Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Co piszczy w ursynowskiej oświacie

08-08-2018 23:43 | Autor: red.
Rozmowa z Klaudią Żuber - Wigurską, przewodniczącą Rady Rodziców w SP 303 przy ul. Koncertowej.

PASSA: Choć mamy połowę wakacji chcieliśmy zapytać Panią „co piszczy” w ursynowskiej oświacie ? Mamy za sobą rok - dla jednych łączenia szkół, dla innych – zaś będący ostatnim rocznikiem gimnazjalnym. Co wedle Pani straciły, a co zyskały ursynowskie szkoły w wyniku reformy?

KLAUDIA ŻUBER-WIGURSKA: Reforma oświaty i powrót do 8-letniej szkoły podstawowej nie spotkały się wśród ursynowskiej społeczności z przychylnym przyjęciem. Choć pierwotnie były głosy ze strony rodziców, iż nic tak naprawdę się nie zmieni, to wkrótce okazało się że zmianie musiało ulec prawie wszystko. Przez wiele lat funkcjonowania gimnazjów ugruntowały one swoją pozycję w rankingach szkół czy w profilach nauczania przygotowanych w taki sposób, aby uczniowie mogli wybierać szkołę wedle swoich zainteresowań. Wydawało się iż reforma to tylko zmiana techniczna tak jednak nie jest. Gimnazja, które dobrze radziły sobie w rankingach, w wyniku reformy przekształcone w licea teraz w mojej ocenie chylą się ku upadkowi.

A z czego to wynika ?

Przede wszystkim z faktu iż zupełnie inna jest propozycja rekrutacyjna. Jeżeli dotychczas w gimnazjum na każdym poziomie było np. 8 klas, a obecnie do liceum aplikuje tylko tylu uczniów że powstają 2- 3 klasy, to w sposób naturalny szkoła zmniejsza się, a co za tym idzie brakuje etatów dla nauczycieli. Najlepsi nauczyciele bojąc się o swoją przyszłość i po prostu szukają sobie pracy w innych placówkach. Ostatni rocznik gimnazjalny ma bardzo trudną sytuację. Dyrektorzy nie wiedzą, którzy nauczyciele odejdą, bo szukają sobie pracy. Rodzice martwią się, co czeka ich dzieci z początkiem września. Pojawiły się nawet pomysły przenoszenia całych bądź prawie całych klas na ostatni rok do szkół społecznych. Uczniowie też są przerażeni, bo nie wiedzą, jak będzie wyglądać ostatni rok ich edukacji.

Ale czy w każdej szkole jest tak źle ?

Wiem od rodziców z innych dzielnic, iż prestiżowe gimnazja, które przekształcały się w licea, też nie miały łatwo, gdyż wybór kolejnej szkoły to też wybór topowego liceum, a niekoniecznie nowo powstałego liceum przy bardzo dobrym gimnazjum.

A u Pani w szkole jak to wygląda ? Jest Pani długo przewodniczącą Rady Rodziców, jak Pani widzi te zmiany u Was ? Na Koncertowej powstała jedna z największych podstawówek, zmieniła się dyrekcja, zmienił profil szkoły, wiele zmian ….

Rzeczywiście u nas jest jeszcze inna sytuacja. Połączyła się Szkoła Podstawowa nr 303 (klasy 0-6) z pobliskim gimnazjum 92. Obecnie mamy ponad 1130 uczniów. Zbiegło się z konkursem na dyrektora szkoły.

Jest ciężko ?

Ten rok był trudny dla wszystkich. Dotychczasowa SP 303 uważana była za jedną z najlepszych warszawskich podstawówek. Uczniowie rzadko zasilali szeregi Gimnazjum 92, wybierali raczej najlepsze gimnazja warszawskie. Natomiast paradoksalnie do Gim. 92 o przyjęcie starali się najlepsi sportowcy z całej Warszawy. Było tam dużo klas sportowych, których uczniowi odnosili olbrzymie sukcesy. Takie połączenie musi budzić wiele problemów, z którymi wszyscy muszą się zmierzyć.

Ale jakich ?

Rodzice SP 303 mieli wiele obaw co do bezpieczeństwa, organizacji pracy, przejścia klas 4. do budynku gimnazjum. Nauczyciele byli przerażenie, że stracą pracę. Dużym problemem było krążenie między budynkami. Wielka Rada Pedagogiczna, ponad 100-osobowa świetlica, sportowy profil, zajęcia dodatkowe, wszystko nowe. No i jeszcze nowa dyrekcja, której nikt nie zna (konkurs na dyrektora SP 303 wygrał Dyrektor Gimnazjum 92). Muszę Panu powiedzieć, że my jako RR byliśmy przerażeni.

A jednak udało się ?

Na pewno nie wszystko, nie uniknęliśmy błędów, pewne sprawy, które wydawały się dotychczas oczywiste, w sytuacji, gdy zarządza się dwoma budynkami, stają się problemem. Chcieliśmy utrzymać tożsamość SP 303, mimo że konkurs wygrał dyrektor Gimnazjum. Wiele godzin spotkań z Radą Rodziców, dyrekcją, omawianie planów, naszych oczekiwań, próśb dzieci, wszystko to mamy za sobą. Wyciągnęliśmy wiele wniosków na nadchodzący rok. Mimo wielu trudności stworzyliśmy partnerski układ z dyrekcją, co uważam za sukces. Udało nam się to, do czego dążyliśmy wiele lat. Uczniowie i nauczyciele oraz rodzice tworzą szkołę i to jak ona funkcjonuje zależy od wszystkich stron. Dyrektor był otwarty, przyjmował nasze słowa krytyki i uwagi, a my jako Rada Rodziców wspieraliśmy szkołę we wszystkich działaniach mających poprawić jakość pracy nauczycieli i naszych dzieci. Otworzyliśmy w końcu boisko szkolne, które wykonane zostało z Budżetu Partycypacyjnego (tu się pochwalę – którego autorką byłam ja), wcześniej przez 35 lat brak boiska doskwierał naszym uczniom.

Mówiła Pani o zwolnieniach nauczycieli, czy o tym, że nauczyciele sami odchodzą …

W SP 303 nikt nie stracił pracy, gdyż w przeciwieństwie do szkół, które zmieniają się z gimnazjum w liceum, nasza szkoła połączyła się z gimnazjum. Z małej kameralnej SP 303 powstała wielka szkoła podstawowa. Nasza dyrekcja szuka raczej pedagogów niż jest zmuszona zwalniać.

To w sumie wyszła ta reforma na korzyść czy nie ?

Szkoda pracy i zaangażowania nauczycieli w utworzenie gimnazjów. Są tacy, którzy zaczynali w podstawówce, pracowali w gimnazjum, a teraz mają uczyć w liceum. Rozumiem ich obawy i rozterki. To duża odpowiedzialność za młodych i ambitnych ludzi, którzy niejednokrotnie mają sprecyzowane plany na przyszłość. A co do naszej szkoły powiem, że nieźle sobie radzimy, ale przy takiej liczbie dzieci i problemów trudno liczyć na indywidulane podejście do ucznia. Nauczyciele w biegu między budynkami, dyrekcja dwoi się i troi, aby sprostać oczekiwaniom ucznia, nauczycieli, ale i rodziców, a niekiedy jest to po prostu niemożliwe.

A co uznaje Pani za największy sukces tego roku szkolnego w szkole przy Koncertowej?

Fakt, iż wszystkie dzieci chodzą na jedną zmianę, bogata oferta nieodpłatnych zajęć dodatkowych, o które zabiegała Rada Rodziców, bezwzględnie konieczna modernizacja sal, stołówki i szatni, a przede wszystkim partnerstwo Rodziców i Dyrekcji w szkole.

A porażka ? Przecież nie tak dawno cała Polska obserwowała Państwa walkę z władzami dzielnicy o zmianowość, o język angielski. Z podziwem patrzyliśmy na tłumy rodziców, które mobilizowane były do uczestnictwa w sesjach rady dzielnicy i Miasta...

Panie Redaktorze, naprawdę nikt nikogo nie mobilizował. W każdej szkole, w której rodzice dowiadują się o bezsensownych i niczym nie popartych decyzjach, mają prawo do protestowania. W końcu sprawa dotyczyła przyszłości naszych dzieci, ich edukacji. Co prawda, niektórzy do dzisiejszego dnia nie rozumieją naszego stanowiska, ale my byliśmy pewni, że tylko odrobina dobrej woli i w sumie nieduże pieniądze nie tylko poprawią jakość edukacji naszych dzieci, ale przede wszystkim stworzą warunki do nauki. Jak się okazało, daliśmy radę a Dzielnica przyjęła nasze argumenty. W końcu na tym polega demokracja, bo chyba jeszcze żyjemy w dzielnicy demokratycznej, gdzie głos mieszkańców, choć może na początku niekoniecznie pożądany przez Urząd, został ostatecznie wysłuchany, a postulaty zrealizowane. To jest Siła Rodziców.

Dziękujemy za rozmowę.

UWAGA: Klaudia Żuber-Wigurska jest też inicjatorką Forum Ursynowskich Rad Rodziców

Wróć