Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Co naprawdę potrzebne rowerzystom...

17-10-2018 23:48 | Autor: Prof. dr hab. Lech Królikowski
Rozwiązanie problemu rowerów i ruchu rowerowego zarówno w Warszawie, jak też na Ursynowie, jest w programie działań komitetów wyborczych prawie wszystkich partii i stowarzyszeń. Proponują one rozbudowę sieci dróg rowerowych oraz takie ich projektowanie, aby tworzyły jeden system, tj. aby można było – bez zjeżdżania ze ścieżki dla rowerów – przejechać całą dzielnicę.

Postulaty słuszne i godne poparcia. Ja natomiast pragnę zwrócić uwagę na absurdalność niektórych rozwiązań z tego zakresu, które to rozwiązania, w ramach Budżetu Partycypacyjnego, zafundowały nam władze dzielnicy. Mam na myśli kilka ulic, m. in. Cynamonową, na których zawężono jezdnie i wytyczono na nich pasy dla rowerzystów. W środę, 12 września 2018 roku, poświęciłem siedem godzin, aby zjawisko ruchu rowerowego na ul. Cynamonowej (na odcinku od Gandhi do Ciszewskiego) opisać parametrycznie. Siedząc w samochodzie na parkingu przy jezdni, a następnie na balkonie liczyłem rowerzystów, którzy w zwykły jesienny, ale pogodny dzień podróżowali tą ulicą. W ciągu owych siedmiu godzin, łącznie w obie strony przejechało 59 rowerzystów. Z tego tylko pięciu po wyznaczonych pasach na jezdni, natomiast aż 54 po chodnikach.

Wydzielenie na jezdni pasa dla rowerzystów stosowane jest w wielu miastach. Pasy takie wyznaczane są głównie w centrach, gdzie nie ma innej możliwości wydzielenia drogi dla rowerzystów.

Na Ursynowie sytuacja jest odmienna. Opisywane ulice (m. in. Cynamonowa) są szerokie. Mają dwie szerokie jezdnie, po bokach szerokie trawniki ze szpalerami drzew, szerokie trotuary, a za nimi jeszcze niewielki pas (po obu stronach ulicy), zazwyczaj porośnięty nie pielęgnowanymi roślinami, głównie trawą. W tej sytuacji „przestrzennej” nie ma najmniejszego problemu z wytyczeniem dróg rowerowych po obu stronach ulicy z pominięciem jezdni. Tego jednak nie zrobiono. Łatwiej bowiem było wymalować białą linię na jezdni, pomiędzy jadącymi, a parkującymi wzdłuż krawężników samochodami. Łatwiej pomalować, ale rowerzysta tym sposobem znajduje się w wyjątkowo niebezpiecznej sytuacji. A przecież sensem budowy wydzielonych dróg dla rowerzystów jest ich bezpieczeństwo. W tym konkretnym przypadku stało się dokładnie odwrotnie. A niebezpieczeństwo na Cynamonowej jest ty6m większe, że w miejscach najtrudniejszym dla rowerzysty, a więc na skrzyżowaniach, pas rowerowy nie istnieje, albowiem kończy się kilkadziesiąt metrów wcześniej. Totalna bzdura! Kiedy podnosiłem ten temat, wytłumaczono mi, że inne rozwiązanie wymagałoby świateł dla rowerzystów, a to podnosi koszt inwestycji, która finansowana jest z Budżetu Partycypacyjnego, więc powinna być tania. Jestem przekonany, że już niedługo ulice z takimi ścieżkami rowerowymi zostaną przebudowane, a rowerzyści otrzymają trasy chroniące ich zdrowie i życie.

W przedwyborczych postulatach pojawiają się także parkingi dla rowerów, np. przy stacjach metra. Uważam ten postulat za trafny i rozsądny. Moim zdaniem, parkingi takie powinny być zadaszone, co czyni się od lat w innych krajach. Przykład takiej konstrukcji, lekkiej, estetycznej i mam wrażenie, że niezbyt kosztownej, przedstawia załączona fotografia z miasta Krems w Austrii.

Wróć