Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Co się kryje za kulisami warszawskiego futbolu...

25-07-2018 22:31 | Autor: Maciej Petruczenko
Nie od dziś wiadomo, że sport wyczynowy w Warszawie leży martwym bykiem, a jego wizerunek ratuje tylko arcymistrzyni rzutu młotem Anita Włodarczyk, siatkarze ONICO, wspierani przez KS Metro oraz piłkarze Legii, chlubiący się wprawdzie tytułem mistrza Polski, ale kompromitujący się na arenie międzynarodowej.

Ostatnio media podniecały się tym, że zarówno w skali kraju, jak i w skali Warszawy raport NIK wykazał, iż ogromna liczba piłkarskich Orlików albo jest już w fatalnym stanie, albo nie wykorzystuje się tej młodzieżowej bazy w oczekiwanym stopniu. Jeśli chodzi o Warszawę akurat, warunki do rozwoju piłkarstwa są jednak ogólnie słabe i nic tu nie ma do rzeczy to, że o rzut beretem od siebie przykuwają wzrok dwa nowoczesne stadiony: Narodowy po praskiej stronie, a przy Łazienkowskiej – Miejski Stadion Legii Warszawa, opatrzony imieniem Józefa Piłsudskiego. Tak się składa, że w stolicy jest miejsce do rozgrywania meczów – nawet na najwyższym szczeblu, bo pozwalają na to z jednej strony następca Stadionu Dziesięciolecia, zafundowany nam przez państwo kosztem bodaj ponad dwu miliardów złotych, z drugiej zaś dawny Stadion Wojska Polskiego, zmodernizowany kilka lat temu nakładem z grubsza biorąc 400 mln złotych, wysupłanych z kasy miasta. I takie bogactwo inwentarza może w zasadzie cieszyć, tylko że z faktu, iż mamy do dyspozycji dwie reprezentacyjne areny niewiele dla warszawskiej piłki wynika.

Nie zamierzam bynajmniej znęcać się nad ponoszącą głównie spektakularne klęski pierwszą drużyną Legii Warszawa – bo tak już bywa, że w praktyce każdy zespół jest raz na wozie, raz pod wozem. I nie o mniej lub bardziej trafione wzmocnienia transferowe ani nie o dobór na stanowisko głównego trenera mi chodzi. To jednak niezaprzeczalna prawda, że – choć od lat wielu funkcjonuje Akademia Piłkarska tego klubu, a jego skauci rozjeżdżają się po całej Polsce w poszukiwaniu młodych talentów – efekt tych wysiłków sprowadza się niemalże do zera i chociaż to dobre, że objawił się wreszcie wzbudzający poważne nadzieje i wyszkolony pod każdym względem jak trzeba – junior Sebastian Szymański. Poza tym zaś nie jest to wcale nasza kochana warszawska Legia, tylko składająca się z zagranicznych najemników Legia Cudzoziemska. Oczywiście, ktoś może przypomnieć, że za komuny było podobnie, bo na Łazienkowskiej grali tylko sporadycznie rdzenni warszawiacy, większość graczy podstawowego składu natomiast to byli zawodnicy ściągnięci wojskowymi środkami przymusi z innych klubów, głównie śląskich. Jakkolwiek przychodziło nam na to wtedy patrzeć, jedno nie ulegało wątpliwości: w Legii grali wyłącznie Polacy, bo też ze względów politycznych nikt nie próbował sięgać po imigrantów.

Teraz, gdy mamy na szczeblu centralnym futbol w pełni zawodowy, nie względy patriotyczne się liczą, jeno rzeczywiste umiejętności zawodników, więc zagraniczne wzmocnienia czołowych drużyn klubowych są oczywistą koniecznością. Skoro nie mamy własnych wychowanków na odpowiednim poziomie, to trzeba się wzmacniać cudzoziemcami, zgodnie z zasadą: jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. I wcale nie odkrywam tu Ameryki, przypominając jednakże, iż wartościowych piłkarzy własnego chowu też dobrze byłoby mieć – przynajmniej do czasu, gdy przekupią ich możniejsze kluby europejskie. Tymczasem Warszawa tak dobrego narybku prawie nie wychowuje i jeden Robert Lewandowski jeszcze nie czyni wiosny.

Zamiast zastanawiać się wszakże, dlaczego w Legii kręci się szkoleniowa karuzela (zdaje się, że w ciągu trzech lat zmieniono aż 40 trenerów klubowych) i że grająca jeszcze niedawno w Ekstraklasie Polonia całkiem zeszła na psy, chciałbym zwrócić uwagę na rzecz absolutnie wyjściową, a jest to liczba pełnowymiarowych boisk do gry w piłkę nożną, bo tylko na takich można uprawiać futbol wyczynowo.

Sam – mimo podeszłego wieku – wciąż grywam w piłkę z młodzieżą i dobrze wiem, jak trudno jest znaleźć w stolicy pełnowymiarowe boisko do amatorskiej kopaniny, a również dla potrzeb wyczynowych jest z tym bardzo krucho. Władze miasta i państwa postarały się o to, żeby owych profesjonalnych placów do kopania było jak najmniej. Nie ma już stadionu Gwardii z jego pięcioma boiskami, nie ma stadionu Warszawianki ani Sarmaty, próbowano też zlikwidować boiska Hutnika i Varsovii. No i przede wszystkim na specjalistycznym obiekcie piłkarskim, jakim jest Stadion Narodowy, nie ma na co dzień ani jednego boiska. Jeśli ma być rozegrany ważny mecz, trzeba tam rozwijać chodniki trawiaste, co za każdym razem kosztuje ponoć blisko milion złotych. Projektodawcy Narodowego nie chcieli też widzieć kopania piłki wokół tego giganta i dlatego nie powstały na powrót służące kiedyś młodzieży boiska na błoniach przy Zielenieckieji nie ma nawet boiska bocznego przy samym stadionie, które latami służyło drużynom rozgrywającym mecze na Stadionie Dziesięciolecia do rozgrzewki.

Z pomocą Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej udało mi się z grubsza ustalić, gdzie są jeszcze w Warszawie pełnowymiarowe boiska do futbolu, przy czym część z nich nie jest do tego celu używana. I oto lista tych placów:

- Stadion Narodowy 1

- Stadion przy Łazienkowskiej 3

- Agrykola 1

- Delta (Sadyba) 1

- Stadion Polonii 2

- Politechnika 1

- Park Skaryszewski 2

- Varsovia 1

- Marymont 2

- Spójnia 2

- AWF 3

- Hutnik 2

- Olimpia 2

- WAT 1

- Okęcie 1

- Skra 1

- Okopowa 1

- Przyszłość Włochy 1

- Ursus 2

- Łabiszyńska (dawniej Polonez) 1

- Targówek 1

- Escola Varsovia -Tarchomin, Białołęka 3

- Rembertów 3

- Wesoła 1

- Radość 1

- Kawęczyńska 1

- Zerzeń (Wawer) 1

- Międzylesie 1

Cały Mokotów i Ursynów pozostają bez boiska pełnowymiarowego (to przy Koncertowej ma tylko gabaryty młodzieżowe). Jeśli chodzi o dwa wymienione boiska Spójni, to na jednym powstał bodajże golfowy driving range, drugie zaś (obok Centrum Olimpijskiego) służy do ujeżdżania koni albo jako parking. Dwa leśne stadiony w Rembertowie nie są już używane do futbolu wyczynowego (jeden został zresztą sprywatyzowany). Po wielkich targach udało się władzom Legii pozyskać od miasta teren (od strony Czerniakowskiej) pod dwa boiska dla Akademii Młodzieżowej, ale czy to wystarczy na potrzeby klubu mieniącego się mistrzem Polski? Dla porównania, londyńska Chelsea oferuje piłkarskiej młodzieży... 28 boisk treningowych pod miastem. I to jest cała różnica kultury futbolowej w Polsce i za granicą, zresztą nie tylko w Europie Zachodniej. Może więc, zanim znowu napompujemy balon złudnej piłkarskiej potęgi w naszym kraju, po prostu weźmy się za budowanie boisk. Niech chłopaki i dziewczyny mają gdzie grać.

Wróć