Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Czy Bóg podaje rękę do pląsów?

12-07-2023 20:22 | Autor: Tadeusz Porębski
Jak idzie o istnienie Boga, mamy do czynienia z czterema stanowiskami: teizm, ateizm, agnostycyzm i sceptycyzm. Teizm to pogląd, że Bóg istnieje i można to udowodnić na drodze racjonalnej argumentacji. Ateizm jest przeciwieństwem teizmu – to przekonanie, że Bóg nie istnieje. Agnostycyzm nie jest odmową uznania prawdziwości teizmu, lecz przekonaniem, iż kwestii istnienia, bądź nieistnienia Boga rozstrzygnąć nie sposób. Sceptycyzm zaś jest czymś w rodzaju zawieszenia wiary.

Ireneusz Ziemiński w swoim bardzo ciekawym opracowaniu zatytułowanym „Credo sceptyka. Wprowadzenie do debaty na temat: Co wiemy o istnieniu Boga?” pisze m. in.: „Teza, iż istnienie oraz struktura świata może mieć adekwatną rację w uzasadnianiu istnienia Boga na drodze empirycznej, powoduje zarazem, że każdy argument kosmologiczny uwikłany jest w błędne koło. Zakłada bowiem prawdziwość wniosku jako warunek uznania prawdziwości przesłanek”. Niewierzący Albert Einstein, profesor filozofii, rozpoczyna wykład: „Pozwólcie, że wyjaśnię wam problem, jaki nauka ma z religią”. Po czym zaczyna zadawać jednemu ze studentów kolejne pytania: „Zacznijmy od początku, chłopcze. Czy Bóg jest dobry? No tak, panie profesorze, on jest dobry. A czy szatan jest dobry? Nie jest. A od kogo pochodzi szatan? Od Boga, panie profesorze. No właśnie. Zatem, to Bóg stworzył szatana. A teraz powiedz mi jeszcze, synu, czy na świecie istnieje zło? Istnieje, panie profesorze. Czyli zło obecne jest we Wszechświecie? Tak, panie profesorze. A to przecież Bóg stworzył Wszechświat, prawda? Prawda. Skoro więc Bóg stworzył wszystko, zatem stworzył również i zło. A skoro zło istnieje, to zgodnie z regułami logiki także i Bóg jest zły, prawda?”. Na to pytanie profesor nie doczekał się odpowiedzi. To właśnie jest błędne koło, o którym pisze Ireneusz Ziemiński.

Radosny pląs Kaczyńskiego i wierchuszki PiS na Jasnej Górze podczas pielgrzymki zorganizowanej przez redemptorystę – biznesmena Rydzyka, która okazała się polityczną hucpą, przelał czarę goryczy. Nie wykluczam istnienia nadprzyrodzonej siły nazywanej Bogiem i nie odcinam się od niej, ale właśnie dojrzałem do dokonaniu symbolicznego aktu apostazji, czyli oficjalnego wystąpienia z Kościoła Rzymskokatolickiego. Dlaczego będzie to akt symboliczny? Dlatego, że prawo państwowe nie reguluje kwestii wystąpienia z Kościoła i nie da się na wieki wieków wypisać z kościelnych archiwów. W przypadku Kościoła katolickiego Naczelny Sąd Administracyjny wyraźnie uznaje wyłączność prawa kościelnego w kwestii uregulowania kwestii wystąpienia z kościoła. – Nie można zatem zwrócić się do sądu, by nakazał księdzu wykreślenie wiernego z ewidencji, osoba zainteresowana apostazją jest całkowicie zdana na łaskę i niełaskę regulacji kościelnych, które pozwalają na dużą uznaniowość – tłumaczy prof. Paweł Borecki z Uniwersytetu Warszawskiego. O dziwo, obowiązuje zasada ustalona jeszcze przez sobór trydencki, że kto raz stał się katolikiem, ten pozostaje nim aż do śmierci. Akurat… Średniowieczne poglądy hierarchów i uprawiane przez nich praktyki tuszowania gwałtów na nieletnich i molestowania dzieci przez funkcjonariuszy Kościoła katolickiego dawno zniszczyły moją wiarę w tę rzekomo świętą instytucję. W ubiegłą niedzielę została przekroczona kolejna czerwona linia.

Tygodnik „Polityka” tak komentuje polityczną hucpę na Jasnej Górze: „Sanktuaria są miejscem kultu religijnego i nie powinny być miejscem wieców partyjnych. Niektórzy politycy chętnie się tam pokazują. Zwykle prawicowi i ultrakatoliccy. W nadziei, że im to pomoże zdobyć kilka głosów więcej. Mają prawo tam być, ale nie pląsać i wdzięczyć się do kamer, bo to żenujący pokaz obłudy… To, że tak się dzieje z politykami z taboru Kaczyńskiego, jest winą władz kościelnych, które to tolerują, i katolików, którzy temu klaszczą”.

Moim zdaniem, od ubiegłej niedzieli już nie katolika, choć chrześcijanina, pomnik naszej historii oraz narodowe sanktuarium zostało splugawione i zbezczeszczone za zgodą przeora zakonu paulinów, ojca Samuela Pacholskiego. Fundator klasztoru Władysław Opolczyk – pochodzący z Piastów książę opolski, przewraca się dzisiaj w grobie. I dalej tygodnik „Polityka” : „Nie przeszkadza im (hierarchom kościelnym) podła, kłamliwa i destrukcyjna insynuacja Kaczyńskiego, że suwerenności Polski i przyszłości narodu „ktoś” w Polsce zagraża, a część społeczeństwa temu „komuś” ulega i żyje w urojonej rzeczywistości. Co te insynuacje – tchórzliwe, bo nie padają żadne nazwiska – mają wspólnego z troską o wspólnotę narodową i solidarnością? Wspólnoty ani solidarności nie buduje się na insynuacjach i złych emocjach czy sianiu nieufności do Polaków mających inne zdanie w sprawach państwa i narodu…”. Upolityczniona religia i ureligijniona polityka to trucizny, które od transformacji ustrojowej w państwie w 1989 r. i od początku polskiej demokracji zatruwają życie wszystkim Polakom o choćby przeciętnej świadomości społecznej i politycznej. Europejskie państwo XXI wieku nie może dalej funkcjonować w takim chocholim, narodowo-klerykalnym tańcu. Znany od wieków sojusz tronu z ołtarzem stał się w Polsce PiS i Kaczyńskiego patologią, którą należy jak najszybciej wykorzenić.

A może zamiast zjeżdżać kupą na Jasną Górę i oddawać się radosnym pląsom, należałoby odwiedzić sąsiednią Republikę Czeską i skopiować to, co tam funkcjonuje idealnie – rozdział Kościoła od państwa i czeski system opieki zdrowotnej? Pisałem o tym wielokrotnie, jak również podnosiłem zupełnie niezrozumiałe obrzydzenie polskich polityków do czerpania dobrych, sprawdzonych wzorów od sąsiadów. Skoro sami czegoś nie potrafimy, nie wstydźmy się kopiować dokonań innych. Kolejne ekipy rządzące Polską jak ognia boją się powiedzenia swoim obywatelom prawdy w oczy: „Darmowa opieka zdrowotna to fikcja. Jeśli nie wprowadzimy choćby symbolicznej odpłatności za świadczenia, nic się w naszej służbie zdrowia nie zmieni”.

Czeski rząd nie miał takich obaw. Od 2011 r. udający się do lekarza obywatel Republiki Czeskiej powyżej 18 roku życia płaci za wizytę 30 koron, czyli na nasze około 5 zł. Za 90 koron (15 zł) Czech może wejść dzisiaj do lekarza specjalisty prosto z ulicy, bez potrzeby wyznaczania terminu. W Polsce też można wejść do specjalisty z ulicy, tyle że nie za 15, lecz za 250 złotych. Już rok po wprowadzeniu reformy państwo czeskie pozyskało do budżetu 1,8 mld koron (około 300 mln złotych) z tytułu wizyt w przychodniach, natomiast 1,3 mld koron (około 216 mln zł) pacjenci zostawili w szpitalach. Pod koniec 2010 r. aż 25 proc. z ogólnej liczby 3837 czeskich lekarzy złożyło wypowiedzenia z pracy z zachowaniem dwumiesięcznego okresu. Po 12 latach od przeprowadzenia reformy średnia miesięczna pensja lekarza internisty oscyluje od 65.068 do 71.393 koron, czyli od 12.200 do13.295 złotych za sam etat, bez dyżurów. – W Czechach nie do pomyślenia jest, by ktoś poszedł do prywatnego lekarza, jeśli ma swojego rejonowego – mówi MUDr Jan Karczmarczyk, anestezjolog, dyrektor nadgranicznego okręgu Frydek Mistek Zdravotnické.

A Kościół katolicki w Czechach? W 2013 r. czeski parlament przegłosował ustawę o wypłacie rekompensat za nieruchomości użytkowane obecnie przez jednostki komunalne, wcześniej należące do kościołów w Czechach. Odebrano im je za rządów komunistów. Przez 30 lat czeski Kościół katolicki otrzyma w ratach 47,2 mld koron. W zamian za to zadeklarowano zaprzestanie wypłat wynagrodzeń dla duchownych z budżetu państwa, na co szło rokrocznie 1,5 mld koron. Jednakowoż obywatele Czech zapytali, czemu oni płacą podatki od wszystkiego, a Kościół katolicki ma być od tego obowiązku zwolniony. I w 2019 r. weszła w życie poprawka do ustawy z 2013 r., która zakłada opodatkowanie (19 proc.) odszkodowań wypłacanych Kościołom przez państwo za majątek, którego nie można zwrócić w naturze. Nikt nie protestował i nie latał z krzyżami pod parlament. Czechy to jedno z najbardziej zlaicyzowanych europejskich państw. Jak się okazuje, życie bez ścisłych związków z panem Bogiem wcale nie jest usłane kolcami. Według Banku Światowego, polski PKB per capita, czyli miara dobrobytu wyrażona w sile nabywczej na głowę mieszkańca, plasuje nas na 38. miejscu. Czterokrotnie mniejsza Republika Czeska zajmuje miejsce 30. Na całym świecie patentuje się około 1,6 miliona wynalazków rocznie, połowa pochodzi z USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Japonii i Niemiec. Z Polski pochodzi zaledwie około 20 wynalazków rocznie, czyli 0,002 proc. opatentowanych w Europie. Czesi mają sto razy więcej patentów w ciągu roku. Za to my mamy Rydzyka z jego „Alleluja i do przodu!”. Cieszmy się więc, wiwatujmy i radośnie pląsajmy…

Wróć