Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Czym jeździmy, co kupimy...

03-02-2016 21:00 | Autor: Motowoj
Tak sobie pomyślałem, że jeśliby chcieć powrócić po raz ostatni do ubiegłego roku, to kiedy, jak nie w ostatki. Mam kilka przemyśleń dotyczących minionych dwunastu miesięcy, którymi nie dzieliłem się jeszcze z Czytelnikami MOTO-PASSY. Zebrałem też kilka, jak mi się wydaje, ciekawostek, dotyczących roku 2016. Zachęcam do lektury...

Jak już pisałem we wcześniejszych felietonach, rok 2015 w polskiej motoryzacji możemy uznać za udany. Mam świadomość, że generalizuję, ale istnieje lista faktów, z którymi trudno polemizować. Sprzedaż wzrasta, wzrastają też obroty firm motoryzacyjnych, a te zarządzane we właściwy sposób, umiejące wystarczająco szybko dostosowywać się do częstych zmian na rynku, odnotowują też wzrosty przychodów. Ceny paliwa zmalały do poziomu pamiętanego jedynie przez starszych kierowców, dróg przybywa, zarówno w miastach, jak i pomiędzy nimi. Z całą pewnością daleko nam do przodowników europejskich, ale subiektywnie dostrzegam pozytywne trendy. Jednocześnie odczuwam też od wielu lat ogromy brak polskiej myśli technicznej w rodzimej motoryzacji i przy każdej okazji tego typu, wspominam z zazdrością Czechów, którym udało się utrzymać, a nawet znacząco wzmocnić, swoją narodową markę. Innymi chlubnymi przykładami są też Węgrzy i Słowacy, którzy nie mając własnej, liczącej się w Europie marki, stale umieją przyciągać inwestorów z branży w sposób, delikatnie rzecz ujmując, skuteczniejszy od naszego. Może to się jednak kiedyś zmieni...?

Rok 2015 w światowej motoryzacji to też rok podjętych wyzwań. Zgodnie z założeniami przyjętymi podczas szczytu klimatycznego w Paryżu, do roku 2030 co piąty samochód sprzedawany na świecie powinien posiadać napęd elektryczny! Innym ambitnym wyzwaniem jest projekt pod nazwą „MobiliseYourCity”, którego celem jest wsparcie 100 miast z 20 krajów rozwijających się, tak, aby do roku 2020, wdrożyły one plany rozwoju  zrównoważonego transportu publicznego.

W Polsce, pomimo zmian politycznych, nie widać na razie większych wpływów na branżę motoryzacyjną. Duzi gracze, którzy są obecni w naszym kraju, wciąż rozbudowują swoją bazę i zwiększają produkcję. Z drugiej zaś strony nie ma żadnych podstaw do popadania w euforię. Nic nie wskazuje na to, aby w Polsce w najbliższych latach udało się sprzedać więcej niż ok. 400 tys. nowych samochodów rocznie. Z całą pewności nie pomaga temu nieustannie napływająca do naszego kraju fala samochodów używanych, których przybyło do nas w ubiegłym roku około 800 tysięcy sztuk! Inną kwestią są niestabilne wciąż przepisy, nie tylko te dotyczące bezpośrednio branży moto. Taka sytuacja z pewnością nie pomaga w długofalowym zwiększaniu inwestycji, w tym zakupie samochodów. Wspomnę choćby o obawach związanych z wprowadzaniem tzw. podatku od supermarketów, czy zmianach zasad i opłat na rynku kredytów i ubezpieczeń. W tle wciąż trwająca „afera Volkswagena”, w której, moim zdaniem, zainteresowane strony nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa.

Z polską produkcją bywa różnie. Na wysokich obrotach pracują cenione fabryki gliwickiego Opla oraz wielkopolskie zakłady Volkswagena. Takiego komfortu nie ma zaś załoga tyskiej fabryki Fiata, która wciąż nie ma pewności, czym będzie się zajmować od połowy roku, po zakończeniu produkcji obecnego modelu Forda Ka.

Rodzima myśl techniczna i w pełni polska produkcja ogranicza się obecnie do pojazdów niszowych i należy ją wciąż traktować w kategoriach ciekawostki. Mam nadzieję, że swoją opinią nikogo nie urażam, ale trzeba jasno stwierdzić, że nawet przy sukcesie projektów „Syrena”, „Warsaw Wratislavia”, czy luksusowego supersamochodu Arrinera Hussarya, z pewnością będą to ilości małoseryjne, skierowane do bogatych pasjonatów. Może nieznacznie inaczej jest na polskim rynku jednośladów, ale ten temat pozostawiam na oddzielny felieton.

Na zakończenie jeszcze jeden wątek. Wśród aut, które w roku 2015 odnotowały w Polsce największe wzrosty rejestracji, znalazły się w kolejności: VW Golf ze wzrostem +2437 sztuk, za nim Skoda Fabia: +2429 sztuk, Suzuki Vitara: +2391 sztuk (nowy model), Hyundai Tucson: +2144 sztuk (nowy model) oraz Ford Mondeo: +1858 sztuk. Na drugim końcu tego zestawiania, wśród modeli, które odnotowały największe ilościowe spadki jest: Suzuki SX4: -1332 sztuki, Skoda Roomster: -1283 sztuki (produkcja do kwietnia), Hyundai ix35: -1171 sztuk (bez następcy modelu Tucson), Citroen C3: -1122 sztuki (lifting w 2016) oraz Opel Insignia: -1016 sztuk (lifting w 2016).

Z pewnością, jak to zwykle bywa w pierwszym kwartale roku, obecny czas to dobry okres na „zakupy w dobrych cenach”. U wielu dealerów pozostało jeszcze sporo aut z poprzedniego rocznika, tak więc klientów, którzy nie wymagają aktualnego rocznika w dowodzie rejestracyjnym, a czują się zachęceni proponowanymi upustami, znakomicie rozumiem. Wcale nie musi się bowiem okazać, że po kilku latach eksploatacji, podobne do zarobionych obecnie pieniędzy, stracą oni przy odsprzedaży. Wciąż uważam, że poza nielicznymi wyjątkami, dla klienta poszukującego kilkuletniego auta nie mniej ważny od roku produkcji, jest jego przebieg i stan utrzymania, ten techniczny, jak i wizualny. Za zadbane auto z polskiego rynku, z rozsądnym przebiegiem, wielu klientów jest w stanie zapłacić kwoty zdecydowanie wyższe od średnich dla danego rocznika. Sam kilkakrotnie nabywałem używane pojazdy, zwykle tzw. nietypowe, wyszukując tych „zadbanych”. Zawsze też płaciłem za nie sporo, jak na dany rocznik, ale nigdy nie miałem wrażenia, że na ich odsprzedaży zbytnio tracę. Klientów, którzy myślących podobnie, jest wciąż sporo, a może nawet ich przybywa...

Wróć