Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Czy kroplówka zostanie odłączona?

27-10-2021 20:44 | Autor: Tadeusz Porębski
Wyścigi konne narodziły się u nas w 1777 r. Na bitym trakcie z Woli do Ujazdowa klacz będąca własnością Kazimierza hrabiego Rzewuskiego pokonała w dwukonnym wyścigu konia angielskiego posła sir Charlesa Whitewortha. Po 244 latach istnienia wyścigi w Polsce chylą się ku upadkowi.

Lata przedwojenne i powojenne aż do 1997 r. to złote karty w historii służewieckiego hipodromu. Gonitwy organizowano w weekendy i dodatkowo w środy przy pełnych trybunach. Derby i Wielką Warszawską rokrocznie obserwowało kilkadziesiąt tysięcy widzów zgromadzonych, a raczej upchniętych na trzech trybunach. Okres prosperity zaczął kończyć się po transformacji ustrojowej w państwie. Jeszcze w połowie lat dziewięćdziesiątych spółka Służewiec Tory Wyścigów Konnych notowała ponad milion złotych zysku, jednak już w roku 1998 r. zysk spadł do poziomu kilkunasty tysięcy. Rok później wykazano pierwszą stratę w wysokości 4,4 mln złotych, a w 2003 r. zadłużenie przekroczyło 10 mln zł. W kwietniu 2006 r. na tory wszedł syndyk masy upadłościowej. Roszczenia wierzycieli przekroczyły 17 mln zł, zaś majątek miał wartość ledwie około 800 tys. złotych. Wyścigi przetrwały zabory, okupację niemiecką i realny socjalizm, ich katem okazał się wolny rynek.

Było już bardzo źle, kiedy na początku 2008 r. Michał Chyczewski, podsekretarz stanu w ministerstwie Skarbu Państwa, wydał Jackowi Kalidzie, ówczesnemu prezesowi państwowej spółki Totalizator Sportowy, polecenie, by ten opracował biznesplan dotyczący przejęcia przez spółkę w długoletnią dzierżawę zabytkowych torów wyścigów konnych na Służewcu. Chyczewski był swego czasu radnym dzielnicy Ursynów i jej mieszkańcem, więc doskonale wiedział, że służewiecki hipodrom wydaje ostatnie tchnienie. Brak środków na nagrody powodował, że sezon wyścigowy zaczynał się w sierpniu. W 2001 r. Marek Przybyłowicz, prezes spółki STWK, złożył wniosek o jej upadłość. Procedura sądowa trwała długo, ale w 2006 r. syndyk zaczął wyprzedawać skromny dobytek spółki. Tory służewieckie znalazły się na równi pochyłej. Prezes Jacek Kalida podszedł do kwestii dzierżawy Służewca przez TS bardzo sceptycznie. Może dlatego w lutym 2008 r. został odwołany, a jego miejsce zajął Sławomir Dudziński, który żwawo zabrał się do realizacji polecenia ministra.

Już w dniu 26 marca 2008 r. zarząd TS skierował na ręce Feliksa Klimczaka, prezesa Polskiego Klubu Wyścigów Konnych, list intencyjny dotyczący podjęcia negocjacji w sprawie długoletniej współpracy związanej z organizacją na Służewcu zakładów wzajemnych oraz wyścigów konnych. Rozmowy w celu wypracowania zasad dzierżawy terenu wyścigów konnych na Służewcu, jak również organizacji gonitw, trwały do kwietnia 2008 roku. Michał Chyczewski wystąpił do ministra rolnictwa i rozwoju wsi Marka Sawickiego z pismem, w którym wyraził nadzieję, iż PKWK podejmie wszelkie możliwe działania mające na celu jak najszybsze sfinalizowanie rozmów prowadzonych z Totalizatorem Sportowym i doprowadzi do podpisania stosownej umowy zabezpieczającej zarówno interes Skarbu Państwa, jak i zapewniającej długofalową współpracę pomiędzy podmiotami. W piśmie Ministerstwo Skarbu Państwa wyraziło również oczekiwanie, iż PKWK w możliwie jak najkrótszym terminie wystąpi do ministra skarbu z wnioskiem o wyrażenie zgody na zawarcie umowy z TS, co pozwoli na terminowe uruchomienie gonitw. Umowę o przejęciu przez TS w 30-letnią dzierżawę zabytkowych torów podpisano w maju 2008 r., co umożliwiło inaugurację sezonu wyścigowego w terminie.

Powyższe fakty świadczą, że ursynowianinowi Michałowi Chyczewskiemu bardzo zależało na uratowaniu wspaniałego zabytku przed upadłością oraz rozgrabieniem super atrakcyjnego, znakomicie zlokalizowanego i w pełni uzbrojonego terenu o powierzchni aż 139 ha. Udało się, ale dzisiaj po upływie 13 lat od podpisania przez strony stosownej umowy dalszy los Służewca wcale nie jest pewny, podobnie jak przyszłość polskich wyścigów konnych. Kroplówka w postaci 8,5 mln złotych przeznaczanych corocznie przez TS pozwala utrzymać wyścigi przy życiu, ale – jak już kilkakrotnie pisałem – Służewiec przypomina pacjenta w stanie wegetatywnym, który, owszem, jeszcze zipie, lecz medycyna nie daje mu szans na dłuższy żywot.

Wiosną i latem w dni wyścigowe bywa na Służewcu ledwie kilkaset osób, jesienią jest znacznie gorzej. Wyższą frekwencję organizatorzy notują podczas trzech – czterech weekendów w sezonie, kiedy rozgrywane są Derby, Wielka Warszawska i Dzień Arabski pod patronatem szejka ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

Odpływ „starych” graczy widoczny jest z każdym kolejnym sezonem wyścigowym, a młodszych wiekiem pasjonatów tej królewskiej dyscypliny sportu nie przybywa. Co jest przyczyną takiego stanu rzeczy? Warto się nad tym zastanowić, bo rzecz idzie o tradycję liczącą bez mała ćwierć tysiąca lat. Zdaniem większości środowiska wyścigowego, dwiema głównymi przyczynami zapaści są brak zakrojonej na szeroką skalę promocji wyścigów konnych, jak również brak atrakcyjnej oferty dla widzów. Czyli pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze w myśl starej zasady, że aby wyjąć trzeba wpierw włożyć. Komu opłaca się dzisiaj finansowe uczestnictwo w walce o pulę w wysokości tysiąca złotych (sic!) w zakładzie pojedynczym, trzech – czterech tysięcy w „trójce”, niewiele wyższej w „kwincie”, czy kilkunastotysięcznej w „septymie”? To żadna oferta w czasach wolnego rynku.

Kompleksowo wyremontowano trybunę główną, co należy uznać za sukces dzierżawcy, czyli TS. Ale trybunę środkową z niewiadomych powodów wyremontowano tylko w połowie. Budowa hotelu w miejsce wyburzonego pracowniczego, budowa biurowca TS oraz handlowego pasażu pozostały na papierze. Mimo inflacji pula nagród na kolejne sezony wyścigowe od lat pozostaje na poziomie 8,5 mln zł. Tor roboczy i pokryte trującym azbestem stajnie, to obraz nędzy i rozpaczy. Dodatkową przeszkodą w pozyskiwaniu widzów są wysokie ceny biletów wejściowych. Aby móc obejrzeć w tym roku gonitwę Derby trzeba było zapłacić 29 zł od głowy. Czteroosobową rodzinę z dorosłymi dziećmi, bądź grupę przyjaciół sam wjazd na Służewiec kosztował więc 120 zł. Nic dziwnego, że sprzedano jedynie około 2 tysięcy biletów. A jeszcze niedawno Derby oglądało po kilkanaście, zaś w latach 90-tych kilkadziesiąt tysięcy widzów – bez względu na pogodę. Można tylko dziwić się, że organizator gonitw na Służewcu nie bierze przykładu z Wrocławia, gdzie wstęp na tor Partynice jest wolny. To poważna zachęta, dlatego wrocławskie mityngi ogląda w każdy weekend kilka tysięcy widzów.

Dzierżawa torów na Służewcu ma zgodnie z umową zakończyć się w 2038 r. Ostatnio w środowisku wyścigowym coraz częściej słychać pogłoskę, jakoby prawnicy TS pracowali nad opracowaniem koncepcji, która pozwoli spółce przed terminem bezkolizyjnie wymiksować się z zawartej w 2008 r. umowy. Gdyby do tego doszło, kroplówka w postaci 8,5 mln zł przeznaczonych na nagrody zostanie odłączona, a to oznaczałoby natychmiastowy zgon wyścigów konnych w Polsce. W pogłosce może być ziarno prawdy, ponieważ decydenci z TS przez 13 lat nie zdołali wycisnąć z tego wspaniałego zabytkowego obiektu nawet 10 proc. jego potencjału, w związku z czym dalszy pobyt na Służewcu staje się dla spółki po prostu nieopłacalny.

Trudno się dziwić, bowiem w dzisiejszych czasach rachunek ekonomiczny to dla każdego podmiotu gospodarczego podstawa dalszego bytu. Z pewnością dla tak zamożnej firmy jaką jest TS utrzymywanie Służewca nie jest specjalnym obciążeniem, ale fakt faktem, że na tym przedsięwzięciu spółka nie zarabia.

Dominik Nowacki, obecny dyrektor Oddziału Służewiec Wyścigi Konne TS, jest fanem jeździectwa, mającego jednak niewiele wspólnego z wyścigami konnymi, bo jedynym elementem łączącym te dwie dyscypliny sportu jest koń, ale różnych ras. Nowacki corocznie organizuje w lipcu na Służewcu zawody hippiczne Warsaw Jumping z pulą nagród ponad 1,8 mln zł. Aspirował również do zarządu Polskiego Związku Jeździeckiego. W dniu 21 września 2021w Ośrodku Wypoczynkowym „Sadyba” w Boszkowie odbył się Walny Zjazd Sprawozdawczo – Wyborczy Delegatów PZJ, który wyłonił nowe władze Związku. Spoza listy nowych delegatów na zjazd zgłoszono kandydaturę właśnie Dominika Nowackiego. Nie uzyskała ona jednak akceptacji większości delegatów. Na nowego prezesa PZJ wybrano Oskara Szrajera, natomiast Kaja Koczurowska –Wawrzkiewicz, szefowa hipodromu w Sopocie, została wiceprezesem, podobnie jak Marcin Kamiński. Skład zarządu uzupełnili Patrycja Kaczorowska i Hubert Kierznowski.

Na 8 listopada zaplanowano posiedzenie Rady Nadzorczej Totalizatora Sportowego. Jej nowy przewodniczący Marcin Eckert wprowadził do porządku obrad dodatkowy punkt dotyczący kontroli przeprowadzonej przez NIK w ub.r., w wyniku której Izba złożyła w Prokuraturze Regionalnej zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez zarząd TS. Chodzi, tu cytat: o "dokonanie bez zachowania konkurencyjnego trybu wyboru dostawcy 300 terminali do gier hazardowych wraz z oprogramowaniem oraz zakup licencji do centralnego systemu zarządzania terminalami, a także odstąpienie od dochodzenia części kar umownych z tytułu niewykonania lub nienależytego wykonania umowy przez tego dostawcę". TS wydał specjalne oświadczenie tłumacząc się z zarzutów. Siedzibę TS odwiedzili również funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, którzy zabezpieczyli m.in. sprzęt komputerowy oraz korespondencję. ABW ma sprawdzać umowy dotyczące dostawy automatów do gier. Te kwestie będą m.in. przedmiotem obrad RN TS w dniu 8 listopada.

Nowy przewodniczący Rady Nadzorczej Marcin Eckert jest absolwentem Harvard Business School, gdzie ukończył Advanced Management Program. Jest także absolwentem programu Leadership Academy for Poland oraz Wydziału Prawa i Administracji na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Prawdopodobnie postawi duży nacisk na zwiększenie efektywności biznesowej państwowej spółki. Być może za jego sprawą pojawi się zupełnie nowe spojrzenie decydentów z TS na służewieckie tory. Może wreszcie ktoś dostrzeże gigantyczny potencjał tkwiący w 139 ha tego wspaniałego zabytkowego obiektu.

Wróć