Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Czekamy na gonitwę upamiętniającą gen. Władysława Andersa

24-05-2017 20:26 | Autor: Tadeusz Porębski
Wyhodowany w Irlandii trzyletni Bush Brave lekko wygrał klasyczną nagrodę Rulera (1600 m) podtrzymując status zimowego faworyta na Derby. Trenerem ogiera jest Wojciech Olkowski, a właścicielami państwo Jaskólscy od niedawna obecni w środowisku hodowlanym.

Aby zyskać miano konia "trójkoronowanego", Bush Brave musiałby wygrać jeszcze dwa kolejne tegoroczne klasyki – lipcowe Derby (2400 m) oraz sierpniowe St. Leger (2800 m), a to nie będzie łatwe, bowiem w polskiej gonitwie Derby jeszcze nie triumfował koń wyhodowany na Wyspach. Znakomity Indian General i kilkoro jego pobratymców świetnie radziło sobie na dystansach do 2200 m (nagroda Iwna), jednak dodatkowe derbowe 200 metrów okazywało się dla nich barierą nie do przebycia. Gdyby Bush Brave'owi udało się przekroczyć niewidzialną granicę i wygrać dwa wymienione wyżej klasyki, byłby trzynastym "trójkoronowanym" w długiej historii polskich wyścigów konnych. Zwycięzcę nagrody Rulera dekorowali na padoku Anna Kuder, dyrektor departamentu sportu wyczynowego w Ministerstwie Sportu i Turystyki, w asyście dyrektora służewieckiego toru Włodzimierza Bąkowskiego oraz rzecznika prasowego Sylwestra Puczena.

W spektakularnym zwycięstwie Bush Brave duży udział miał jego stajenny kolega Mourtajez, który od startu poprowadził bardzo mocnym tempem. Bush Brave to koń wyjątkowo silny, świetnie radzący sobie na miękkim torze, dlatego w wyścigach na tzw. końcówkę nie czuje się dobrze. Mocne tempo w dystansie wyraźnie zmęczyło rywali i w połowie końcowej prostej podopieczny trenera Olkowskiego bez wysiłku oddalił się od mocno zgrupowanej stawki. Drugie miejsce wywalczył niedoceniany przez graczy, ale typowany przez "Passę" Incognito, półbrat fenomenalnego Intensa. Efektowny finisz z przedostatniej pozycji jest dowodem na to, że Incognito to folblut ulepiony z nie byle jakiej gliny. Dystansowy rodowód matki pokazuje, iż ogier nie powinien bać się dłuższych dystansów, a milerski "papier" amerykańskiego ojca zapewnia wychowankowi trenera Romana Piwko szybkość na finiszowej prostej.

W minioną sobotę rozegrana została też klasyczna gonitwa o Nagrodę Wiosenną (1600 m) dla trzyletnich klaczy. Faworyzowana Jagienka musiała uznać wyższość Mony Kerbili i zadowolić się drugim miejscem. Zwycięstwo Mony nie podlegało dyskusji, a osiągnięty czas jest gorszy od Bush Brave o sekundę. Był to udany rewanż za dwie porażki poniesione w ubiegłym sezonie w starciach z Jagienką. Jako trzecia celownik minęła Shantaram, czwarte miejsce zajęła typowana przez "Passę" Theskyisnolimit. Od startu bardzo mocne tempo narzuciła Tebira, ale pary starczyło jej tylko do ostatniego zakrętu. Wyczerpana narzuconym zabójczym tempem klacz ukończyła wyścig na przedostatniej pozycji.

W nagrodzie Kabareta (2200 m) trenowana przez Janusza Kozłowskiego arabska znakomitość, czteroletnia Shannon Queen potwierdziła swoją klasę gromiąc szóstkę wymagających rywali w świetnym czasie 2`31,3 sek. Ta wyjątkowo utalentowana klacz nie zaznała dotąd goryczy porażki, wygrana w nagrodzie Kabareta była jej siódmym zwycięstwem z rzędu. Shannon została wyhodowana przez Magdalenę i Daniela Gromalów, którzy w tej ważnej gonitwie zanotowali dublet. Druga na celowniku zameldowała się bowiem Twilight, również własność państwa Gromalów.

Dokładnie za miesiąc, 25 czerwca, ma nastąpić uroczyste otwarcie kompleksowo wyremontowanej Trybuny Honorowej. Najważniejszym akcentem gali będzie gonitwa upamiętniająca generała broni Władysława Andersa, Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych w latach 1944–1954 i następcy Prezydenta RP na Uchodźstwie. Wypada przyklasnąć temu pomysłowi i natychmiast zadać pytanie, dlaczego gonitwa upamiętniająca tego wielkiego Polaka i miłośnika koni organizowana jest na Służewcu po raz pierwszy dopiero w 2017 roku, ponad ćwierć wieku od odzyskania przez nasz kraj pełnej suwerenności? Jest to pytanie skierowane nie do organizatora gonitw, lecz wyłącznie do kierownictwa resortu obrony narodowej. To MON już dawno powinno zwrócić się ze stosowną prośbą do kierownictwa służewieckiego toru o coroczne honorowanie generała właśnie w tym miejscu, przekazać odpowiednio wysokie środki na organizację wyścigu, nagrody dla zwycięzców oraz logistycznie wesprzeć O/Służewiec Wyścigi Konne Totalizatora Sportowego. Wszak generał Anders był wybitnym żołnierzem i bohaterem bitewnych pól, więc utrwalanie jego pamięci na Służewcu winno być wręcz obowiązkiem kierownictwa MON.

Przed wojną generał Władysław Anders posiadał własną stajnię koni wyścigowych. Początkowo znajdowała się ona w Łańcucie, później przeniesiono ją do Warszawy. Znajdowało się w niej 28 folblutów, koni pełnej krwi angielskiej, w większości zakupionych w stadninie hr. Alfreda Potockiego. Generał miał "rękę" do koni, jego ogier Kares wygrał wiele wyścigów i miał na koncie kilka tysięcy polskich złotych wygranych nagród. Natomiast jako hodowca generał zaistniał tylko raz, ale z wielkim sukcesem. Wyhodowana przez niego klacz Stasia przegrała prestiżową gonitwę Produce do ogiera Skarb, legendy przedwojennych wyścigów w Polsce.

Moim zdaniem, gonitwa upamiętniająca gen. Andersa powinna być rozgrywana na Służewcu corocznie w sierpniu, bowiem jest to miesiąc jego urodzin (11 sierpnia 1892 r.). Tak zasłużony dla Polski człowiek powinien patronować wyścigowi najwyższej kategorii, a nie zwykłemu grupowemu. Chyba dobrą propozycją byłoby przemianowanie na przykład gonitwy SK Krasne (kat. A, pula 52.500 zł, 2200 m, trzyletnie i starsze klacze) na gonitwę im. Generała Andersa. Wszak stadnina Krasne, choć zasłużona, nie zapisała się złotymi zgłoskami w historii polskich wyścigów konnych, by mieć własną imienną gonitwę najwyższej kategorii. Wyhodowano tam tylko jednego wybitnego konia – klacz Kliwię, triumfatorkę gonitw Derby, Soliny i Wielkiej Warszawskiej. A może ze strony organizatora gonitw i MON pojawią się inne ciekawe pomysły, co do terminu i rangi takiej gonitwy. Tak czy owak, motorem tego przedsięwzięcia powinno jednak być MON, ze względu na wojskowego patrona gonitwy. 

Służewiec z miesiąca na miesiąc pięknieje, ale zdarza się, choć niezbyt często, że sportowy klimat wyścigowych mityngów zakłócają osoby nadużywające alkoholu, posługujące się wulgarnym słownictwem i wywołujące awantury. W minioną niedzielę grupka młodych ludzi, będących pod wyraźnym wpływem alkoholu, zachowywała się fatalnie, zupełnie nie zważając na obecność wielu kobiet i dzieci. Musiała interweniować ochrona, która z wielkim trudem zaprowadziła porządek. Najbardziej krewki członek rozochoconej alkoholem grupki został zatrzymany przez policję.

Nie pozwalajmy na robienie ze Służewca peryferyjnej knajpy najniższej kategorii, gdzie króluje alkohol, agresja i rynsztokowe słownictwo. Celem nas wszystkich, pasjonatów końskiego sportu, jest pozyskiwanie nowej publiczności, młodych roczników, młodych małżeństw z dziećmi wybierających wizytę na torze jako fajne, kulturalne i ciekawe spędzenie soboty bądź niedzieli. To, co wydarzyło się w niedzielę przed trybuną środkową, to antypromocja Służewca. Takie sytuacje nie mogą się powtarzać. Wyścigowa publiczność jest wyjątkowo różnorodna – od reżyserów filmowych, znanych aktorów, literatów, poprzez architektów, przedsiębiorców, dziennikarzy, po szarych zjadaczy chleba i ludzi "z miasta". Wszyscy znamy się od lat i wzajemnie szanujemy. Reagujmy więc wspólnie na każdy nieodpowiedzialny, chamski wybryk.

Foto: Mateusz Błaszczak/Tor Służewiec 

Wróć