Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Co nam przypomina sierpień

22-08-2018 21:49 | Autor: Mirosław Miroński
Ciepła, iście tropikalna pogoda, z jaką już od dłuższego czasu przychodzi nam się zmierzyć, nie skłania do refleksji, zwłaszcza o tym, co wydarzyło się w stolicy 74 lata temu. A rozgrywały się tu, jak wiadomo, kolejne akty największej tragedii w dziejach miasta podczas dramatycznego zrywu przeciwko hitlerowskiemu agresorowi. Obfitował on w przykłady niezwykłego bohaterstwa i męstwa. Był dowodem heroizmu nie tylko walczących oddziałów powstańczych, ale również po stronie ludności cywilnej, zwykłych warszawiaków gotowych poświęcić się dla wspólnej sprawy.

Powstanie Warszawskie po 3 tygodniach zmagań weszło w fazę desperackiej obrony mieszkańców przed coraz okrutniejszymi próbami pacyfikacji, dokonywanymi przez wroga. Niemcy wykorzystywali w tym celu działające bez jakichkolwiek zasad formacje pod dowództwem Heinza Reinefartha, które od początku sierpnia wymordowały ok. 50 tysięcy cywilów, jeńców wojennych i rannych w szpitalach. Liczba zamordowanych może być znacznie większa. Wymordowaliby zapewne więcej, gdyby nie brak amunicji, o czym donosił dowództwu w jednym z raportów Heinz Reinefarth. W dowód uznania za swe bestialskie akcje otrzymał wkrótce Liście Dębowe do Żelaznego Krzyża.

Po wojnie uniknął kary, a nawet sprawował w Niemczech ważne funkcje polityczne – został wybrany do Landtagu Szlezwik-Holsztyn. Dożył spokojnie do końca swoich dni (zmarł w 1979), pobierając stosowną rentę generalską.

Nieco mniej szczęścia miał inny niemiecki zbrodniarz wojenny – Oskar Dirlewanger, dowodzący Dywizją Grenadierów SS. Słynął z niezwykłego okrucieństwa i sadyzmu. Ciążyły na nim wyroki w sprawach kryminalnych. Był sprawcą licznych zbrodni wojennych nie tylko w okupowanej Polsce, ale też na Białorusi i w Słowacji. Ocenia się, że w wyniku prowadzonych pod jego przywództwem akcji śmierć poniosło co najmniej 60 tys. ludzi. W większości była to ludność cywilna. Część została spalona żywcem. Dokładna liczba niestety nie jest znana.

Aresztowany po zakończeniu wojny zginął w obozie jenieckim w Altshausen, we francuskiej strefie okupacyjnej. Możliwe, że został zamordowany przez współwięźniów.

Przypominając ciosy, zadane nam w 1944 przez hitlerowskie Niemcy i jednocześnie pamiętając o zwycięstwie nad bolszewikami w 1920 roku, warto zwrócić uwagę na nasz obecny potencjał obronny. Ponad 1900 żołnierzy, 200 pojazdów i 100 samolotów wzięło udział w tegorocznej paradzie 15 sierpnia z okazji Święta Wojska Polskiego. Była to jednocześnie Wielka Defilada Niepodległości. Przed oczami publiczności przemaszerowało ponad 1900 żołnierzy i rekonstruktorów. Przejechało około 200 wojskowych pojazdów, przeznaczonych do określonych zadań, w tym: transportery opancerzone Rosomak, moździerze Rak, haubice Krab, transportery Striker czy potężne czołgi Abrams. Po niebie przeleciało około 100 samolotów i śmigłowców.

Defilada wojskowa cieszy się coraz większym zainteresowaniem warszawiaków. To sposób na zademonstrowanie dumy z bycia Polakiem. To wyraz uznania dla poprzednich pokoleń, które wywalczyły wolność sobie i nam. Bez nich nie istnielibyśmy, a nasza historia potoczyłaby się zupełnie inaczej.

Na tegoroczną defiladę ściągnęły do stolicy prawdziwe tłumy widzów. Przybywali całymi rodzinami. Parada z okazji Święta Wojska Polskiego była największą z dotąd organizowanych w niepodległej Polsce. Obejrzało ją też rekordowo dużo warszawiaków i przyjezdnych. To wyraz zainteresowania Polaków własną historią, z drugiej zaś strony widok wojska i sprzętów budzi zrozumiałą ciekawość publiczności. Tym bardziej, że parady to nie tylko pokaz współczesnych sił zbrojnych, ale również pouczające inscenizacje grup rekonstrukcyjnych, które są niezwykle widowiskowe i barwne. Uczą historii oręża polskiego, a to, jak wiadomo, stanowi element naszej tożsamości narodowej. Kiedyś mieliśmy niezwyciężoną, najlepszą na świecie kawalerię, czyli husarię, która dokonywała rzeczy niemożliwych, jak wielkie zwycięstwo pod Kircholmem, gdzie starła kilkakrotnie większe siły szwedzkie, czy rozgromienie wojsk tureckich oblegających Wiedeń. Czy kiedykolwiek nawiążemy do tych chlubnych tradycji.

Wróć