Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Co zadecydowało o "cudzie nad Wisłą"?

25-08-2015 12:18 | Autor: dr Stanisław Abramczyk
O bitwie warszawskiej 1920 r. - prezentowanej zazwyczaj jako misterium "cudu nad Wisłą" - napisano dużo. I czyni się to nadal, także w związku z jej 95. rocznicą /15 VIII 2015 r./. A jako kreatora "cudu" prezentuje się geniusz strategiczny Józefa Piłsudskiego. Troska o realia obrazujące prawdę historyczną wymaga więc i w tym przypadku podjęcia próby odpowiedzi na kilka pytań.

A oto ich lista:

- dlaczego bolszewicy znaleźli się pod Warszawą?

- kto był rzeczywistym polskim twórcą i realizatorem planu bitwy?

- jakie wydarzenia i przedsięwzięcia po stronie polskiej i bolszewickiej przyczyniły się do polskiego zwycięstwa?

- gdzie w decydującym czasie był i co robił Józef Piłsudski?

Często słyszy się, że bolszewicy znaleźli się pod Warszawą dlatego, że tędy - co znalazło wyraz także w rozkazie Michaiła Tuchaczewskiego - wiodła droga do opanowania przez nich Europy Zachodniej. Tak. Ale taki rozkaz został wydany dopiero wtedy, gdy zaistniała ku temu okazja po wielu polskich porażkach na terenach wschodnich. Przecież znacznie wcześniej Piłsudski posłał podległe sobie dywizje do Dyneburga i Kijowa, celem realizacji - noszących znamiona planu polityczno-militarnego - założeń koncepcji federalistycznej, ukierunkowanej na podporządkowanie jego przywództwu - powstających w wyniku I wojny światowej - państw między Morzem Czarnym i Bałtykiem /później, w wyniku licznych niepowodzeń, o koncepcji tej ponoć zapomniał/. Sukcesy odnoszone w tej wyprawie aż do zajęcia Kijowa, nie doprowadziły jednakże do rozstrzygnięć korzystnych dla tych założeń. Były one możliwe głównie dlatego, że siły bolszewickie znajdowały się wtedy nie na Ukrainie, lecz w Rosji i na Białorusi. Gdy zaś uporały się tam ze swoimi przeciwnikami /Denikin, Kołczak i inni/, przystąpiły do kontrofensywy, uzasadnianej koniecznością odparcia ofensywy polskiej /co znajdowało korzystny Moskwie odzew na Zachodzie/.

W wyniku tego siły polskie musiały 11 VI 1920 r. opuścić Kijów i na całym froncie szybko wycofać się na zachód. I w tej to sytuacji, Tuchaczewski 2 VII zapewniał, że "na ostrzach bagnetów zaniesiemy szczęście i pokój pracującej ludności" /chodziło więc nie tylko o Europę Zachodnią, lecz o całą "pracującą ludzkość"/. A cel ten miał być urzeczywistniony przez zdobycie Warszawy i przeniesienie pożogi rewolucyjnej do Niemiec i innych państw. Tak właśnie doszło do /nazwanej potem przez E.V.d'Abernona "osiemnastą decydującą bitwą w dziejach świata"/ bitwy o Warszawę, w której wyniku wojska bolszewickie nie tylko nie zdołały urzeczywistnić wspomnianych zapowiedzi, ale poniosły klęskę i zostały zmuszone do odwrotu.

Legendę o decydującej roli Piłsudskiego w zwycięskim "cudzie nad Wisłą" kreaowali nie tylko jego apologeci, ale i on sam. Wyrazem tego jest m.in. książka "Rok 1920" napisana dla potrzeb propagandowych ponoć w jego "samotni" w Sulejówku, której drugie wydanie wyszło już w 1924 r. Jego legendę krzewiła również jego faktyczna, a następnie formalna żona Aleksandra /vide jej "Wspomnienia" opublikowane w 1989 r. przez Instytut Prasy i Wydawnictw w Warszawie, s. 190-194/. Marszałek sporo miejsca poświęcił nie tylko sławetnej nocy z 5 na 6 sierpnia, kiedy to ponoć "męczył się zanim urodził plan bitwy pod Warszawą", używając takich sformułowań, jak "moje zwycięstwo". Wszelkie błędy i niepowodzenia przerzucał zaś na barki gen. Szeptyckiego, a gen. Rozwadowskiego potraktował z pobłażliwą ironią. Istotną rolę w propagowaniu odpowiadającej polityce brytyjskiej legendy Piłsudskiego - jako jedynego twórcy i głównego realizatora zwycięstwa pod Warszawą - odegrała książka wspomnianego już Edgarda Vincenta d'Abernona 1/ "Osiemnasta decydująca bitwa w dziejach świata pod Warszawą w 1920 roku", wydana w 1931 r. w Londynie.

Jej polskie wydanie z przedmową min. spraw zagranicznych Augusta Zaleskiego opiewa "genialne posunięcia Naczelnego Wodza i jego "zuchwałą strategię". Zdaniem Zaleskiego, losy bitwy "ważyły się na polach nadwieprzańskich" /co sugeruje błędną tezę o decydującej roli w tej bitwie Grupy Uderzeniowej dowodzonej przez Piłsudskiego/. Zwycięstwo "osiągnięte zostało przede wszystkim dzięki strategicznemu geniuszowi jednego człowieka i dzięki przeprowadzeniu przez niego akcji tak niebezpiecznej, że wymagała ona nie tylko talentu, ale i bohaterstwa" /s. 9,10,20/. Według d'Abernona, "osobistej inicjatywie Piłsudskiego zawdzięczać należy najśmielsze posunięcia tego planu, to jest -planu "ataku flankowego z Dęblina"" /s. 89-90/ i "Piłsudskiemu przypadło być tym pierwszym, który zrozumiał w pełni niezwykłą doniosłość własnego manewru strategicznego" /s.96/.

W zmaganiach zbrojnych na dużą skalę /a do takich należy bitwa warszawska/ podstawowe znaczenie mają: wielkość zaangażowanych sił, fachowość i koncepcje kadry dowódczej, źródła i szlako zaopatrzenia, rozpoznanie, łączność, organizacja i dyslokacja głównych sił, sposób dowodzenia, przypadek. Armia Czerwona, mimo znacznej liczebności, była w okresie bitwy warszawskiej słabo uzbrojona i wyekwipowana, a jej żołnierze wyczerpani długimi marszami pościgowymi i dotkliwym brakiem aprowizacji. Kadra - poza nielicznymi wyjątkami - nie miała fachowego przygotowania, a sam dowódca jej Frontu Zachodniego wywodzący się z młodszych oficerów armii carskiej miał zaledwie 27 lat. Ambicje części tej kadry, pretendującej do miana strategów /widoczne na przykładzie Stalina/ powodowały ostre tarcia między nimi, co skutkowało chaosem i dezorganizacją. W efekcie, Armia Konna Siemiona Budionnego, wikłając się w drugorzędne i nieskuteczne walki o Lwów, nie mogła uczestniczyć w decydującym momencie bitwy na jej newralgicznym odcinku warszawskim. Stalin, który był wówczas komisarzem przy dowództwie Frontu Południowego, opóźnił bowiem - wbrew rozkazowi naczelnego wodza Kmieniewa - wysłanie armii Budionnego dla wzmocnienia sił Tuchaczewskiego pod Warszawą. Liczył na to, że po rychłym zdobyciu Lwowa, wojska Frontu Południowego otworzą drogę na Węgry i Rumunię i że w obu tych krajach uda się zainstalować rządy rewolucyjne /były one już przygotowane i czekały w Kijowie/.

Błędem strony bolszewickiej było nadmierne oddalenie wojsk nacierających na Warszawę od sztabu Tuchaczewskiego znajdującego się w Mińsku Białoruskim. Powiększająca się odległość utrudniała, a w decydującym momencie uniemożliwiła dowodzenie. Dotyczy to zwłaszcza momentu, gdy przerwana została łączność radiowa między sztabem Tuchaczewskiego a dowództwem 4.Armii Siergiejewa i 3.Korpusem Jazdy Gaja-Chana, które przygotowywały się do przeprawy na lewy brzeg Wisły i do zaatakowania Warszawy od północnego zachodu.

Po stronie polskiej sytuacja przedstawiała się następująco. 22 VII 1920 r. gen. Tadeusz Rozwadowski zastąpił gen. Stanisława Hallera na stanowisku szefa Sztabu Generalnego. Jak wykazał dalszy bieg wydarzeń, było to posunięcie wielce trafne. Do Warszawy przybyła wojskowa misja aliancka, której główną osobistością był gen. Maxim Weygand, były szef sztabu marsz. Focha, naczelnego dowódcy wojsk sprzymierzonych podczas I wojny światowej. Teraz został doradcą w polskim Sztabie Generalnym przy gen. Rozwadowskim.

Józef Piłsudski - o czym była już wzmianka - napisał w swojej książce "Rok 1920", że przez całą noc z 5 na 6 sierpnia "męczył się zanim urodził plan bitwy o Warszawę" /później okazało się, że były to tylko założenia do formowania Grupy Uderzeniowej, którą ostatecznie miał dowodzić/. 6 sierpnia wezwał do Belwederu gen. Rozwadowskiego i dał mu te  założenia. Jednak dla fachowca w zakresie dowodzenia na szczeblu wielkich jednostek - a takim fachowcem był gen. Rozwadowski - materiał ten był tylko zapisanymi wytycznymi do zorganizowania Grupy Uderzeniowej lub - w rozumieniu Piłsudsksiego - ofensywy znad Wieprza. Grupa ta miała być sformowana z 4.Armii gen. Sikorskiego na południowym brzegu Wieprza od Kocka do Dęblina i przez 3.Armię gen. Zielińskiego z koncentracją od Kocka do Brześcia. Dowództwo miał nad nią objąć gen. Śmigły-Rydz.

Zadaniem ofensywy było zaatakowanie 14 VIII 16.3. i 4. armii bolszewików oraz ich Grupy Mozyrskiej, która miała stanowić wielką i groźną siłę. Rozwadowski był zdania, że miejscem koncentracji pierwszej części Grupy Uderzeniowej powinien być Garwolin, a zdaniem Piłsudskiego - Puławy. 10 sierpnia Piłsudski powiadomił, że obejmuje dowodzenie Grupą i wyznaczył miejsce dla siebie w Puławach.

Gen. Rozwadowski, po dokonaniu analizy sytuacji w oparciu o fakty /duże znaczenie miały rozszyfrowane rozkazy przeciwnika przejęte przez polski wywiad radiowy/ oraz o wiedzę własną i gen. Weyganda, uznał, że działania przewidziane przez Piłsudskiego, jak również wyrażone w rozkazie Sztabu Generalnego nr 8358 z 8 VIII 1920 r. nie mogą stanowić podstawy do skutecznej obrony. Z głębokiego rozpoznania wynikało, że znaczna część sił bolszewickich przegrupowuje się ku północy i zachodowi. Oznaczało to, że Tuchaczewski znał już założenia rozkazu nr 8358 i formowanie zgodnie z nimi obrony stolicy i w tej sytuacji dążył do jej obejścia i uderzenia od północnego zachodu. Była to kalkulacja trafna. Bolszewicki sztab Frontu Zachodniego postępował podobnie, jak feldmarszałek Paskiewicz, który tłumiąc powstanie listopadowe, wkroczył do Warszawy od zachodu.

Po konsultacji z gen. Weygandem, Rozwadowski przygotował więc rozkaz operacyjny nr 10 000 z 10 VIII 1920 r.,z którym - ze względu na utrzymanie tajemnicy - zapoznano wyłącznie zainteresowanych dowódców. Akceptujący podpis Piłsudskiego na tym rozkazie figuruje pośród podpisów tych dowódców. Zgodnie z dyspozycją tego rozkazu, znaczniejsze siły, częściowo kosztem Grupy Uderzeniowej, skoncentrowano na północnym odcinku obrony Warszawy. Była to 5.Armia gen. Władysława Sikorskiego z czasowo podporządkowaną 18.Dywizją Piechoty gen. Krajewskiego i większość sił 4.Armii, której zadaniem było wsparcie w strefie Modlina /m.in. zapewnienie obrony mostu na Wiśle/. Stosowne przygotowania nastąpiły również na odcinku środkowym i południowym obrony stolicy. Piłsudski niepokoił się, że takie przesunięcia osłabią jego Grupę Uderzeniową i usiłował różnymi sposobami im zapobiec.2/

Bitwa warszawska toczyła się od nocy 12/13 do nocy 16/17 VIII 1920 r. Głównodowodzącym frontu polskiego, a w istocie również naczelnym wodzem był szef Sztabu Generalnego, gen. Tadeusz Rozwadowski. Było to następstwem podania się Piłsudskiego 12 VIII do dymisji. O korzystnym dla Polski przebiegu bitwy warszawskiej zadecydowały głównie zacięte walki w rejonie Radzymina  /1.Armia gen. Latynika /  i w strefie Modlin-Ciechanów /5.Armia gen. Sikorskiego/.

Duże znaczenie dla strony polskiej miało odcięcie wyznaczonej do uderzenia na Warszawę od północnego zachodu armii Siergiejewa oraz Korpusu Jazdy Gae-Chana od radiostacji, która była jedynym środkiem ich łączności ze sztabem Tuchaczewskiego. Stało się to wtedy, gdy przednie grupy 4.Armii bolszewickiej przygotowywały się do przeprawy na lewy brzeg Wisły w rejonie Płocka. Obraz dalszych wydarzeń przedstawia się następująco: "Trzy /polskie - uzup. S.A./ pułki zajęły stanowiska do walki dookoła miasta /Ciechanowa/, a 203-ci pułk ochotników z dowódcą mjr Podhorskim z szablami w dłoniach wpadł do środka, jak wichura. Nie było głów bolszewickich do ścinania, bo uciekli. Na rynku miasta pozostały po nich wozy taboru kwatery dowodzenia dowódcy IV-tej armii. Od miejscowej ludności dowiedzieli się, że tabor przyjechał przed pół godziną. Gdy /bolszewicy/ zauważyli wojsko polskie, zaczęli uciekać samochodami. Wraz ze słabą ochroną, dowódca IV armii gen. Siergiejew ratował się ucieczką w kierunku Mławy, a reszta "personelu" w kierunku Ostrołęki. Rozczarowani ułani ochotnicy schowali szable do pochew i zabrali się do niszczenia wszystkiego, co znaleźli w wozach taboru /przybory kancelaryjne, maszyny do pisania, itp. - uzup. S.A./. Wyciągnęli z wozu duży nadawczo-odbiorczy aparat radiowy, rozbili go na drobne części. Na to wszystko ułożyli stos papieru i podpalili /.../ Ale czasem okazuje się, że takie wypadki niesubordynacji przynoszą nieoczekiwane zbawienne w skutkach dla wojny korzyści. Ten wyczyn 18.brygady kawalerii, zrobiony rękami ułanów ochotników 203 pułku uratował w dużej mierze, jak się okazało, od klęski wojsko polskie w bitwie pod Warszawą. Na skutek zniszczenia radiostacji została przerwana od południa 15.08.1920 r. do rana 18.08.1920 r. łączność między Tuchaczewskim i Siergiejewem - dowódcą IV Armii. Druga radiostacja IV Armii znajdowała się w tym czasie w marszu do Sierpca i była nieczynna. Dopiero późnym wieczorem 18.08 dowiedziano się o utracie pierwszej radiostacji i powiadomiono sztab Tuchaczewskiego. Te nieoczekiwane, szczęśliwe wydarzenia zaczęły się Polakom od 15.08.1920". 3/

Brak łączności, wraz ze zbliżaniem się działań wojennych do Warszawy, wykazywał coraz większe przygnębienie i rezygnację. A 12 VIII - w obliczu nieuchronnego już ataku Armii Czerwonej na stolicę - Józef Piłsudski przekazał premierowi Wincentemu Witosowi napisany własnoręcznie list z rezygnacją ze stanowiska Naczelnego Wodza i ze stanowiska Naczelnika Państwa. Niektórzy autorzy są zdania, że Piłsudski uległ załamaniu psychicznemu, czyniąc się - co znalazło wyraz w tym liście - "odpowiedzialnym zarówno za sławę i siłę Polski w dobie poprzedniej, jak i za bezsiłę oraz upokorzenie teraźniejsze". Zamierzał nawet - m. in. zdaniem Jędrzeja Giertycha - popełnić samobójstwo, czyli "strzelić sobie w łeb". 4/  Witos - w trosce, by nie powodować dezorientacji, przygnębienia i obniżenia ducha obrony państwa, zwłaszcza wśród licznych ochotników - nie ujawnił dymisji Piłsudskiego. Jego list opublikowany został dopiero w 7.tomie czasopisma "Niepodległość" /Londyn 1962/ i w 2.tomie "Moich Wspomnień" Wincentego Witosa /Instytut Literacki, Paryż 1964, s.290-292/. 5/

Piłsudski - po dymisji z obu stanowisk państwowych - powinien niezwłocznie objąć dowodzenie Grupą Uderzeniową, której sztab umieszczono w Państwowym Instytucie Naukowym Gospodarstwa Wiejskiego /pałac Czartoryskich/ w Puławach. Gen. Rozwadowski usiłował już w toku walk kilkakrotnie połączyć się z nim telefonicznie, ale podejmujący słuchawkę szef sztabu Grupy płk. Stachiewicz odpowiadał, że Piłsudski połączy się z nim, jak tylko wróci. Do rozmowy jednak nie doszło. Tymczasem w pałacu Czartoryskich - jak pisze Położyński - zebrało się 150 oficerów-legionistów, a wśród nich Józef Beck i gen. Sławek. Oficerowie ci pełnili różne ważne funkcje państwowe. Mieszkańcy Puław brali ich teraz za sztab Piłsudskiego, a nawet za Sztab Generalny Wojska Polskiego /ten zaś znajdował się w Warszawie/. Piłsudski natomiast przebywał w tym czasie /od 15 VIII rano/ w majątku swojego pierwszego adiutanta, Wieniawy Długoszowskiego w Bobowej 300 km na południe od Warszawy, gdzie od 6 VIII znajdowała się z obiema ich córkami Aleksandra Szczerbińska, jego faktyczna żona. Z jej to znacznie późniejszych "Wspomnień" pochodzi informacja o pobycie w tym miejscu i psychicznym nastroju Piłsudskiego: "Ja w tym czasie znajdowałam się w okolicy Krakowa, dokąd mnie wyewakuowano razem z Wandą i Jagodą, która kilka miesięcy temu przyszła na świat. Mąż przyjechał z Aleksandrem Prystorem, pożegnał się z dziećmi i ze mną, tak jak gdyby szedł na śmierć. Niecierpliwiła go moja absolutna pewność, że bitwa skończy się zwycięstwem, a jemu nic się nie stanie". 6/

O roli, jaką odegrał Józef Piłsudski i dowodzona przez niego Grupa Uderzeniowa znad Wieprza, zaświadcza ewidentnie jego książka "Rok 1920". Oto odnośne fragmenty: "Dnia 16 rozpocząłem atak, o ile w ogóle atakiem nazwać to można. Lekki i bardzo łatwy bój prowadziła przy wejściu 21.dywizja /.../ Główną zagadką, którą chciałem sobie rozstrzygnąć, była tajemnica tak zwanej mozyrskiej grupy. Właściwie nie było jej wcale, oprócz 57.dywizji, lecz taki wynik rozumowań przeczył najzupełniej dotychczasowym, przez miesiąc wkuwanym z dnia na dzień wrażeniom, jakie posiadałem. Przecież była to jakaś apokaliptyczna bestia, przed którą cofały się przez miesiąc liczne dywizje. Wydawało mi się, że śnię. Jako wynik, do którego doszedłem, był pogląd, że czeka mnie gdzieś jakaś zasadzka" /s.198/. Gdym pod wieczór wracał po pięknej szosie od Łukowa w stronę Garwolina i minąłem okolice Żelechowa, gdzie spotkałem tyły 16.dywizji idące do Kałuszyna, wydawało mi się, że jestem gdzieś we śnie, w świecie zaczarowanej bajki. Nie rozumiałem właściwie, gdzie jest sen, a gdzie prawda" /s.200/. "Pod temi wrażeniami przyjechałem do Garwolina. Pamiętam, jak dziś, tę chwilę, gdy pijąc herbatę obok przygotowanego do snu łóżka, zerwałem się na równe nogi, gdym wreszcie usłyszał odgłos życia, odgłos realności, głuchy grzmot armat, dolatujący gdzieś z północy. Więc nieprzyjaciel jest! Więc nie jest on jakąś ułudą! /.../ Jeszcze ułożywszy się do snu, raz po raz głowę z poduszki unosiłem, by sprawdzić swoje wrażenie. Głuchy głos armat, miarowo, zwolna wstrząsał powietrzem, mówiąc mi o boju prowadzonym bez nerwów, spokojnie, ze spokojnie odbijanym taktem /.../ dnia 18 sierpnia, gdym rano zerwał się ze snu, armaty już nie grały; była zupełna cisza. Zdecydowałem się zaraz pojechać, sprawdzić sytuację. Nigdy nie zapomnę dziwnego wrażenia, gdym bez żadnych przeszkód przyjechał do Kołbieli i zastał w dworku przy szosie tylko tyły 14.dywizji i wiadomość o tym, że ta bój w nocy toczyła i ruszyła pośpiesznym marszem już do Mińska /s.200-201/.

Antoni Położyński, dokonawszy analizy prac sztabowych i działań zbrojnych oraz powyższego opisu "zdziwień" i "snów" Józefa Piłsudskiego, konkluduje: "Po 6-ciu dniach, 18.08.1920 r., kiedy bitwa pod Warszawą została wygrana bez jego pomocy, /Piłsudski/ niespodziewanie przyjechał do Warszawy i bez wiedzy premiera Witosa objął oba stanowiska, których zrzekł się 12.08.1920 r. i zaczął urzędować, jakby nigdy nic nie zaszło w Sztabie Generalnym. Premier odniósł mu do Belwederu 3 kartki z odręcznie napisaną dymisją z datą 12.08.1920 r., za co Piłsudski podziękował mu i powiedział, że o tym wszystkim zapomniał". 7/

Po zwycięskiej bitwie Józef Piłsudski przyjął stopień marszałka. Nominację tę załatwiono w formie ofiarowania mu tego stopnia przez korpus oficerski. Generałowi Tadeuszowi Rozwadowskiemu przyznano Virtuti Militari tak niskiego stopnia, że uznał za stosowne nie przyjąć tego odznaczenia. Wymowne jest również to, że wybitni dowódcy obu stron frontu popadli wkrótce w niełaskę i byli ostro prześladowani przez zwierzchników.

Z perspektywy lat, bezstronne podejście badawcze wykazuje, że autorem planu bitwy warszawskiej i głównym jego realizatorem był gen. Tadeusz Rozwadowski. Warto także pamiętać, że to on /w wyniku podania się Piłsudskiego do dymisji i opuszczenia przez niego Warszawy/ był w newralgicznych dla obrony stolicy dniach 12-17 VIII 1920 r. szefem Sztabu Generalnego i Naczelnym Wodzem. Postawa Józefa Piłsudskiego, mieniącego się już po bitwie, jedynym twórcą planu zwycięstwa, jawi się niezbyt heroicznie. Czy rzeczywiście na stan jego ducha miała w tym czasie wpływ zadawniona choroba, na co wskazują niektórzy autorzy? O stanie psychicznym Piłsudskiego pisze nie tylko Jędrzej Giertych. Są o nim zapisy także we "Wspomnieniach" Aleksandry Piłsudskiej. A Marian Kukiel zaznaczył: "Zresztą Piłsudski /.../ był chory. Cierpiał na uremię, która robiła wielkie spustoszenie już przed 1914 rokiem, a obezwładniła go w 1920 roku. Przed ofensywą w 1920 roku od 12 sierpnia Piłsudski był chory, półprzytomny, trudno mu było zdobyć się na decyzję. Od śmierci Naruszewicza, Piłsudski nie był w stanie myśleć kategoriami wojskowymi". 8/

 

1. Edgar Vincent d'Abernon był wieloletnim urzędnikiem brytyjskiej służby kolonialnej. W czerwcu 1920 r., jako wytrawny polityk, został ambasadorem w Berlinie i był nim przez następne 16 lat. W dniach 25 VII - 25 VIII 1920 r. przebywał w Polsce, jako specjalny wysłannik premiera Lloyda Geroge'a w ramach alianckiej /faktycznie brytyjsko-francuskiej/ misji wojskowo-dyplomatycznej. Opublikowanie w 1931 r. jego książki gloryfikującej Piłsudskiego, wydaje się być posunięciem medialno-politycznym, nastawionym na legitymację i wsparcie władzy byłych legionistów.

2. A. Położyński, "Marszałek Józef Piłsudski odbrązowiony". Nakład własny, Warszawa 2005. s. 86-88.

3. Tamże, s. 110.

4. J. Giertych, "O Piłsudskim". Nakład własny, Londyn 1987, s. 99.

5. Tamże, s. 94. Vive także J.M. Ciechanowski, "Powstanie Warszawskie. Zarys położenia politycznego i dyplomatycznego". Pułtusk 2004, s. 547.

6. A. Piłsudska, "Wspomnienia". Instytut Prasy i Wydawnictw "Novum", Warszawa 1989, s. 193. Wypada uzupełnić, że Józef Piłsudski i Aleksandra Szczerbińska, mimo dorobienia się dwóch córek, nie byli formalnym małżeństwem. Oficjalną, ślubną żoną /małżeństwo zawarte w obrządku pretestanckim/ była Maria Piłsudska z Kaplewskich, primo voto Juszkiewicz.

Związek małżeński z Aleksandrą, Piłsudski zawarł w obrządku rzymskokatolickim 25 X 1921 r., tj. dwa miesiące po śmierci pierwszej żony /por. Wł. Honkisz, "Trudna historia najnowsza", Warszawa 1994-2000, s. 40-45/.

7. A. Położyński, dz. cyt., s. 95-96.

8. J.M. Ciechanowski, dz. cyt., s.547 /fragment rozmowy z gen. M. Kukielem, Londyn 31 XI 1971/.

Wróć