Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Czy tylko strażnik pałacowego żyrandola?

19-08-2015 17:41 | Autor: Tadeusz Porębski
Przez osiem lat PO i jej wierny koalicjant PSL nie potrafili uchwalić w Sejmie ustawy reprywatyzacyjnej, aktu prawnego kluczowego dla setek tysięcy Polaków. Kiedy wreszcie upichcono tzw. małą ustawę reprywatyzacyjną,ustępujący prezydent RP odesłał projekt do Trybunału Konstytucyjnego.

Tak zwana mała ustawa reprywatyzacyjna to senacki projekt, który powstał przy udziale warszawskiego ratusza. Ustawa wprowadza poprawki do obowiązującego dziś ustawodawstwa i ma na celu powstrzymanie trwającej od ponad ćwierć wieku tzw. dzikiej reprywatyzacji, w wyniku której grupa wtajemniczonych i powiązanych z częścią warszawskiej palestry cwaniaków dorobiła się gigantycznych majątków, a dziesiątki tysięcy warszawiaków wylądowały na bruku. Projekt ustawy daje m. in. Warszawie i skarbowi państwa prawo pierwokupu gruntu wobec roszczeń byłych właścicieli nieruchomości warszawskich.

Panu prezydentowi Komorowskiemu nie spodobały się zapisy, które miałyby pogarszać sytuację prawną byłych właścicieli nieruchomości, co mogłoby skutkować pozbawieniem ich prawa do roszczeń i pozostawieniem bez rekompensaty. Konkretnie chodzi o to, że zapisy ustawy rozszerzają podstawy prawne umożliwiające odmowę realizacji niektórych roszczeń. Dodatkowo ustawa pozwala na zakończenie postępowania administracyjnego, o ile niemożliwe będzie odnalezienie byłego właściciela. Postępowanie można by zakończyć, jeśli w ciągu sześciu miesięcy nikt nie zgłosi roszczenia do danej nieruchomości, a w ciągu trzech miesięcy, jeśli w tym czasie nie udowodni swoich praw do tej nieruchomości.

Regulacje pogarszają sytuację byłych właścicieli – zamartwia się pan Bronisław Komorowski w skierowanym do mediów komunikacie. Nie martwi się natomiast o to, że w samej Warszawie zagrożonych zwrotami jest kilkaset budynków użyteczności publicznej: szkół, przedszkoli, domów kultury, placówek służby zdrowia, etc. Nie wzrusza go również to, że dzięki temu kikutowi prawdziwej ustawy reprywatyzacyjnej możliwe byłoby ukrócenie gangsterki, polegającej m. in. na  odzyskiwaniu budynków i gruntów na tzw. kuratora. Zdarzało się, że "kurator" reprezentował osoby liczące ponad sto lat i przebywające w nieustalonym miejscu. No cóż, skończyłoby się eldorado dla oszustów wyłudzających nieruchomości na podstawie sporządzonych po wojnie w bardzo niejasnych okolicznościach aktów notarialnych. 

Przewodnicząca Rady Warszawy Ewa Malinowska-Grupińska (PO) w rozmowie z PAP wyraziła nadzieję, że Trybunał Konstytucyjny szybko zajmie się ustawą, ponieważ jest ona bardzo potrzebna stolicy. – Mnie, jako warszawiance i przewodniczącej Rady Warszawy, jest bardzo przykro, natomiast niewątpliwie rolą pana prezydenta jest pilnowanie porządku konstytucyjnego” – powiedziała pani Ewa. Nam w Passie, jak również setkom tysięcy warszawiaków pozbawionych dachu nad głową lub zagrożonych eksmisjami, jest jeszcze bardziej przykro. Grupińska – miast ronić krokodyle łzy – powinna była od ośmiu lat codziennie nękać starego Grupińskiego, czyli własnego męża i wpływowego szefa klubu parlamentarnego PO w jednym, do przyspieszenia prac nad ustawą regulującą kwestię reprywatyzacji.

PO ma od ośmiu lat swój rząd, swojego premiera, swój Sejm i Senat, a do 6 sierpnia miała nawet swojego prezydenta. Co stało więc na przeszkodzie, że przez tak długi okres czasu politycy tej partii nie potrafili uchwalić tak ważnej społecznie i mającej ogromny wpływ na budżet Warszawy ustawy?

Tego prostego pytania nie zadają grzebiący się w sejmowych bzdetach dziennikarze mediów o dużej sile rażenia, a powinni. Dziwnym trafem, nawet PiS w swoich przedwyborczych napaściach na Platformę tego tematu unika jak ognia. Odpowiedź jest prosta: na szczytach władzy istnieje ponadpartyjne porozumienie w tej cuchnącej na kilometr sprawie. Wszyscy są umoczeni, a wyjątkowo silne lobby sejmowe dba o to, aby ustawa reprywatyzacyjna nie została szybko uchwalona. Teraz lobbyści otrzymali wsparcie od prezydenta RP, który odesłał projekt noweli do TK w ostatnich godzinach swojego urzędowania, co mówi samo za siebie.

Wszyscy czerpią korzyści z ludzkiej krzywdy – powiedział przed wiekami jakiś mędrzec. Ta uwaga jak ulał pasuje do toczącej stolicę od ponad ćwierć wieku plagi dzikiej prywatyzacji.

Wróć