Hans Frank. Do 1945 roku członkowie zespołu tworzącego muzeum w Linzu zdołali zgromadzić około 8 tysięcy bezcennych obrazów, ale obiekt nie powstał. Po wojnie w willi Franka odnaleziono Rembrandta i Leonarda, ale Rafaela nie było. Z relacji pani Pelagii Potockiej, urzędniczki w biurze na Wawelu, wynika, że "Portret Młodzieńca" wisiał w gabinecie Franka obok "Damy z Gronostajem". Po wojnie obrazy Leonarda i Rembrandta wróciły do Polski, natomiast "Portret Młodzieńca" nadal jest poszukiwany.

W 2012 r. pojawiła się nadzieja, że dzieło Rafaela ponownie zawiśnie, jak dawniej, obok obrazu Leonarda. Wcześniejsze informacje o istnieniu obrazu w jednej z zagranicznych kolekcji nie zostały potwierdzone. Kolejne informacje o rzekomym odnalezieniu obrazu pochodzą od prof. Wojciecha Kowalskiego, pełnomocnika ministra spraw zagranicznych ds. restytucji dóbr kultury. Prof. Kowalski ujawnił mediom 1 sierpnia 2012, że obraz nie został zniszczony i wkrótce zostanie odzyskany. Informacje te zostały jednak zdementowane. W piątek 30 grudnia 2016 r. dyrektor Muzeum Narodowego w Krakowie Andrzej Betlej nieoficjalnie uchylił rąbka tajemnicy, twierdząc, że tamtejsi muzealnicy są na tropie dzieła. – Poznałem osoby, które upierają się, że "Portret Młodzieńca" Rafaela istnieje i one wiedzą gdzie jest przechowywany. Wierzę im, bo cenne rękopisy nie płoną, a arcydzieła sztuki, ot tak sobie, nie giną. Mamy podejrzenia, że "Portret Młodzieńca" znajduje się w konkretnej, prywatnej kolekcji.    

Gdyby dzieło Rafaela się odnalazło, kolekcja, której właścicielem jest obecnie państwo, wzbogaciłaby się o kolejny bezcenny eksponat godny ścian Luwru, Watykanu czy Prado. W przejętych od Fundacji Książąt Czartoryskich zbiorach znajdują się obrazy, rzeźby, dokumenty i pamiątki narodowe, których nie sposób przerachować na pieniądze. Poza „Damą z Gronostajem” i „Krajobrazem z Miłosiernym Samarytaninem” jesteśmy właścicielami m. in. „Polonia – Rok 1863” Jana Matejki, rysunków i szkiców autorstwa Rembrandta oraz Renoira, rycin Albrechta Dürera, aktu Hołdu Pruskiego z 1525 r., rękopisów „Roczników” Jana Długosza, buław hetmańskich, trofeów wiedeńskich, pamiątek po Tadeuszu Kościuszce, generale Kniaziewiczu, czy maski pośmiertnej Fryderyka Chopina. Obok "Uczonego przy Pulpicie" i "Dziewczyny w Ramie Obrazu" jest "Krajobraz z Miłosiernym Samarytaninem" jednym z trzech obrazów Rembrandta znajdujących się w Polsce.

Wicepremier Piotr Gliński słusznie zauważył, że za kolekcję zapłacono ledwie ułamek jej wartości, czyli kwotę 100 mln euro. Tymczasem sam obraz Leonarda da Vinci wycenia się na kilkaset milionów euro. W 2011 roku podczas podróży po Europie "Dama z Gronostajem" została ubezpieczona na 300 mln euro. Zbiory zakupione od Fundacji Książąt Czartoryskich to nie jest zwykła kolekcja, to gwiazdozbiór dzieł sztuki, duma całego narodu, gwiazdozbiór, którego – jak wyżej napisałem – nie da się przerachować na żadne pieniądze. Dlatego szlag człowieka trafia, kiedy słyszy utyskiwania deprecjonujące strony umowy i samych Czartoryskich. Niektóre krytyczne wypowiedzi są tak pokrętne, że można by je przypisać osobom specjalnej troski.

Jako pierwszy dał głos w TVN24 Jacek Dehnel, pisarz i poeta, laureat tak prestiżowych nagród jak nagroda kulturalna miasta Gdańsk "Splendor Gedanensis", czy „Śląski Wawrzyn Literacki”. Pan Dehnel ocenił, że "za kolekcję Czartoryskich zapłacono ogromne pieniądze". Odnosząc się do głosów, że  państwo pozyskało ją za 5 procent wartości, bardzo roztropnie odparł, że "zależy, czy mówimy o wartości na polskim rynku sztuki, czy na międzynarodowym". – Na wywiezienie dzieł tej wartości trzeba mieć zgodę – ujawnił popisując się głęboką wiedzą na temat polskich przepisów celnych. – To nie jest tak, jak rozpuszczono plotki, że przyjedzie szejk arabski i kupi "Damę z Gronostajem". Będzie ją trzymał w sejfie w Gostyninie? Nie. Chciałby ją mieć i gdzieś się nią cieszyć, włączyć do swojej kolekcji. To nie jest możliwe – skonkludował. Nie wiem, o czym ten gość bredzi. Jaki szejk? Jaka sprzedaż? Jaki Gostynin? Przecież tu w ogóle nie może być mowy o sprzedaży. Kolekcja jest nienaruszalnym dobrem narodowym, które będzie służyć przyszłym pokoleniom Polaków.

Część ze 100 milionów euro, które państwo zapłaciło za bezcenną kolekcję, trafiło na konto fundacji. Część bezpośrednio do księcia Adama Karola Czartoryskiego. Nie ujawniono, o jaką kwotę chodzi. To wzbudziło czujność byłego ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego. – Transfer gigantycznych pieniędzy poza granicę ma  charakter nieodwracalny – umartwiał się na łamach jednego z tygodników pan były minister. – Ale ewentualny powrót rozmaitych innych roszczeń już nie. Poza tym członkom zarządu fundacji grozi zarzut niegospodarności wielkich rozmiarów. Nie wiadomo również, co z innymi nieruchomościami należącymi do fundacji, a leżącymi poza Krakowem. Nie ma też pewności, że odnalezione w przyszłości dzieła, choćby pędzla Rafaela, które pierwotnie należały do tych zbiorów, znajdą się w posiadaniu skarbu państwa. Umowa stwarza też precedens, jakiego do tej pory nie było – dramatycznie podsumowuje  Zdrojewski. No tak, panie eksministrze – najlepiej jest nic nie robić, jak to czyniła większość pańskich kolegów z rządu w latach 2007–2015. Z tym że z nicnierobienia i gadania nie da się pozyskać za bezcen dla państwa dzieł sztuki, których zazdrości nam cała Europa.     

W tej chwili najważniejsze jest wyremontowanie Pałacu Czartoryskich. Na czas remontu najcenniejszy obraz sztalugowy w polskich zbiorach "Dama z Gronostajem", okrzyknięty "najpiękniejszym portretem świata", wywędrował na Wawel. Zakończenie prac remontowych planuje się na listopad 2018 roku, czyli 100-lecie odzyskania przez Rzeczpospolitą  niepodległości.

Wróć