Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Czekając na wybory

17-10-2018 23:26 | Autor: Mirosław Miroński
Życie w mieście jest pod wieloma względami łatwiejsze niż na prowincji, a w każdym razie wygodniejsze. Miejska sieć połączeń komunikacyjnych jest na ogół bardziej rozbudowana i dostosowana do potrzeb mieszkańców.

Mają oni przy tym do wyboru różne środki lokomocji, począwszy od metra, poprzez autobusy i tramwaje, po ścieżki rowerowe, pozwalające w coraz większym stopniu na skuteczne poruszanie się po mieście, nie wspominając już chodnikach dla pieszych. To, że są one niezbędne, nie zawsze jest oczywiste na prowincji, gdzie mieszkańcy są skazani na poruszanie się poboczem drogi, schodząc z jezdni, żeby ustąpić pędzącym pojazdom.

Niebagatelną zaletą życia w mieście jest też ułatwiony dostęp do szeroko rozumianej kultury, do instytucji naukowych, uczelni wyższych oraz szkół różnego stopnia. Także inne aspekty życia w mieście wydają się przemawiać na jego korzyść. Chodzi przede wszystkim o dostęp do placówek służby zdrowia, m. in. szpitali, specjalistycznej diagnostyki etc. Nie bez znaczenia jest też możliwość szybszego znalezienia pracy niż w małych miejscowościach i wsiach, gdzie nie zawsze jest to możliwe. Wydaje się więc, że istnieje znaczna przewaga jakości życia w mieście, zwłaszcza w dużym, nad jakością życia poza nim lub z dala od niego i miejskiej aglomeracji. Niestety ten optymistyczny obraz burzy fakt, że każde duże miasto, choćby było najlepiej zarządzane, naraża mieszkańców na kłopoty. Stwarza ono bezpośrednie, bądź pośrednie zagrożenia. Wiele z nich, to zagrożenia ukryte, z którymi walka jest niezwykle trudna.

Do najczęstszych problemów, z którymi borykają się duże miasta, należą: rozwój przestępczości, częsty stres prowadzący do rozmaitych schorzeń, w tym do chorób układu oddechowego i układu krążenia. Są to tzw. choroby cywilizacyjne, co wcale nie jest powodem do zadowolenia dla instytucji odpowiedzialnych za stan zdrowia miejskiej populacji. Do tego dochodzą problemy z imigracją cudzoziemców, dla których celem są właśnie wielkie miasta. Może to sprzyjać rozprzestrzenianiu się chorób zakaźnych, które w Polsce udało się całkowicie zlikwidować. Miasta są też w większym stopniu narażone na rozmaite patologie społeczne, narkomanię prostytucję, przestępczość etc.

Miasto jest wielkim skupiskiem ludzi, a już samo to powoduje, że nieuniknione są konflikty społeczne, przeludnienie, niedostatek infrastruktury: dróg, mieszkań, przedszkoli, szkół, sklepów, oczyszczalni ścieków. Narastającym problemem jest pozbywanie się śmieci i zanieczyszczenie atmosfery z powodu smogu. Mimo prób ograniczania emisji spalin, termomodernizacji, wymiany kotłów na systemy piątej generacji wciąż mamy problem z uzyskaniem powietrza nieszkodzącego ludziom i środowisku. Zagęszczenie w miastach staje się problemem samym w sobie. Warto podkreślić, że w Warszawie, która jest najliczniejszym miastem w naszym kraju, jeszcze ten problem nie jest aż tak widoczny, jak gdzie indziej. Ma ona bowiem mniejszą liczbę ludności od Bukaresztu, który jest położony na ponad dwa razy mniejszej powierzchni niż nasza stolica. Pod względem liczby mieszkańców daleko nam jeszcze do najliczniejszych światowych aglomeracji, ale już dziś trzeba myśleć o planowej rozbudowie Warszawy. Warto przyglądać się, z jakimi problemami muszą zmierzyć się Szanghaj, Buenos Aires, czy nie tak odległy Stambuł.

Wprawdzie te wielkie miasta mają swoją specyfikę, ale wiele zagadnień, z którymi spotykają się ich włodarze, dotyczy także nas.

Zbliżające się wybory samorządowe to okazja do przyjrzenia się „ofertom” poszczególnych kandydatów. Co jest znamienne w wyborach tegorocznych, to fakt, że wśród spraw, z którymi owi kandydaci wychodzą do swych przyszłych wyborców, pojawiły się takie, których wcześniej nie było, a jeśli nawet pojawiały się w kampaniach wyborczych, nie były potem załatwiane. Chodzi przede wszystkim o ochronę środowiska, a w szczególności walkę z zanieczyszczeniami atmosferycznymi. Z niektórych deklaracji wyborczych można sądzić, że to już nie odosobniona walka, ale wręcz wojna.

Wojna ze smogiem, ze spalinami, z emisją szkodliwych substancji wyrzucanych do atmosfery, którą wszyscy oddychamy bez względu na poglądy polityczne, czy też partyjną przynależność. I dobrze… Może coś zmieni się na korzyść w tej dziedzinie, w interesie warszawiaków. Oby pamiętał o tym przyszły prezydent stolicy.

Wróć